JustPaste.it

Tajemniczy upadek

Opowiadanie kryminalne z serią zaskakujących zwrotów sytuacji.

Opowiadanie kryminalne z serią zaskakujących zwrotów sytuacji.

 

05fe2a0218ee8a2c8027fc224f8c92bf.jpg- No to chlup w ten suchy dziób.
- Do dna panowie!
Kieliszki wędrują w górę i biesiadnicy raczą się popularną wódką z niewielkich kieliszków. W pewnej chwili jeden z nich, sięga do kieszeni na piersi:
- Przepraszam. To pewnie moja stara - odzywa się bełkotliwym głosem odchodząc od stołu.
- Powiedz, żeby nam nie przeszkadzała - woła za nim inny biesiadnik.
- No, co tam - ten pierwszy rzuca nieco grubiańsko w komórkę, ale następnie słucha w coraz większym skupieniu.
- Ależ tak szefie. Wszystko w porządku - postawa i głos mężczyzny przybierają ton pełen służbowej dyspozycyjności. Wyraźnie przytomnieje wsłuchując się w polecenia przełożonego.
- Nie zawiodę - zapewnia.
- Chyba nie chcesz się urwać z imprezy? - od stołu biegną nawoływania.
- Ja muszę na chwilę - mężczyzna wkłada komórkę z powrotem do kieszeni i wychodzi na korytarz wyłożony drewnianą boazerią, gdzie spotyka kobietę w stroju gospodyni domowej.
- Aleś się doprawił. Może kawy? - pyta troskliwie.
- Daj mi, ale szybko, bo muszę otrzeźwieć przed robotą Jadwiniu.
- Ależ Mareczku! Ja cię nie puszczę w tym stanie.
- Nie jestem przecież kierowcą, ani chirurgiem. Wołaj też taksówkę, a ja wezmę szybki prysznic. Dasz mi ręcznik?
- Weź ten różowy. Dopiero co go zawiesiłam, a z resztą od siostry to się nie brzydzisz. Prawda?
Marek wtoczył się do łazienki zamykając za sobą drzwi, a Jadwiga zadzwoniła po taksówkę drugą ręką parząc kawę. Po chwili wrócił Marek z mokrymi jeszcze włosami chwytając filiżankę z kawą i łapczywie popijając jeszcze gorącą. Kiedy już skończył sięgnął kurtkę z wieszaka i niezdarnie zaczął ją ubierać jednoczenie usiłując otworzyć drzwi wejściowe.
- Poczekaj. Zejdę z tobą.
Schodzą razem. Jadwiga podtrzymuje Marka, który z wyraźnym trudem panuje nad równowagą. Taksówka już stoi na mrocznej ulicy błyskając kolorowymi światełkami. Kobieta otwiera drzwi, a mężczyzna wsuwa się do środka. Kierowca od razu orientuje się w jakim pasażer jest stanie.
- No szefie. Najwyższy czas do domciu. Prawda?
Na to pasażer wyjmuje komórkę i niezgrabnie zaczyna manipulować klawiaturą. Kiedy z trudem odczytuje adres z SMSa taksówkarz rozumie swoją pomyłkę, ale już nie komentuje więcej. Posłusznie rusza swoim pojazdem pogrążonymi w ciemności ulicami Wrocławia.
- Będziemy musieli zatrzymać się dalej, bo pod tym numerem coś się stało i podjazd blokuje policja. - tłumaczy. - Pewnie znowu jakaś awantura podczas libacji - mówiąc to spogląda znacząco na pasażera.
Ten wyjmuje banknot i cierpliwie czeka aż taksówkarz wyda resztę. Taksówkarz przygląda się jeszcze przez chwilę wychodzącemu pasażerowi w lusterku wstecznym, zastanawiając się, jak sobie poradzi z równowagą i jak zareaguje na jego pojawienie się policja. Zdziwił się widząc gdy mężczyzna nie zatrzymywany przekracza taśmę i zanurza się we wnętrzu bramy.
Tymczasem Marek czuł się już dużo lepiej niż jeszcze przed kilkunastoma minutami. Widok policyjnych mundurów mobilizował go do zachowania twarzy. Machnął legitymacją służbową i wszedł do wnętrza starej, ale luksusowej kamienicy. Ogromny hall był niespotykanie wysoki, gdyż rozciągał się na wiele pięter wzwyż otoczony schodami wijącymi się wokół na planie okręgu. Mozaikowa posadzka była zajęta przez techników policyjnych. Pośrodku leżały częściowo przykryte zwłoki.
