JustPaste.it

Po prostu życie....

To, co większości wydaje się proste i naturalne nie musi się takim wydawać jednostkom wybitnym. Pozwoliłam sobie na żart, nie miałam na myśli wybitnych ale ….jakby to określić, jakby je nazwać ( je, te jednostki) może nieco głupie, nieco ….przybite? W sumie to nie ma znaczenia, zresztą w takich przypadkach mało co ma już znaczenie. Należy jednak zaznaczyć, że owo „bezznaczenie” nie wynika ze smutku, stanu depresyjnego czy też przeddepresyjnego, wynika z ...Po prostu ręce czasem opadają.

Zacznę od początku. Muszę tak postąpić, bowiem ponad wszystko zależy mi na ułożeniu tej historii, historii, którą mam zamiar opowiedzieć w niewielu słowach, w miarę ( tak, w miarę) logiczną całość.

 

Nie spotkali się w autobusie linii milion. Nie minęli się na ulicy, by po tym zwykłym minięciu się zakochać się w sobie, najzwyczajniej w świecie, od pierwszego minięcia. Nie spodobali się sobie po tym, jak przez przypadek odwiedzili swoje profile na facebooku, naszej klasie, czy tez innym portalu z serii inny, lepszy świat, kto da więcej zdjęć, pokaż mi swoje dzieci a powiem Ci kim jesteś. Żadne z tych romantycznych zdarzeń nie zaistniało, nawet nie stało się. Ich spotkanie wynikło z czegoś innego.

Po pierwsze: było pozbawione nutki romantyzmu.

Po drugie: było odarte z romantyzmu.

Po trzecie bark romantyzmu.

Po czwarte, może to i lepiej, bo przecież, wbrew tych moich pozornie pesymistycznych opisów to spotkanie trąciło tajemniczością. On był dla niej tajemnicą, podobnie jak tajemnicą dla niego była ona.

Swoista randka w ciemno, dosłownie i w przenośni. Odkrywanie tajemnicy.

Standardowo poszli do kawiarni i to nie dlatego, żeby w świetle kawiarnianych lamp przyjrzeć się sobie dokładniej, z bliska. A może i dlatego. Jednakże, pomijając wszystkie rodzaje domniemań pozwolę sobie stwierdzić, że udali się tam przede wszystkim dlatego, by w spokoju, ciszy ( w ciszy już może niekoniecznie) porozmawiać, tak nieco, nieco nieco się poznać.

Pieniądze.

Komórka.

Stan konta.

Stan cywilny – to wszystko nie miało znaczenia. Dla niej vanitaty nigdy nie były priorytetem. Liczyło się coś innego, coś co można było wysnuć po pierwszym spotkaniu? Nie wiem.

Był przystojny i zadbany.

Wygadany i zabawny.

To nic, że nie mówił poszedłem, przyszedłem tylko poszełem, przyszłem. Zresztą może on właśnie w rytm tamtych drugich, trochę niepoprawnych stwierdzeń się poruszał.

Pierwsze spotkanie przyniosło wiele nadziei. Dużo wiary, tak gdzieś kilka kilogramów. O tonach nie można było wówczas mówić, bo przecież nie można było tak od razu zacząć się jarać do końca. Chodziło o to, że po takim nieograniczonym jaraniu można było spłonąć na proch.

„ Z prochu powstałeś i w proch się obrócisz” - nawet tym słowom nie można było ufać bezgranicznie.

Po teheendzie wrócili do domu. Każde z nich poszło w swoją stronę. Nie było subtelnego cmoknięcia w policzek. Na pierwszym spotkaniu nie wypada. To oznaka rozwiązłości, kurestwa? Nie, ale ona...nie ważne co ona.

Napisał smsa. Błąd na błędzie. Przecież była uczulona na błędy. Dostawała białej gorączki kiedy dowiadywała się, że ktoś szedł do łóżka przez „u” otwarte. W ogóle nie lubiła, kiedy ktoś mówił przez „u” otwarte. Tak trudno było je zamknąć?

