JustPaste.it

Znieczulica, agresja - znak naszych czasów...

Czasy mamy trudne, więc trudno też o współczucie dla drugiego człowieka.

Czasy mamy trudne, więc trudno też o współczucie dla drugiego człowieka.

 

Czasy mamy trudne, więc trudno też o współczucie dla drugiego człowieka. Niewiele osób wyciągnie pomocną dłoń do drugiej osoby, czy zareaguje, gdy ktoś znęca się nad drugim człowiekiem, czy zwierzęciem.

Wszechobecna bieda, pogoń za pieniądzem, pracą. Ludzie coraz mniej się uśmiechają, mniej jest życzliwości czy chęci niesienia pomocy.
Często obserwuję w autobusie czy na ulicy, jak ktoś znęca się nad drugą osobą (czasem są to nawet dzieciaki, nastolatki).

Zdarza mi się interweniować, ale zauważyłam, że trudno wtedy liczyć na poparcie innych osób. Ludzie nie chcą się mieszać, zwyczajnie się boją, a może wolą mieć święty spokój?

Coraz więcej agresji, nawet wśród bardzo młodych ludzi. Do czego to doprowadzi?

Wszechobecna znieczulica na którą patrzą też nasze dzieci, uczy je, że lepiej zająć się swoimi sprawami a w cudze się nie mieszać, nie reagować. Jak tu dalej żyć...

 

NA BRUKU

Czarna noc drżała blaskiem niedościgłych gwiazd

Pod drzewami w ciemnościach przemykał się czas

I usypiał powoli świata wulkan wrzący

Nagrzany ruchem dziennym i krzykiem gorący

Gdzie każdy okruch szczęścia chwytano z chciwością

W drżące dłonie spragnione dotyku, czułości

Która z każdym dniem blednie, traci swoją postać

Chociaż tak pragnie życia, tak chciałaby zostać

Na tym ziemskim śmietnisku zdruzgotanych uczuć

W blady kwiat zakwitając, roślinką maleńką

Co ku słońcu wyciąga delikatne pąki

Z uśpionym w swoim wnętrzu małym ziarnem wzruszeń

Które szybko dojrzeją i pękną jak strąki

 

Mrok wyciągnął swe macki, by pochwycić wszystko

Co w zasięgu ich wzrosło, każdy świata uskok

Zadudniły gdzieś kroki nocnego przechodnia

Latarnia gdzieś płonęła, jak wielka pochodnia

Zawieszona nad ziemią i sypiąca iskry

Wiatr przebiegał ulice, czuwając nad wszystkim

 

I cisza swoim płaszczem okryła przedmieście

Aż nagle przeraźliwy krzyk przeszył powietrze

Jakby Ziemi się łono z łoskotem rozwarło

I zapłonęły okien okowy kamienne

Ciekawością zwabione, jak zbrodnicze sępy

Z wyżyn obserwujące swą przyszłą ofiarę

A na bruku leżało czyjeś zgięte ciało

Kopane przez wyrostków, co chcieli pieniędzy

Lecz nie mogli ich znaleźć tam, gdzie ramię nędzy

Wcześniej je odnalazło, i już nie oddało

 

Trzask zamykanych okien i ciemność za ścianą

Były na krzyk bolesny niemą odpowiedzią

I skowyt psa, czującego się jak ten kopany

Jego pan ukochany, któremu chciał pomóc

I nie widział nikt bólu tkwiącego w źrenicach

I bicia psiego serca nikt wtedy nie słyszał

I nie pomógł się podnieść strzępowi człowieka

Tylko szczeniak polizał twarz bliskiego śmierci...

Zdjęcie zaczerpnięte z bloga: http://kopciuszek.bloa.pl/