- Dobrze, że pan już dotarł inspektorze - młody mężczyzna w cywilu podszedł do niego. - To kobieta. Musiała spaść z wysoka. Nikt tego nie widział - relacjonował inspektorowi.
- Czy ona była mieszkanką tego domu? - inspektor rozpoczął zadawanie rzeczowych pytań.
- Osoba, która zawiadomiła policję twierdzi, że jej nie zna, ale nie jest pewna, bo lokatorzy tu się często zmieniają.
- Jest tu jakieś pomieszczenie, gdzie moglibyśmy na szybko przesłuchać lokatorów?
- Spróbuję pogadać z dozorcą by nam udostępnił pokój.
- To proszę też powiadomić lokatorów o przesłuchaniu i ustalić dla nich kolejność.
Po chwili znaleziono wolny pokój i lokatorzy zaczęli kolejno tam się pojawiać.
- Czy pani coś widziała albo słyszała?
- Nie nic, ale u mnie cały czas grała muzyka.
W międzyczasie w pokoju zjawił się lekarz badający ciało.
- Nie mogę stwierdzić czy to było morderstwo, samobójstwo czy nawet nieszczęśliwy wypadek.
- A z którego piętra spadła?
- Moim zdaniem, co najmniej z drugiego. Być może sekcja rozstrzygnie o udziale osób trzecich i wysokości.
- Może warto przyjrzeć się schodom i balustradom czy nie ma śladów w miejscu skąd wypadła.
- Pańscy ludzie już to robią.
- To proszę zawołać następnego lokatora.
Do pokoju wtoczył się starszy mężczyzna wspierający się na lasce.
- A pan coś słyszał?
- Nie. Ja tu nie mieszkam - odpowiada starszy mężczyzna.
- To dlaczego pana wezwano?
- Mam tu pusty lokal, a mieszkając w pobliżu sprawdzałem czy wszystko z nim w porządku.
- Rozumiem, że był zamknięty i nie wynajmuje go pan?
- Tak właśnie, panie inspektorze.
Przesłuchania dobiegają końca, a do pokoju wślizguje się asystent.
- Tu mam zawartość kieszeni denatki - mówi otwierając walizeczkę, w której w woreczkach były zgromadzone dowody rzeczowe.
- Nie ma torebki, ani dokumentów?
- Nie znaleźliśmy.
- No to mamy kłopot - wzdycha inspektor. - A co to jest?
- Bilet tramwajowy.
- Niech no rzucę okiem. - Inspektor przybliżył worek do twarzy i walcząc z refleksami próbuje odczytać nadruk kasownika. - To dzisiejszy. Sprzed kilku godzin. Załóżmy, że przyjechała na nim w to pobliże. Przeanalizuj proszę, gdzie mogła wsiąść, a ja się chwilę zdrzemnę.
Inspektor kładzie głowę na rękach rozłożonych na stole i zapada w drzemkę. Po kilkunastu minutach budzi go dosyć gwałtowne wejście podekscytowanego asystenta.
- Panie inspektorze... Przepraszam - mówi zauważając rozespane oczy szefa. - Ta kobieta musiała wsiąść gdzieś na Grodzkiej.
- To świetnie! Już ranek. Wyślemy ludzi z fotografiami. Może tam gdzieś właśnie mieszka.
Asystent wychodzi wydać odpowiednie dyspozycje, a inspektor wstaje by rozprostować kości i zrzucić z siebie chociaż część zmęczenia. W hallu pozostały już tylko ślady krwi w miejscu upadku. Właśnie wyszedł dozorca by je zetrzeć. Inspektor postanawia powrócić do komendy. Na szczęście jeden z radiowozów czeka w pogotowiu.
Tego dnia w południe inspektor odbiera telefon.
- Panie inspektorze - słyszy podekscytowany głos jednego z detektywów. - Denatka nazywa się Natalia Mikołowska i została rozpoznana przez studentów uniwersytetu. Pracuje na uczelni prowadząc zajęcia laboratoryjne z biologii molekularnej.
- Proszę udać się do kadr by zdobyć jej adres zamieszkania - decyduje.
Kiedy go dostaje jedzie tam z kilkoma współpracownikami.
- Najpierw popytamy sąsiadów - Już pod drzwiami decyduje inspektor.
Chwilę później sąsiadka przekazuje im znacznie więcej informacji niż potrzebują. Przede wszystkim informuje ich, że Mikołowska mieszkała samotnie. Ma również rezerwowe klucze od jej mieszkania. Wchodzą więc bez problemów rozglądając się uważnie. Inspektor pochyla się i z pod biurka wyciąga plastikowe pudełko z wystającymi kablami.
