JustPaste.it

Nienawiść do ludzkości według Deklaracji Praw Zwierzęcia.

''POWSZECHNA DEKLARACJA PRAW ZWIERZĘCIA'', W KTÓREJ ONZ ZRZUCA MASKĘ

''Powszechna Deklaracja Praw Zwierzęcia'' została uchwalona przez UNESCO - czyli centralę ideologiczną ONZ - dnia 27 stycznia 1987 r., a więc dokładnie w trzydzieści lat po ogłoszeniu przez tę samą instytucję ''Deklaracji Praw Człowieka''. Póki co ten dokument nie jest specjalnie nagłaśniany z przyczyn podyktowanych środkami ostrożności, ale niewątpliwie stopniowo będzie mu nadawana coraz wyższa ranga moralna i polityczna, aż do momentu, w którym zastąpi wcześniejszą Deklarację i stanie się podstawową kartą praw Nowej Ery (New Age) - ewentualnie z paroma poprawkami, mającymi służyć podkreśleniu boskości całej Przyrody jako jednolitego Żywego Bytu (w podtekście jak już wiemy - kryje się Gaja, czyli Bogini - Ziemia) oraz zasygnalizowaniu praw flory tudzież świata mineralnego. Wszak w tym dokumencie znajdują odzwierciedlenie wszystkie zasadnicze aspekty Eko - Dekalogu, o którym pisaliśmy już wcześniej. Deklaracja stwierdza w art. 1, że ''wszystkie zwierzęta rodzą rodzą się równe wobec życia i mają jednakowe prawo do istnienia'', żeby w następnym artykule (art.2) wyłuszczyć przesłanki odnoszące się do samej definicji zwierzęcia, w świetle których człowiek nie ma większych praw od szczura, muchy czy pchły! Aby nie było co do tego wątpliwości, ostatni czternasty artykuł stanowi, że ''prawa zwierząt powinny podlegać prawnej ochronie na równi z prawami człowieka''. Nie wchodząc w szczegółową analizę pozostałych zapisów tej Magna Charta uzwierzęconej ludzkości Nowej Ery warto zwrócić uwagę na rzecz zasadniczą: tę mianowicie, że Deklaracja Praw Zwierzęcia jest logiczną konsekwencją Deklaracji Praw Człowieka. Deklaracja ta, której twórcy pretendowali, ogłaszając ją, do ustanowienia nowego fundamentu prawa, gdzie wszelkie zasady rządzące życiem indywidualnym i społecznym nie wynikają, jak poprzednio, tj, w tradycyjnym porządku na Woli Boskiej, lecz opierają się na arbitralnej i niezdeterminowanej żadnymi zewnętrznymi przesłankami woli samego człowieka, oznacza zaprzeczenie wyższości, a tym samym istnienia Boga, bowiem o ile Bóg istnieje, o ile jest On Stwórcą, Początkiem i Końcem, to nie może On nie być równocześnie Prawodawcą (Iz 33, 22). Po zanegowaniu Boga i Jego Dekalogu cały świat jawi się nagle jako niestworzony, absolutny, jednym słowem - boski. Jednakowo boski we wszystkich swoich aspektach i przejawach. Przeto owszem, człowiek jest boski - ale nie bardziej, niż motyl czy trawa. Boski na równi z kryształkiem minerału i z kamieniem mytym przez nurt rzeki*. Oto widzimy jak mści się na człowieku ustanowione przez niego samego prawo: z boga, jakim uczynił siebie podczas rewolucji francuskiej, staje się on czymś w rodzaju wcielonego demona, który zamiast uwielbiać Boginię Przyrodę, bezcześci ją, uciska i wyzyskuje. Spójrzmy, co w tej piramidzie obłędu zasługuje jeszcze na uwydatnienie: otóż zostało całkowicie zignorowane to, co leży u samych podstaw pojęcia prawa - a mianowicie, że z prawem muszą zawsze iść w parze obowiązki. Moje prawo do życia i do jego nietykalności jest czymś nieodłącznym od obowiązku poszanowania go, jaki ciąży na innych. Podobnie jest z zabezpieczeniem własności i z innymi aspektami regulowanymi przez prawo. Jest aż nazbyt oczywiste, że pozbawione rozumu zwierzę nie może podlegać obowiązkom, a tym samym nie może być podmiotem prawa. Niezależnie od takich czy innych uregulowań komar zawsze będzie kąsał człowieka i pił jego krew - ewentualnie przy okazji zarażając malarią; mucha będzie go nadal złościła lub zakażała śpiączką; tasiemiec będzie wciąż egzystował w organizmie człowieka jako pasożyt, odbierając mu pokarm. Także pchły będą po swojemu starały się na nim pasożytować; jadowity wąż nie zawaha się ani przez moment przed ukąszeniem go, a tygrys przed rzuceniem się na niego i poszarpaniem go. Zjadliwe wirusy i bakterie nadal będą dokonywać dzieła spustoszenia w organizmie człowieka, przyprawiając go o śmierć. Również ten aspekt przesądza o tym, że człowiek stanie się ostatnim, najpodlejszym ze wszystkich stworzeń. O ile bowiem pozostałe stworzenia nie mają i nigdy nie będą mogły mieć obowiązków - ani względem człowieka, ani względem siebie nawzajem (pająk wciąż będzie zastawiał pajęczynę, aby pochwycić muchę i wyssać jej krew, kot będzie nadal czyhał na mysz, aby ją zabić) - tylko on - człowiek, jako jedyny będzie podlegał niezliczonym, nienaturalnym obowiązkom. Bo cóż bardziej nienaturalnego, niż ekologiczny kult Bogini - Przyrody? Warto tu zauważyć, że twórcy ONZ-owskiej ''Deklaracji Praw Zwierzęcia'' poszli na całość, jeśli chodzi o szyderstwo z człowieka, sięgając przy tym bez zażenowania wyżyn absurdu. Po tym jak Fulco Pratesi (WWF) w materiale opublikowanym w przez ''czerwone spółdzielnie'' udzielił szczegółowych instrukcji, jak powinno się profanować zwłoki ludzkie, owi ''prawnicy'' zadekretowali w art. 13, p. a ''Deklaracji'', że ''martwe zwierzę powinno być traktowane z szacunkiem'' Szacunek będzie więc wymagany wobec padliny, ale już nie wobec zwłok człowieka.

 

 

* Jak można przeczytać w ''Katechizmie Nowej Ery'', człowiek Ery Wodnika (new age), to człowiek rozumiejący, że ie jest on bytem odrębnym, oddzielonym od reszty stworzenia, lecz stanowi jedno ze wszystkim. W takim człowieku kształtuje się świadomość, że nie jest on ważniejszy od drzewa, kwiatka, czy źdźbła trawy (por. ''Atti del 1' Convegno di Studi Cattolici'', Rimini, La Tradizione Catholica, 1993, str. 15)''

Źródło: Epiphanius, ''Ukryta strona dziejów...''

 

Autor: Epiphanius