JustPaste.it

Jedna noc z życia taksówkarza.

" Naga piękna istota w wannie, obcy chłop w łazience!"

" Naga piękna istota w wannie, obcy chłop w łazience!"

 

 

 
 

 

 
Przygotowałem samochód do jazdy, zalogowałem się w rejonie. Krótka rozmowa z dziewczyną z centrali, wymiana informacji, trochę żartów. Centrala jak i inni kierowcy, zawsze mogli na mnie liczyć. Brałem kursy których inni nie mogli, lub nie chcieli. Zawsze byłem wyposażony w pełny serwis naprawczy pojazdu. Więc często jeździłem ratować innych kierowców z opresji, tych z sieci , oraz obcych. Fotelik dla dziecka, kable do odpalania, kanister na paliwo, lina holownicza itp.,były w ciągłym ruchu.
 
Znudziło mi się czekanie na kurs w aucie, wróciłem do domu.
 
Ruch w Krakowie jest bardzo specyficzny, wieczorami w kierunku Rynku Głównego i dzielnicy Kazimierz. Kiedy miasto zamiera, tam zaczynają się imprezy i tętni życie. Jest to jedna z wad tego miasta. Centrum rozrywki, zgromadzone jest jedynie w okolicy Starówki i przyległych dzielnic. Powstawały nowe kluby nocne w oddalonych dzielnicach, lecz szybko były zamykane z powodu braku klientów jak i sprzeciwu mieszkańców. Sytuacja zmieniała się diametralnie dobrze po północy, kiedy towarzystwo wracało do domu. Kiedy kończą się imprezy, zaczynają wracać do domów kelnerzy, obsługa, tancerki nocnych klubów, prostytutki.
 
Wreszcie odezwał się terminal, złapałem kurs! Wybiegłem z domu, pędząc do klienta. Oczywiście kurs na Kazimierz, trzy młode dziewczyny, lekko na rauszu! Brak miejsca i nadmiar taksówek zmusił mnie do wyjazdu pod Barbakan. Było to doskonałe miejsce, by złapać kurs z postoju.
Kilka krótkich kursów, po każdym powrót w to same miejsce, oczekiwanie.
Obserwowałem ludzi przechodzących przez ulice, może wreszcie ktoś podejdzie!
 
Podeszła młoda kobieta, zapytała czy jest pan wolny? "Muszę panią zmartwić - żonaty"- odparłem z uśmiechem na twarzy. "Ale z panią pojadę na koniec świata"- znowu się uśmiechnąłem!
Nie odwzajemniła uśmiechu, wsiadła. Smutnym, łamiącym się głosem poprosiła - "Bratysławska".
O Boże znowu kurs za 10 zł, ale lepsze to niż wracać z daleka pusto!
 
Poprosiłem o zapięcie pasa, spojrzałem w lusterko, kobieta bardzo subtelnie wycierała łzy.
Jadąc głośno stwierdziłem - "Tak piękna kobieta i łzy w oczach, życie jest zbyt krótkie by się nim nie cieszyć!" Wybuchnęła płaczem, mnie się zrobiło głupio!
Zatrzymałem samochód, odwróciłem się w jej kierunku.
"Bardzo panią przepraszam, jeśli uraziłem."
"To nie pan jest winny! To ja jestem totalną idiotką!"
Teraz mogłem się jej dokładnie przyjrzeć, była śliczna, o cudownych oczach- po prostu marzenie.
Delikatnie wziąłem jej dłoń, ścisnąłem równie delikatnie - "Czy mogę pani w czymś pomóc?"
Ścisnęła moją rękę, po czym gwałtownie wyrwała."Nie, nie sadzę, by mi pan mógł pomóc!"
 
Jadąc dalej zadawałem pytania, starałem się pocieszyć, przede wszystkim pozwoliłem jej wyrzucić z siebie to, co ją boli. Kiedy dojechałem na miejsce, rozmawialiśmy jak starzy dobrzy kumple. Stałem dosyć długo, wysłuchując jej uważnie, otworzyła się przede mną. Poznałem jej problem, dużo dowiedziałem o niej samej.
 
Była bardzo zakochana, szczęśliwa, do chwili kiedy zaczęła naciskać na małżeństwo, Ponieważ wszystko co potrzebne do szczęścia już miała, pragnęła tylko dzieci. Jeździli sobie po całym Świecie, Japonia, Izrael, Karaiby, pełna sielanka.
 
Tego wieczora zaprosił ją na kolacje, miała nadzieje, że się jej oświadczy, była naprawdę szczęśliwa
 
Niestety stało się odwrotnie! Chłopak się wykręcał, że nie jest gotowy na dziecko. W ogóle nie nadaje się do roli ojca. Wszystko potoczyło się nie tak, rozstali się.
 
Kiedy tak słuchałem jej opowiadań, szybko się zorientowałem o co tak naprawdę mu chodziło. Powiedziałem jej o swoich spostrzeżeniach, jak i o fakcie, że błędnie interpretowała znaki, sygnały. "Tak, masz racje. Byłam tak zakochana, że niczego nie widziałam, nie chciałam widzieć."
W pewnym momencie padła propozycja: ” Może wstąpisz na lampkę wina, czy kawę?"
Byłem zaskoczony!
"Ruch w sumie kiepski, może za godzinę coś się ruszy, okay." - odparłem.
 
Wchodząc do mieszkania, doznałem szoku! Zauważyła to.
"Tu są same biura, wyżej zaś apartamenty prywatne"- udzieliła mi odpowiedzi.
"Rozgość się proszę."
Pytając o kawę, przyniosła butelkę wina.
"Otworzysz?"
"Proszę."
Nalałem do dwóch kieliszków, zaznaczając, że będę tylko moczył usta, przecież jestem w pracy.
 
