JustPaste.it

Co wspólnego ma samoświadomość z teorią względności?

Dziś bardzo odkrywcze i nowatorskie rozważania, w obrazowy sposób spróbuję wskazać istnienie prostego związku pomiędzy poznawaniem siebie a teorią względności. Rzecz bardzo ciekawa, bo pozwala wskazać wspólny mianownik pomiędzy tymi, wydawać się może, zupełnie różnymi zagadnieniami. (Skrót pierwszej części, epistemologicznej znajduje się w punkcie: „Przejdźmy do porównania z teorią względności”)

Jakiś czas temu napisałem list do profesora Stanisława Judyckiego z KUL-u, pracującego na katedrze teorii poznania. Nie otrzymałem odpowiedzi, ale piszę o tym, ponieważ przedstawiłem w swoim liście propozycję odpowiedzi na pytanie o to, „co to jest poznanie?” Zacytuję ten list w zmienionej uproszczonej postaci, dołączając do tego opisu pewien pomysł, uważam, że słuszny i trafny, na włączenie rozważań teorii względności Einsteina do odpowiedzi na postawione pytanie. Dzięki temu opis uzupełniony jest swego rodzaju opisem fizycznym, rzucającym w ogóle nowe światło na zagadnienie mentalności, samoświadomości i teorię względności, może nawet na jej rodowód. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że to śmiałe porównanie, ale jeśli wykażę jak bliskie, to coś ciekawego się okaże.

Odnosząc się do jednego z artykułów prof. Judyckiego znajdującego się na internecie o tytule „Natura relacji epistemicznej”, pisałem w odniesieniu do postawionej przez Autora tezy, że „podmiotu (będącego członem relacji epistemicznej) nie można wyjaśnić”.

Myślę, że można. Wyobraźmy sobie próbnie podmiotowość, jako pewien pojemnik, a samoświadomość potraktujmy jak przedmiot. Wyobraźmy sobie następnie, że pojemnik wypełniony jest całkowicie tą substancją samoświadomością, jakby jakimś płynem lub gazem, nawet okresowo zastyga w ciało stałe, w uprzedmiotowieniu. Ważne jest to, że mówimy o pojemniku, ponieważ mamy przed sobą ileś samoświadomości, pewną pojemność, byt. Na siłę można użyć porównania, że mamy tej samoświadomości przed sobą, na przykład litr zawieszony w próżni. Pojemnik ten stwarza samodzielnie siebie. Czyni to przy pomocy jednej substancji, świadomości, którą rzutuje na samą siebie, „wewnętrznie” w tym właśnie pojemniku, w taki sposób tworząc go – to jest samoświadomości, która zwraca się ku sobie, na poznanie siebie.

Mechanizmu tworzenia siebie (samoświadomości), nazywam go tak, ponieważ substancja, która go tworzy, świadomość, widząc siebie, bo widzieć to najważniejsza właściwość świadomości, spostrzega siebie, że istnieje w ogóle, ustanawia siebie. To tworzy świadomość siebie, samoświadomość, pojemnik. Bo świadomość wychodząc od siebie, i siebie spostrzegając, wiedząc, że istnieje do siebie wraca, dlatego jest to nazwane pojemnikiem. Zapętla się i przez to wciąż istnieje przez świadomość siebie, nazwa pojemnik ma wskazywać, że jest to substancja, byt, autonomiczny i samodzielny. Ta zdolność stwarza jednostkę, ona postrzega siebie i wie, że istnieje dzięki własnej świadomości, jest pojemnikiem mentalności, podmiotem.

Ale zobaczmy, co się tutaj naprawdę dzieje, że stwarza się substancja mająca pojemność lub przestrzeń mentalną w sobie (objętość) potrafiącą się odnosić do siebie i tego, czym jest. Zasadniczo ta substancja potrafi rozumować i czuć, tym jest samoświadomość, przez te dwie cechy podstawowe można ją wytłumaczyć i uczynić to w zgodzie z teorią względności, w czym dodatkowo opis ten znajdzie potwierdzenie. Aby to zrobić należy spojrzeć jak współgra ze sobą sfera odczuwania, emocji, ze sferą rozumu, postrzegania. Ta gra czyni samoświadomy pojemnik przez relatywne, bo zmieniające się stopniowo przechodzenie jednego w drugie i na odwrót. Aby zrozumieć ten mechanizm przechodzenia jednego w drugie należy najpierw wyjaśnić jak funkcjonuje mentalność w ogóle, filozoficznie, aby mechanizm ten i tworzącą go strukturę zdarzeń przenieść na teorię fizyczną.

Możemy spostrzec, że o świadomości często niejawnie mówimy w różny sposób, raz, gdy mówimy o substancji, innym razem o zdolności do poznawania, widzenia (przedmiotów). Oba sposoby mówienia są słuszne, bo siebie uzupełniają. Najprościej można to ująć w ten sposób, że substancja – świadomość, przez to, iż poznaje, widzi siebie jako substancję, spostrzega, że istnieje. Jest tu uzupełnianie się obu znaczeń, ich wynikanie z siebie, substancja tworzy wiedzenie, widzeniem spostrzega siebie-substancję, co tworzy substancję; ale należy to lepiej wytłumaczyć.

