JustPaste.it

Z cyklu PeKaEs -Bajka o Janku-Poranku i mądrym pustelniku

"Nazbyt natrętne domaganie się triumfu prawdy dowodzi podświadomej niewiary w jej siłę i atrakcyjność" - Kisiel

Dawno, dawno temu, kiedy wszyscy się pogubili i mówili co im ślina na język przyniesie, w ogrrrromnym borze, tak wielkim, że nie miał ani początku ani końca, w ostępach leśnych nieprzebranych mieszkała… cisza.

Była zagadką nieodgadnioną, bo znała tysiące odpowiedzi na pytania, których  nikt nie zadawał i o nie nie prosił.

Tylko najodważniejszy zwierz w te lasy się zapuszczał.  Tury potężne, łosie rosochate, niedźwiedzie wielkie i dziki z ostrymi szablami znały tajemne ścieżki, do środka bagien nieprzeniknionych wiodące

Może i niejeden śmiałek uwiedziony tajemniczą pokusą, ciszą i legendą, że w bagnach są zatopione skarby nieprzebrane zapuszczał się w te oczerety …ale już nigdy nie wracał.

Bo mieszkały tam powabne lecz straszne  Smętnice –Topielice, co i najdzielniejszego zwieść mogły.

 

A jednak bagna żyły - szeptały, mruczały, jęczały i klaskały złowieszczo. Na środku była wysepka, na której była pustelnia starego mądrego Komo – ni to człowieka, ni to wilka.

Szeptano, że był nieszczęśnikiem wielkim, a  kiedyś panem bogatym i dzielnym, ale ludzka zawiść odebrała mu wszystko, bo ZŁO przyszło do niego.

A zło w tych czasach było okrutne.  Przychodziło nagle, podstępnie, stawało się czarnym zabójcą. Zabierało wszystko i znikało zostawiając po sobie łzy i smutek.

Nie to jednak było najgorsze.

ZŁO miało szczególną moc.

Ci, którzy nie mieli nic do powiedzenia –mówili
Ci, którzy nie potrafili myśleć – myśleli,
Ci, którzy nie potrafili kochać –  z namiętnością wielką kochali swoje bogactwa,
Ci, którzy nie potrafili śpiewać – wydzierali się niemiłosiernie,
Ci którzy nie potrafili grać – rzępolili nachalnie,
A ci, którzy byli winni – zawsze innych o winę podejrzewali,
Ci, którzy byli tchórzami – krzyczeli głośno o odwadze,
Ci, którym brakowało rozumu –  głosili wielce mądre opowieści,
A na koniec Ci, którzy łupili co się tylko dało i gdzie się dało  – stawiali ołtarze i palili stosy dziękczynne.

Natomiast Ci,  którzy mieli coś do powiedzenia – milczeli…

Takie brzydkie i pokrętne było ZŁO.

Może dlatego Rycerz Komo, mądry i odważny, gdy mu ZŁO odebrało co miał najdroższego, zaszył się w lasy nieprzeniknione i pustelnikiem został. A  ludzka krzywda co pętała się po świecie od chałupy do chałupy, bo nieważne było dla niej  biedny czy bogaty, dokuczała, naprzykrzała się wszystkim, aż w końcu przepełniła czarę goryczy.  

Sam Komo też zniknął ludziom z oczu.

Tymczasem w jednej z tych ubogich wsi mieszkał chłopak nazywany Janek Poranek.

Dziwak śmieszny. Co dzień po łące chodził, od rana zbierał kaczeńce i inne kwiaty i plótł wianki, które tak tajemnie zaplatał, że nigdy nie więdły. Moc te wianki Janka miały szczególną i niejedna niewiasta, kiedy wianek zgubiła, przybiegała do Janka  oby jej nowy  uplótł.

W końcu same cnotliwe niewiasty po wsi biegały i czekały na swoich mężczyzn, którzy się w tym czasie łowami się parali.

A tymczasem Janek, co był lekki jak piórko, skakał sobie po kępach i przepiękne kwiecie do chałupy przynosił .