Czas biegł, rozmowa była dosyć ciekawa, wina ubywało! Zaczął się pojawiać piękny uśmiech na jej twarzy. Ja również czułem się szczęśliwy.
W pewnym momencie zauważyłem że Angelika ( byliśmy już na ty) się wstawiła. Powiedziałem jej o tym.
"Wiem, muszę iść się wykąpać! Pozwolisz?"
"Więc ja już sobie pójdę!"
"Zostań proszę! Tak cudownie mi się z tobą rozmawia!"
 
Zrozumiałem, że mam problem. Jak tu z tego wybrnąć? Miękki jestem, zostałem.
 
Woda lała się do wanny, wyszedłem na taras zapalić. Zapaliłem nie jednego, ponieważ jej ciągle nie było. W pewnej chwili pojawił się strach, może zrobiła coś głupiego.
Zapukałem do łazienki, w której było cicho. Może się wyciera, ubiera?
Ponownie zapukałem.
"Angelika!" - Cisza.
Nacisnąłem na klamkę, otworzyłem drzwi.
 
Do dziś się zastanawiam, czy sparaliżował mnie strach, czy widok jaki zobaczyłem!
 
Leżała sobie słodko w wannie, jedna dłoń zwisała bezwładnie.
Nie zauważyłem krwi w wannie, nie podcięła sobie żył! Jakie szczęście.
Ale co dalej? Sprawdziłem tętno na nadgarstku- jest! Spanikowałem, co robić?
Jak ona zareaguje? Naga piękna istota w wannie, obcy chłop w łazience! Narobi krzyku! Wpadnie ochrona!
Myśli kłębiły mi się w głowie. Starałem się ją obudzić- bez skutku! Wyszedłem, rozglądając się po mieszkaniu.
Otwierając kolejne drzwi, trafiłem na sypialnie, na łożu (łóżkiem tego nazwać się nie dało) leżała zmysłowa koszulka.
Wróciłem do łazienki. Trochę trwało zanim znalazłem właściwy przycisk, by spuścić wodę.
Ogromny kąpielowy ręcznik założyłem sobie na ramiona, od przodu do tyłu. Podniosłem Angelikę, owinąłem ją i wziąłem na ręce. Zaniosłem bezwładną do łóżka, przykryłem.
 
Znowu zacząłem się zastanawiać- co dalej? Nie mogłem zwyczajnie wyjść, nie zamykając mieszkania.!
W przedpokoju leżał portfel, komórka, kluczyki od samochodu, w sypialni kasetka ze złotem, w całym mieszkaniu sporo wartościowych przedmiotów!
 
Usiadłem w fotelu, analizując sytuacje. Zasnąłem! Ból pleców, pośladków, szybko mnie obudził.
Wziąłem jej telefon, zacząłem przeglądać kontakty. Imiona, nazwiska, nic mi nie mówiły, bo niby skąd? Mama? Broń Boże, wpadnie w panikę.
Tata, już lepiej!
Tata,
Tata 1
Tata samochód,
Tata biuro Bruksela!
O cholera! Do którego taty zadzwonić?
 
Poszedłem do sypialni, słodko spała, miarowo oddychając.
Przyniosłem szklankę wody, oraz miskę, na wszelki wypadek.
 
Złapałem za swój telefon, niech ma mój numer. Jeden milczy, drugi sekretarka, trzeci trafiony!
Zaczęła się rozmowę, a raczej przesłuchanie!
"Pana imię i nazwisko?
W jakiej sieci pan pracuje?
Jaki jest pana numer boczny?
Jakim samochodem pan jeździ?
Jak długo pan przebywa w mieszkaniu?"
 
Wreszcie rozmowa zaczęła się kleić. Prosił bym pod żadnym pozorem nie opuszczał mieszkania.
Podał mi dwa imiona kobiet do których mogę zadzwonić.
Wykonałem telefon do przyjaciółki.
Na dzień dobry, mi się oberwało, że dzwonię o 5 rano.
"Ja się jeszcze nie wyspałam!"
"A ja się jeszcze nie położyłem" - odparłem!
"Chyba, że wejdę Angelice do łózka!"
"Co pan mówi? Kim pan jest w ogóle?"
 
Po chwili rozmowa stała się bardziej przyjazna.
Przyjadę jak szybko będę mogła.
No tak pomyślałem: Prysznic, tapeta, fryzura, przegląd szafy, dobór butów, wyjdę ok. południa.
Jeszcze chwile a centrala zacznie mnie poszukiwać - zaginiony w akcji!
 
Po godzinie ktoś wpadł do mieszkania, z wielkim hukiem!
Już myślałem by paść na podłogę z rękami na plecach!
 
To przyjaciółka.
Pierwsze zdanie: "Mam nadzieje, że jej pan nie dotykał?"
"Muszę panią zmartwić, tak, musiałem! Sama z wanny by nie wyszła!"
Uśmiechnęła się.
 
Siedziałem już z drugą kobietą tej nocy. Po godzinie wreszcie odzyskałem wolność.
Zaprzyjaźniłem się z obiema paniami. Z tatusiem też musiałem się spotkać, jak sam powiedział:
Czuję się zobowiązany wynagrodzić panu straconą noc, utratę zarobku.
Od tamtej pory widywaliśmy się dosyć często, do chwili gdy Angelika nie doszła do równowagi.
Sama stwierdziła, że nie może wytrzymać bez rozmowy ze mną.
Kilka razy w tygodniu dostawałem zlecenie: 4041 Bratysławska czeka!
Stały klient który potrafił wyczekiwać, aż podjadę pod Barbakan.
 
Wesołe bywa życie taksówkarza.