JustPaste.it

Sedno człowieczeństwa

według Dicka

według Dicka

 

Niesamowity gość. Przez całe swoje życie był biedakiem i ćpunem. Współcześni mu Amerykanie lekceważyli go i pokpiwali sobie z tego co pisał. Jednak współcześni mu pisarze, którzy za jego życia uznawani byli za wielkich i odbierali prestiżowe nagrody powoli są zapominani, a o nim jest ciągle głośno. Philip K. Dick napisał kilkadziesiąt powieści, jedna z nich „Czy androidy marzą o elektrycznych owcach?” została zaadaptowana przez filmowców i powstał słynny „Łowca androidów”. Film chociaż wypaczył zasadnicze przesłanie autora książki został jednak przez samego Dicka zaaprobowany. Być może ze względu na honorarium.

W powieści Dick stworzył sztucznych ludzi – androidy, tylko po to żeby dociec czym jest człowieczeństwo. Według wyrażonego przez niego poglądu człowiek wyróżnia się spośród innych stworzeń dzięki empatii  - zdolności współczucia. Powieściowe androidy, chociaż inteligentniejsze od ludzi i pod wieloma względami od ludzi doskonalsze, zdolności współczucia nie posiadają. Dlatego główny bohater – łowca, żeby się upewnić czy ma do czynienia z robotem czy z człowiekiem przeprowadza test na współczucie.

Zasadniczym zadaniem łowcy androidów jest zidentyfikowanie i zniszczenie każdego androida. Zniszczenie. Początkowo Dickowski łowca nie myśli o niszczeniu sztucznego człowieka jako o zabijaniu. O tym właśnie jest ta książka. Stopniowo łowca poznaje androidy i ich naturę, budzi się w nim empatia, zrozumienie i współczucie. Wreszcie ludzka natura bierze w nim górę, zdaje sobie sprawę, że niszczenie androidów jest w istocie zabijaniem. Nie jest w stanie dalej zabijać, mimo silnej motywacji finansowej. W filmie zrobionym według kanonu hollywoodzkiego łowca do końca pozostaje beznamiętnym zabójcą, a empatia budzi się w androidzie.

Z Dickiem związana jest też historia, która ma polski akcent. Stanisław Lem wcześniej niż inni dostrzegł w nim wizjonera, nakłonił Wydawnictwo Literackie do wydania jego powieści „Ubik”. Gdy Dick dowiedział się o olbrzymim nakładzie książki sądził, że otrzyma wysokie honorarium. Jednak gdy wytłumaczono mu, że musiałby przyjechać do Krakowa, żeby otrzymać niewymienialne złotówki, stwierdził, że ta cała sprawa to spisek KGB i napisał długi donos  do FBI.