JustPaste.it

"Rekordowe" lotto?

„Rekordowe” kumulacje w LOTTO wzbudzają wątpliwości z matematycznego punktu widzenia – prawa Bernoulliego (wielkich liczb). Czy przypadkiem nie są owocem manipulacji?

„Rekordowe” kumulacje w LOTTO wzbudzają wątpliwości z matematycznego punktu widzenia – prawa Bernoulliego (wielkich liczb). Czy przypadkiem nie są owocem manipulacji?

 

                                   To nie będzie reklama Totalizatora Sportowego i gry LOTTO, wobec czego  muszę zacząć od deklaracji: nie jestem przeciwnikiem tej formy hazardu, uważam, że płacony przez graczy „podatek od głupoty” (jak mówią przeciwnicy gry wobec znikomych szans na wygraną) jest podatkiem uczciwszym, niż wiele innych, ponieważ mniej więcej połowa wpłaconych stawek wraca do graczy, a niektórym umożliwia wręcz przeskoczenie na bardzo wysoki poziom zamożności i realizację wielkich życiowych planów. Jako podatnik też jestem zadowolony: wpłaty do budżetu z podatków od gier i wygranych, VAT i PiT oraz dywidendy (znacznie powyżej miliarda złotych rocznie)  znacząco ten budżet wspomagają, a kilkuset milionową   „dolę” dostają też polski sport i kultura.  Niech więc Totalizator Sportowy wprowadza na rynek nowe gry i uatrakcyjnia stare pozyskując nowych graczy i zwiększając sprzedaż, ale z zasadniczym  zastrzeżeniem: właśnie tylko w ten sposób, a nie manipulując grą i graczami, bo seryjne, rekordowe” kumulacje w LOTTO w  mojej ocenie taką manipulacją już nie tylko pachną, ale wręcz śmierdzą.

Na początek najważniejsze fakty

Z różnych powodów, od ponad 12 lat monitoruję działalność i sprzedaż Spółki  wobec czego seryjne, „rekordowe” kumulacje w tym roku mogę ocenić  jako coś absolutnie wyjątkowego, chociaż sprzedaż w stosunku do roku ubiegłego (po 10 miesiącach) aż tak bardzo nie wzrosła (2011 r. – 1.367,  a 2012 r. – 1.534 milionów złotych, czyli o 12,2%).  Serii edycji, w których była co najmniej siedmiokrotna kumulacja puli głównej wygranej w LOTTO (czyli serii liczących co najmniej 8 edycji gry) było już w ciągu 10 miesięcy tego roku sześć, w porównaniu z czterema, które miały miejsce w ciągu 24 miesięcy lat 2010 – 2011. Mamy też właśnie pierwszą w historii kumulację, razy 11 (we wtorek 6 listopada). Trafionych głównych wygranych (czyli „6”) w ciągu 10 miesięcy tego roku było zaledwie 31, gdy w ciągu 10 miesięcy roku 2010 – 45,  a 10 miesięcy 2011 – 39. Nie porównuję tego roku z rokiem 2009 i wcześniejszymi, ponieważ w 2009 wzrosła  cena zawieranych  zakładów, powodując drastyczne ograniczenie ich  ilości – zarówno w pojedynczych edycjach jak i ich „kumulacyjnych” seriach.

Niewielka liczba głównych wygranych  skutkuje tym, że dla  trafienia jednej „szóstki” gracze musieli na koniec października zawrzeć średnio 20,7 milionów zakładów, gdy w 2010 roku tylko 10,6, a w 2011 – 14,6 milionów. Natomiast średnia ilość zawartych zakładów, potrzebnych dla trafienia jednej  „szóstki”  dla lat 2001 – 2011 to około 14 milionów, czyli prawie dokładnie tyle, ile wynika z rachunku prawdopodobieństwa: 13.983.816. I właśnie ta aberacyjnie wysoka, tegoroczna średnia, wręcz zaprzeczająca prawu Bernoulliego (prawu wielkich liczb) budzi największe podejrzenia o manipulację, mającą na celu doprowadzenie do częstych, „rekordowych” kumulacji w grze LOTTO.  

