JustPaste.it

Kobiece bezdroża...

Oddajmy głos Pani Kasandrze z forum onetu...Lepiej pomyśleć zanim człowiek zwiąże się z kimś na stałe. Ludzie zbyt pochopnie mówią,że kogoś kochają, zbyt szybko, bez prze

Oddajmy głos Pani Kasandrze z forum onetu...Lepiej pomyśleć zanim człowiek zwiąże się z kimś na stałe. Ludzie zbyt pochopnie mówią,że kogoś kochają, zbyt szybko, bez prze

 

Oddajmy głos Pani Kasandrze z forum onetu...

Lepiej pomyśleć zanim człowiek zwiąże się z kimś na stałe. Ludzie zbyt pochopnie mówią,że kogoś kochają, zbyt szybko, bez przemyślenia obiecują związek do końca życia. Druga strona wierzy i później jest dramat. Najłatwiej jest odesłać opuszczoną osobę do psychiatry. Tak na prawdę to chory jest świat, w którym żyje się szybko, byle jak i skacze z kwiatka na kwiatek. Dlaczego nikt nie uczy młodych ludzi odpowiedzialności za siebie i za człowieka, któremu przysięgało się miłość? To jest chore.



... i bardzo bystrej odpowiedzi Pana "Przystojny wysoki brunet":

Dlaczego tak jest ? Hmmm, niech pomyślę. Jeżeli jesteś kobietą, to wyobraź sobie taką sytuacje: przychodzi do Ciebie facet i mówi szczerze i bez owijania w bawełnę - "Nie kocham cie, ale chcę z tobą być, przynajmniej przez jakiś czas a potem się zobaczy". Zgodzisz się ? Oczywiście, że NIE. Żadna kobieta się nie zgodzi. Ale jeśli ten sam facet powie : "Kocham Cie, Kocham Cie, Kocham Cie, nie widzę za Tobą świata", to już jest OK. A po pół roku sobie pójdzie i powie "Kocham Cie" innej, a potem znowu innej - i tak dalej, aż mu się znudzi... I wszystko jest OK. Żadnej z kobiet nie kochał i na żadnej mu nie zależało - ale tak jest OK. Żadna z jego (kolejnych) dziewczyn nie będzie mu wypominać tego, że miał przed nią kilkanaście innych. Ba ! To, że miał i porzucił wiele kobiet jest ATUTEM, bo skoro tyle kobiet chciało z nim być, to znaczy że jest przystojny i atrakcyjny, nieprawdaż ?

A co jeżeli TEN SAM FACET wybierze rozwiązanie nr 1 (czyli nie kłamać, że kocha i nie kłamać, że mu zależy) ? Wówczas będzie SAMOTNY. Ewentualnie, jeśli będzie próbował "zdobyć" kobietę "na szczerość" ("nie ty to inna, chcesz ze mną chodzić ?") to pewnie dostanie w pysk. A jak SAMOTNY facet, nie mający kobiety i nie mający doświadczenia z kobietami kiedyś się wreszcie ZAKOCHA, to ma 9 na 10, że zostanie uznany za nieatrakcyjnego ("bo skoro nigdy nie miał kobiety, żadna go nie chciała, to na co mi taki nieudacznik...").
Got it ?




Szybka kontra Pani "1zcx"...

Innymi słowy bardziej opłaca się manipulacja. Kobiety w zdecydowanej większości kierują się uczuciami, co powoduje że po kimś takim, mają co najmniej depresję. Zdarza się że próbują popełnić samobójstwo. Ale najważniejsze, że taki facet czuje się przystojny i atrakcyjny. Powiem Ci że tylko że wszystko lepiej smakuje gdy gra się w otwarte karty i zamiast słowa kocham używa się słowa pożądam. Wtedy dopiero można powiedzieć że ma się powodzenie. Zdobywanie poprzez kłamstwo, jest nieważne. Kobieta myślała że spotkała wartościowego, uczuciowego mężczyznę, a to tylko maska zimnego, nieciekawego faceta. Nie rozumiem więc, jak taki mężczyzna, może pomyśleć o sobie że jest atrakcyjny. Jest tylko aktorem.