- To zasilacz od laptopa - zgaduje natychmiast. - Gdzieś tu powinien być więc sam laptop. Chciałbym go obejrzeć. - Okazuje się jednak, że laptopa nigdzie nie można znaleźć.
- Może zostawiła go na uczelni? - zastanawia się inspektor.
Pomimo późnej pory w jej zakładzie jest jeszcze wielu pracowników.
- Natalia nigdy nie zostawia laptopa na uczelni. Stara się z nim nie rozstawać - twierdzi jej współpracownik z pokoju. - Typ sprzętu powinni mieć spisany pracownicy Uczelnianego Centrum Komputerowo-Sieciowego.
Pracownik Centrum okazuje się dysponować nie tylko marką sprzętu ale również numerem MAC jego karty sieciowej.
- To niezbędne by mogła włączać swój komputer do sieci uczelnianej w swoim pokoju - tłumaczy. - Więc nie ma pan tego sprzętu? - upewnia się.
- Nie możemy go znaleźć. Przypuszczam, więc że mógł trafić w ręce mordercy - odpowiada inspektor.
- Pewnie interesuje pana jej korespondencja e-mailowa przed śmiercią - domyśla się inżynier.
- Pewnie tak, chociaż nawet nad tym się nie zastanawiałem.
- Mimo braku jej komputera, prawdopodobnie, mógłbym panu udostępnić treść tej korespondencji z ostatnich kilku tygodni - niespodziewanie oferuje.
- Jak to możliwe?
- Po prostu korespondencję uczelnianego e-maila archiwizuje nasz serwer.
- To świetnie. Proszę mi ją więc pokazać.
Inżynier dokonuje kilku operacji, a na jego monitorze wyświetla się długa lista z datami. Przygląda się jej uważnie po czym z wahaniem pyta:
- Jest pan pewien, że ona od wczoraj wieczora nie żyje?
- Oczywiście. Skąd to pytanie?
- Bo dzisiaj rano z jej konta e-mailowego został wysłany list na adres kanadyjskiej uczelni.
- Czy posiadacz jej laptopa mógł tego dokonać?
- To bardzo prawdopodobne, bo mimo naszych ostrzeżeń pracownicy rzadko zabezpieczają swoje komputery hasłami... A to ciekawe. Wie pan, że ten list to prośba o wycofanie jej pracy z prestiżowego czasopisma?
- Myśli pan, że to nie była jej decyzja? - inspektor usiłuje się domyślić.
- Naukowcy bardzo zabiegają o publikację w tak poważnym czasopiśmie i nie zdarza się by z własnej woli z tego rezygnowali.
- Czy można dowiedzieć się, gdzie znajdował się komputer w chwili wysyłania e-maila?
- Tak. Wydrukuję panu czas i sieciowy numer IP, z którego się logowano. Proszę to przekazać policyjnym technikom.
Inspektor dzwoni pod numer techników i przekazuje te dane, po czym wraca do zakładu denatki.
- Pan z nią ściśle współpracował. Czy jej badania mogły mieć jakąś wartość komercyjną lub na przykład obronną?
- Trudno mi to tak definitywnie stwierdzić, ale obronną na pewno nie, natomiast komercyjną tylko w dalszej perspektywie. Chyba pan nie przypuszcza, że jej śmierć miała coś wspólnego z prowadzonymi badaniami?
Inspektor nie odpowiedział, bo przerwał mu telefon.
- E-maila wysłano z kawiarni Starbucks w centrum miasta - donosił technik.
Inspektor udał się na miejsce. Okazało się, że jedna z osób obsługi pracowała w kawiarni od rana.
- Było kilka osób, które posługiwały się laptopami. O większości trudno mi coś powiedzieć, ale zauważyłem wśród nich Azjatę.
- Czy potrafi pan o nim powiedzieć coś więcej? - dopytuje inspektor.
- Niestety nie potrafię. Nie przyglądałem się.
Inspektor wraca do komendy i wkłada do komputera przyniesioną płytę. Na ekranie pojawia się lista e-maili ofiary. Systematycznie je przegląda cofając się wstecz. Nagle jego uwagę przykuwa e-mail sprzed dwudziestu dni. Jakiś naukowiec proponuje ofierze spotkanie w jednym z mieszkań budynku, gdzie zginęła. Zagląda do notatek. To puste mieszkanie starszego mężczyzny z laską. Wzywa go na komendę.
- Wiem, że ofiara była właśnie w pana mieszkaniu. A więc jednak wynajął je pan?
