JustPaste.it

Dlaczego zmiana jest tak trudna?

Podejmujemy tysiące prób zmiany naszego życia. W nowy rok – aby następny był lepszy. Po zalaniu się w trupa - bo to nie przystoi. Po oblanym egzaminie – bo ile można poprawiać...

Podejmujemy tysiące prób zmiany naszego życia. W nowy rok – aby następny był lepszy. Po zalaniu się w trupa - bo to nie przystoi. Po oblanym egzaminie – bo ile można poprawiać...

 

Podejmujemy tysiące prób zmiany naszego życia. W nowy rok – aby  następny był lepszy. Po zalaniu się w trupa - bo to nie przystoi. Po oblanym egzaminie – bo ile można poprawiać. Po wizycie u lekarza – bo siłownia przecież nie gryzie…

I tak, jak konsekwentnie podejmujemy próby zmiany, równie konsekwentnie nie wprowadzamy ich w życie. Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego jesteśmy tak niesłowni? Dlaczego wprowadzanie zmian jest tak trudne?

Artykuł ten jest próbą znalezienia odpowiedzi na powyższe pytania.

Wprowadzanie zmian jest proste gdy patrzymy na kogoś z boku. Najlepiej obcego. Sytuacja wydaje się wtedy banalna: Jest problem X. Aby go rozwiązać trzeba wprowadzić rozwiązanie Y, lub zestaw rozwiązań np. A, B, C. Po wprowadzeniu tych rozwiązań problem zniknie.

Wnioski zazwyczaj są oczywiste. Nie trzeba robić żadnych analiz. Dlaczego zatem osoba mająca problem, którego rozwiązanie jest tak proste, nie robi nic aby go rozwiązać?

Carl Gustaw Jung jednym z podstawowych problemów psychologii analitycznej ustanowił kompleks. Kompleks stał się dla Junga tak ważny ze względu na wpływ, jaki wywiera na działanie osoby. Jest elementem napędzającym psychikę. Trochę jak szczypta soli w zupie nadaje jej smak.
Jung opisując kompleks, określił go jako odprysk osobowości. To bardzo trafne określenie. Ale co ważne, zakładające, że istnieje jakaś struktura podstawowa, której odpryskiem jest kompleks.
Kompleks zatem według Junga istnieje jako niezależny byt egzystujący niejako obok osoby, który uaktywnia się w sytuacji konfliktowej. Może w takiej sytuacji działać na korzyść lub na szkodę osoby.
W rzeczywistości działa w swoim interesie. Osoba może być jednak beneficjentem jego działania lub wręcz przeciwnie, ponosić koszty nieodpowiedzialnych jego reakcji.

Colin P. Sisson idzie dalej twierdząc, że człowiek jest strukturą składającą się w pewien sposób z odprysków. Skonstruowani jesteśmy na wzór rady ministrów, w której mamy ministra od każdej najmniejszej sprawy. Jedni ministrowie słabną, inni rosną w siłę, ale każdy walczy o wpływy i, co najważniejsze, o przetrwanie.

Tak jak każdy z nas instynktownie walczy o przetrwanie, tak każdy członek rady ministrów za wszelką cenę chce przeżyć, a jeśli to możliwe to zyskać większe wpływy. Często patrząc na człowieka w podeszłym wieku możemy od razu zauważyć kto u takiej osoby przejął władzę i stał się premierem. Taka osoba ma niemal wypisaną na twarzy gorycz, gniew lub rozczarowanie.

To może wydać się irracjonalne i niedorzeczne, ale taka struktura psychiczna jest żywa i jak żywa istota jedyne, czego pragnie, to przetrwać. Dlatego proces,który z zewnątrz wydaje się prosty, wewnętrznie jest tak trudny do zrealizowania.

Posiłkując się przykładem, na zewnątrz wygląda to tak: Jest osoba otyła, której problem z nadwagą wynika ze zbyt dużej ilości spożywanych węglowodanów prostych. Rozwiązanie wydaje się oczywiste. Osoba powinna zrezygnować z części posiłków, które zawierają węglowodany, lub zmniejszyć porcje.

Wewnątrz tej osoby jest jednak cała struktura zależności, którą w pewien sposób kieruje minister ds. – załóżmy – przyjemności ze spożywania węglowodanów. U osoby borykającej się z problemem otyłości taki minister ma ogromną władzę. W takiej sytuacji nie wystarczy podjęcie decyzji o rezygnacji z posiłków. To tak jakbyśmy chcieli zlikwidować ministerstwo zarządzane przez oligarchę, który na dodatek jest naszym dobrym wujkiem.

Taki minister ucieknie się do każdej przebiegłości aby tylko pozostać u władzy. Dlatego gdy myślisz sobie, że „już nigdy nie będę mógł zjeść napoleonki, napić się kawy, alkoholu lub zapalić papierosa” czujesz tak dziwne uczucie jakbyś musiał się z kimś rozstać, kogoś zwolnić lub wręcz zabić. Dzieje się tak dlatego, że w gruncie rzeczy jest to najlepsza analogia jaką można tutaj zastosować. Musisz zabić część siebie. Musisz zdymisjonować i pożegnać na zawsze swojego ministra.

Jak się więc dzieje, że w ogóle podejmujesz decyzję o zmianie?