Motywy prawdopodobnej manipulacji

Wiadomo, że mamy kryzys, słyszymy o zadłużeniu Państwa i o deficycie budżetu. Kto bardziej interesuje się ekonomią wie, że minister finansów dla zasilania budżetu  wyrywa od spółek Skarbu Państwa (a jednoosobową Spółką Skarbu Państwa jest Totalizator) każdą dająca się wyrwać złotówkę i wywiera presję, by tych złotówek było jak najwięcej, co w przypadku Spółki oznacza presję na wzrost sprzedaży. Tą presją w przypadku Totalizatora było w zeszłym i tym roku zagrożenie utratą stołków przez członków Zarządu – jak najbardziej realną, bo potwierdzoną późno wiosenną dymisją prezesa Sławomira Dudzińskiego, właśnie za brak dostatecznego wzrostu sprzedaży, zwłaszcza w roku 2010, po podwyżce ceny zakładów we wrześniu 2009 roku, po której taki wzrost obiecywał. Prezes  próbował wprawdzie ocalić swój fotel zeszłoroczną, wrześniową, rekordową kumulacją ( w puli 56,2 mln złotych) i zimowymi 2012 (pule: luty -33,8 mln i marzec – 39,5 mln złotych), ale widocznie za późno i za słabo – bo „poleciał”, a pozostali członkowie Zarządu poczuli się zmuszeni do znacznie większego wysiłku, który – jak na to wygląda – skoncentrowany został   na grze LOTTO.

Dlaczego LOTTO?

Najważniejszym powodem wyboru właśnie tej gry jest to, że jest najstarsza, są w niej największe możliwe wygrane, wobec czego  generuje nieco ponad połowę całej sprzedaży w grach liczbowych Spółki,  jest też w nią wmontowany mechanizm kumulacji puli głównej wygranej, której wielkość ma bezpośrednie przełożenie na wielkość sprzedaży. Zwiększenie tej sprzedaży nawet o kilka procent jest natychmiast dobrze widoczne w sprzedaży jako całości. W odniesieniu do drugiej pod względem sprzedaży gry: Multi Multi z opcją Multi Plus zarządowi Spółki najwyraźniej brak pomysłów: wprowadzone w 2009 roku drugie losowanie w ciągu dnia (zupełnie bez sensu, bo utrudniające graczom typowanie „pod statystykę” charakterystyczne dla tej gry)  oraz tzw. „bonus” – dodatkowa premia do głównej wygranej przyniosły dokładnie odwrotny skutek: znaczny spadek zainteresowania graczy i spadek sprzedaży, która  tym roku utrzymuje się z trudem na poziomie roku ubiegłego (750 milionów złotych) 

Inne gry, to  margines sprzedaży, czasem bardzo wąski: kompletny niewypał, pięciominutowe KENO, odnotowuje sprzedaż  na poziomie poniżej 100 milionów złotych rocznie, czyli na poziomie jednego miesiąca sprzedaży w LOTTO, a  kolejny lifting JOKERA już zupełnie zgnoił tą grę do rocznego poziomu sprzedaży równego sprzedaży w jednej edycji LOTTO (poniżej 20 milionów). Kilkuprocentowy progres był w roku 2011 i  2012,  w grze MINI LOTTO i to tylko z tego powodu, że w jako jedynej zarząd nie podniósł ceny zakładów (roczna sprzedaż, to około 150 milionów złotych). Jest dość znaczący progres sprzedaży w loteriach Spółki, głównie dzięki KASKADZIE, w której sprzedaż w tym roku będzie większa o około 20 – 25 procent (wyniesie około 125 milionów złotych), ale tylko dlatego, że w roku 2011 funkcjonowała raptem 8 miesięcy (od maja). Zatem w żadnej z tych pozostałych gier liczbowych, ani loterii nawet znaczny wzrost sprzedaży nie dałoby dostatecznie silnego i szybkiego  echa w jej wolumenie w odniesieniu do wszystkich „produktów” Spółki – dlatego wybór padł na „sztandarowe” LOTTO, w której dostępny jest łatwy  sposób zwiększania sprzedaży, właśnie poprzez  jak najwięcej, jak największych kumulacji puli głównej wygranej – i dokładnie z tym mamy do czynienia.