... i cios uzupełniający Pani "Borsuk":

Hmm... coś w tym jest...
Od 4 miesięcy jestem w związku z facetem, który otwarcie mówi, że mnie nie kocha... w naszym słowniku na stałe zagościły słowa 'uwielbiam' i zależy mi... ale to nie jest miłość... jest szczery i to doceniam, ma za sobą kilka związków i duże problemy z mówieniem o uczuciach... ale jest szczery, potrzebuje czasu... jednak są plusy i minusy... bo kiedy przez kilka miesięcy osoba, na której ci zależy dalej tylko cię uwielbia podświadomie blokujesz swoje emocje... a taka blokada zabiera Ci całą radość ze związku... i każdego kolejnego dnia, choć doceniasz tę szczerość zdajesz sobie sprawę, że te uczucia już raczej nie przyjdą...

Hmmm.... z tego krótkiego doświadczenia wyniosłam świadomość, że czasem słowa wypowiedziane na wyrost, przez sam ich wydźwięk mogą rozbudzić prawdziwe emocje... a te ostrożnie skrywane w środku zgasić każdy tlący się płomyk... oczywiście wszystko przy założeniu czystych intencji, a nie manipulacji... związki to trudna sprawa a emocje są ich częścią... w życiu po prostu trzeba rozmawiać, starać się zrozumieć, wybaczyć i iść dalej... taką mam dewizę... utrzymywanie na siłę dla dobra ogółu relacji z kimś, kto już dawno przestał nam być bliski na dłuższą metę nie może przynieść nic dobrego...




Zacznijmy od nowa. Postaram się zanalizować wypowiedź Pani Kasandry, i odpowiedzieć głębiej niż Pan Brunet, chociaż widać że jest to inteligentny, myślący człowiek. Kosmita? Mój czytelnik?


Lepiej pomyśleć zanim człowiek zwiąże się z kimś na stałe. Ludzie zbyt pochopnie mówią,że kogoś kochają, zbyt szybko, bez przemyślenia obiecują związek do końca życia. Druga strona wierzy i później jest dramat. Najłatwiej jest odesłać opuszczoną osobę do psychiatry. Tak na prawdę to chory jest świat, w którym żyje się szybko, byle jak i skacze z kwiatka na kwiatek. Dlaczego nikt nie uczy młodych ludzi odpowiedzialności za siebie i za człowieka, któremu przysięgało się miłość? To jest chore.



Lepiej pomyśleć zanim człowiek zwiąże się z kimś na stałe.

Niestety, myślenie się wyłącza; krew z mózgu odpływa niżej, do zapasowego, napęczniałego krwią i żądzą mózgu. Pojawiają się silne uczucia, euforia, chęć skosztowania jedności z właśnie tą kobietą, która takie głębokie, niesamowite uczucia w mężczyźnie wzbudza. Myślenie nie przebije się przez dziewiczą błonę silnych emocji. Na przykład wiemy że facet ma pociąg do kieliszka, po którym lubi komuś przylać, czy ma szemrane, złodziejskie towarzycho; ale logika z silnymi emocjami nie ma najmniejszych szans. Oszukujemy się i potężnie wierzymy, że nasza miłość zmieni drapieżnika i łowcę w bezpłciowego baranka. Obawiam się że nie zmieni. Trzeba by go wykastrować; wątpię by nas macho na to się zgodził. Wszak jądra i użytek z nich czyniony, to jedyny sens jego życia.




Ludzie zbyt pochopnie mówią,że kogoś kochają, zbyt szybko, bez przemyślenia obiecują związek do końca życia. Druga strona wierzy i później jest dramat.

