JustPaste.it

Sahara Gold

czyli co warto rabować w Mali

czyli co warto rabować w Mali

 

rezim_pingwinów-588x480.jpg 

Prawdopodobnie z 90% polskiego społeczeństwa nie ma zielonego pojęcia gdzie jest Mali. To wystarcza aby pan minister spraw zagranicznych zaczął nagle „nie wykluczać” wysłania tam polskich najemników. A jeśli pan minister czegoś „nie wyklucza” to decyzja o ich wysłaniu mogła już zostać podjęta. Czy nie dość wyginęło ich w Afganistanie gdzie Polska miała dokładnie tyle samo do szukania co w Mali?

Udział w burdzie na swoje własne ryzyko ale też z szansą na własne zyski można sobie wyobrazić. Jest to w zasadzie rodzaj inwestowania – you lose some, you win some. Tak działają mafie i niektóre odnoszą w tym znaczne sukcesy, aby tak to ująć, „inwestycyjne”. Ale sukcesy odnoszą głównie te mafie które nie owijając rzeczy w bawełnę idą zabijać i kraść. Po prostu i bez niedomówień. Niewiele mafii odnosi sukces przebierając się w „misję stabilizacyjną” czy „kontyngent pokojowy”. Jest to w pewien paradoksalny sposób uczciwe – nikogo wtedy cel działania mafii nie zmyli i nikt nie ma złudzeń. Ma to pozytywny wpływ na higienę psychiczną mas.

Mafie dalej dzielą się na mafie smart oraz na mafie fools. Te pierwsze to takie które zabijając i kradnąc wychodzą netto na swoje. W odróżnieniu od nich te drugie, cokolwiek zrobią to są na tym stratne. Do kraju z eskapady wracają wtedy jedynie trupy w workach i rachunki do zapłacenia, żadnych łupów czy offsetów.

Do tych pierwszych należą bez wątpienia USA które na przykład bez większego własnego zaangażowania militarnego zwinęło pułkownikowi Kaddafiemu 175 ton złota, niwecząc przy okazji jego plany podkopania dolara złotym dinarem arabskim. Burdę zapoczątkowała wprawdzie mafia francuska która jednak coś źle obliczyła i musiała prosić mafię amerykańską o pomoc. Do tych drugich zaliczyć niestety wypada Polskę która z eskapad do Iraku i Afganistanu przywiozła do kraju wyłącznie trupy i rachunki – ani jednej uncji złota i ani jednej baryłki ropy naftowej.

źródło: www.demotywatory.pl

Najwyraźniej mafia francuska usiłuje ostatnio powtórzyć scenariusz libijski w Mali, ale początek tego zdaje się być dokładnie taki sam. Miejscowi się nie przestraszyli i dają odpór. Konieczna będzie pomoc w trybie pilnym.

Różnica jest tylko taka że Mali nie ma najwyraźniej 175 ton złota które można by łatwo „zdobyć” rabując bank centralny oraz nie wydobywa, przynajmniej jak na razie, poważniejszych ilości ropy. W takiej sytuacji przebiegła mafia amerykańska nie przejawia specjalnego zainteresowania wejściem do biznesu. Ale ponieważ sytuacja zaczyna pilić, szansa jest dobra że dojdzie do wysłania na pomoc Francuzom europejskiej „misji pokojowej” do której Polska aż przebiera nogami.

Zanim jednak wyślemy tam własnych najemników z których każdy oznacza niepotrzebny koszt dla państwa, warto może pokusić się o analizę tego co można w Mali nagrabić. A jest co i tym razem warto twardo obstawać że bez gwarancji zagrabienia czegoś udziałem we francuskiej burdzie zainteresowani nie jesteśmy.

Nie bardzo można zgodzić się tu z oceną mafii amerykańskiej co do złota w Mali. Złota może tam nie być w banku centralnym, co do którego nie wiadomo nawet czy istnieje. Nie wszystko w końcu może być wierną kopią Libii i jakaś niepewność na każdej „misji pokojowej” być musi.

Nie zmienia to jednak faktu że Mali z wydobyciem 43.5 ton (2011) jest trzecim wielkością producentem złota w Afryce, z kilkoma poważnymi kopalniami. Słynne jest ze złota od czasów niepamiętnych, kiedy to Piast Kołodziej nie przymierzając siedział jeszcze na drzewie. Kiedy król Władysław Łokietek wybijał w Polsce pierwszą w naszych dziejach chędogą złotą monetę (jeden egzemplarz się zachował) wielki cesarz Mali Kankou Moussa udawał się (AD 1324) w pielgrzymkę do Mekki. Jego karawana obładowana była wtedy przeszło 8 tonami złota. To wprawdzie mniej niż miał pułkownik Kaddafi ale nie bądźmy drobiazgowi. Kaddafi był w końcu mniej religijny i w pielgrzymki za młodu udawał się raczej do Moskwy…

Krótko – Mali złotem stoi od wieków. Wyzwolenie spod reżimu islamistów określonego terytorium, zwłaszcza wokół kopalni, okazać się więc może całkiem intratne i warte poniesionego trudu i ryzyka. Siedem aktywnych obecnie kopalni wydobywających złoto w Mali to Kalana i Morila na południu, Yatela, Sadiola i Loulo na zachodzie oraz ostatnio ponownie zastartowane kopalnie Syama and Tabakoto. Są też zaawansowane projekty wokół złóż Kofi, Kodieran, Gounkoto, Komana, Banankoro, Kobada i Nampala. Ciekawe że Francuzom rządy Islamistów w mniej bogatej w kopaliny północy kraju jakoś nie przeszkadzały. Krzyk nastał dopiero wtedy gdy zaczęli oni wyzwalać południe…

Jeżeli polski korpus ekspedycyjny w Mali potrzebowałby danych logistycznych w który rejon warto uderzyć, oops, oczywiście w którym rejonie zacząć krzewić pokój i siać demokrację, to możemy zasugerować najbardziej perspektywiczne. Byłoby w końcu rzeczą niefortunną gdyby choć jeden Polak poległ w tej burdzie w obronie francuskich interesów w boksycie, uranie czy manganie. Jeśli polec w Mali ku chwale ojczyzny to tylko w obronie polskiej, świeżo zdobytej i przyzwoicie produkującej kopalni złota. Wcielić ją potem będzie można do KGHM gdzie wydatnie poprawi statystyki krajowej produkcji tego minerału.

 

 

Źródło: cynik9