JustPaste.it

Dzień w kolorze śliwkowym

Pierwszy taki dzień zdarzył się wczesną jesienią.

.Pierwszy taki dzień zdarzył się wczesną jesienią. Śliwki jeszcze nie napiły się, czego napić się miały. Jeszcze przedwieczorne ciepło grzało nieżle. Samowar, jeszcze wtedy prawdziwy dymił sąsiadom zapachem węgla drzewnego.
Smakowaliśmy tych śliwek, co raz smakując, czy płyn nabiera ich bukietu i wyobrażając sobie jego smak zimą.
Rozmawialiśmy o tym, jak to naprawilibyśmy świat, gdyby nas do tego czynu dopuszczono. Bo ten, jaki nas otacza, jest bez sensu. Zapewne próbowaliśmy to robić, ale zły Los nam to przerwał. Samowar wygasł, na balkonie było coraz ciemniej i chłodniej, po przyjaciela zadzwoniła żona, oświadczając, że mu…na kwaśne jabłko.
Losu świata i najbliższej okolicy nie zmieniliśmy. Smak śliwek zamknąłem w gąsiorku. Jeszcze wtedy nie wiedzieliśmy, czy to zimą do picia się będzie nadawało.
Nadawało, nadawało. Dzisiejszy dzień, od samego rana miał kolor śliwkowy, choć przyjaciel pojawił się późnym popołudniem. Kryształowa karafka mieniła się wieloma kolorami, Ale najpiękniejszy był kolor śliwkowy.
Samowar, teraz fałszywy, bo elektryczny, stał na środku stołu, tez kolorem śliwkowym trochę się barwił. Na stole obok leżały andruty, pieszczotliwie eternitem zwane.
Ale samą rozkosz dawały tematy. Zaczęliśmy od tych bez sensu, na takich samych zakończyliśmy.
Część tych bezsensownych naprawiliśmy przez polewanie. Reszta została pod hasłem. Idziemy spać, reszta niech robi, co chce.
Emerytos Bidoklepos