Jeśli mężczyzna nie obieca związku, jeśli nie powie "kocham Cię", kobieta cierpi. Jej celem jest rodzina, dzieci, pełny związek i akceptacja społeczeństwa. Nie chce tracić czasu na nieodpowiedniego mężczyznę, więc jeśli relacja nie nosi znamion poważnego związku z przyszłością, nie będzie chciała w niego zainwestować. Z kolei facet, co nie jest jego winą a natury, chce seksu. Napięcie seksualne stale rośnie, sprawiając jak najbardziej fizyczny ból i mocny stres. To uczucie dominuje w nim z potworną siłą; ludzie gdy im zależy, rozumieją bez słów. Nawet pies poznaje stany emocjonalne swojego pana, wystarczy wpleść emocję w głos. Facet wie że gdy nie powie tego czego oczekuje kobieta, czyli "kocham Cię", nici z przytulania , seksu, wyjścia na miasto i jej perlistego, pięknego śmiechu. Zamiast wspaniałego wieczoru, mamy koszmar z płaczącą czy wściekłą kobietą. Każdy kto był w związku, mniej więcej zna te zachowania; na pytania o co Ci chodzi, mamy zaciekłe milczenie, albo wręcz na odwrót, potok niezrozumiałych słów, wyrzutów, wypominania, a wszystko okraszone głośnymi szlochami, tak by sąsiedzi słyszeli, że tu właśnie torturowana psychicznie jest dobra, porządna kobieta, której partner to bezwzględny, zimny sukinsyn; który nie umie czytać w jej myślach. Instynktownie więc mówi się "kocham Cię", by kobieta nie cierpiała, by ta bezlitosna presja wywierana przez jej płacz czy psychiczną przemoc skończyła się. Mężczyzna może się tego brzydzić, może wie że kłamie, ale często nie daje rady, nie wytrzymuje subtelnej, ale bardzo bolesnej presji która jest na niego wywierana; gdy nie robi tego, czego pragnie dziewczyna.




Najłatwiej jest odesłać opuszczoną osobę do psychiatry. Tak na prawdę to chory jest świat, w którym żyje się szybko, byle jak i skacze z kwiatka na kwiatek.

Gdy wywiera się silną presję na faceta, zabiera mu sex czym sprawia mu się naprawdę spore cierpienie, gdy zamiast wesołej, radosnej bytności w związku mamy płacz, wrzaski i awantury, to wszystko musi się zawalić. Na takiej podstawie, szantażu i manipulacji, nie można nic zbudować. I gdy taka od podstaw chora relacja upada, człowiek bardzo cierpi. Psychiatra jest dobrym wyjściem, gdy cierpienie nie pozwala na normalne funkcjonowanie; ale lepszym wyjściem jest wejście w głąb siebie, pokochanie siebie. Gdy kobieta kocha siebie, liczą się dla niej jej cele, a nie presja ciotek, rodziców i "koleżanek", że musi mieć dzieci, faceta i związek w którym będzie rzekomo szczęśliwa. Bez dogadania się ze sobą, szczęścia zaznać nie można... ponieważ nie spełnia się swoich pragnień, tylko cudze. Może nie chcesz mieć faceta? może nie chcesz mieć dzieci? może Twoja droga życia, jest zupełnie inna niż mówią Ci inni ludzie? skąd oni niby mają wiedzieć jaka w środku siebie jesteś, skoro sami siebie nie znają? tymczasem rodzina naciska, znajomi dokuczają i złośliwie się uśmiechają. Boisz się być poniżana, wyśmiewana, odstająca od stada baranów, więc spełniasz ich oczekiwania. Zapłacisz za to straszną cenę, ponieważ pomyliłaś ścieżki i zagubiłaś się. Na nie swojej ścieżce życia, nie zaznasz miłości, spokoju, szczęścia. Tylko gorycz, niespełnienie. A znajomi i rodzina, jak Ci wcześniej dokuczali że nie masz dzieci i męża, tak teraz znajdą nowy punkt zaczepienia. Oni po prostu się tym dowartościowywali, sami mają żałosne życie, ulegli presji innych ludzi, więc nie dopuszczą byś żyła inaczej. Oni cierpią, a Ty masz być szczęśliwa? niedoczekanie Twoje!

