JustPaste.it

5 lat premiera Donalda

Tusk i jego ferajna wystrychnęli na dudka nie tylko katolików. Spośród osławionych 10 zobowiązań podpisanych przez dzisiejszego premiera w trakcie kampanii, spełniono dwa.

Tusk i jego ferajna wystrychnęli na dudka nie tylko katolików. Spośród osławionych 10 zobowiązań podpisanych przez dzisiejszego premiera w trakcie kampanii, spełniono dwa.

 

 

a274e521db4779db28efbe65d6c18b09.jpg

Donald Tusk rządzi Polską od pięciu lat. Dokładnie 16 listopada 2007 r. po raz pierwszy jego gabinet uzyskał votum zaufania od Sejmu. W czasie połowy dekady rządząca Platforma dokonała politycznego cudu, utrzymując wysokie poparcie mimo licznych wolt i złamania dziesiątek obietnic wyborczych.

 

Szef Platformy Obywatelskiej otrzymał od sporej części narodu wielki kredyt zaufania. Jako jedyny premier w historii Polski rozpoczął szósty rok swoich nieprzerwanych rządów, mimo, iż w międzyczasie hulał światowy kryzys gospodarczy coraz wyraźniej odczuwany również nad Wisłą, mimo iż w Smoleńsku doszło do niespotykanej w dziejach świata katastrofy samolotu, będącej równocześnie katastrofą państwa, a także mimo tego, że olbrzymia większość spośród obietnic PO nie została spełniona. Naród jednak, mimo wszystko, w ubiegłym roku przyznał Tuskowi prawo do ponownej kadencji.

 

Tusk to szef dwóch najbardziej stabilnych gabinetów w historii III RP. Jego pierwszy rząd przetrwał niewzruszenie cztery lata, nie zagroziła mu – prócz wspomnianych wcześniej czynników –zakrojona również na wielką skalę afera hazardowa. Tak naprawdę jedynie wówczas doszło do poważnej rekonstrukcji rządu – ze stanowiska wicepremiera został usunięty Grzegorz Schetyna. Wielkich zmian personalnych w trakcie trwania kadencji w rządzie premiera z Gdańska nie było. W przeciwieństwie do poprzednich rządów, gabinety dowodzone przez Tuska mogły zawsze liczyć na poparcie większości sejmowej, jako że PSL okazał się bardzo przewidywalnym koalicjantem. Szef Platformy miał w rękach wszystkie instrumenty, które mogły przynieść Polakom – obiecywany w programach wyborczych „wielki skok cywilizacyjny”.

 

By żyło się lepiej

Nie jest moją ambicją opisanie całego pięciolecia rządów Tuska – to temat na książkę, być może na kilka tomów opracowania politologicznego, ale i śledczego. Publicyści z innych mediów przypomną za mnie zarówno o Smoleńsku, jak i licznych aferach, horrendalnej niekompetencji w stosunkach międzynarodowych i uległości wobec rozbudzających swe imperialne ambicje sąsiadów. W tym tekście chcę natomiast przypomnieć obietnice złożone przez Donalda Tuska i jego partyjnych kolegów nieco ponad pięć lat temu – w ogniu walki z demoniczną IV RP, którą ekipa prowadzona przez gdańskiego liberała wygrała, dzięki hasłom umiaru, budowania i skoku cywilizacyjnego właśnie. Wszak głównym celem było osiągnięcie stanu, w którym żyłoby się lepiej. Wszystkim.

 

Warto przytoczyć w tym miejscu fragment pewnego dokumentu:Dzisiaj na nowo musimy dać Polakom wiarę w dobrą zmianę. Wiarę, że synteza tradycji, synteza cnót wyrastających z Dekalogu z wolnością i odpowiedzialnością jednostki jest nie tylko możliwa, ale jest jedynym celem naszej aktywności politycznej. Po to powstaliśmy, aby Polacy czuli się wolni i bezpieczni. Po to powstaliśmy, aby polski rząd był równocześnie ideowy i sprawny. W tym sensie zakorzenieni w chrześcijańskich, konserwatywnych i liberalnych wartościach, stanowić powinniśmy opokę umiaru, zdrowego rozsądku, przewidywalności. Tak, drodzy Państwo. Nie mylicie się. To cytat z programu PO z 2007 roku. Dekalog i chrześcijańskie wartości na sztandarach, jako jedne z pierwszych słów podpisanego przez Donalda Tuska wstępu do propagandowej broszurki Platformy! Broszurki napisanej przez… Bronisława Komorowskiego.

 

Wielu Polaków rzeczywiście uwierzyło, że PO jest prawicą, lub, że jest swoistym PiSem light. Niewielu z nas dziś pamięta, że 5 lat temu, gdy wiele osób przerażonych wizją zapowiadanego w mediach totalitarnego państwa Kaczyńskich, chciało przekserować na kogoś swoje głosy, nie oddało ich na postkomunistów czy innych lewaków, ale na partię idącą do wyborów z programem okraszonym odniesieniami do „wartości chrześcijańskich”.