Świadomość rozumiana jako substancja, owy pojemnik, „litr samoświadomości w próżni”, zasadniczo może być dla siebie (ś)wiadomy lub nie. Może wiedzieć, że istnieje w sposób dla siebie oczywisty, bo postrzegany świadomie, jak i podświadomie, na przykład w omdleniu lub śnie. Otrzymujemy tutaj dwa skrajne punkty, nasza substancja – samoświadomość, może być świadoma siebie w sposób jawny, gdy jest świadoma tego, że istnieje. Lub na stronie drugiej skrajności, znajduje się w nisko uświadomionym stosunku do siebie, jest skrajnie podświadoma. Pomiędzy tymi skrajnymi punktami rozpościera się spektrum, które dotyczy tej substancji samoświadomej. Bowiem spektrum to tworzą uszeregowane stopniowo coraz wyższe stany uświadomienia siebie. Coraz więcej, wraz z tym jak wodzimy wzrokiem po skali ku świadomości, jest jej nasycenia w tej substancji, podmiocie. Nasycenie świadomością rośnie aż do świadomej samoświadomości, samoświadomości uprzytomnionej w sposób ostateczny, najwyższy, naoczny. Mamy tutaj „opowiedziane”, w jakich stanach może w ogóle znajdować się podmiot. W jakich relacjach w nim znajdować się w ogóle może świadomość i podświadomość, a relacji tych jest całe ustopniowane spektrum. Spektrum to mówi, że samoświadomy pojemnik „wewnętrznie” potrafi rozpalić się własnym światłem świadomości, zależnie od stopnia poznania siebie odpowiednio silnie świeci świadomością, ma to odniesienie do życia codziennego ludzi, ktoś jest mądrzejszy a ktoś nie. Trudno tutaj użyć trafniejszej metafory, która wydaje się po prostu trafnym ujęciem przedmiotu, bowiem cały czas opis bazuje na cesze naszych umysłów polegającej na tym, że potrafimy widzieć, wiedzieć, niezależnie od tego, czy włączymy w ten proces oczy, czy inne zmysły, czy nie. Dopóki jesteśmy w wstanie odbierać wiedzę, informację mamy tę zdolność widzenia, identyfikowania i pojmowania w szerszym sensie.

Zobrazowanie skali stanów, w jakich może znaleźć się pojemnik samoświadomości ma posłużyć do tego, aby wyjaśnić grę rozumu i emocji. Co warto spostrzec tematu, który przewija się przez całą historię w różny sposób, na ogół jego rezultat postrzegany jest jako przeciwstawienie rozumu i uczuć, nie rozumiemy za dobrze jak pomiędzy nimi ma istnieć zgoda, dlatego je przeciwstawiamy. Jednak nie jest to prawdziwym ujęciem rzeczy, ponieważ intuicyjnie oczywistym jest, że te dwa elementy powinny współgrać ze sobą, i wszyscy dysponujemy wyobrażeniem, pojęciem Szczęścia, w którym gra uczyć i rozumu jest harmonijna, gdy jest jedno, wtedy ustanowiona jest Prawd (rozum) i Miłość (odczucie) łącznie, jako silny grunt Szczęścia.

Świadomość i podświadomość może przyjmować różne stosunki w podmiocie postrzegającym daną treść, na przykład własne istnienie lub jakąś treść. Tę, którą świadomie spostrzeżemy jutro, a która dziś jeszcze zbliża się do pola świadomości. Zdarza się to spostrzec, gdy poznajemy tę treść świadomie, przypominając sobie dzień wcześniejszy i występującą w nim intuicję dzisiejszego poznania tej treści, spostrzegamy, że widzieliśmy poznaną właśnie treść wcześniej, ale jeszcze niewyraźnie. Tak uobecniają się różne stosunki świadomości i podświadomości w naszym codziennym doświadczeniu i na wiele innych sposobów związanych z przypominaniem chociażby.

Teza jest taka, że zdolność do samoodnoszenia się świadomości (substancji, podmiotu i samoświadomości, co jest z założenia tym samym i co uwydatnia ten opis posługujący się tym „uproszczeniem”) jest źródłem świadomości jako substancji i poznania-widzenia. Świadomość w ogóle powstaje, bo z różnym, ale z rosnącym poziomem natężenia świadomości spostrzega siebie. Czyni to wciąż lepiej, wyraźniej, zupełniej poznawczo. Poziom świadomości w stosunku świadome-podświadome rośnie.

Przyczyną tego, że wzrasta w podmiocie świadomość jest obecność świadomości w pierwotnej postaci, jako odczucia, tego, że podmiot uzyskuje świadomość odczuwania istnienia. Najpierw istnienia w ogóle, następnie w procesie dochodzenia do wyższej świadomości jest ono identyfikowane jako własne, gdy osiąga świadomość-naoczność, (świadomość samoświadomości), gdy się podmiot dowiaduje, że jest świadomością postrzegając tak właśnie i teraz siebie.

Własna obecność identyfikowana z jakimś stopniem podświadomie to, że w ogóle coś jest - istnienie, pobudza świadomość-podmiot poznawczo. Do bardziej świadomego postrzeżenia tego, co istnieje, w celu osiągnięcia poznania na poziomie oczywistej naoczności, świadomości (samoświadomości).