Świat w którym wymienia się partnerów, nie jest chory. Jeśli ktoś Ci nie odpowiada, po prostu szukasz dalej; po co męczyć się z kimś, kto nie jest dla nas odpowiedni, przy kim nie czujemy się zadowoleni, odprężeni? chcesz mieć pewność, poczucie stałości, świadomość że facet nie odejdzie. Stąd twierdzenie wypływające z Twojego lęku, że świat jest chory; to nie choroba, a nauka że nic na świecie nie jest stałe i niezmienne. Wolność jest niebezpieczna, ale i upajająca. Sama też masz możliwość wyboru, i radzę Ci z tego korzystać, zamiast trzymać się na siłę pierwszego lepszego faceta; może gdzieś tam, jest ktoś dla Ciebie lepszy? śpiesz się, ale powoli.




Dlaczego nikt nie uczy młodych ludzi odpowiedzialności za siebie i za człowieka, któremu przysięgało się miłość? To jest chore.

A dlaczego ludzi nie uczy się, że przeważnie seks (jest to biologicznie zdeterminowane) jest dla mężczyzny najważniejszy? a dla kobiety rodzina i dzieci? wtedy może nie byłoby tylu nienawidzących mężczyzn Pań; piętnaście lat nie ma seksu w związku, facet szaleje, wpada w depresję, w końcu odchodzi. Piętnaście lat boli głowa kobietę, która w oczywisty sposób ignoruje życiowe potrzeby swojego mężczyzny. To jest właśnie brak wierności, zdrada. Sprawianie bólu ukochanej osobie, w imię własnego egoizmu. Dlaczego nie uczy się ludzi asertywności, miłości do siebie, tylko nakłania żeby pomagali innym? z takiej pomocy, zawsze wypływa później żal; a to się ktoś nie odwdzięczył, a to szacunku nie okazał. A jeśli ktoś przysięgał, a później sytuacja się zmieniła? przysięgał kobiecie gorącej, przyjaznej, a po ślubie ma w domu monstrum; bez sexu, ciągłe awantury, płacz i depresja. Czy przysięga jest wtedy ważna? czy kobieta poinformowała mężczyznę przed przysięgą, że tak mocno się zmieni po ślubie? nie. Nie wiedziała, może ukrywała co nieco... ale taka przysięga jest nieważna. Jaki to związek, jak potrzeby jednej ze stron, są rażąco ignorowane?






A teraz zajmiemy się wypowiedzią Pani "1zcx"


Innymi słowy bardziej opłaca się manipulacja. Kobiety w zdecydowanej większości kierują się uczuciami, co powoduje że po kimś takim, mają co najmniej depresję. Zdarza się że próbują popełnić samobójstwo. Ale najważniejsze, że taki facet czuje się przystojny i atrakcyjny. Powiem Ci że tylko że wszystko lepiej smakuje gdy gra się w otwarte karty i zamiast słowa kocham używa się słowa pożądam. Wtedy dopiero można powiedzieć że ma się powodzenie. Zdobywanie poprzez kłamstwo, jest nieważne. Kobieta myślała że spotkała wartościowego, uczuciowego mężczyznę, a to tylko maska zimnego, nieciekawego faceta. Nie rozumiem więc, jak taki mężczyzna, może pomyśleć o sobie że jest atrakcyjny. Jest tylko aktorem.




Innymi słowy bardziej opłaca się manipulacja.

