W zderzeniu z zimnem, jesienną słotą,
kolejnych afer nowym wysypem -
przestaję polskim być patriotą.
Może najwyżej – introwertykiem.
Bo dziwnie w moich trzewiach i zwojach
radosnych figli nieco mniej bryka.
Spada libido, łupie po krzyżu,
wisi mi humor i statystyka.
Już mnie nie cieszą tańce, łamańce,
tęczówka oka nie szkli się Rotą.
Nie mam ochoty pchać się na szańce
- brzydząc się cnotą.
I nie smakują mi dobre rady,
nie burczą w brzuchu cudze rozumy.
Sam nie wiem, czy ta pomroczność jasna
– powód do dumy?
Nie mam ochoty na kolor blady
i zalecany testament duszy.
Mej niespójności światopoglądu …
nic nie poruszy.
Gdy się do końca absurdu macki
wkręcą w świadomość, rozum oplotą
Ogłoszę wyrok: bez prawa łaski:
- jestem idiotą!
Idąc trawersem po bocznej ścianie
czujnie spróbuję zamknąć się w sobie.
I zamiast w czoło puknę w mój klawisz
in spe obnażyć się… na Eiobie…
Siwy