Możliwe sposoby manipulacji

Oczywiście wszystkie kolejne zarządy Spółki zawsze „szły w zaparte” wobec licznych zarzutów graczy o manipulację – a ci najczęściej podejrzewali  „przekręty” przy losowaniu. Jest faktem, że niektóre podejrzenia były wręcz absurdalne, z czego skwapliwie korzystała Spółka, nagłaśniając je i dyskredytując, co przy okazji dyskredytowało wszystkie inne, formułowane zarzuty.  Jest też faktem, że dość trudno byłoby „przekręcać” same losowania i ich wyniki, chociaż sadząc po tym, co się dzieje z „rekordowymi” kumulacjami i tego nie można wykluczyć.  Ale bez problemów można sobie wyobrazić potencjalnie możliwy sposób, który nie jest związany z samym losowaniem, ale byłby bardzo skuteczny: tym sposobem jest  manipulowanie  pracą generatora kombinacji chybił trafił.

Z oficjalnie podawanych przez Spółkę informacji wiadomo, że takich zakładów, z kombinacjami liczbowymi wygenerowanymi na chybił trafił jest około połowy, spośród wszystkich zawieranych.  Zatem w serii edycji gry, w których „produkuje się” „rekordową” kumulację wystarczy utrudnić, lub wręcz uniemożliwić główną wygraną w zakładach na chybił trafił, by stała się ona dwukrotnie trudniejsza, bo możliwa tylko w zakładach z liczbami wytypowanymi przez samych graczy, czyli tylko w połowie wszystkich zawartych. Wtedy matematyczna układanka z prawem Bernoulliego zaczyna zupełnie dobrze pasować do wyników losowań i średniej liczby zawartych zakładów potrzebnych do trafienia statystycznej „szóstki”.

Co trzeba zrobić?

To proste:  wymusić na urządzeniu generowanie takich kombinacji, które na wylosowanie szans nie mają. Takich kombinacji są dwa rodzaje:

-  te które w większości, albo nawet wszystkie zawierają liczby aktualnie nie wylosowywane,

-  oraz te, które w większości, albo wszystkie nie zawierają liczb aktualnie często wylosowywanych.

Czy są takie liczby ? Oczywiście – zawsze są! Zawsze jest kilka, które nie są wylosowywane, czasem bardzo długo (taka jest np. liczba 39 aktualnie nie wylosowana od 63 edycji, czy liczba 14 nie wylosowana od 26 edycji) i zawsze są   wylosowywane bardzo często (w ostatnich 12 edycjach była to np. liczba 37 – 5 razy). Skąd się bierze taka nierównomierność wylosowywania? Być może jest uwarunkowana właściwościami fizycznymi kul w używanym zestawie, może jest to po prostu przypadek, a może – jak uważają zwolennicy teorii spiskowych -  jest to wynik odpowiedniego spreparowania kul. Nie jest to aż takie istotne – ale jest faktem, zapewne świetnie znanym pracownikom Spółki.  Zatem dla sprokurowania wtorkowej „rekordowej” kumulacji wystarczyłoby  generowanie we wcześniejszych edycjach tylko (albo często) takich kombinacji, które miałyby w swoim składzie liczby 39, lub 14, by żadna z nich nie miała szansy na trafienie „szóstki”. „Piątki”- owszem, ale „szóstki” – nie. Na wszelki wypadek w kombinacjach (wszystkich, albo w większości) nie byłoby też liczby 37 – co wobec wylosowania jej w pięciu edycjach, w każdej z nich  też pozbawiało  graczy szansy na „szóstkę” - jeżeli grali na chybił trafił.  

