JustPaste.it

Jak dobrze mieć sąsiada – czyli koszmar głuchoniemej

Nie napisałam w tytule „z dziennika opiekunki”, ale dramat dziejący się za drzwiami jednej z moich podopiecznych, to kolejny przykład bezduszności.

Nie napisałam w tytule „z dziennika opiekunki”, ale dramat dziejący się za drzwiami jednej z moich podopiecznych, to kolejny przykład bezduszności.

 

Wieżowiec wybudowany w latach siedemdziesiątych w centrum dużego miasta. Trzecie piętro, na którym za zamkniętymi drzwiami prowadzącymi do korytarza znajduje się sześć mieszkań.

W jednym z nich mieszka około 76-letnia pani X, po wylewie krwi do mózgu, który spowodował u niej znaczną utratę słuchu i afazję (zanik mowy), która pozwala jej jedynie na artykułowanie niewyraźnych słów.

Obok niej sąsiedzi, państwo Y, którzy za nic mają sobie stosunki sąsiedzkie, a z którymi stanowczo nie chce mieć nic do czynienia reszta lokatorów z tego piętra.

Państwo Y szczególnie upodobali sobie panią X, bo przecież nie naskarży, nie nakrzyczy, nie napisze skargi. Reszta sąsiadów „nic nie widzi” i „nic nie słyszy” tylko głuchoniema pani X, której uciążliwe złośliwości sąsiadów doprowadziły na skraj funkcjonalności psychicznej doprowadzając do ataków schizofrenicznych.

Pani X „opowiada” komu może o swoim koszmarze, ale nikt nie traktuje tego poważnie. Bezkarni sąsiedzi, często wieczorami walą w drzwi pani X, szarpią za klamkę, wkładają w drzwi kartki z głupimi obrazkami typu trupia czaszka i śmieją się w głos. Spotykając panią X na korytarzu popychają jak piłkę doprowadzając do tego, że kobieta boi się wyjść sama ze swojego mieszkania.

Nocą świecą latarką w jej okna i mają z tego niezły ubaw.

Pani X płacze, ale nikt jej nie chce przyjść z pomocą. Do Spółdzielni Mieszkaniowej wpływają skargi pisemne na panią X, że się głośno zachowuje, że głośno puszcza telewizor, że krzyczy na korytarzu. Oczywiście skargi wpływają jedynie od sąsiadów Y. Reszta lokatorów dziwnym trafem przebywa zawsze poza domem i niczego nie słyszy.

Konflikt trwa ponad 5 lat i nikt z tym nic nie robi, bo…

Nie ma świadków.

Pani X mieszka sama, zajmując dwa małe pokoiki. Jest samodzielna, i nie potrzebuje pomocy, ale i tak MOPR przydzielił jej opiekunkę, chyba tylko po to, aby kontrolowała zachowanie pani X.

Któregoś dnia pani X, „opowiedziała” mi o włamaniu do jej mieszkania.

Podobno kiedy wróciła od córki, u której była przy okazji jakiś świąt (córka mieszka około 30 km poza miastem) w jej mieszkaniu panował straszny bałagan. Ubrania w szafkach były poprzewracane, dokumenty pomieszane, ale drzwi jakby nietknięte. Oprócz wykręconych śrub mocujących zamki. Policja biorąc pod uwagę stan psychiczny pani X, i rozmowy z sąsiadami stwierdziła, że to najprawdopodobniej jej kolejny schizofreniczny omam. Nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że z mieszkania zniknął jeden bardzo ważny dokument, akt własności mieszkania, którego od tej pory nie można znaleźć chociaż pani X wszystkie dokumenty trzyma sklasyfikowane i poukładane jak w najlepszym sekretariacie.

Pani z MOPR dąży do nakłonienia córki pani X do ubezwłasnowolnienia matki i umieszczenia w ośrodku. Córka nie może wziąć matki do siebie, bo mieszka w dwupokojowym mieszkaniu razem z mężem, nastoletnim synem i teściami, a do tego oboje z mężem łapią gdzie tylko im się uda dorywcze prace ponieważ nie mogą znaleźć zatrudnienia. Do matki wprowadzić się nie może, bo cztery osoby pod jednym dachem, na tak małym metrażu i to do tego z osobą, która ma problemy psychiczne (tu mam na myśli ogromne znerwicowanie pani X) mogłoby się skończyć tragicznie, biorąc pod uwagę fakt, że pani X nie przepada za swoim zięciem.

Pani ze Spółdzielni mieszkaniowej również sugeruje ubezwłasnowolnienie pani X, bo ma już dość trwającego konfliktu.

Zamiana mieszkania pani X, nie wchodzi w rachubę, bo wieżowiec znajduje się w takim miejscu, gdzie „wszędzie jest blisko”, a wyprowadzka nie gwarantuje, że w kolejnym domu nie znajdzie się sąsiad taki jak tu.

Prawo jest bezkarne dla sąsiadów - dręczycieli.

Sąsiedzi są bezduszni dla sąsiadki – schizofreniczki.

Rodzina jest bezradna.

A pani X zrozpaczona.