JustPaste.it

Sikorski i wiślacka szydera

Wielka szydera z Daniela Sikorskiego na meczu Wisły ze Śląskiem była niecodziennym wydarzeniem. Co kibice chcieli udowodnić? Swoją frustrację?

Wielka szydera z Daniela Sikorskiego na meczu Wisły ze Śląskiem była niecodziennym wydarzeniem. Co kibice chcieli udowodnić? Swoją frustrację?

 

Przecież sfrustrowany człowiek zachowuje się zupełnie inaczej, często działa bez żadnej logiki, szkodząc przy okazji samemu sobie. Może więc niezadowolenie z pozycji w tabeli? To dlaczego byli w tak wyśmienitych nastrojach? No to może chcieli oni wytknąć głupotę władz klubu śmiejąc się z nowego nabytku. Może, coś w tym jest. Może to był sposób na zwrócenie uwagi, że nawet najwierniejszy kibic może odwrócić się od klubu, jeśli ten będzie traktowany jak przytułek dla obcokrajowców, których nikt w innym wypłacalnym klubie nie chciał zatrudnić. Jeśli kibice będą traktowani jako zło konieczne, które nie wiadomo po co musi pojawiać się na stadionie. Jeśli piłkarze będzie szydził z kibiców udając, że inwestuje, fani będą szydzić udając, że kibicują…

Środowisko kibicowskie Wisły Kraków nie zwlekało długo z odpowiedzią. Oto kilka zdań wyrwanych z kontekstu: – Próbowaliśmy wierzyć, że dokonująca się na naszych oczach destrukcja klubu to tylko złudzenie. Piłkarze mają po prostu gorsze dni, a stwarzający nam co raz większe problemy klub wcale nie robi tego w złej wierze. Próbowaliśmy przymykać oczy po każdym fatalnym meczu, mimo tego, że każdy wyraźnie widział, że zawodnicy grają przeciwko swojemu trenerowi. Staraliśmy się jakoś tłumaczyć sobie postawę zawodników, którzy odmawiają nam udziału w akcjach zorganizowanych dla dzieci, argumentując to brakiem czasu. Czyli rzeczywiście, bogu ducha winny „Sikor” oberwał za całokształt działalności władz klubu.

Jak na to odpowiedzieć, zachowanie kibiców z Krakowa nie powinno być w żaden sposób powielane, ale jak mają oni wyrazić swoje zdanie? Zamieszkami na stadionie? Przecież nie będą działać na szkodę klubu omijając stadion przy ulicy Reymonta z daleka. Zawsze mogli jeszcze zmienić tekst piosenki jebać, jebać PZPN, ale w swojej bezczelności są przynajmniej kulturalni.

Fanom trzeba pogratulować celnego strzału w miejsca zajmowane przez osoby decydujące, ale trzeba też im wytknąć głupotę. Daniel Sikorski – co on winny? Grać w piłkę umie, bo pokazał to już w Górniku Zabrze. Jest niezwykle zadziorny, dynamiczny i agresywny, niejeden trener wziąłby takiego piłkarza w ciemno. Pytanie brzmi kto mu do cholery kazał grać w ataku! „Sikor” nawet stojąc metr od bramki potrafi spudłować, natomiast na skrzydle potrafi zamęczyć obrońcę drużyny przeciwnej. W pojedynku sam na sam może kopnąć piłkę gdzieś daleko w bok, obiec bramkę dwa razy, a i tak będzie przy niej przed bramkarzem drużyny przeciwnej. Ok, niech to robi, ale w bocznych sektorach boiska, gdzie sytuację trzeba dopiero wypracować a nie uwieńczyć trud wypracowanej przez kolegów akcji. Szydera powinna być więc ukierunkowana nie na samego piłkarza, który się stara, a nie wychodzi mu bo nie ma do tego żadnych predyspozycji. Uderzyć należy właśnie w kierunku władz klubu, które nie zastanawiały się kogo i dlaczego sprowadzają, oraz sztabu szkoleniowego, który uważa, że Sikorski to dobry napastnik, bo ktoś tak kiedyś uważał.

Piłka nożna nie znosi oszustwa. Jeśli będzie udawał, że zależy mu na klubie zafunduje ona temu klubowi pasmo kompromitacji w meczach o stawkę. Jeśli piłkarz będzie udawał, że jest napastnikiem, futbolówka pokaże mu, że na tej pozycji może on służyć jedynie do zajmowania przestrzeni. To dwie analogie, które łączą postać Sikorskiego z obecną sytuacją Wisły Kraków.

Podsumowując. Słusznie, czy nie słusznie ta szydera. Kibica też trzeba zrozumieć. Gdybym był fanem Wisły nie byłoby mi do śmiechu i chętnie wziąłbym krzesełko na którym siedzę, żeby rzucić je w kierunku trenera, piłkarza, działacza. Kibice z Krakowa wznieśli się ponad to, zorganizowali niecodzienny protest, którym wywołali spory oddźwięk w mediach. Cel osiągnięty, szkód nie było żadnych, poza moralnymi u Sikorskiego.

A co do Sikora, niech się przyzwyczaja, bo jeśli dalej będzie grał w ataku to czekają go gorsze momenty w życiu. Pamiętacie Grzegorza Rasiaka? Ten facet miał więcej przydomków niż sam diabeł. Oto najlepsze z nich: – Rasialdo, Quoda-Quoda, Sztywny pal Azji, Grigorij Wykałaczka, Trociniak, Młot Thora, Grigorij Drewnownodze. A szydera na meczu? W 1993 roku był mecz, w którym Polska walczyła z San Marino. Nasi walczyli, a kibice nie mogli się nadziwić skandując kilka dźwięcznych sloganów, w pewnym momencie dopingując nawet ekipę San Marino. Kto wie co by się stało, gdyby Furtok klasyczną siekierką nie wpakował piłki do bramki… Ale to już daleko od tematu.