JustPaste.it

Kradzież po studencku

Studiowanie dziennikarstwa wiąże się z pisaniem różnego rodzaju prac. Oto jedna z nich- w wasze oczy i ręce oddaję mój reportaż :)

Studiowanie dziennikarstwa wiąże się z pisaniem różnego rodzaju prac. Oto jedna z nich- w wasze oczy i ręce oddaję mój reportaż :)

 

 

           Każdy musi jeść, ale dlaczego niektórzy chcą najadać się do syta za darmo, kosztem innych? „Biedni studenci”z Domu Studenta KPSW w Jeleniej Górze, których nie stać na kupno mleka na rzecz kilku piw, po których zachowują się jak wygłodniałe wilki i przekopują zapasy współmieszkańców, by  zapchać czymś  pustkę w żołądku. Fałszywi koledzy? A może osoby, których nie obchodzi czy wyjadają komuś jedyny  posiłek w ciągu dnia? Kiedy mama zrobi dla Ciebie 5 schabowych, nie martw się- koledzy z akademika zostawią Ci jednego!

 

            Jeden baran…Dwa barany… Trzy barany… Chyba jakiś baran wymyślił, ze to pomoże zasnąć. Zaraz sama zbaranieje. Na lewym boku poduszka gniecie mnie w ucho a na prawym w oczy razi światło z latarni. Na brzuchu nie zasnę nigdy w życiu, po przestrodze babci, ze po  przebudzeniu zobaczę mój biust na plecach. Nie wiem skąd starsi ludzie biorą te swoje wszystkie przemyślenia, przysłowia, zabobony. Ale nawet rozważanie o tym nie powoduje, że moje powieki robią się  cięższe. Nie rusza ich nawet fakt, że wyświetlacz zegarka krzyczy do mnie czerwonymi literami JEST 2:15! Nie rusza to też moich akademickich sąsiadów, którzy w najlepsze imprezują. Co kilka minut słyszę salwy śmiechu
 i bieganie po korytarzu. Nie wiem jak to się dzieje, ale w końcu zasypiam…

            Szokujące odkrycie

      Poniedziałek rano,15 listopada 2012r Dom Studenta Karkonoskiej Państwowej Szkoły Wyższej w Jeleniej Górze. Niewyspana udaję się do kuchni po mleko do mojego ulubionego muesli. Otwieram lodówkę, która powinna być zamknięta na klucz, jednak nie jest. Sięgam po butelkę i…. budzę się w ciągu jednej sekundy. Mleko, które kupiłam poprzedniego dnia jest do połowy puste! Od razu wykluczam, że lunatykuję i we śnie wypijam mleko. Oburzona odkładam butelkę na miejsce, obok tej należącej do mojej współlokatorki, która zeszłego poranka doświadczyła podobnego znaleziska. Zamykam drzwi i mym oczom ukazuje się kartka, którą wcześniej przeoczyłam. Napis na niej głosi: „ Złodzieju parówek! Mam nadzieję, że ci smakowało. Udław się!” No tak… studenci eksperymentują z jedzeniem, ale żeby parówki popijać mlekiem? Może te kradzione nie wpłyną źle na pracę żołądka?
W chwili kiedy skończyłam czytać kartkę ogarnęła mnie jeszcze większa złość. Postanowiłam coś z tym zrobić. Spojrzałam na włączoną kamerę i od razu wiedziałam gdzie powinnam się udać. Wychodząc minęłam ogłoszenie kierownika naszego Domu Studenta, które mówi między innymi o tym, by „nie kusiły nas rzeczy innych, znajdujące się we wspólnych lodówkach”. Jak widać, kuszą.

            „Najbezpieczniej byłoby nic nie jeść”

       W recepcji zastaję sympatyczną Panią Zosię. Widząc moją zmartwioną minę, wita mnie serdecznym „ Co się stało skarbie?”. Po wysłuchaniu mojej historii natychmiast idzie po Kierownika DS, który obiecuje zająć się tą sprawą od ręki. „Przejrzymy nagrania z dwóch ostatnich nocy, podczas których doszło do kradzieży i damy Pani znać”- zapewnia. Jestem zadowolona. Wiem, że kiedy dowiem się kto wypił moje mleko nie zwróci mi go, jednak będę mogła podziękować tej tajemniczej osobie X. Może poczuje zażenowanie i więcej tego nie zrobi? Jednak najbardziej zadowolona jestem z szybkiej reakcji władz Akademika.