 

Drobnostki

 

Jak naprawdę wyglądają owe powołania się na chrześcijaństwo w programie PO, Tusk i jego ekipa zaczęli nam pokazywać dopiero w drugiej kadencji. Może to właśnie wyjaśnia, dlaczego przed wyborami w 2011 roku ktoś zapobiegliwie zadbał o to, by w programie wyborczym rządzącej partii takie drobnostki jak Dekalog nie zagrzały miejsca? Może dlatego w ostatnich tygodniach doświadczyliśmy proaborcyjnej ofensywy premiera i prezydenta z PO, którzy pod pozorem ochrony tzw. kompromisu, de facto opowiedzieli się za zabijaniem dzieci nienarodzonych, a przynajmniej tych, wobec których istnieje prawdopodobieństwo, że urodzą się chore? W pierwszej kadencji rządów PO premier i prezydent nie musieli się na ten temat wypowiadać – wówczas bowiem posłowie ich ugrupowania przesądzili o odrzuceniu podpisanego przez ponad 600 tys. Polaków projektu zakazującego aborcji w Polsce.

 

Być może to prezydent winien jest temu, że zapis o „wartościach chrześcijańskich” zniknął z programu Platformy po czterech latach rządzenia? Bronisław Komorowski – jakby zapominając o konstytucyjnych uprawnieniach głowy państwa – szedł do wyborów szermując idiotycznym hasłem – Jestem za życiem, więc jestem za in-vitro. Jak twórcy nowego programu PO mogli więc pisać o chrześcijaństwie, skoro Kościół stanowczo sprzeciwia się metodzie sztucznego zapłodnienia? Premier Tusk, zwąchawszy szanse na podniesienie osobistej popularności, w październiku tego roku zapowiedział refundację zabiegu zapłodnienia bez udziału rodziców dla 5 tys. par. Zrobił to w tym samym czasie, kiedy niewypłacalność ogłaszały szpitale ratujące życie dziesiątek tysięcy (również tych najmłodszych) dzieci.

 

Klub PO odrzucił również lewackie propozycje w sprawie związków partnerskich, ale przygotował własną, niemal identyczną jak ta Ruchu Palikota. Człowiek wykreślający z programu PO zapis o dekalogu, wiedział co robi i z pewnością został za to sowicie wynagrodzony. Wszak już w kilka miesięcy po wyborach, zarządzana przez ludzi nominowanych przez PO Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji odrzuciła aplikację jedynej katolickiej telewizji w Polsce, starającej się o miejsce na multipleksie.

 

Wiadomo przecież, że TRWAM to stacja, w której non stop przesiadują politycy PiS, podpalają Polskę i obalają legalnie wybrany rząd. Dzieje się to szczególnie podczas transmisji mszy świętych, archiwalnych programów o Janie Pawle II, rozmowach o historii XVI i XVII wieku, czy programach przedstawiających żywoty świętych. Bez zapisu o chrześcijaństwie w programie PO o wiele łatwiej jest odrzucać żądania katolików, w liczbie ponad 2,2 milionów podpisujących się z imienia i nazwiska pod prośbą o przyjęcie TRWAM w poczet telewizji ogólnodostępnych.

 

Wystrychnięci na dudka

 

Ale Tusk i jego ferajna wystrychnęli na dudka nie tylko katolików. Spośród osławionych 10 zobowiązań podpisanych przez dzisiejszego premiera w trakcie kampanii wyborczej 2007, spełniono jedynie dwa. Pierwszym jest wycofanie wojsk z Iraku. Drugim – przyspieszenie budowy stadionów na Euro. Jak zresztą wyglądała ta budowa - wszyscy pamiętamy.

 

Warto po raz kolejny przypomnieć, dlaczego pięć lat temu wielu wyborców oddało swe głosy na domagającą się „cywilizacyjnego skoku” Platformę. Pozostałe osiem zobowiązań z pamiętnej kampanii, brzmiało przecież: przyspieszymy i wykorzystamy wzrost gospodarczy, radykalnie podniesiemy płace dla budżetówki, zwiększymy emerytury i renty, wybudujemy nowoczesną sieć autostrad, dróg ekspresowych, mostów i obwodnic, zagwarantujemy bezpłatny dostęp do opieki medycznej i zlikwidujemy NFZ, uprościmy podatki – wprowadzimy podatek liniowy z ulgą prorodzinną, zlikwidujemy ponad 200 opłat urzędowych, sprawimy, że Polacy z emigracji będą chcieli wracać do domu i inwestować w Polsce, podniesiemy poziom edukacji i upowszechnimy Internet, podejmiemy rzeczywistą walkę z korupcją.