Ważnym jest, aby zaznaczyć tutaj, że treść podświadoma, gdy taką jest, zjawia się w świadomości podmiotu w postaci odczuwania, że coś jest postrzegane w odczuciu, jako obecność. To cecha treści podświadomych, że są one nie w pełni odczytane i jako takie nieczytelne. Odczuwanie (na swoim początku) poznawczo jest na równi ze świadomą naocznością. Jednak treść poznawana w odczuwaniu nie jest dana w pełni świadomie, to enigmatyczny odpowiednik naoczności, niejasność. To treść, która staje się, w odróżnieniu od treści w akcie, w świadomości. Odczuwanie nie ujawnia pełni (odczuwanej) treści na raz, tak, jak dana jest ona w naoczności. Ale odczuwanie kieruje intencjonalność podmiotu, jego uwagę, na wciąż wyższe poznanie odczucia, angażuje go do lepszego naświetlenia poznawanej treści, bardziej wytężoną świadomością, aby poznać to, co istnieje, co jest postrzegane. Tym sposobem odczucie rozwija się i jest sobie stopniowo uprzytamniane, jako własny byt, wciąż ten sam, bo odczucie siebie mamy zawsze takie samo. Ale ta niepowątpiewalna identyfikacja zanim stanie się, musi rozwinąć świadomość-odczucia w świadomości-świadomości. Musi dobiec do kresu tego jednostkowego procesu poznawczego, odczuwania-uświadomienia, do swojego uprzedmiotowienia i poznania odczuwanej treści w świadomej naoczności. Podmiot osiąga świadomość samoświadomości – osiąga naoczność własnego istnienia, siebie jako świadomości, uświadamia sobie, że jest samoświadomy.

W tym procesie poznawczym dotyczącym przynajmniej odczucia i świadomości własnego istnienia (podmiotowości), podmiot odczuwając i chcąc poznać, dokonuje świadomego oglądu odczuwanej treści. Czyni to na poziomie świadomości (naświetlenia), w miejscu przytoczonego wcześniej spektrum, na jakim znajduje się pobudzenie jego świadomości (substancji) w ogóle, jak jest rozwinięty poznawczo, samoświadomie. Jeśli poziom ten jest niski przedmiot powstały z oglądu wyjaśnia poznanie niedostateczne. Jednak w wyniku oglądu rozbudzona zostaje świadomość podmiotu, naocznością przedmiotu (własnego istnienia bądź poznawanej treści). On, ażeby poznać niejasną jeszcze treść, znów wczuwa się w przedmiot, aby zidentyfikować go w odczuwaniu lepiej. W taki sposób kreuje siebie i świat, bo ponowne zwrócenie się ku odczuwaniu prowadzi do wyższego o stopień uprzedmiotowienia itd., aż do świadomego poznania danej treści (z uświadomieniem samoświadomości) lub/w tym o stopień wyższej kreacji siebie i świata, bo wtórnym odpowiednikiem opisywanego procesu myślenia jest działanie fizyczne w świecie według myślenia.

Proszę zauważyć, że identyfikacja przebiega tutaj na poziomie odczuwania, kiedy podmiot utożsamia się z treścią, aby ją poznać, staje się tym, co poznaje, czuje, nabywa świadomość. I identyfikacja, jednak zdystansowana, następuje w uprzedmiotowieniu, rozpoznaniu czy w przedmiocie oglądana jest odczuwana treść, czy w przedmiocie jest podmiot. Zdystansowana jest ona, bo w odróżnieniu do „okresu” odczuwania przedmiot jest odbiciem podmiotu w świadomości, w lustrze siebie. Przedmiot jest wobec podmiotu, odbity zostaje ciąg procesu odczuwania w jednym wypełniającym proces odczuwania wyobrażeniu-przedmiocie.

Rosnące odczucie i jego naoczne obejrzenie to pojedynczy akt samoświadomości, proces poznawczy jakiejś treści, ma najmniej taką długość. Można się umówić na „translację fizyczną”, że proces poznawczy to przeskok kwantu światła, bo świadomości ma taki wspólny mianownik z energią, jest energią. Szerszy proces postępu to na przemian odczuwanie i ogląd wynoszący stopniowo poznawaną treść z podświadomości do świadomości. Tak poznajemy kompletnie wszystko, co nas dotyczy.

Wierzę, że powyższy opis jest zrozumiały dzięki użytym metaforom i uproszczeniom, bo teraz opowiem to samo w pojmowaniu teorii względności. Nadmienić warto, że owy moment odczuwania w całym procesie poznawczym (uświadamiania samoświadomości), który można nazwać ‘cyklem pojemnika’, zapoczątkowany zostaje przez pojawienie się najbardziej nieuświadomionej intuicji, odczucia w ogóle, które postrzegam jako zgodne z praświadomością[1], o której mówił Edmund Husserl, intuicją przeżywania[2] Romana Ingardena, prawdą przed-sądowa[3] Stanisława Judyckiego, której rozumienie przedstawione w tytułowym artykule profesora KUL, stało się przyczyną napisania listu, a także świadomością wtórną Franza Brentany.