           Poruszona całą sprawą postanowiłam porozmawiać ze znajomymi mieszkającymi na tym samym piętrze co ja. Zaczęłam od Sandry, mojej współlokatorki. To jej drugi rok
w Domu Studenta. Na moje pytanie, czy miała już do czynienia z podprowadzaniem jedzenia odpowiada, że nie zwracała na to uwagi, dopóki nie dotknęło jej to bezpośrednio. Teraz i jej mleko zniknęło. Czy podjęła jakieś działania, by dowiedzieć się, kto to zrobił? „: Nie, nie wiem co mogłabym tu zrobić. Wiem, że to ktoś z mojego piętra, może nawet mój znajomy, który nie wiedział, że pije moje mleko.”- odpowiada z westchnieniem. Rozmawiamy jeszcze chwilę o tym, że przecież akademik jest monitorowany i teoretycznie znalezienie naszego pasibrzucha nie powinno być trudne. Jednak jak mówi sama Sandra, jest jeden problem: „…Komu chciało by się przeglądać kilkanaście godzin taśmy, szczególnie gdy nawet ja nie wiem kiedy dokładnie do tego doszło…”. Rezygnacja z działań Sandry jeszcze bardziej nakręca mnie by coś z tym zrobić! Moim kolejnym rozmówcą jest Bartek, który mieszka kilka pokoi dalej. W Akademiku jest już drugi rok. Jak sam mówi, od samego początku słyszał o znikającym „darmowym żarełku”. Sam także stracił część swojego obiadu. Zaskoczył mnie odpowiedzią na moje pytanie o działania jakie podjął, by więcej do tego nie doszło : „ Najbezpieczniej byłoby nic nie jeść (śmiech) Jednak jako, że jestem tylko człowiekiem postanowiłem jakoś poradzić sobie z tym i zaopatrzyłem się w duży plastikowy pojemnik typu „Tupperware”. Trzymam w nim wszystkie produkty, które należy przechowywać w lodówce. Nie jest przezroczysty, więc nikt nie wie co w nim jest
 i podczas poszukiwań „czegoś na ząb” nikomu nie chce się tam zaglądać. Resztę trzymam
w pokoju.”. Pomyślałam sobie, że ma łeb na karku! Jednak tak jak Sandra, nie zgłosił niczego w recepcji, bo nie wierzy, że ktoś naprawdę się tym zajmie. A przecież zajęli się!

            Nadzieja matką głupich

            Już drugi dzień czekam na wiadomości od kierownika. W tym czasie zastanawiam się, dlaczego nikt  z moich znajomych nie chciał zgłosić tego typu incydentu. Jednym z powodów może być to, że w Domu Studenta mieszkają dłużej niż ja i może bardziej orientują się w tym, jak to wszystko naprawdę tu działa. Czuję się jak pierwszak, który poleciał z płaczem do mamusi, kiedy koledzy zjedli jego kanapkę… Jednak jesteśmy dorośli i tak też powinniśmy się zachowywać, więc będę drążyć ten temat, nie zważając na to, co inni o mnie pomyślą.
 A pewnie myślą jedno „kapuś-beksa”…

            Kiedy minął trzeci dzień oczekiwania na poznanie tożsamości szalonego wyjadacza zapasów postanowiłam przypomnieć o sobie w recepcji. Niestety, to co usłyszałam podcięło mi skrzydła na tyle, że prawie wylądowałam na podłodze. Otóż po przejrzeniu nagrań, nikt nic nie znalazł. Oczywiście, podkreślono, że było to bardzo długie i nudne zajęcie. „Czyli mamy do czynienia z duchem” pomyślałam. Najgorsze było jednak to, że usłyszałam, iż jest to czyn o małej szkodliwości społecznej i raczej nie zostaną podjęte żadne dalsze działania w kierunku rozwiązania całej sprawy. Koniec pieśni, nic więcej zrobić nie mogę. Z prędkością światła przypomniały mi się słowa Sandry i Bartka. Wracając do pokoju przez głowę przebiegało mi milion myśli. Przecież po coś te kamery są! Jak to możliwe, że nie zauważono nikogo wchodzącego do kuchni…Mleko samo się nie wypiło, 
a parówki same się nie ugotowały.

                        Twarzą w twarz

            Kilka dni po porażce mojej interwencji podczas gotowania obiadu stanęłam oko w oko ze złodziejem widmo. Skąd wiem, ze to on? Sam przyznał się podczas rozmowy z koleżanką. Ba! Śmiał się z tego co zrobił i z kartki, którą zostawiła osoba od parówek. Nic mu jednak nie powiedziałam. Cały monolog, który pieczołowicie przygotowywałam w myślach na tą okazję wydał mi się śmieszny, wręcz żałosny. Zabrałam więc ugotowany obiad i wyszłam. Przy następnych zakupach skreśliłam mleko z listy i tak jak Sandra i Bartek- przestałam angażować się. Wystarczyły trzy miesiące by moje śledcze zapędy zostały zgaszone kubłem zimnej (i kradzionej) wody.