Tak; jeśli nie ma manipulacji, pojawia się ból niespełnienia, smutek, żal, wściekłość, rozpacz. Jestem z kimś blisko, ale nie mogę się kochać, okazać jej swoim ciałem swoich głębokich uczuć. Cała moja męska natura, chce wedrzeć się w głąb miłosnej istoty mojej dziewczyny. Tymczasem nie mogę, ponieważ kochanie się nie jest za darmo; trzeba się zadeklarować. I w końcu batożony pożądaniem, robię to. Tak, kocham Cię, kocham, uwielbiam... tylko pozwól bym skosztował tego zespolenia naszych ciał, pozwól że okażę Ci swoje uwielbienie, w ruchach bioder zaklęte, w tęczy sapania skryte.




Kobiety w zdecydowanej większości kierują się uczuciami, co powoduje że po kimś takim, mają co najmniej depresję. Zdarza się że próbują popełnić samobójstwo.

Nie zawsze. Większość małżeństw to wpadka, presja rodziny, czy liczenie na ustawienie się z zamożnym facetem. Depresja jest zawsze wtedy, gdy nie uda nam się osiągnąć założonych celów. Czy nie uzbierają Panie na torebkę, szpilki, czy nie usidlą Pana, depresja będzie taka sama, identyczna. Różni się tylko bodziec który ją wywołał. Ano właśnie, próbują; by zwrócić na siebie uwagę, zagrać ofiarę, wzbudzić współczucie, czy w ten sposób zemścić się na ex. "Zobaczcie jak mnie skrzywdził! zniszczył mnie! to zły, bardzo zły człowiek, bo nie chciał spełnić mojego pragnienia! zabijcie go za moje cierpienie!".




Ale najważniejsze, że taki facet czuje się przystojny i atrakcyjny.

Wątpię. Po zerwaniu facet także czuje ból i cierpi, często tęskni. Ale jeśli nie ma chemii, zrozumienia, tego czegoś, szkoda życia na związek który nie daje satysfakcji. Wyjątkiem jest wampir emocjonalny, który po zerwaniu odczuwa przypływ energii; przyczyną tego stanu jest satysfakcja z cierpienia kobiety. Ale to rzadkie przypadki, i działają po obu stronach płciowej barykady.




Powiem Ci że tylko że wszystko lepiej smakuje gdy gra się w otwarte karty i zamiast słowa kocham używa się słowa pożądam. Wtedy dopiero można powiedzieć że ma się powodzenie. Zdobywanie poprzez kłamstwo, jest nieważne.

Jeśli powiem że nie kocham, a pożądam, większość kobiet obrazi się; uzna że traktują je jako puszczalskie i tylko do seksu, a nie do miłości. Każdy związek jest zbudowany na kłamstwie; ileż mężczyzn musi mówić swojej Pani a,la Grycanka, że wygląda świetnie, kiedy ta nie mieści się już w lustrze? ilu musi przysięgać, kiedy kobieta po ślubie zmienia nagle warunki gry? ilu mówi że kocha, a żeni się wyłącznie dlatego, że teść rzeźnik stoi z toporkiem, i namawia do ożenku ze zbrzuchaconą, nieszczęsną niewiastą? większość związków, to kłamstwa i społeczny kompromis, najczęściej oparty na dziecku czy strachu przed wyśmiewaną, niemodną samotnością.




Kobieta myślała że spotkała wartościowego, uczuciowego mężczyznę, a to tylko maska zimnego, nieciekawego faceta. Nie rozumiem więc, jak taki mężczyzna, może pomyśleć o sobie że jest atrakcyjny. Jest tylko aktorem.

To nie musi być maska zimnego faceta; to może być maska mężczyzny zrozpaczonego, zdesperowanego. Ile można prosić o seks, o rozładowanie bólu, spełnienie miłosnego pragnienia? A czy kobiety nie są aktorkami? nie manipulują seksem, nie robią awantur, fochów by coś uzyskać? to NORMA w każdym związku.