Czy ktoś to sprawdza?

Podobno jest w Totalizatorze komisja nadzorująca losowania, chociaż taka jakaś tajna, bo nie pokazywana graczom na wizji. Podobno wszystko jest pod nadzorem. Ale jakoś nie sposób się dowiedzieć, czy i pod  jakim nadzorem, najlepiej zewnętrznym (np. Urzędu Miar i Wag)  jest generator kombinacji losowych „produkujący” kombinacje na „chybił-trafił”? Podobno jest zaplombowany – a kto ma dostęp do plombownicy? Nie sposób się dowiedzieć, kiedy ostatnio odbył się porządny audyt zewnętrzny prawidłowości funkcjonowania Spółki w tym zakresie? Nie sposób się dowiedzieć – bo takich informacji na próżno szukać na oficjalnej stronie Spółki (www.lotto.pl), jak są chronione przed ewentualnym spreparowaniem zapasowe zestawy kul do losowania – wiadomo, że są chronione  dwa (jeden używany, drugi zapasowy), które są w studiu telewizyjnym – a reszta? Nie sposób się dowiedzieć, jak są chronione w transporcie zestawy kul dowożone w razie potrzeby do studia? Nie sposób się dowiedzieć (oprócz ogólników), kto i na jakiej podstawie wycofuje używane dotychczas zestawy  z eksploatacji – czyżby „na oko”? I co się z tymi zestawami dalej dzieje? Nie wiadomo też, czy ten sam zestaw jest używany w każdej kolejnej edycji, aż do wyeksploatowania, czy też są podmiany – jeżeli tak, to kto i jak decyduje, który zestaw użyć?

To wszystkie pytania i całkiem sporo innych, to są tak naprawdę pytania o możliwość przekrętów, umożliwiających manipulowanie grą i wygranymi. Na przykład dostęp do nie chronionych zestawów – to wobec braku jakiejkolwiek, dodatkowej  kontroli tych zestawów przed rozpoczęciem ich eksploatacji i wobec możliwości spreparowania  – dostęp do wielkiej forsy.

I czy kogoś to obchodzi?

Zawiadomienie opisujące znacznie dokładniej to samo, co zawiera powyższy tekst trafiło ode mnie na wiosnę do prokuratury Warszawa Praga Północ. Porządnie udokumentowane danymi, ze wskazaniem sposobu ich uzyskania i ze wskazaniem, co warto by w Spółce dokładnie sprawdzić. Odpowiedź dostałem szybko – odmawiającą zajęcia się tematem.  Pan prokurator najwyraźniej uległ stereotypowi, który udało się Spółce zaszczepić wieloletnią propagandą o krystalicznej uczciwości swoich pracowników i pełnej kontroli procedury wyłaniania wygranych. Tymczasem Spółka wypuszcza balony sondujące opinię publiczną, informując o możliwych kumulacjach już nie 50 ale 80 milionów złotych. Też bym tak zrobił – skoro bez żadnych problemów i komplikacji   przebiega produkcja kumulacji 50-cio milionowych, to dlaczego nie spróbować jeszcze większych? 

Powie ktoś – czy to ważne, w końcu ktoś i tak wygrywa. Według mnie ważne, bo w uczciwej grze jest ważne, by wygrał obywatel Kowalski wtedy gdy miał wygrać, a nie obywatel Wiśniewski, co do którego nie można mieć pewności, czy ta jego wygrana nie została mu z jakiś powodów „przydzielona”. I już kończąc: chociaż wcale nie mam pewności, że opisany przeze mnie (jeszcze raz podkreślam – hipotetyczny) sposób „produkcji” kumulacji ma rzeczywiście miejsce (nie jestem wszak najsprytniejszy) – to tak  na wszelki wypadek radzę Wam, Drodzy Czytelnicy nie grać na chybił trafił w LOTTO.