JustPaste.it

Świat w zupełnie starym stylu

"Uważam..., że z jakiegoś, tylko sobie znanego powodu, Pan Bóg przeniósł mnie bezboleśnie przez wszystkie pola minowe""

"Uważam..., że z jakiegoś, tylko sobie znanego powodu, Pan Bóg przeniósł mnie bezboleśnie przez wszystkie pola minowe""

 

94ed7e1a3376a91f4e7c51fcfd72666b.jpg

Maria ze Zdziechowskich Sapieżyna „Moje życie, mój czas. Wspomnienia” Wydawn. Literackie 2010

O autorce:

Maria Zdziechowska – Sapieha, urodziła się w 26.IV.1910 roku w Suchowoli pod Krasnobrodem koło Zamościa. w majątku leśnym należącym do jej matki. Zmarła 1.IV.2009 roku. Odznaczono ją Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia, francuskim Krzyżem Wojennym ze Srebrną Gwiazdą, pośmiertnie Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski.

O książce:

Nic nie wskazywało na to, że jakiekolwiek „pola minowe” czekają na autorkę.

Była jedynym dzieckiem zamożnych rodziców, wychowywanym przez niańki i guwernantki.

Jakie wtedy stosowano metody wychowawcze?

Gdy w dzieciństwie wrzuciła kota do fontanny, aby przekonać się czy umie pływać dostała lanie. A za impertynencką odpowiedź matka sprała ją szpicrutą.

Na ponad 500 stronach poznajemy życie polskiej arystokracji z egocentrycznego punktu widzenia najpierw zamożnej panienki a potem emigrantki.

Stwierdza, że przed II wojną wszyscy się bawili. „Bo tak się wtedy żyło. Warszawa to była po prostu jedna wielka zabawa, w której uczestniczyło całe towarzystwo i wielu różnych dyplomatów”. Nie wiem czy obsługująca ich służba też się dobrze bawiła, tym bardziej, że autorka wspomina swoją miłą i dobrą babkę, która dla służby i biednej krewnej była bardzo ostra.

Łaskawość losu dla rodziny autorki skończyła się wraz z wejściem Armii Czerwonej na ziemie polskie.

Czytamy: „… nie mogę się nadziwić naszej głupocie i całkowitej ignorancji wobec tego co się za chwilę miało wydarzyć”.

Widocznie było za dużo zabaw, a za mało myślenia.

Z ojcem i synami autorka wyjeżdża z kraju do Paryża. Tam, za namową ojca, działa w ruchu oporu co przypłaca kilkuletnim więzieniem.

„Przez całe życie trzymałam się zasady chowania wszystkich spraw bolesnych, niemiłych – nawet tych ważnych – do ściśle zamykanych „szufladek” swojej pamięci”.

 W części dotyczącej pobytu w więzieniach można to wyczuć.

Po uwolnieniu jedzie z synami do Anglii. Oboje z mężem chodzili tam do szkoły, doskonale znali kraj, ludzi i język więc, bez większych przeszkód, zaaklimatyzowali się tam. Autorka stosowała też radę matki: „Marysiu, nigdy nie okazuj swoich uczuć”. Pracowali zarobkowo jednak dzięki koligacjom byli zapraszani do posiadłości bogatych znajomych, a nawet przez nich wspomagani finansowo. Ale też zaraz po wojnie, dzięki informacji, że była uwięziona, podarowano jej grube barchanowe majtki.

Mimo 50 lat na emigracji w 1992 roku wróciła do Polski. „Opuszczałam londyński dom z całkowita obojętnością, nic we mnie nawet nie drgnęło”. Nie miała pieniędzy na ubezpieczenie transportu rzeczy przyczepiła więc do tira medalik z Matką Boską.

I w Anglii, i w Polsce pracowała społecznie pomagając dzieciom. W kraju w ramach fundacji „Ex Anima”.

Na koniec dość gorzka refleksja autorki: „Polska po pierwszej wojnie nie przypominała zgrai, która pozostała po PRL-u. Ludzie starali się jak mogli.” Oczywiście oprócz tych, którzy się bawili i niczego nie przeczuwali.

Książka zawiera wiele zdjęć rodzinnych oraz drzewa genealogiczne rodziny Zdziechowskich i Sapiehów.

Osobom lubiącym czytać niebanalne biografie polecam.