Pani "Borsuk":


Hmm... coś w tym jest...
Od 4 miesięcy jestem w związku z facetem, który otwarcie mówi, że mnie nie kocha... w naszym słowniku na stałe zagościły słowa 'uwielbiam' i zależy mi... ale to nie jest miłość... jest szczery i to doceniam, ma za sobą kilka związków i duże problemy z mówieniem o uczuciach... ale jest szczery, potrzebuje czasu... jednak są plusy i minusy... bo kiedy przez kilka miesięcy osoba, na której ci zależy dalej tylko cię uwielbia podświadomie blokujesz swoje emocje... a taka blokada zabiera Ci całą radość ze związku... i każdego kolejnego dnia, choć doceniasz tę szczerość zdajesz sobie sprawę, że te uczucia już raczej nie przyjdą...

Hmmm.... z tego krótkiego doświadczenia wyniosłam świadomość, że czasem słowa wypowiedziane na wyrost, przez sam ich wydźwięk mogą rozbudzić prawdziwe emocje... a te ostrożnie skrywane w środku zgasić każdy tlący się płomyk... oczywiście wszystko przy założeniu czystych intencji, a nie manipulacji... związki to trudna sprawa a emocje są ich częścią... w życiu po prostu trzeba rozmawiać, starać się zrozumieć, wybaczyć i iść dalej... taką mam dewizę... utrzymywanie na siłę dla dobra ogółu relacji z kimś, kto już dawno przestał nam być bliski na dłuższą metę nie może przynieść nic dobrego...






Od 4 miesięcy jestem w związku z facetem, który otwarcie mówi, że mnie nie kocha... w naszym słowniku na stałe zagościły słowa 'uwielbiam' i zależy mi... ale to nie jest miłość... jest szczery i to doceniam, ma za sobą kilka związków i duże problemy z mówieniem o uczuciach... ale jest szczery, potrzebuje czasu...

Och, jakie to wspaniałe! raj na ziemi, szczery, biedny facet... wszystko jest wspaniale?




 jednak są plusy i minusy...

A jednak... chyba nie wszystko...




bo kiedy przez kilka miesięcy osoba, na której ci zależy dalej tylko cię uwielbia podświadomie blokujesz swoje emocje... a taka blokada zabiera Ci całą radość ze związku... i każdego kolejnego dnia, choć doceniasz tę szczerość zdajesz sobie sprawę, że te uczucia już raczej nie przyjdą...

Taaak... a bez radości, smutasek, migrena, pochlipywanie gdzieś w ciepłej, przytulnej szafie z kubkiej gorącej herbaty... seksu nie ma, bo bez radości nie można... wyjść też nie, bo makijaż rozmazany łzami... z każdym dniem świadomość upływających chwil, coraz większy smutek... coraz mniej seksu... gdyby tylko ON powiedział że kocha... wróciłby uśmiech i radość... a z nimi seks... wspólne wyjścia... śmiech... do czasu aż się nie oświadczy... a jak nie to od nowa... smutek, łzy i migreny... a później kolejny krok w przyszłość i od nowa wypróbowane techniki oddziaływania na samca...




Hmmm.... z tego krótkiego doświadczenia wyniosłam świadomość, że czasem słowa wypowiedziane na wyrost, przez sam ich wydźwięk mogą rozbudzić prawdziwe emocje... a te ostrożnie skrywane w środku zgasić każdy tlący się płomyk... oczywiście wszystko przy założeniu czystych intencji, a nie manipulacji...

Po prostu czegoś pragniesz, czegoś oczekujesz... i pozwalasz by cudze słowa miotały Twoimi emocjami, jak Szatan księdzem Natankiem.




związki to trudna sprawa a emocje są ich częścią...

O tak...




w życiu po prostu trzeba rozmawiać, starać się zrozumieć, wybaczyć i iść dalej... taką mam dewizę... utrzymywanie na siłę dla dobra ogółu relacji z kimś, kto już dawno przestał nam być bliski na dłuższą metę nie może przynieść nic dobrego...

Czyli jeśli nie powie "kocham Cię", rozstanie... bo już nie jest nam bliski, nie spełnił naszych pragnień, więc można go wykopać ze swojego życia... czas leci, latka lecą... ale to on jest egoistą a nie ja...