JustPaste.it

Przemnażanie złotówek przez rząd

Minister skarbu państwa M.Budzanowski ogłosił start programu Inwestycje Polskie. /Mnie to przypomina początek afery FOZZ/

Minister skarbu państwa M.Budzanowski ogłosił start programu Inwestycje Polskie. /Mnie to przypomina początek afery FOZZ/

 

c004724b90f8fbbb235069255c39bb51.png

Pierwszą reakcją na ten kolejny sukces rządu premiera Tuska powinno być pytanie po co? Drugą natomiast - ile będzie to kosztowało kraj oraz każdego z osobna? Brak lawiny pytań tego typu w mediach wskazuje na ostateczny sukces krzyżówki socjalizmu i demokracji – całkowity zanik nerwu łączącego mózg z portfelem u większości populacji. Po atrofii tego witalnego organu masom zaczyna być obojętne ile i na co rząd wyrzuca ICH gotówkę. Czy wyrzuci ją na ratowanie banków włoskich, jak minister Rostowski, czy też chińskich lub polskich, i czy wyrzuca ją z gestem miliardami, jak minister Rostowski, czy tylko setkami milionów, wszystko staje się masom ganz egal. Zanika związek przyczynowo- skutkowy między finansowym szpanowaniem rządu na użytek międzynarodowy a krajowym przykręcaniem śruby wyższymi podatkami czy akcyzami.

Na tyle na ile udaje się nam zrozumieć głębię programu Inwestycje Polskie, z czasem właściwszą może się okazać inna nazwa – Przekręty Polskie. Do tych przypuszczeń skłania nas cel programu który minister Budzanowski sformułował tak: z tej jednej sprywatyzowanej złotówki, złotówki która mogłaby trafić do budżetu państwa, będziemy wartość tej złotówki przemnażać i ta jedna złotówka będzie mieć siłę kilku złotych.

Już samo pojęcie państwowego „przemnażania złotówek” powinno jeżyć włos na karku i kazać łapać się za portfel. Najciekawszy jest jednak passus o tej jednej sprywatyzowanej złotówce która mogłaby trafić do budżetu. Mogłaby trafić? Domyślamy się więc że taka „sprywatyzowana złotówka” do budżetu nie trafi, i to nie jedna a wiele. I to wydaje się właśnie, przynajmniej w pierwszym czytaniu, sednem programu Inwestycje Polskie.

A skoro sprywatyzowana złotówka nie trafi do budżetu to dokąd jeszcze może trafić? Otóż trafić może na przykład do przyjaciół króliczka którzy zajmą się jej „przemnażaniem”. Jak wiadomo, same „przemnażają się” króliki; przemnażanie złotówek wymaga rządowych akuszerów. Czy im się to uda? Specjalistów od przemnażania mamy wielu. Zwłaszcza gdy kapitał do przemnażania na wszelki wypadek nie jest nasz własny lecz pochodzi od kogoś innego. Można go wtedy bezkarnie wrzucić w dowolną czarną dziurę wskazaną przez potrzebujący środków rząd, zalewarować do tego po zęby i czekać. Może się uda. Jeśli się uda to liczyć możemy na zdrową nagrodę za nasz trud, prywatną oczywiście. A jeśli się nie uda? No to wtedy mamy naturalnie zdrową stratę! Ale spoko, strata jest przecież państwowa bo kapitał, jak zastrzegliśmy na początku, nie był nasz tylko pożyczony pod gwarancje państwa. Strata więc czy nie przy tym „przemnażaniu złotówek” przez przyjaciół króliczka, nie ma to wszystko najmniejszego znaczenia. Znaczenie ma tylko to że niezależnie od wyników pobieramy od państwa sutą pensję akuszera w tym „przemnażaniu”. Prywatnie oczywiście, i bez żadnego ryzyka…

Nie znaczy to jednak abyśmy nie ponosili zupełnie żadnego ryzyka. Tak dobrze to nie ma. Mogą nas przecież w końcu wykopać z tej intratnej fuchy za wykazaną indolencję lub ignorancję, bo przecież wszystko w życiu ma swój kres. Wtedy cóż, wypadnie nam wyskoczyć na złotym spadochronie i miękko wylądować w jakimś innym zacisznym zakątku kraju… Jak na przykład w jądrowych spółkach Polskiej Grupy Energetycznej. I znowu będziemy tam coś przemnażać, coś powielać, a może nawet dadzą nam coś rozszczepiać… Atomy, jądra, włos na czworo, wszystko jedno, i wszystko dla dobra ojczyzny. W czym osiągniemy kolejny sukces, porównywalny tylko z prywatyzacją stoczni… ;-)

Aby sukces Inwestycji Polskich zagwarantować sądzimy że na prezesa min. Budzanowski powinien poważnie rozważyć kandydaturę niejakiego Marcina P. Wprawdzie kandydat czasowo jest w miejscu odosobnienia ale, jak już Rzymianie zauważyli, chcącemu nie dzieje się krzywda. A nie ulega wątpliwości że były szef Amber Gold nie tylko by chciał i w dodatku nie ma chwilowo pilniejszych zajęć ale przede wszystkim by mógł, i to jeszcze jak! W końcu w dziedzinie „przemnażania” cudzych złotówek z których każda „miała siłę kilku” ma doświadczenie i kwalifikacje jak nikt inny.

 

Źródło: cynik9