JustPaste.it

Przymusowa rehabilitacja

Żyjąc mamy wzloty i upadki ale mamy też plany, marzenia. Każdy w mniejszym czy większym stopniu coś sobie założył, do czegoś dąży, ma pomysł na kilka lat życia i nagle chwila niedyspozycji, gorsze samopoczucie i....diagnoza co powala z nóg. To co miało być gotowe na wczoraj okazało się, że spokojnie może poczekać nie dzień a nawet miesiąc; wszystko tak pierwszoplanowe i ważne przyblakło oraz straciło swoją wartość.
Sala szpitalna i patrzenie w sufit zmusza do refleksji i zatrzymania pędu karuzeli życia. Tysiące pytań: dlaczego ja, dlaczego mnie itd. Jest poczucie żalu, straty i beznadziejności. Jednak nikt tak do końca nie brał pod uwagę opcji, że choroba może być....wybawieniem. Jeżeli  człowiek nie jest w stanie sam sobie wyznaczyć granicy to czasami Los musi wtrącić swoje trzy grosze i sam zadecydować. Pewien pan miał jasną i klarowną sytuację, dawno po rozwodzie, życie na tu i na teraz, wypady, praca i tak mijał kolejny dzień za dniem. Na jednym spotkaniu źle się poczuł, ból w klatce piersiowej i szpital. Nieprawdopodobne a jednak możliwe - zawał w wieku 42 lat. Chcąc nie chcąc trzeba było zwolnić tempo, leczenie ambulatoryjne a później rehabilitacja.

Coś co było zarezerwowane w jego odczuciu dla seniorów nagle zaczęło dotyczyć jego. Po co ja tam pojadę? To nie dla mnie, ale lekarz był stanowczy i wyjazd nastąpił.Pierwsza reakcja była fatalna, ludzie w różnym wieku o różnych możliwościach ruchowych i żadnej nadziei, co pozwalałaby odnaleźć w tym wszystkim jakiś sens… Na stołówce przy stoliku siedziało kilka osób, w tym młoda kobieta jednak, gdy wstała zobaczył, że bierze kule. Jakiś ludzki odruch nakazał  mu poderwać się z krzesła i pomóc jej wstać. Była bardzo młoda i pogodna, podziękowała za pomoc, jednak on zaoferował się, że odprowadzi ją do pokoju.Zaczęli rozmawiać, rozumieli się bez słów i po chwili nie miał ochoty przebywać z nikim innym jak tylko z nią. Życie zaczęło nabierać sensu, rozmawiali o wszystkim i o niczym, ale zawsze mieli o czym. Każdą wolną chwile byli razem, brakowało mu jej kiedy sam siedział wieczorem w pokoju. Nie mógł się skupić na niczym innym jak tylko na myślach o niej.

Była po wypadku samochodowym, jakiś okres czasu w śpiączce a teraz powolny powrót do normalności. Również na stanowisku i z bagażem niezrealizowanych marzeń oraz brakiem czasu na życie uczuciowe. Teraz czego jak czego, ale czasu im nie brakowało i pomalutku oboje odnajdywali radość w drobiazgach na które do tej pory nie mieli ani czasu ani możliwości zwrócenia chociażby uwagi. Czas nieubłaganie dobiegał końca i natrętna myśl o powrocie do rzeczywistości nie pozwalała logicznie myśleć. Kiedy siedział w aucie zrozumiał, że  nie może tak zwyczajnie odjechać. Szybko wybiegł i teraz mózg miał tylko jedno na uwadze: aby nie było za późno! Jej pociąg za chwilę miał odjechać, szybko biegł między przechodniami i zobaczył ją w oknie. Wpadł do przedziału i jedną ręką porwał jej bagaż a drugą chwycił ją. Szybko wysiedli.

Nie musieli już udawać, grad pocałunków zasypał ich usta i nie pozwolił dojść do słowa, kiedy ochłonęli, szli spokojnie do jego auta. Nikt z nich nie przypuszczał, że choroba ześle na nich wielkie uczucie i gdyby nie splot okoliczności, nigdy nie dane by im było być razem.

Sztuką jest więc z pokorą brać to co daje Los i wierzyć, że wszystko co na nas zsyła ma czemuś służyć, czasami chociażby po to by odnaleźć drugą połówkę.