JustPaste.it

31 lat minęło...

Od pamiętnego dnia minęło tyle lat, a społeczeństwo nadal podzielone.

Od pamiętnego dnia minęło tyle lat, a społeczeństwo nadal podzielone.

 

 

   Dziś mija 31 lat od wprowadzenia stanu wojennego. Od tej rocznicy jestem starszy o prawie 4 lata, (urodziłem się 01-01-1979 roku). Jak widzisz, drogi czytelniku, nie mam prawa pamiętać co się wtedy wydarzyło, nie mam też prawa rozumieć tamtych wydarzeń. A jednak mimo tego mam swoje zdanie na ten temat... Mam swoje zdanie, bo mam do tego prawo i w ciągu tych lat słyszałem różne opinie na temat wprowadzenia stanu. W niniejszym artykule nie będę przedstawiał swojego stosunku co do słuszności czy też próbował przekonać innych do zmiany swojego poglądu. Natomiast chciałbym zadać kilka pytań, które mi się nasuwają kiedy myślę o 13 grudnia 1981 roku.

 

     Zastanówmy się co by było gdyby... gdyby gen. Jaruzelski nie wprowadził stanu wojennego? Z wiarygodnego źródła, (od funkcjonariusza Straży Granicznej, który w tamtym czasie pełnił służbę na przejściu granicznym w Głuchołazach), wiem, że na granicy Polski z Czechosłowacją już stacjonowało wojsko. Czekali tylko na rozkaz wkroczenia do Polski. Starsi czytelnicy wiedzą, że im to było na rękę za rok 1968. Jasiu, (tak ma na imię ów, teraz już były, strażnik), powiedział mi, że jak nigdy modlił się o to, by to nigdy nie nastąpiło. Co byśmy dziś mówili, gdyby Czesi wjechali czołgami? Gdyby strzelali do protestujących. Czy wtedy te rzesze młodych ludzi też organizowałyby manifestacje pod domem generała?

 

     W 1981 roku stosunki między rządem a Solidarnością były napięte. Co jakiś czas odbywały się strajki lub manifestacje. W społeczeństwie napięcie rosło, co jest rzeczą normalną, że w końcu osiągnie swój punkt kulminacyjny i coś będzie musiało się zdarzyć. Zapalnikiem był strajk w Stoczni Gdańskiej. Jak powiedział gen. Jaruzelski, po telefonie z Moskwy, gdzie straszono Go interwencją zbrojną, zdecydował się na tak drastyczny krok. Mama mi opowiadała, że przez kilka dni nie wychodziliśmy z domu w obawie przed internowaniem. W tamtych dniach aresztowano najbardziej aktywnych "wywrotowców". KIlku z nich nigdy nie wróciło do domu i to należy z całą stanowczością potępić. To było ZŁE! Ale zadaj sobie pytanie ile to razy wybierano mniejsze zło w imię większego dobra?

 

     Następną sprawą jaka mi przychodzi na myśl, jest dzisiejsze wspomnienie tamtych wydarzeń i całego zamieszania związanego z nim. " Mądrzy" mówią, że historia osądzi tych ludzi. Wydaje mi się, że to My, po tylu latach mamy prawo ich "osądzić". Skoro kilka minut po poznaniu nowej osoby potrafimy Ją ocenić, to czemu nie możemy ocenić "Ich" działań po 31 latach?  Czy musi minąć minimum 100 lat, żeby wydać "sprawiedliwy" wyrok? I wreszcie czy mamy pełną wiedzę na ten temat?

 

     Jako młody człowiek zastanawiam się jaki sens jest rozdrapywać stare rany? Czy nie potrafimy sobie wybaczyć, jak to pragnął Jan Paweł II? Oddzielmy przeszłość grubą linią i patrzmy w przyszłośc, bo to co teraz robimy i zrobimy kiedyś odbije się echem.