JustPaste.it

Uprzejmość "korporacyjna"

Historyjka "obrazkowa" o tym co z relacjami międzyludzkimi robi tzw. wielki biznes.

Historyjka "obrazkowa" o tym co z relacjami międzyludzkimi robi tzw. wielki biznes.

 

Oto krótka historyjka o uprzejmości i życzliwości. Ale nie takiej tam zwyczajnej życzliwości międzyludzkiej. Rzecz dotyczy życzliwości korporacyjnej ;)

 

Obrazek 1.
Tuż obok naszego biura stoi sobie stacja paliw pewnego dużego koncernu. Zachodzę tam średnio dwa razy w tygodniu by kupić kanapkę na drugie śniadanie. Pomijając już fakt czy to dobry czy zły nawyk żywieniowy (bo o nawykach było w poprzednich odcinkach) - bywam tam regularnie i z przemiłymi paniami pracującymi na tej stacji znamy się już raczej dobrze. Znamy się tym bardziej, że mam taką przypadłość polegającą na  zagajaniu nieformalnych pogawędek nawet w "oficjalnych" okolicznościach.
Ilekroć jednak pojawiam się w drzwiach po kolejną kanapkę witany jestem nieodmiennie stałą formułą grzecznościową: "Witamy na stacji NAZWA_DUŻEGO_KONCERNU_PALIWOWEGO".    Po "skasowaniu" mojej  zapakowanej w folię kanapki pada zaś nieodmiennie druga formuła - jak się domyślam, zapisana w procedurach obsługi klienta:  "Proponuję zakup napoju energetycznego NAZWA_ZNANEGO_NAPOJU_ENERGETYCZNEGO"
 
Obrazek 2.
Kolejka do kasy w supermarkecie. Pani kasjerka wyraźnie zmęczona już pracą wita każdego kolejnego klienta tą samą formułką grzecznościową, potem pyta klienta czy zbiera punkty, kasuje towary, podaje kwotę  do zapłaty, rozlicza, dziękuje za zakupy kolejną nakazaną odgórnie formułką  ...i  następny klient według tego samego schematu.
Przychodzi moja kolej. Na twarzy pani kasjerki widzę totalne wypalenie, jakiś taki smutek... domyślam się, że to ta monotonia, narzucone odgórnie formułkowe automaty, które pozbywają ludzi naturalnej radości ze spotkania drugiego człowieka... Odruchowo chcę jakoś kobiecie pomóc, choćby życzliwym uśmiechem... Niestety pani nawet na mnie nie spogląda tylko beznamiętnym, zmęczonym głosem wypowiada formułkę powitalną, po czym nadal nie patrząc mi w oczy pyta "Czy zbiera Pan punkty?".
Celowo wstrzymuję się przez chwilę z odpowiedzią, czekam, aż Pani na mnie spojrzy, po czym pełen entuzjazmu i dziecięcej fascynacji odpowiadam jednym tchem: "Nie.Punktów nie zbieram. Ale wie Pani! Zbieram stare monety i takie ołowiane żołnierzyki. Żołnierzyki to zbieram już od dzieciństwa a monety to całkiem niedawno zacząłem zbierać!".
Chwila  konsternacji. Pani zaskoczona i wybita totalnie ze swojego rytmu nie wie co zrobić i co powiedzieć. Sekundę potem pani śmieje się do mnie, ...a może ze mnie? Nieważne. Ważne, że się śmieje się szczerze i patrzy mi prosto w oczy.
 
Obrazek 3.
Mały sklepik spożywczy na naszym osiedlu. Właściciel jest w nim sprzedawcą, zaopatrzeniowcem, ochroniarzem i sprzątaczem. W drzwiach wejściowych zawieszona jest taka zabawka, świstak, który każdego przychodzącego wita gwizdaniem wyrażającym zachwyt i uznanie. Długo nie mogłem zrozumieć dlaczego moja żona uwielbia tam robić zakupy. Ani nie jest tam taniej niż w supermarkecie ani wybór towarów nie zwala z nóg... Odkąd jednak zacząłem sam tam zachodzić zrozumiałem, że ten człowiek jest jak magnes. Ma w sobie taką naturalną otwartość, życzliwość i poczucie humoru, że ludzie po prostu lubią tam przychodzić by z nim chwilę poprzebywać przy okazji robienia u niego zakupów.
 
Obrazek 4.
Wchodzę do sklepiku naszego ulubionego sklepikarza osiedlowego a on z wyuczoną, powierzchowną życzliwością wita mnie słowami "Witamy w naszym sklepie." Nieco zdziwiony tą zmianą klimatu niepewnym głosem proszę go o chleb a on do mnie z kolejną formułką "Proponuję również zakup napoju X oraz udział w konkursie Y, proponuję też założenie karty stałego klienta dzięki której nabędzie Pan możliwość zbierania punktów za zakupy w naszym sklepie oraz zdobywania cennych nagród." Zniesmaczony wychodzę ze sklepiku i nigdy do nie go nie wracam a sklepik bankrutuje w ciągu jednego miesiąca.
 
W tym miejscu należy się wyjaśnienie.Obrazek 4 jest moim wymysłem i nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Jestem przekonany, że naszemu sympatycznemu sklepikarzowi nigdy takie  pomysły nie przyjdą do głowy i jego niewielki sklepik będzie miał się nadal dobrze.
A skoro tak oczywiste wydają się szkody jakie poczyniłoby "odczłowieczenie" relacji z drugim człowiekiem dla tego sklepiku osiedlowego, to czyż nie nadszedł czas by i mądrzy ludzie zarządzający dużymi biznesami wyciągali z tego wnioski?
 
Osobiście jestem mocno przekonany, że w najbliższym czasie będziemy doświadczać w wielu obszarach biznesu takiego powrotu normalności. 

Wierzę, że przekształcanie ludzi w "automaty do sprzedaży" obracać się będzie coraz wyraźniej przeciwko firmie stosującej taką strategię. Gorąco kibicuję tym odważnym, którzy wbrew obecnej modzie już przywracają naturalność i normalność w relacjach z klientem ...znaczy się z człowiekiem.

 

---

Oryginalny tekst pierwotnie opublikowany na http://www.biznesistyl.pl/andrzej-lesiak/79_uprzejmosc-korporacyjna.html

 

Obrazek:  google -> grafika: customer service

e85512754bd96b6f149b533bc5d43cd2.jpg