 

Przyjrzyjmy się efektom jeśli chodzi o wzrost gospodarczy, jest on kilkukrotnie niższy, niż w momencie, kiedy PO przejmowała władzę. Emerytury i renty zostały podniesione o… kilkadziesiąt złotych, za to płace w budżetówce nie rosną, z wyjątkiem nauczycielskich, ale wraz z 2013 rokiem i to się skończy. Co więcej, klika dni temu przygotowano projekt ustawy okołobudżetowej, który zakłada zamrożenie płac w tej sferze na kolejne lata. Obiecano budowę około 3 tysięcy kilometrów dróg, później jednak Rada Ministrów ogłosiła, iż rezygnuje z 1/3 tych planów. Kiedy już jednak za jakąś budowę rząd się zabrał, słyszeliśmy o skandalu za skandalem. W Polsce PO autostrady nie potrafili wybudować nawet Chińczycy, którzy dali sobie spokój z nadwiślańskim bałaganem i poirytowani ilością kłód rzucanych im pod nogi, najzwyczajniej spakowali manatki i wrócili do Azji.

Kolejne zobowiązanie Tuska - bezpłatny dostęp do opieki medycznej i likwidacja NFZ – nie nadaje się nawet do skomentowania. NFZ nadal działa, jak działał, a półtorarocznej kolejki np. na oddział ortopedyczny nie da się przeskoczyć inaczej niż skacząc z okna lub wręczając lekarzowi kopertę. Obiecano nam podatek liniowy – pozostał progresywny. Rząd natomiast zastanawia się nad kolejnymi daninami, które mielibyśmy mu płacić –trwają prace m.in. nad podatkiem katastralnym. Jeśli chodzi o opłaty urzędowe – nie dość, że ich nie ubyło, to biurokracji i biurokratów jest jeszcze więcej, niż 5 lat temu. Przez 1826 dni nie udało się wprowadzić przepisów, mających umożliwić założenie firmy w tzw. jednym okienku.

 

Polska Tuska miała być drugą Irlandią – emigranci mieli wracać do ojczyzny i budować w niej swoją przyszłość. Stan faktyczny jest taki, że jeśli wracają, to jedynie po to, by zabrać za granicę rodziny. Jak wynika z sondażu przeprowadzonego kilka dni temu przez CBOS, aż 36 proc. Polaków w wieku 18-24 lata zamierza starać się o pracę za granicą lub już podejmuje takie starania. Również dwa ostanie zobowiązania Tuska nie zostały spełnione – w Polsce uniemożliwia się dzieciom naukę poprzez likwidację szkół i kastrację programów nauczania, a skutkiem platformerskiej walki z korupcją jest powszechne poczucie ludzi biznesu, że łapownictwo jest coraz powszechniejszym zjawiskiem. Aż 27 procent biznesmenów przyznaje się, że dało łapówkę albo jest gotowych to zrobić. W 2010 roku Wskaźnik Percepcji Korupcji (CPI) wyniósł w Polsce 5,3, tyle samo co w Kostaryce i Omanie, co dało nam 41. miejsce na świecie. Wyżej od nas uplasowała się m.in. Botswana, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Cypr czy Puerto Rico.

 

Wolność i niepodległość

 

Portal Tusk Watch wypunktował 73 obietnice Donalda Tuska wymienione przez premiera w jego expose sprzed pięciu lat. Tam również możemy znaleźć ciekawe „kwiatki” – m.in. obrona praw pracowników (w rzeczywistości zafundowano nam wywołującą ogromne protesty społeczne reformę podnoszącą wiek emerytalny do 67 lat), ograniczenie deficytu budżetowego (jest najwyższy w dziejach III RP), modernizacja PKP (pociągi jeżdżą dziś wolniej niż przed wojną, a minister transportu osobiście nadzoruje 1 stycznia czy ludzie mogą wrócić do domu po sylwestrze), czy wprowadzenie e-dowodu osobistego (ktoś ma taki dowód???).

 

Warto zwrócić jeszcze raz uwagę na wspomniane expose premiera sprzed pięciu lat w kontekście wspomnianej na początku artykułu kwestii „wartości chrześcijańskich”. Jeśli odnosimy bowiem wrażenie, że wraz ze skreśleniem z programu PO wspomnień o dekalogu, Platforma zaczęła już otwarcie angażować się w antychrześcijańskie inicjatywy, to co myśleć o tym, że w expose Tuska z 2007 roku cztery razy padło słowo niepodległość i aż dziesięć razy słowo wolność, a w expose sprzed roku premier nie użył żadnego z tych słów nawet raz?

 

Krystian Kratiuk

wodzowski styl rządzenia PO dobrze oddaje filmik http://gloria.tv/?media=360390

 

Źródło: Krystian Kratiuk