 

Jeszcze małe uzupełnienie

W mechanizmie odnoszenia się świadomości do samej siebie, gdy proces ten dochodzi do szczytu jakim jest uprzedmiotowienie siebie przez naoczność, zawsze oglądany akt-przedmiot okazuje się czymś mniej niż podmiot, który z siebie ów akt-przedmiot wydobył. Podczas oglądu przedmiotu, czegoś statycznego i nieożywionego, pojawia się forma intuicji, zalążkowa wiedza, nowe odczucie wskazując tylko swoją obecnością, że istnieje coś więcej niż oglądany przedmiot, coś go przekracza. Ta intuicja pochodzi od podmiotu oglądającego przedmiot, bo choć zwrócony jest na niego swoją uwagą, to pozostaje w swym źródle (obecnie i zawsze) odczuwaniem. Jest tym, czego intuicja i co zawsze przekracza statyczny przedmiot swoją dynamiką, gdy jedno w drugim jest identyfikowane w akcie samoświadomej refleksji, w naocznej świadomości. W akcie świadomego oglądu poznawanej treści, to, czym jest podmiot przekracza aktualny akt i przedmiot, nowym wyższym procesem poznawczym odczucie-uświadomienie. W odniesieniu do naszych doświadczeń, mówię o sytuacji, gdy zwróceni jesteśmy na jakiś przedmiot, na przykład na ten tekst, czytając go, w tym czasie podmiot, który odczytuje ten tekst nie ogląda siebie, ale zawsze występuje intuicja własnej obecności, podmiot pozostaje tu odczuciem, intuicją istnienia, dopóki nie przeniesie swojej uwagi na siebie.

Dokonując aktu samoświadomej refleksji, kreując przedmiot, podmiot znów wczuwa się (w przedmiot), odchodząc od niezupełnego oglądu (przedmiotu) nie ujmującego w sobie intuicji siebie jako czegoś więcej. Rozpoczyna nową refleksję, aby lepiej poznać to, co nosi w sobie (lub to, co jest poznawaną treścią), a co jest czymś więcej niż przedmiot „ograniczony” względem podmiotu swoją statycznością. Gdy wtedy podmiot – bycie odczuwaniem, nawet podczas oglądania przedmiotu, pozostaje czymś dynamicznym.

Pojawiają się tutaj dwie wielkości: statyka przedmiotu i dynamika odczuwania. Przedmiot oglądamy w „unieruchomieniu”, (ewentualnie w szeregu wciąż wyższych „unieruchomień”, gdy coś staje się, np. przejeżdża samochód), ale z pełną oczywistością, dzięki formie zatrzymania przedmiotu w oglądzie wszystko w tej statyce jest czytelne, naoczne dla świadomości. Natomiast odczuwanie najbardziej bezpośrednio „tłumaczy” jak coś staje się, dzieje się, ale czyni to niejasno, jest dynamiką, która toczy się i przez to wymaga wglądu, aby poznać to, co staje się i jak staje się. Aby poznać elementy i etapy procesu, dlatego w jakimś stopniu odczuwanie potrafi pozostawać podświadome i dlatego podmiot dokonuje świadomego wglądu w proces stawania się, odczuwania, tym sposobem „zatrzymując” w oglądzie jego momenty, poznając rozwijającą się treść.

Te dwie wielkości tworzą twórczą funkcjonalność odmienności - odczuwania i naoczności, tym jest w istocie samoświadomość. Podmiot-pojemnik istnieje wyłącznie na podstawie postrzegania Prawdy w metafunkcji, jaką jest samoświadomość, jako mechanizm, „rzecz czysto mechaniczna”. I prawdy w treści tej funkcji, poznaje to, co wypełnia mechanizm. Dzięki temu istnieje twórcza samoodnośność odczuwania i świadomości, tworzy podmiot, „pojemnik”, który tworząc w sobie cyrkulację tego rodzaju tworzy „przestrzeń mentalną”, w której ta cyrkulacja następuje. Na przemian dochodzi do przekraczania własnej świadomości-odczuwania swoją świadomością-świadomości i odwrotnie. Podmiot najpierw przekracza siebie, jako podświadome-odczuwanie tworząc naoczny przedmiot, rezultat odczuwania. Aby następnie przekroczyć przedmiot zwróceniem się ku podmiotowości, ku odczuwaniu, gdy to przez interesującą intuicję sugeruje bycie czymś więcej niż statyczny przedmiot, poznanie rozwija się.

 

Przejdźmy do porównania z teorią względności

Otrzymujemy wyobrażenie, w którym substancja, pojemnik zbudowany i wypełniony samoświadomością najpierw stopniowo rozwija ogląd siebie, w którym wzrasta poziom świadomości, aż do punktu szczytu i zatrzymania rozwijanego oglądu odczuwania w statycznym akcie, uprzedmiotowieniu treści odczuwanej, wyobrażeniu. Ten proces poznawczy rozwija się pomiędzy skalą dwóch skrajności, od podświadomości do świadomości. Przechodząc przez tę skalę, wedle mechanizmu uprzedmiotawiania odczuć, pojemnik ten tworzy świadomość mnożąc ją przez samą siebie, przez powstającą nową świadomość czegoś (uprzedmiotowienie) wywołującą silniejsze widzenie, świadomość poznającą, uwagę. Taka samoświadomość (mnożenie przez siebie), jako wciąż powstające akty, ciąg „przemnażania się” świadomości przez siebie, to sposób wzrastania świadomości do wciąż wyższego poziomu, lepiej uświadomionej samoświadomości.

