JustPaste.it

Co się stało z tenisem?

Wielu fanów „białego sportu” zadaje sobie pytanie, czy to wszystko, co dzieje się z tenisem ziemnym, zmierza w dobrą stronę.

Wielu fanów „białego sportu” zadaje sobie pytanie, czy to wszystko, co dzieje się z tenisem ziemnym, zmierza w dobrą stronę.

 

Można zauważyć ewidentne zmiany, jakie zaszły na przełomie ostatnich dwudziestu lat. Być może są ludzie, którzy sądzą, że tak musiało się stać, że było to nieodłącznym elementem postępu, jaki miał miejsce. I chodzi tutaj nie tylko o technologię, ale także w dużej mierze o mentalność sportowców, jak i kibiców. To właśnie kibice kreują wizerunek sportu. Tenis został stworzony w myślą o widzach. Choć ciężko w to teraz uwierzyć, to niegdyś ten sport zastępował ludziom teatr. W tenisa mogli grać jedynie nieliczni, a rywalizowali oni jedynie o prestiż. Nie była to walka za wszelką cenę ani treningi nie odbywały się kosztem zdrowia.

Czy dzisiaj też tak jest? Dziesięciolatki teraz mają więcej treningów niż kilkadziesiąt lat temu tenisiści u szczytu zawodowej kariery. Tenisiści rywalizowali do momentu, w którym wyniosą ich na noszach na oczach tysiąca kibiców, którym się wydawało, że przecież można grać jeszcze szybciej, jeszcze mocniej. W końcu po to spędza się osiem godzin dziennie na treningach. Ilu z dzisiejszych kibiców chodzi na mecze tenisowe, aby zachwycać się niesamowitą techniką i precyzją? Mało kogo interesuje widok efektownego tenisa. Większość woli efektywność. Nic dziwnego, że ludziom, jeżeli nie wiedzą, w jaki sposób dochodzi się do takiego poziomu gry, podoba się bardziej, gdy zawodnik uderzy z taką siłą, aż drugiemu rakieta wypadnie z ręki, niż gdy w pełnym skupieniu zagra ładnie technicznie, z niesamowitą rotacją, a z niewielką ilością siły. Otóż, grać mocno potrafi każdy, wystarczy do tego siłownia, jednak, żeby grać technicznie, potrzeba wielkiego zaangażowania nie tylko samego zawodnika, lecz i ludzi, którzy z nim współpracują.

Siła Vs. Spryt

Agnieszka Radwańska.

Nazwisko, które jest znane raczej wszystkim Polakom. Ale czy w tenisowym świecie jest równie znana? Jest. Jako tenisistka o niezwykłej grze i talencie, jednak nie mogąca już nic osiągnąć we współczesnym tenisie. Technicznie potrafi zagrać wszystko. Do tego jest inteligenta i jako jedna z nielicznych tenisistek potrafi to wykorzystać. Wie, co, jak i kiedy zagrać, jaki schemat zastosować oraz jakimi zagraniami wytrącić przeciwniczkę z  równowagi. Mimo to nigdy nie wybije się dalej, niż jest. Dlaczego? Ponieważ siła zawsze wygra z techniką. Nawet z techniką połączoną z inteligencją. Agnieszka już wiele razy pokazała, że dzięki swojemu sprytowi potrafi wygrać z wysoko

 

 notowanymi na liście światowej tenisistkami. Jednak z tymi naprawdę mocnymi, jak siostry Williams, nie jest w stanie nawiązać walki. Na tym poziomie grać potrafi każdy. Liczą się inne czynniki. Dla, przykładowo, Sereny i Wenus, jest to siła, a dla Agnieszki inteligencja i spryt. Lecz wiadomo, że w kluczowych i ważnych momentach siły nie zabraknie, a sprytu – owszem.

 

Wszyscy zgodnie twierdzą, że Agnieszka Radwańska powinna zmienić system treningowy. Mianowicie, powinna wprowadzić więcej treningów siłowych. Zgadzam się z tym, że przez to mogłaby osiągnąć niesamowicie dużo, jednak o czym to świadczy? O tym, że TENIS SIĘ ZMIENIŁ.

Mamo, skąd się biorą zawodowi tenisiści?

Przejście na zawodowstwo nie jest dla większości graczy jakąś doniosłą i niespodziewaną decyzją. Jest to długi i stopniowy proces. Przedstawiam historię fikcyjnego tenisisty, by zobrazować to, co dla niektórych wydaje się takie proste i banalne. Nie wystarczą pieniądze, dobry trener i talent. Nie można dopuścić do sytuacji, kiedy rodzice chcą bardziej niż dziecko.

Miałem sześć lat. Rodzice chcieli, żebym wziął udział w jakiejś olimpiadzie. Bardzo im na tym zależało. Instruktor, B.B., stwierdził, że mam talent i poradził moim rodzicom, aby opłacili mi prywatne lekcje. Byli zachwyceni. Na pewno bardziej niż ja. Byłem wtedy zbyt mały na podejmowanie ważnych decyzji, zresztą nikt nie zapytał mnie, czy chcę grać. Nie wiem, ale być może powiedziałbym, że nie. Czy żałuję, że zacząłem grać? Nie. Żałuję tylko, że moi rodzice robili wszystko za mnie i zależało im bardziej ode mnie. Przez trzy lata trenowałem u B.B. Później moi rodzice zapisali się do klubu tenisowego, by zapewnić mi większy kontakt z tenisem. Zrezygnowali z wyjazdu na wakacje, ponieważ tenis kosztował ich około 900 zł miesięcznie – składały się na to składki członkowskie w klubie, lekcje i sprzęt. W wieku dziesięciu lat stałem się znany w mieście. B.B. zaproponował moim rodzicom, że będzie moim głównym trenerem. Z radością przyjęli tę propozycje. B.B. stał się dosłownie członkiem rodziny. Po pewnym czasie zacząłem odnosić sukcesy. Miałem stałego sponsora. Wtedy moi rodzice uznali, że czas przejść na zawodowstwo. Uznali również, że B.B. nie jest już odpowiednią osobą, która mogłaby wprowadzić ich syna w tenisowy świat. Zwolnili go. Osobę, z którą spędzałem całe dnie, która wiedziała o mnie więcej niż oni sami. Nawet nie zapytali, co o tym sądzę. Od tamtego czasu miałem grać tylko sparingi. Skutek był taki, że po roku spadłem o ponad sto pozycji i straciłem całą technikę, jakiej nauczył mnie B.B. Wtedy rodzice zaproponowali mu ponowną współpracę. On jednak odmówił.

