JustPaste.it

Czarne święta w Warszawie

Jak minęły święta? Dla większości Polaków tak jak zawsze...

Jak minęły święta? Dla większości Polaków tak jak zawsze...

 

...Niektórzy upajali się w swoim luksusie inni musieli się pogodzić ze świętami w wersji lite. Są jednak tacy, którzy spędzili je w nastroju pogrzebowym. Mowa o pogrążonych w smutku i rozpaczy „Czarnych Koszulach”.

Co cię nie zabije to cię wzmocni – to powiedzenie idealnie pasuje do warszawskiej Polonii. Długie lata spędzone w czeluści II i III ligi, huśtawka nastrojów związana z panowaniem Józefa Wojciechowskiego, a teraz radosna wizja Ireneusza Króla przetestowały odporność psychiczną kibiców tego klubu do granic możliwości. Jednak pewnych granic nie wolno przekroczyć.

Ośmiu piłkarzy Polonii złożyło wniosek o rozwiązanie kontraktów z winy klubu. Problem jest poważny i wcale nie dotyczy osłabienia potencjału piłkarskiego drużyny, bo już niejeden zespół udowodnił, że ambicją i wolą walki można zdziałać bardzo dużo. To wszystko jest bardziej skomplikowane. Po pierwsze zaległości kontraktowe są jasnym sygnałem, że Pan Król nie jest zainteresowany wydawaniem swoich pieniędzy na potrzeby klubu. Może chciał to robić w Katowicach, ale po tym jak nie udało mu się dokonać czarodziejskiej przemiany Polonii Warszawa w GKS Katowice, został w tej piaskownicy z zabawką, która nie jest mu do niczego potrzebna.

Jak trafnie zauważyło weszło, rozwiązanie kontraktów wcale nie jest równoznaczne ze zmniejszeniem wydatków. Jeśli umowy zostaną rozwiązane z winy klubu, to piłkarze mogą liczyć na całkiem spore odszkodowanie. Inwestor raczej nie będzie miał ochoty sprowadzać w ich miejsce zawodników o uznanej marce, więc pozostaną jedynie żółtodzioby z Młodej Ekstraklasy. Najbardziej czarny scenariusz dotyczy jednak nieotrzymania licencji, co będzie oznaczało koniec futbolu na wysokim poziomie przy ulicy Konwiktorskiej. Tak czy inaczej ten koniec jest bliski.

Po co więc było inwestować w klub? Może po to, żeby uzyskać nieco rozgłosu w mediach. W końcu nie ważne jak piszą, ważne, że w ogóle piszą. Smutne, ale prawdziwe.

Artykuł ukazał się na blogu Oddech Futbolu