- Nie skądże panie inspektorze. Ono cały czas stoi puste.
- A kto miał do niego klucze?
- Wszystkie komplety są u mnie.
- Może ktoś niedawno z niego korzystał?
- Tylko jakieś dwa miesiące temu hydraulicy naprawiali instalację.
- Dobrze, ale będziemy musieli tam zajrzeć.
Wizyta w lokalu nie przynosi żadnych nowych śladów. Gdy zostają sami inspektor mówi do swojego asystenta.
- Gdzieś tu musi być luka, ale nie wiem gdzie. Idę dowiedzieć się czegoś od współpracowników ofiary.
Inspektor rozmawia więc z jej szefem.
- Może to nie ma znaczenia, ale kilka tygodni temu nabraliśmy podejrzeń, że pani Mikołowska stała się ofiarą plagiatu.
- Wiadomo coś więcej w tej sprawie?
- Nie wiedzieliśmy nic. Tylko niejasne przeczucia. Zresztą nawet gdybyśmy wiedzieli trudno byłoby nam walczyć z przestępcą. Dopiero wiadomość o przyjęciu jej publikacji do prestiżowego czasopisma nas uspokoiła.
- Dlaczego?
- Praca została wysłana dawno temu kiedy jeszcze nikt nie miał do niej dostępu, przez co pani Mikołowska miała potwierdzenie swego pierwszeństwa. Gdyby się okazało, że ktoś ukradł jej wyniki np. do doktoratu to musiałoby to nastąpić później i wystarczyłoby porównać obydwie daty aby dowieść plagiatu. Nawet teraz gdy oficjalnymi kanałami udowodnimy, że praca nie została wycofana nastąpi jej publikacja i przestępca na plagiacie nie skorzysta, a pewnie nawet się skompromituje.
- Obawiam się jednak, że w ten sposób nie uda się udowodnić mu morderstwa i sprowadzić do Polski lub ukarać za granicą. Przypuszczam, że morderca jeszcze jest w Polsce, więc gdybyśmy już teraz znali jego personalia to można by go zatrzymać. Szkoda, że nie zna pan personaliów podejrzanych o plagiat sprawdziłbym nasze hotele i linie lotnicze.
- Mam listę osób, które zajmują się podobnymi badaniami. Może to coś ułatwi.
- To świetnie! Proszę mi zgrać te dane - mówi inspektor wyciągając pendrive.
- Proszę bardzo - naukowiec zwraca go po nagraniu.
Inspektor wraca na komendę, gdzie organizuje zbieranie danych z hoteli i linii lotniczych. Porównanie list następuje automatycznie. Na ekranie jako wynik wyświetla się nazwisko obcokrajowca. Jednocześnie pojawia się informacja, że osoba ta jest Chińczykiem i zarezerwowała miejsce w samolocie do Pekinu, który właśnie odlatuje z Warszawy. Mimo wszystko dzwoni do prokuratora i wyłuszcza mu sprawę. Ten obiecuje się nią zająć mimo z pozoru beznadziejnej sytuacji. Po chwili znowu dzwoni i nakazuje mu złapać samolot do Warszawy. Okazuje się, że prokurator swoimi kanałami załatwił zawrócenie samolotu LOT. Oficjalnie z powodów technicznych.
Kilka godzin później inspektor czeka w samochodzie przed terminalem przylotów. Widzi jak Chińczyk wsiada do taksówki. Jadą za nim w towarzystwie kilku cywilnych samochodów policji. W pewnej chwili jeden z pojazdów zajeżdża drogę taksówce. Inspektor otwiera jej tylne drzwi i gestem nakazuje pasażerowi opuszczenie pojazdu.
Na komendzie okazuje się, że komputer zamordowanej znajdował się w bagażu zatrzymanego, a wśród dokumentów jest jego świeżo obroniona praca doktorska będąca plagiatem z prac ofiary. Dzięki tej pracy podpisał kontrakt w Stanach Zjednoczonych, jednak udowodnienie plagiatu zrujnowałoby mu karierę. Chciał więc dyskretnie przekupić Mikołowską. Podał adres akurat tego mieszkania, bo dzięki kontaktom z Polakami wiedział, że jest niezamieszkane. Rozmawiał z Mikołowską w korytarzyku, gdy ta się zdenerwowała grożąc zdemaskowaniem. W trakcie szarpaniny popchnął ją na schody, upadając straciła przytomność i wtedy przerzucił ją przez barierkę. Miał dużo szczęścia, że nikt nie widział zajścia ani nie zapamiętał jego fizjonomii na miejscu zbrodni.