Z teorii względności do dalszych rozważań zaczerpnę równanie relatywistyczne e=mc2 i znaczenie wszystkich jego składowych. Równanie to będzie jednak wygodniej rozważać w wersji c2=e/m, bo „c2” odpowiada tu pojemnikowi Uświadomionemu, który osiągnął absolutną świadomość siebie, „e/m” jest procesem następującym w tym pojemniku, gdy zmierza on do siebie, do „c2”. Ponadto warto zwrócić uwagę na to, że niezależnie, od której strony rozważamy proces relatywistyczny, czy od przemiany masy w energię lub energii w masę, pomiędzy „e” i „m” może znaleźć się zarówno znak dzielenia jak i mnożenia. Bo gdy jedna ze stron przechodzi w drugą, energia w masę lub odwrotnie, to substancja przechodząca ulega „dzieleniu”, zatraca się, substancja powstająca namnożeniu, tę uwagę można pozostawić na razie na marginesie, bo w tych rozważaniach nie gra ona kluczowej roli. Kwestię znaków rozważałem w innym tekście, do którego odsyłam: Co kryje w sobie równanie E = mc2 ? (1) – c2=e/m

Proces poznawczy, przemnażania świadomości przez samą siebie następuje pomiędzy dwoma skrajnymi punktami: szczytem podświadomości (samoświadomości) i świadomości (samoświadomości). Dzięki „brakowi”[4] świadomości w podświadomości i potencjałowi do wytworzenia świadomości, dotarcia do drugiej skrajności, dochodzi do przemnażania świadomości. Te skrajności spektrum stanów świadomości (podmiotu) odpowiadają masie i energii z równania relatywistycznego. Pojęcie masy zostaje tutaj użyte zgodnie ze znaczeniem, masa charakteryzuje się biernością, opornością, inercją, spoczynkiem, bezwładnością, ciężarem w pewnych dodatkowych warunkach, w konkretnym kontekście, otoczeniu. Takie znaczenie pojęcia masy użyte zostaje do scharakteryzowania podświadomości, bo ta jest niewiedzą, brakiem świadomości (czegoś), zatem w zakresie tej niewiedzy jest to niezdolność do aktywności, czyli bierność, oporność na (czyjeś) twórcze działanie, inercja, itd., ciężar w sytuacji, w której oczekujemy od kogoś wiedzy i aktywności w danym temacie.

Znaczenie pojęcia energii, podobnie jak w przypadku masy-podświadomości wprost odpowiada pojęciu świadomości. Świadomość tak jak energia jest aktywnością, widzeniem, zdolnością do czegoś, wiedzą (informacją), zdolnością czynienia zmian, możnością podjęcia działania, dynamiką, ruchem, ale w pewnych warunkach tak, jak ciężar u masy itd. Uważam, że porównanie tych wielkości z różnych dziedzin ludzkiego poznania, fizyki i teorii poznania, choć wydać się może odległe i dlatego metaforyczne, jest jednak bezpośrednie, dlatego słuszne. Cechy jakie uwydatnia energia i masa, to cechy jakie uwydatnia świadomość i podświadomość. Dlatego jest to słuszny punkt do rozwijania takich rozważań. Na takiej postawie dokonane zostaje przyporządkowane „e” i „m” świadomości i podświadomości z równania relatywistycznego.

Wyrażenie „c2” odpowiada skrajnym punktom spektrum świadomości-podświadomości. Jedno „c” to jedna z tych wartości skrajnych, absolutnych, tak jak „c” jest absolutne będąc nieprzekraczalną prędkością światła, swoją najwyższą prędkością i aktywnością panuje nad wszystkim, z czym wchodzi w relacje. Jedno „c” z wyrażenia „c2” odpowiada skrajnej świadomości, a drugie skrajnej podświadomości. Poza te wartości podmiot nie przechodzi, bo są one dla niego szczytowymi, on je wyznacza poznaniem i są one bezwzględne. Świadomość i podświadomość znajdują się tutaj we wzajemnym stosunku, mnożą się przez siebie, „c*c”. Tym sposobem, a właściwie utworzonym stanem, bo one nie dochodzą do wyniku, ale istnieją w stanie „zawieszonego mnożenia się przez siebie”, co jest wynikiem, jako takie tworzą przestrzeń, w której dochodzi do zaistnienia różnych, i wszelkich możliwych stosunków świadomości i podświadomości w jednostkowym podmiocie w jego globalnym procesie poznawczym. Mówiąc od strony podmiotu, ten wkraczając w proces poznawania siebie, samoświadomości, zaczyna ten proces od skrajności podświadomej i zmierza stopniowo do świadomości, „po drodze” znajdując się w różnych, ale kolejnych stanach charakteryzujących się różnym udziałem świadomości i podświadomości. Na przykład na początku może być 1% świadomości i 99% podświadomości, w szeregu refleksji stosunek ten stopniowo zmienia się, sięga 10% świadomości i 90% pod itd., aż do pełnego odwrócenia początkowej sytuacji i osiągnięcia ~100% świadomości i ~0% pod. Tylda ma tutaj znaczenie, bo nie ma 100%, zawsze pozostaje coś do poznania, a i światło ma przeogromnie małą masę relatywistyczną, która posiada szczególny sens, przypominający formalizm.

