JustPaste.it

A mój ksiądz pali

Czy wszyscy chrześcijanie wiedzą, że chrześcijaństwo to nie tylko religia, ale i określony styl życia?

Czy wszyscy chrześcijanie wiedzą, że chrześcijaństwo to nie tylko religia, ale i określony styl życia?

 

Chrześcijanie, zaniedbując znajomość Pisma Świętego i potrzebę osobistej relacji z Bogiem, tak dalece odeszli od biblijnych standardów postępowania, że trudno im dziś wyznaczyć granicę pomiędzy sacrum a profanum. Stąd wielu nie widzi nawet związku chrześcijaństwa ze stylem życia. 

 

Większość polskich chrześcijan myśli, że dla bycia chrześcijaninem wystarczy być w dzieciństwie ochrzczonym, przystąpić do określonych obrzędów (sakramentów), uczestniczyć w nabożeństwach i obchodzić święta. Znicze na 1 listopada, kolęda, pasterka w Boże Narodzenie, koszyczek ze święconką na Wielkanoc, dla szczególnie pobożnych sierpniowa pielgrzymka — i wystarczy. Otóż nie wystarczy. Chrześcijaństwo to przede wszystkim kultywowanie osobistej i duchowej relacji przyjaźni z żyjącym Jezusem Chrystusem. To codzienna modlitwa i czytanie Pisma Świętego — sposoby na rozmawianie z Bogiem. Jednak ta duchowa relacja nie ogranicza się tylko do spraw szeroko pojętego ducha. Bóg ma wobec nas również oczekiwania natury bardziej przyziemnej, wręcz cielesnej.

Żeby to wyjaśnić, muszę przypomnieć pewną historię z moich czasów studenckich. Pewnego razu po zajęciach WF-u siedziałem w szatni z kolegą. Obaj byliśmy setnie zmęczeni. Kolega jeszcze się nie umył, nie przebrał, a już sięgnął po papierosa. Były to czasy, kiedy nikt się jeszcze specjalnie nie krępował, paląc, obecnością niepalących. Jednak nie to mnie wtedy ruszyło. Ruszył mnie widok krzyżyka, który swobodnie zwisał z szyi kolegi, podczas gdy on podnosił papierosa do ust.  

— Godzisz to? — zapytałem.

— Co? — zrobił zdziwioną minę.

— Papierosa i krzyżyk.

— A co to ma ze sobą wspólnego?

— Ma, bo krzyżyk oznacza, że jesteś chrześcijaninem.

— No i?

— Ano to, że według Nowego Testamentu nasze ciała są świątynią Ducha Świętego i nie należą do nas, bo wykupił je za bardzo drogą cenę Chrystus, za cenę swojego życia. Ciało jest święte i nie należy go niszczyć. I właśnie w tym ciele mamy wysławiać Boga[1].

— A mój ksiądz proboszcz pali i mu to nie przeszkadza w byciu nie tylko chrześcijaninem, ale i księdzem — podsumował kolega.

Na to nie miałem już nic do powiedzenia. Poza tym, że byłem wnerwiony na tego księdza. Powinien dawać przykład. Jeśli on nie rozumiał, że wysławianie Boga w ciele pociąga za sobą potrzebę abstynencji od używek niszczących nasze ciała, za które Chrystus też umarł, to jak to miał zrozumieć ten chłopak?

Zamiast samemu czytać Pismo Święte i wyciągać właściwe wnioski, większość woli chodzić na skróty, przyglądając się ludziom darzonym autorytetem i opierać się na ich przykładzie, a to tylko grzesznicy, tacy jak wszyscy.

W listopadowym numerze „Znaków Czasu” zadano w jednym z artykułów pytanie: dlaczego chrześcijanie chorują? No właśnie, dlaczego? Skoro Bóg przedstawia się w Biblii jako lekarz swojego ludu, na każdym kroku obiecuje swoim dzieciom opiekę, uzdrowienie, uleczenie. I nie były to, i nie są to czcze obietnice. Za tymi obietnicami idą jednak określone nakazy i zalecenia odnoszące się do prowadzenia właściwego stylu życia[2]. Jeśli ich przestrzegamy, będziemy zdrowi. Jeśli je będziemy lekceważyć, zachorujemy.

Śmieszne i tragiczne zarazem jest to, że gdy już poważnie zachorujemy, to mamy pretensje właśnie do... Boga. No bo dlaczego właśnie nas to spotkało? Przecież nikogo nie zabiłem, nie kradnę... (tu najczęściej kończy się bliższa znajomość przykazań Bożych), chodzę do kościoła, daję na tacę. Dlaczego ja? Dlaczego mnie? To niesprawiedliwe, Boże! — czynimy Mu wyrzuty.

A przecież On ostrzegał, odradzał, mówił, jak należy postępować, a myśmy go ignorowali. Czytanie Pisma Świętego — będącego miejscami swoistą instrukcją obsługi naszego ciała — zostawialiśmy „specjalistom”, często mającym problemy z samymi sobą, lekarzom niepotrafiącym uleczyć samych siebie. I dlatego właśnie chrześcijanie, którzy powinni być okazami zdrowia, przynoszącymi w swych zdrowych ciałach chwałę swojemu Stwórcy i Zbawicielowi — w gruncie rzeczy niczym nie różnią się pod tym względem od niechrześcijan. To w czym ich Bóg ma być lepszy od innych?

Na wielu nagrobkach przedwcześnie zmarłych chrześcijan umieszcza się zupełnie bezsensowne epitafium: „Bóg tak chciał”. Kłamstwo! Bóg wcale nie chce, żeby ludzie tak wcześnie umierali. Chce, żebyśmy byli zdrowi i długo żyli. Na tych nagrobkach powinno być raczej napisane: „Wykopał sobie grób nożem i widelcem” lub: „Wykopał sobie grób własnymi zębami”. I to dopiero jest prawdą!

Andrzej Siciński 

 

[1] Zob. 1 Kor 3,16-17; 6,19-20. [2] Więcej o tym można przeczytać w artykule pt. Biblijne zasady zdrowia [w:] „Znaki Czasu” 11/2012.

 

[Artykuł jest lekką przeróbką wstępniaka ze „Znaków Czasu” 11/2012].