Może i kochały się w nim poniektóre panny, ale Janek o tym nie myślał, bo najbardziej kochał swój Poranek kiedy pląsał sobie po łące i wianki zaplatał.

Ale kiedyś i do niego przyszło ZŁO, co jak chwast  rozpleniło się po okolicy. Niewiasty wszystkie płakały, bo swoje wianki znowu pogubiły i nikt ich nie kochał.

Smutny siedział więc Janek Poranek, bo nic na taką okoliczność poradzić nie mógł. Spakował w końcu ser, trochę sucharów o ruszył w drogę. Do Boru wielkiego.

Szedł, szedł dniami i nocami, a że był lekki jak piórko, przeskakiwał po kępach bagiennych, spał w krzakach łozy, na skrawkach mchu i przykrywał się baziami .

Bór był coraz gęstszy i straszniejszy, ale on nie bał się wcale. Wiatr go lubił, z ptakami był za pan brat a Smętnice- Topielice nie zwodziły go na manowce, bo same czasem kwiaty na swój wianek mu podsuwały.

Po wielu dniach i nocach doszedł do środka Boru gdzie była pustelnia starego Komo - ni to wilka ni człowieka.

-        Przynoszę smutek, na który Ty mistrzu znasz sposób, poradzić możesz bo znasz pytania i odpowiedzi

Uśmiechnął się przekornie Komo:

-        Odważny jesteś, nikt nie śmiał by tu przyjść do mnie…ale wiedziałem, że idziesz i wyglądałem cię co poranka.

Długo gadali…

-        Idź, wracaj do swoich i powiedz, co powiedział stary Komo: słowa i myśli mają być dojrzałe. Wtedy zanim je inni usłyszą, którzy się chcą nimi posłużyć niech je nie puszczają na wiatr tylko długo ważą.

Niech każdy sobie wagę wystruga, choćby z gałązek olchowych. Wtedy każde ze słów będzie tak ważne i prawdziwe, że każde ZŁO się wystraszy..

Idź a gdyby cię pytano o czym gadaliśmy, kiedy będziesz wracał, wiatr nauczy cię odpowiedzi…

I wracał Janek dniami i nocami i wiatru słuchał… i odpowiedź już znał na pamięć.

Aż któregoś poranka stanął na skraju swojej wsi. Wszyscy się zlecieli i patrzyli na niego.

I wszyscy chcieli go zapytać: dlaczego na tak długo odszedł?

Wtedy on opowiedział co mu Komo nakazał a wiatr nauczył… opowiedział o swojej dziwnej rozmowie:

-        Ty jesteś pustelnikiem, powiedz mistrzu ciszy,
czemu wszyscy mówimy a nikt się nie słyszy ?
To proste, rzekł pustelnik, (tu użył riposty)
dojrzały tylko słowa – myśli nie dorosły…

I od tego czasu, zanim ktoś cokolwiek powiedział, wszyscy słowa długo ważyli i  okolica wszelkimi dobrami i mądrością zasłynęła.

Nawet niewiasty mądrzej jakoś gadały i wianków nagminnie już nie gubiły…

A leciutki jak wiatr Janek pękał z radości, bo ZŁO czmychnęło na bagna gdzie je Smętnice -Topielice całkiem  potopiły.

Sam Janek zaczął wyplatać koszyki piękne i sołtysem został .A sława o nim, że jest mądrym i dobrym gospodarzem po lesie się niosła…

I to byłby już koniec tej  bajki, ale coś dodam (choć plotką się brzydzę): podobno Janek już nie był sam, bo jedna najbardziej powabnych Topielic, która pięknie i zwodniczo na fujarce grała, przestała być Smętnicą  i dała się  mu udomowić.

580f217a54849ad07b9f6762e08a49b9.jpg

Z zasobów google

A ludzie gadali że jak Janek był w chałupie, to co ranek i wieczór popiskiwała radośnie…

Hej !!-:)))

Siwy