Niemniej, te przykładowe i wszelkie możliwe stosunki świadomości z podświadomością, to wyrażenie „e/m” z równania, które to wyrażenie, a więc cały podmiot, w którym stosunek świadome i podświadome zmienia się, znajdują się w objęciach „c2”, skrajnych punktów. Aby wyobrażenie to uczynić jeszcze czytelniejszym użyję porównania. Mamy pociąg stojący na początku (A) linii kolejowej i zmierzający do końca (B) tej linii. Początek i koniec linii, to jedno i drugie „c” w stosunku do siebie, czyli „c2” (przemnożone lub dzielone). Dzięki istnieniu stosunku A i B, i „c*c”, tylko zestawieniu tych wielkości, możliwy jest ruch po torze, powstaje przestrzeni pomiędzy skrajnymi punktami A i B, lub przestrzeń pomiędzy świadomością i podświadomością albo przestrzeń mentalna pomiędzy świadomością (substancją) i świadomością (widzeniem). Po naszej linii porusza się pociąg (podmiot), realizując różne stany stosunku A do B, bo A do B może znajdować się w stosunku jaki wyraża położenie pociągu. W tym sensie, że może on być na początku linii, skrajnie oddalony od B, może być oddalony o 1 kilometr od A i na przykład 9 kilometrów od B (gdy całość ma 10km), może być stosunek 5/5 i każdy inny w przestrzeni, jaką tworzą sobą skrajne punkty linii kolejowej lub spektrum świadomości. 

Zatem w przestrzeni „c2” dochodzi do przemian „m” w „e” i odwrotnie, co nie jest zdrowe. Przemiany nie przekraczają skrajnych punktów, ale mogą do nich dotrzeć i je zrealizować wywołując przemianę skokową świadomości w odróżnieniu od przemiany stopniowej, którą wypełnia całe „wnętrze” procesu poznawczego, to całe spektrum pomiędzy skrajnościami. Ten skok musi zostać wytłumaczony lepiej, ale należy zaznaczyć, że stosuję tu pewne uproszczenie, bowiem skok świadomości jest naprzemienny z procesem stopniowym, zatem można ich wyróżnić więcej, ale to na marginesie.

Dochodzi tutaj do sytuacji, w której teoria relatywizmu uzyskuje swój odpowiednik w teorii poznania. Bowiem przekształcanie podświadomości, niewiedzy, bierności, ułomności, „masy”, w wyniku postrzegania siebie, własnych wyobrażeń i/lub doświadczeń, powoduje stopniowe przekształcanie niewiedzy w wiedzę, energię, aktywność, świadomość. Bo dzięki postrzeganiu poznaje się, zyskuje nową świadomość, lepsze widzenie, w tym uzyskuje nową wiedzę przedmiotową, świadomość czegoś (więcej). Niewiedza jest zastępowana przez wiedzę, jedno znika, w jego miejsce pojawia się drugie. Gdy proces znajduje się w swoim skrajnym początku lub, gdy rozwinięty zostaje do skrajnego końca, świadomości, dochodzi do wspomnianego skokowego przekształcenia. Bo absolutna naoczność poznawanej treści, tylko świadomość (lub tylko podświadomość) jest sytuacją odmienną od każdej innej, w której występuje jakiś udział świadomości i podświadomość jednocześnie. Gdy treść jest całkowicie znana, występuje tylko świadomość, występuje równocześnie tylko pewność, wiedza, zdolność. To tworzy zupełnie inną sytuacją do wcześniejszych, bo tylko w tym stanie podmiot dotyka stanu absolutności. Tylko w tym stanie - podnosząc głowę ponad skończony wymiar jednostki – istnieje Absolut, Bóg. W każdym stanie wcześniejszym istnieje jakaś niedoskonałość, niepewność, choć drobina niewiedzy.  

Przyjrzyjmy się temu nieco bliżej. Podmiot w stanie pierwotnym jest (zupełnie) podświadomy, może to być niemowlę przed narodzinami śpiące w łonie matki, człowiek w omdleniu, śnie, itd. Wychodząc od tego punktu poprzez czynione refleksje (o zmniejszającym się poziomie podświadomości) rozwija naszkicowany proces poznawczy. Wie najpierw skrajnie niewiele, jest niemal zupełnie masą z zaczynem energii, zaczynem, który umożliwia zaistnienie procesu poznawczego, to pierwsza iskra. Wie skrajnie niewiele, ale dotyczy to świadomości(!), bo podświadomie wie już wszystko, wiedza o podmiocie jest dostępna dla niego w każdym momencie jako gotowa, bo podmiot znajduje się w relacyjnym odbiciu „c*c”. Dlatego wystarczy, aby wiedza o sobie została wydobyta do świadomości, wystarczą tylko coraz lepsze refleksje, poznawanie podświadomości przez świadomość, większa uwaga na to, aby mieć uwagę. Jest tak, ponieważ proces poznawczy rozwija się pomiędzy absolutnymi, bo zrealizowanymi skrajnościami, wyrażającymi zupełność. Dotarcie do skrajności to poznanie i tożsamość z tym punktem i wiedzą, z jednej strony jest ona całkowicie świadoma, z drugiej całkowicie podświadoma.