Dla zobrazowania tego procesu załóżmy taki scenariusz: W ciągu dnia, koleżanka z pracy, pół żartem rzuciła: „robisz się tatuśkowaty”, z ewidentnym odniesieniem do Twojego, nie tak znowu okazałego, brzucha. Co robisz w takiej sytuacji? Twój minister ds. wysokiego mniemania o sobie. Podejmuje decyzję o wprowadzeniu zmian. Jest bardzo ambitny. Postanawia, że teraz będziesz chodził na siłownię, biegał i zrezygnujesz z jedzenia w fast foodach. Wieczorem kładziesz się do łóżka z „mocnym postanowieniem poprawy” oraz decyzją, że rano wstaniesz biegać. Jednak, gdy dzwoni budzik, nie słyszy go nikt, poza ministrem od ciepłej pościeli, który delikatnym rozgrzeszającym głosem mówi: „Jeeeszcze parę minut…”. Z paru minut robi się pół godziny aż w końcu musisz wstać aby nie spóźnić  się do pracy.

Decyzja została podjęta przez innego ministra, innego ty! Realizacja zaś została zlecona innej osobie, która ma zupełnie inne priorytety. Sytuacja ta przypomina trochę relacje w pracy: Na spotkaniu zarządu jeden z pracowników zgadza się na realizację wszystkich projektów (nawet tych nierealnych) a ich realizację pozostawia koledze po fachu. Każdy wie, jak się to kończy.

Co można w takiej sytuacji zrobić? Czy wiedza o tym coś zmienia? Jak skutecznie wprowadzać zmiany?

To jak walka Dawida z Goliatem(Takich biblijnych odniesień będzie więcej, jednak nie w duchu „musicie się nawrócić”, ale raczej „ktoś już wcześniej wpadł na rozwiązanie więc dlaczego z tego nie skorzystać”).Trudna, ale stawka jest ogromna. Dawid pokonuje Goliata podstępem. Zdaje sobie sprawę, z tego, że przeciwnik ma nad nim przewagę. Starcie na ogólnie przyjętych zasadach zakończyłoby się fiaskiem. Dawid atakuje więc sposób, którego Goliat się nie spodziewa i dzięki temu wygrywa.

Na pierwszy rzut oka sprawa wydaje się prosta. Przeciwnik nie może spodziewać się ataku. Problem w tym, że przeciwnikiem w tym starciu jesteś Ty sam. Ciężko jest ukryć zmiany przed samym sobą.

Alan Watts w jednym z wykładów przytacza słowa z Pisma Świętego „Niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa” (Mt 6, 3-4) jako jeden ze sposobów radzenia sobie z tą sytuacją. Powinieneś działać tak, żeby twoja lewica (zabrzmiało prawie jak partia polityczna), czyli minister, nie wiedział, że masz ukryty plan zdymisjonowania go. To dość dziwny i trudny do wykonania plan, bo ciężko jest prowadzić jakiekolwiek działania, nie zdając sobie z tego sprawy, ale może to przynieść wymierne korzyści. Stowarzyszenia AA działają właśnie w taki sposób. Alkoholik przystępując do AA nie stawia sobie Celu: Już nigdy nie będę pił. Stawia sobie cel: Dzisiaj wytrzymam bez alkoholu. Następnego dnia, znowu jeden dzień, i kolejny, kolejny… W ukryciu mając cel aby już więcej nie pić.

Innym ważnym elementem tej strategii jest wsparcie z zewnątrz. Samemu ciężko jest prowadzić spiskową działalność przeciw niechcianemu ministrowi. Osoba z zewnątrz, przyjaciel, terapeuta jest tym, kto może wspierać Cię w tej walce mając wyznaczony jasny, jawny cel. Dla niego sytuacja jest prosta. Pomoże zawsze gdy niechciany minister próbował będzie zwieść Cię na manowce słowami  „dzisiaj zrób sobie wolne, jeden kieliszek nic nie zmieni, każdy ma jakieś przyjemności”.

Kolejna metoda tosystematyczne kotwiczenie. Trudność w rezygnacji z jakiegoś przyzwyczajenia bardzo często wynika z silnego pozytywnego sprzężenia zwrotnego. Np. gdy ktoś myśli o napiciu się kieliszka automatycznie kojarzy to z przyjemnością. Naszym zadaniem jest zlikwidowanie tego sprzężenia. Możemy spróbować to zrobić w następujący sposób:

W każdej konfliktowej sytuacji staraj się postawić naprzeciw siebie dwie osoby: Ministra ds. Problemu, z którym chcesz skończyć oraz ministra ds. zmian.

Konfrontacja może wyglądać to tak:

Twój problem: alkohol

Minister ds. przyjemności picia: Zalany, gruby, brudny, śmierdzący, z czkawką mówi „Nooo, stary, napij się toszzzzeczkę. Nie pąć taki śśśfięty”. Widzisz jak chwieje się na nogach próbując ostatkami sił przekonać Cię do tego abyśskończył jako on.

Minister ds. zmiany: Elegancki, wysportowany, pełen wigoru, energicznym tonem mówi: „Jesteś twardy. Stawiamy sobie realny cel, który możesz osiągnąć. Dzisiaj wytrzymasz. Dzisiaj będzie dniem Twojego zwycięstwa.”

Z czasem coraz bardziej będziesz identyfikował nałóg z nieprzyjemnym obrazem ministra ds. przyjemności picia a trwanie w trzeźwości z energicznym ministrem ds. zmiany.

Mechanizm ten można zastosować do każdej sytuacji wymagającej zmiany. Zatem przygotowania do walki o przejęcie kontroli czas zacząć.

Powodzenia :-)