Ktury, pujść i wiele innych złych kombinacji literowych.

Jej to jednak nie przeszkadzała. Czyżby się zmieniała? Zresztą czy to ma jakieś znaczenie, jak kto mówi, pisze? Ważne, najważniejsze żeby mówić szczerze, z serca. Istotne, żeby być dobrym, uczciwym, miłym, sympatycznym. Cukier...za dużo cukru.

Na drugim spotkaniu również nie było subtelnego cmoknięcia w policzek. Na trzecim również poskąpiła mu tej przyjemności. Nie chciała? Jak mogła nie chcieć. Nie mogła. Nie umiała. Bała się.

Jak to jest chcieć ale nie móc? Co to za uczucie? Biła się z sobą. Nie lubiła siebie za tę chorą powściągliwość. Ten cholerny lęk.

Ile można czekać?

Nikt nie chciałby czekać.

Musisz umieć. To takie proste.

Był miły. Sympatyczny. Troszczył się o nią. Rzucał komplementami, choć ona gdzieś pod skórą czuła, że coś jest nie tak. Ale wierzyła w te słowa. Chciała wierzyć. Chciała, żeby było tak jak wynikało ze słów. Otwartych...może lepiej było je zamknąć.

Pocałował ją pierwszy. Chyba nie miał ochoty już czekać. Wpił się w jej usta niczym pijawka. Wcisnął ją w ścianę. Było miło, ale ona oprócz przyjemności czuła coś jeszcze, ona czuła lęk. Nie chciała go czuć.

Czas może wyplenić lęk. Ale nie każdy ma czas na ten leczniczy czas. Zegarek na ręce, ale czasu jakby wciąż mało, za mało. Demony przeszłości wiele niszczą. Śmieją się człowiekowi w twarz i szepczą, a może nawet krzyczą niemym głosem nienawiści – NIE.

Dogadywali się dobrze. Dużo rozmawiali. Poruszali tematy, które z nikim nawet nie mieli okazji dotknąć choćby jednym słowem.

Co czuła ona? Nie wiem.

Co czuł on? Trudno powiedzieć.

Rodzina go polubiła. Ona też go lubiła. Może mogłaby i coś więcej, ale na to trzeba byłoby czasu. Trzeba byłoby poczekać.

Wspólnie czekali.

Tak było do pierwszego dojścia.

Później było już chyba z górki. Na sanki i jechana przed siebie. Ale nie w przepaść, po prostu przed siebie i tyle.

Nagle skończyło się wszystko. Czar prysł. Została jazda. Mechanika pozbawiona uczuć.

Była dla niego atrakcyjna, bo nieskalana. Chciał ją, zresztą który by nie chciał dziewicy? Oddała mu się. Dała mu siebie, bo chciała. Nie wziął na siłę. Czuła lęk. Walczyła z nim (lękiem), bo pragnęła, żeby on w końcu poczuł, że się stara. To za mało. Dla niego za mało. Dla niej? Dała mu wszystko to co cenne, to co ceniła ponad wszystko. Nie ma sensu używać więcej słów, bo żadne słowa nie wyrażą tego co teraz czuje. Strata.

To nie miało sensu. Druga próba zakończyła się fiaskiem. Zbrakło czasu.

Przytul dwadzieścia razy, a może za dwudziestym pierwszym Ty zostaniesz przytulony.

Całuj sto razy, a może za sto pierwszym Ona pocałuje Ciebie.

Czas.

Wszystkiego można się nauczyć.

Nie wyszło. Nie musiało wychodzić. Nikt do siebie nie ma pretensji. Ona nie ma? Żałuje tylko tego, co oddała, co straciła.

Było miło, mimo wszystko.

Napisał PRZYKRO MI. Jej też było przykro.

I co?

Chciałaby jednego, chciałaby, żeby nie było mu przykro, ale żeby pamiętał, żeby w zamian za to, co od niej otrzymał zostawił ją w swojej pamięci, choć na trochę.

Nie było iskry.

Ale myślała, że może czas.

On jednak niczego nie ułatwił...