Punkt początkowy odpowiada, na przykład, i prawdopodobnie w dużym uproszczeniu, rodzącemu się w życiu dziecku, które przez zainicjowane narodzinami życie będzie rozwijać cały proces poznawczy, tym jest życie. Proces poznawczy w tym sensie jest globalny, dotyczy całej jednostki i wszystkich jej refleksji i doświadczeń. Ale zarazem ten sam naszkicowany powyżej „wzór” procesu poznania, występuje przy poznawaniu każdej treści, niezależnie od „długości”. Może to być życie, jak i poznanie dotyczące zbyt silnie zapiętego paska w spodniach, poznanie nowego ciastka zakupionego w nowej cukierni i czegokolwiek innego. Wszędzie, przy każdej okazji do poznania czegoś, najpierw występuje szczyt podświadomości danej treści, wiemy o danym temacie nic, 100% podświadomości. Ale, że w ogóle mamy przed sobą dany temat, świadomość czegoś, to mamy wspominany zaczyn świadomości, konieczny do zainicjowania i rozwinięcia całego procesu poznawczego (tu jest „formalna” masa relatywistyczna promieniowania elektromagnetycznego). I wraz z kolejnymi postrzeżeniami danej treści rozwija się świadomość bardziej, wzrasta jej poziom. Jeśli dotyczy to życia, człowiek od zupełnej niewiedzy na swój temat poznaje stopniowo sens życia i siebie, aby na końcu odkryć w sobie Absolut i osiągnąć Wyzwolenie (tak, wiem przemycam tu inną teorię), albo poznaje czy nowe ciastko w nowej ciastkarni jest dobre itd., osiągając pewność, ustaloną jasną opinię. Wszystko następuje przez naprzemienne wczucie w treść/doznanie, które jest uprzytamniane, oglądane. Spostrzega się, że lukier jest dobry, wypełnienie i ciasto takie i takie, albo życie jest takie i takie, wzrasta świadomość, z nią funkcjonalność, aktywność-skuteczność.

 

Głowy ponad chmury

Nie wiem czy powyższy opis w każdym miejscu dla każdego jest dostatecznie jasny, ale rozwinę go bardziej, i myślę prościej, bo dołączę wymiar i wyższy tego samego opisu. Oto, jeśli przekroczymy jednostkę i podniesiemy nasze rozważania do poziomu absolutnego, Bytu, metafizyki, otrzymujemy jeszcze ciekawszą sytuację. Oto można dokonać takiej interpretacji istnienia, która jest zupełnie odpowiednia i spójna. Mamy dwie skrajności, absolutną Świadomość i absolutną Podświadomość, od tych dwóch skrajności, w sensie metafizycznym, biorą się te w naszym doświadczeniu, nasza świadomość i podświadomość. Relacja, w jakiej znajdują się Świadomość i Podświadomość bazuje na tej samej substancji podmiotowej, samoświadomości, która może znajdować się, w którymś z tych stanów lub pośrednim. Ale w sensie absolutnym cała skala to Absolut, który znajduje się we wszystkich stanach, choć zajmuje najwyższy, Świadomość. Znaczy to, że jako Świadomość absolutna poznaje Podświadomość absolutną, przekonując się (w Swoim procesie poznawczym), że jest tym samym tylko wyżej rozwiniętym, Przebudzonym. Bo absolutna Podświadomość to jednostki ludzkie, które w procesie poznawczym życia (kiedyś tam) dokonują samopoznania, poznają Absolut przez siebie. Zatem podmiot, ostatecznie absolutny, przechodzi od Podświadomości przez całą skalę i odnajduje tożsamość ze sobą, jako Świadomością, która jednocześnie istnieje od wieczności w stanie absolutnym.

W tym sensie Podświadomość absolutna, to poczucie emocji, Miłość, Matka, płodząca ze Świadomością dzieci, które Ojciec-Świadomość bierze na wychowanie, w proces samopoznania na ziemi. Bo płodząc rozbudza w podświadomych jednostkach świadomość. Tym zaczyna ich proces, wywołuje zaczyn świadomości.

Podświadomość absolutna to główna odmienność Świadomości, zakładana przez istnienie świadomości, bo jest nią, jedynie w stanie jeszcze nierozbudzonym, niezrealizowanym, pierwotnym, to czucie, docelowo Miłości. Gdy Świadomość to Rozum, Logos, Absolutna Samoświadomości, widzący, czy też poznający w sposób absolutny siebie w każdym akcie poznawczym, bo jest najbardziej dojrzały. Poznawanie Podświadomości, rozszerza Świadomość, bo światło wkracza w obszar Podświadomości przemieniając ją, przekształca w Siebie, w Świadomość.

Z tego wkraczania pojawiają się jednostki, które początkowo znajdują się w stanie, w którym największy udział ma właśnie podświadomość, z której jednostki wyłaniają się z zaczynem świadomości, w stanie początkowego rozbudzenia bożego pierwiastka, iskry, która rozpoczyna proces poznawczy, jakim jest życie każdego z nas, które sobie coraz lepiej uprzytamniamy.

