Czasy mamy trudne, więc trudno też o współczucie dla drugiego człowieka.
Czasy mamy trudne, więc trudno też o współczucie dla drugiego człowieka. Niewiele osób wyciągnie pomocną dłoń do drugiej osoby, czy zareaguje, gdy ktoś znęca się nad drugim człowiekiem, czy zwierzęciem.
Wszechobecna bieda, pogoń za pieniądzem, pracą. Ludzie coraz mniej się uśmiechają, mniej jest życzliwości czy chęci niesienia pomocy.
Często obserwuję w autobusie czy na ulicy, jak ktoś znęca się nad drugą osobą (czasem są to nawet dzieciaki, nastolatki).
Zdarza mi się interweniować, ale zauważyłam, że trudno wtedy liczyć na poparcie innych osób. Ludzie nie chcą się mieszać, zwyczajnie się boją, a może wolą mieć święty spokój?
Coraz więcej agresji, nawet wśród bardzo młodych ludzi. Do czego to doprowadzi?
Wszechobecna znieczulica na którą patrzą też nasze dzieci, uczy je, że lepiej zająć się swoimi sprawami a w cudze się nie mieszać, nie reagować. Jak tu dalej żyć...
NA BRUKU
Czarna noc drżała blaskiem niedościgłych gwiazd
Pod drzewami w ciemnościach przemykał się czas
I usypiał powoli świata wulkan wrzący
Nagrzany ruchem dziennym i krzykiem gorący
Gdzie każdy okruch szczęścia chwytano z chciwością
W drżące dłonie spragnione dotyku, czułości
Która z każdym dniem blednie, traci swoją postać
Chociaż tak pragnie życia, tak chciałaby zostać
Na tym ziemskim śmietnisku zdruzgotanych uczuć
W blady kwiat zakwitając, roślinką maleńką
Co ku słońcu wyciąga delikatne pąki
Z uśpionym w swoim wnętrzu małym ziarnem wzruszeń
Które szybko dojrzeją i pękną jak strąki
Mrok wyciągnął swe macki, by pochwycić wszystko
Co w zasięgu ich wzrosło, każdy świata uskok
Zadudniły gdzieś kroki nocnego przechodnia
Latarnia gdzieś płonęła, jak wielka pochodnia
Zawieszona nad ziemią i sypiąca iskry
Wiatr przebiegał ulice, czuwając nad wszystkim
I cisza swoim płaszczem okryła przedmieście
Aż nagle przeraźliwy krzyk przeszył powietrze
Jakby Ziemi się łono z łoskotem rozwarło
I zapłonęły okien okowy kamienne
Ciekawością zwabione, jak zbrodnicze sępy
Z wyżyn obserwujące swą przyszłą ofiarę
A na bruku leżało czyjeś zgięte ciało
Kopane przez wyrostków, co chcieli pieniędzy
Lecz nie mogli ich znaleźć tam, gdzie ramię nędzy
Wcześniej je odnalazło, i już nie oddało
Trzask zamykanych okien i ciemność za ścianą
Były na krzyk bolesny niemą odpowiedzią
I skowyt psa, czującego się jak ten kopany
Jego pan ukochany, któremu chciał pomóc
I nie widział nikt bólu tkwiącego w źrenicach
I bicia psiego serca nikt wtedy nie słyszał
I nie pomógł się podnieść strzępowi człowieka
Tylko szczeniak polizał twarz bliskiego śmierci...
Zdjęcie zaczerpnięte z bloga: http://kopciuszek.bloa.pl/