JustPaste.it

"Spolegliwość" przedwojennej władzy

W państwie totalitarnym nikt nie ma nic do powiedzenia poza władzą, która robi, co chce, W demokracji obywatele mają wiele do powiedzenia, ale władza i tak robi, co chce.

W państwie totalitarnym nikt nie ma nic do powiedzenia poza władzą, która robi, co chce, W demokracji obywatele mają wiele do powiedzenia, ale władza i tak robi, co chce.

 

Przy okazji niedawnych rocznic: wypadków grudniowych 1970 r. oraz wprowadzenia stanu wojennego w 1981 r. ukazały się kolejne publikacje piętnujące okrucieństwo władz PRL wobec własnych obywateli. Używanym przy tym stereotypem bywa często określanie stosunków społecznych, panujących w Polsce w latach 1945 - 89, jako opartych na przemocy i skutkujących obficie „mordowaniem obywateli”.

Tymczasem, w uważanej niejako za wzorzec demokracji II Rzeczypospolitej, władza znacznie częściej używała siły do tłumienia przejawów niezadowolenia społecznego. Przykładów używania broni przez wojsko i policję do rozpędzania manifestacji i strajków było w okresie dwudziestolecia międzywojennego całe mnóstwo. Oto niektóre z nich.

W listopadzie 1923 roku od szabel, bagnetów i kul policji i wojska zginęło w Krakowie 18 demonstrujących robotników, w Tarnowie - 5, a w Borysławiu - 3. Rannych zostało kilkaset osób. Cztery lata później, w lutym 1927 roku, w Kosowie policja zraniła ciężko ponad 50 protestujących chłopów, z których 6 zmarło.

W listopadzie 1929 roku, w związku z najściem policji na Sejm RP, na wiecujących we Lwowie protestantów natarła kompania „porządkowa” używając broni palnej. 20 demonstrantów poważnie raniono. W trzy lata później, w czerwcu 1932 roku, na pochód chłopów, zdążających na wiec Stronnictwa Ludowego w okolicach Bochni, znów posypał się grad kul. Pięciu zabito. W tym samym miesiącu i w następnym, podczas pacyfikowania licznych wystąpień chłopskich w wielu miejscowościach kraju, policja zamordowała ogółem ponad 100 osób.

Następnego lata, w czerwcu 1933 roku, podczas kolejnych chłopskich protestów na  Rzeszowszczyźnie zabito 40 osób, a kilkaset zraniono i poturbowano. W marcu 1936 roku kilkunastotysięczna manifestacja robotnicza w Krakowie została ostrzelana przez policję bez uprzedzenia. Zabito 8 demonstrantów. W miesiąc później we Lwowie, podczas pogrzebu zabitego przez policję bezrobotnego, znów otworzono ogień do 50 - tysięcznego tłumu. W ten sposób zamordowano bestialsko blisko 50 niewinnych ludzi.

To tylko niektóre z bardzo wielu przykładów represji, jakim poddawano obywateli II RP pragnących wyrazić swój sprzeciw wobec poczynań władzy, wobec warunków życia i pracy prostych ludzi, wobec nędzy i upokorzenia milionów bezrolnych chłopów, zacofania, analfabetyzmu itp. Łącznie, w okresie istnienia II Rzeczypospolitej, czyli w latach 1918-1939, z rąk oficjalnych władz zginęło blisko 800 osób, nie licząc prawie 400 ofiar zamachu stanu, którego dokonał Józef Piłsudski 12 kwietnia 1926 r.

Dodajmy, że wszystkich tych ludzi zamordowano bez żadnych, nawet najmniejszych konsekwencji. Nie mówiąc już o odpowiedzialności karnej bezpośrednich sprawców tych zabójstw, nikt z przedwojennych dygnitarzy nie poniósł żadnej odpowiedzialności politycznej za te zbrodnie władzy, a nawet nie został nigdy  obwiniony. Tak to „uczciwie i sprawiedliwie” rządziła przedwojenna demokratyczna władza, w odróżnieniu od powojennej - samozwańczej i zbrodniczej, jak epitetują PRL jej zawzięci przeciwnicy.

Oczywiście, nie usprawiedliwia to w żadnym stopniu strzelania do robotników przez milicjantów i wojsko na rozkaz władz partii noszącej nazwę robotniczej. Niemniej, pamiętając o nadużyciach władzy w okresie PRL, warto też mieć świadomość, iż w idealizowanej obecnie Polsce przedwrześniowej, demokratyczne formalnie rządy używały broni wobec obywateli jeszcze częściej i w jeszcze większej skali.