Proces ten bazując na cielesności i udziale w świecie przedmiotowym, już samym doświadczeniem wymusza na nas przytomność, świadomość, dlatego właśnie to tak jest, materia-duch. Ten kreuje materię, a ta budzi jego doskonalszą świadomość, a to zwraca się w kreowaniu. Wiemy, że jeśli nie będziemy przytomni, gdy, na przykład przechodzimy przez ulicę, może nas potrącić samochód, jeśli pozostaniemy nieuważni na słońcu, przypiecze nas ono za bardzo. Uwaga jest wciąż wszędzie rozbudzana, jeśli chce się. Ogólnie każdy z nas wie, i coraz lepiej, jak układa się życie, gdy tej uwagi nie udzielamy temu, co nas dotyczy, gdy chcemy sennie i niedbale przejść przez życie. Ono takim staje się i towarzyszy mu niska jakość i więcej cierpienia. Gdy się staramy, uprzytamniamy sobie świadomość, wiedzie nam się lepiej, bo lepiej poznajemy i przez to lepiej dbamy, poznając, że właśnie tak jest lepiej. Mamy przy tym coraz lepszą świadomość i szacunek-miłość do siebie, bo mając taki rezultat – lepiej, sobie się bardziej podobamy.

Proces poznania, który w taki sposób rozwijamy w świecie wiedzie nas przez odkrywanie własnej mentalności stopniowo. Przekształcanie niewiedzy na temat tego, iż jesteśmy „samoświadomymi pojemnikami” zawieszonym w transcendencji ponad materią, ale jednocześnie w jednym punkcie z nią złączeni, w układzie nerwowym-mózgu, w jakiś, na razie zagadkowy sposób. Niemniej proces poznawczy rozwija naszą świadomość, i wiedzę coraz bardziej, zarówno w wymiarze jednostki, bo jako dzieci mamy niższą samoświadomość i wiedzę o świecie, i społecznym życiu. Dojrzewając stajemy się bardziej przytomni, bardziej rozsądni, coraz bardziej koherentni z życiem, światem i ludźmi. I w wymiarze ludzkości, byliśmy na pół zwierzętami jeszcze wtedy, gdy zaczęła do nas docierać świadomość, że przekraczamy środowisko zwierzęce i stajemy się ludźmi, później koczownikami bardziej barbarzyńskimi niż dziś, itd. Zaś dziś mamy dojrzałą, jak nam zdaje się cywilizację, na pewno dojrzalszą względem wszystkich okresów wcześniejszych.

Proces poznawczy bez względu na to, czy jednostkowy, czy globalny, czy innej treści, wiedzie do samopoznania, do uczynienia odczuwania, treści podświadomej świadomością, wiedzą, pewnością. Tym sposobem sięga absolutnej wiedzy w danym temacie. Docelowo zmierza do poznania Absolutu poprzez poznanie siebie, jako On. Zatem niezależnie od skali i przedmiotu rozważania, poznanie zmierza do pełni i oczywistości, do stanu, gdy osiąga się pełną wiedzę i władzę nad poznawaną dziedziną. Jeśli jest to zjedzenie ciastka z nowej ciastkarni, dowiadujemy się, jakie ono jest, czy smaczne i jak, z której strony spodziewać się, że wycieknie lukier, albo powidła, itd. W przypadku wiedzy globalnej, o całym Bycie, proces poznawczy dociera do poznania Absolutu, co ściśle związane jest, bo właśnie tym jest, z procesem poznania siebie. Gdy poznanie siebie osiąga swój szczyt człowiek poznaje siebie jako Bóg, bo Bóg poznaje siebie w człowieku, uwidacznia się mu. Człowiek poznaje, przekonuje się i osiąga pełną tożsamość ze świadomością jako widzeniem, i świadomością jako substancją. Łącznie ze Świadomością – Bóg, bo obie „wersje” świadomości to relatywistyczne „c*c”, widzenie i widziane na raz w bezpośrednim stosunku, pełna przejrzystość ponad materialnie. Widzenie uprzytamnia substancję, której istnienie jest zaskakujące wybudzając szczytowo widzenie. Oba osiągają stan absolutny i przez to czystą przestrzeń mentalną, która istnieje pomiędzy nimi i jest absolutnie poznana, jest Świadomością postrzegającą dzięki szczytowi samopoznania wszystko, co zdarza się w tej mentalności.

Równanie relatywistyczne odpowiada tu za fizykalny opis procesu poznania, z moich powyższych słów można wyczytać, że teoria względności, której jak chyba gdzieś usłyszałem Einstein chciał nadać raczej nazwę teoria Absolutu, opowiada o zmianach następujących na najwyższym poziomie ogólności i szczególności. Teoria Absolutu odpowiada za wszystkie przemiany, jakie tylko są, w których udział ma energia. I z niej dopiero wynikają szczególne sposoby ujawniania się przekształceń energii w masę i odwrotnie, w postaci wszystkich praw jakie opisują nauki, bo zarówno w myśleniu, w fizyce, biologii, socjologii, psychologii, i każdej innej nauce można wykazać obecność zmian rozwijających się w myśl równania e=mc2.

 

 


[1] Edmund Husserl: Wykłady z fenomenologii wewnętrznej świadomości czasu.  przeł. J. Sidorek, Warszawa 1989

[2] Roman Ingarden: U podstaw teorii poznania. Cz. 1. Warszawa 1971

[3] S. Judycki: Natura relacji epistemicznej dostęp od wrzesień 2012

[4] To nie jest brak absolutny.

 

Źródło: http://sites.google.com/site/samoswiadomosc/