Wszyscy zdawaliśmy sobie sprawę, że z mojego tenisa już nic nie będzie.

 

Co jest przyczyną tego, że dobrze zapowiadający się chłopiec skończył karierę w wieku siedemnastu lat? Chore ambicje rodziców. Być może gdyby nie presja ze strony rodziców, nie doszłoby do takiej sytuacji. Prawda jest taka, że on nigdy nie odkrył w sobie pasji do tenisa, tylko wiedział, że musi grać, bo tak już ma być i koniec. Nie przyszło mu nawet do głowy, że mógłby się sprzeciwić rodzicom patrzącym z zachwytem w przyszłość i widzących, jak ich syn wygrywa Wimbledon.

Czy ktoś by pomyślał przed wydaniem książki „Open” przez Andre Agassiego, że ten wielki tenisista był zmuszany do treningów, a kort tenisowy był dla niego salą tortur? Czy zachowanie współczesnych rodziców jest dobre? Czy to nie świadczy o tym, że TENIS SIĘ ZMIENIŁ?


Tenisowa emerytura

Martina Navratilova, Trish Faulkner, Steffi Graf, Nick Bolleteri, Andre Agassi, Boris Becker. Oni między innymi są już dawno po zakończeniu zawodowej kariery. Ale dalej grają w tenisa! A czy wyobraża sobie ktoś Caroline Wozniacki czy Victorię Azarenke grające w wieku pięćdziesięciu lat w tenisa? Dziwne by było, gdyby tenisistki, które w wieku dwudziestu lat grały, praktycznie płacząc z bólu i które niejednokrotnie musiały być wynoszone z kortu przez służby medyczne, były w stanie grać za kilkanaście lat z taką samą energią i entuzjazmem jak dzisiaj. Co jest tego przyczyną? Zbyt duży nacisk na przygotowanie fizyczne. Z tych ośmiu godzin spędzanych codziennie na korcie trening tenisa zajmuje (!) 45 minut. Do tego jakiś sparing, ale tenisista spędza na korcie najwyżej dwie godziny. Co z pozostałymi sześcioma? Siłownia, siłownia, siłownia, trochę ogólnorozwojówki. Kto by kiedyś pomyślał, że żeby utrzymać się na wysokim poziomie, trzeba będzie pakować na siłowni? I to dosłownie. Dzisiaj przywiązuje się do tego taką wagę, że niektóre tenisistki mogłyby śmiało rywalizować w zawodowym podnoszeniu ciężarów. Kiedy tenisiści, których wymieniłam na początku, grali jeszcze zawodowo, ich treningi polegały na grze w tenisa oraz niezbyt długiej ogólnorozwojówce. Ten „nowy” system treningowy wprowadziły hiszpańskie szkoły. Hiszpańska szkoła tenisa zakłada, że najważniejsze jest przygotowanie fizyczne. Według tej szkoły trenował m. in. Rafael Nadal. Ten zawodnik jest niesamowicie przygotowany fizycznie, jednak pod względem tenisa nie pokazuje zbyt wiele. Ale jest numerem jeden na świecie. Z tego wniosek, że trenowanie ściśle według hiszpańskiej szkoły się opłaca. Dlatego coraz więcej zawodników przyjmuje ten system, co na pozór wydaje się dobre. Na dłuższą metę okazuje się, że wyniszcza organizm do tego stopnia, że tenisiści nie są w stanie utrzymać dłużej na wysokiej formie. Bardzo często przepłacają to zdrowiem i ich leczenie może trwać wiele lat. Czy to dobrze? Czy może kiedyś tenis był czymś więcej niż walką ze swoim ciałem i dążeniem do doskonałości wszelkimi kosztami? TENIS SIĘ ZMIENIŁ.

Come on

Tenis zmienił się pod każdym względem. Pozostaje tylko osądzić, czy na pewno na lepsze? Obowiązkowe klasyczne białe stroje zastąpiły kolorowe koronkowe sukienki. Nienaganne, kulturalne zachowanie zawodników zastąpiły ataki agresji, czyli ładnie nazwane „nadużycia rakiety oraz piłki tenisowej” lub przekleństwa najczęściej idące w stronę trenerów. Pozytywnie myślący uważają, że to takie „Come on” w języku danego tenisisty. Wbrew pozorom to jest potrzebne. Gdyby zawodnik nie mógł rzucać rakietą, nie wytrzymałby psychicznie na żadnym meczu. Tak właśnie teraz jest, że żeby wytrzymać mecz, trzeba dać w jakikolwiek sposób upust negatywnym emocjom. Ale kiedyś tenisiści chyba nie rzucali i nie łamali rakiet, prawda? Nie mieli takiej potrzeby? Co się nagle stało? Czyżby TENIS SIĘ ZMIENIŁ?