Poruszony do głębi głębokim błękitem
styczeń wniknął subtelnie w zaśnieżone szczyty
barwił horyzont nieba nieskończoną bielą
budził życie muskając oszronionym tchnieniem
***
Budził życie muskając oszronionym tchnieniem
parując rześkim mrozem i niebieskim niebem
Białe smugi wysoko przecinały przestrzeń
cichły szumem powietrza, wybuchały w siebie
***
Cichły szumem powietrza, wybuchały w siebie
sycąc śnieżne polany aromatem nieba
lśniące kawałki czasu sklejały się w wieczność
rozproszone energie połączone w Jedno
***
połączone w Jedno rozszumiałe wiecznością
dźwięki, zapachy, wonie w harmonijnej istności
powracały do siebie, sobą zachwycone
tańczyły niewidzialne, piękne, wyzwolone.