JustPaste.it

Zły smok – marihuana

Czym jest nikotyna? To substancja toksyczna, silnie uzależniająca, o czym przekonało się kilka milionów Polaków, nałogowych palaczy. Niektórzy budzą się nawet w środku nocy, żeby tylko zaspokoić głód nikotynowy. Jeśli osobę uzależnioną od heroiny (pewnego związku chemicznego) nazywamy „narkomanem”, dlaczego nie powiemy tego samego o palaczach? Przecież wszyscy oni również są uzależnieni. Wiele lat temu palenie stało się popularne i trudno, by spora grupa ludzi potrafiła sama określić się w sposób pejoratywny. Tak więc mimo że każdy miłośnik puszczania dymku doskonale pasuje do definicji słowa „narkoman”, nikt nie mówi o pladze narkomanii, jaka ogarnęła miasta. Są lepsze tematy. Na przykład marihuana. O tak, ta straszliwa marihuana, prawdziwa zmora współczesności. To narkotyk! Każdy zażywający jest ćpunem, uzależnionym. Nieważne, że marihuana o wiele mniej uzależnia od nikotyny czy alkoholu, a także jest mniej szkodliwa; i gdyby zamienić palaczy papierosów na zażywających marihuanę, negatywnych skutków społecznych byłoby znacznie mniej. Śmiertelne nowotwory, miażdżyca, zawał serca itp., itd., to zwykle wina palenia.  Jednak to marihuana w powszechnym odbiorze jest tym złym smokiem, który powinien siedzieć zamknięty w jaskini. Co ciekawe, ludzi palących marihuanę nie brakuje. Można ją kupić równie łatwo jak butelkę dobrego rumu. Wystarczy tylko porozmawiać ze znajomymi. Któryś na pewno będzie wiedział, gdzie się udać. Bo marihuana jest dostępna, była i będzie. Do nabycia w każdym polskim mieście. Dziś pozostaje tylko w ukryciu. Czasem można poczuć gdzieś na klatce charakterystyczny zapach, a innym razem zobaczyć na chodniku porzuconą małą torebkę foliową, w której na pewno siedziała zanim się ulotniła podczas głębokich wdechów.

W Polsce mamy problem z właściwym pojmowaniem rzeczywistości. Niektórzy ludzie uważają, że jak istnieje zakaz, to zakazany owoc automatycznie znika; i według tej zasady postępuje się z marihuaną. Tyle że ona istnieje tak samo, jak by istniał alkohol, gdyby nagle wprowadzono całkowitą prohibicję. Każdy chcący się napić, na pewno znalazłby sposób. Ludzie mający ochotę zapalić skręta, po prostu palą. Widzą, gdzie kupić. Teraz jednak społeczeństwo zupełnie nic nie ma z faktu istnienia marihuany, gdyż uznaje się ją za nielegalną i nie można wprowadzić podatku akcyzowego. Mało tego, społeczeństwo musi przeznaczać niebagatelne kwoty pieniężne na tropienie i zwalczanie ludzi zajmujących się produkcją lub spożywających marihuanę, czyli na przykład niektórych studentów. Trzeba finansować pobyty w więzieniu, osoby zamknięte nie mogą pracować, brakuje miejsca w celach dla prawdziwych przestępców, policja wikła się w sprawy o znikomej szkodliwości, sądy są zapychane sprawami pojmanych palaczy. O tym praktycznie się nie mówi, lecz zakazana marihuana to gigantyczne straty finansowe dla nas wszystkich, a pożytek absolutnie żaden. Mimo to apelowanie o legalizację wciąż wygląda jak rzucanie grochem o betonową ścianę. Typowy polski polityk, zwłaszcza o konserwatywnym usposobieniu, widzi przecież w marihuanie zło największe, przy czym prawie nic o niej nie wie. A czy ona z konopi? Nie ma się czemu dziwić, że w tle tak często występuje maniakalna gorączka połączona z drgawkami. Do marihuany bowiem przylgnęło słowo „narkotyk”, a typowy polityk reaguje na ten bodziec jak pies Pawłowa na dzwonek. Nie ma nawet próby zagłębienia się w temat, spojrzenia na wyżej wymienione skutki społeczne marihuanowej prohibicji. Jest wyłącznie jedna mantra i fałszywe przekonanie, że zakaz przynosi wymierny pożytek. Widząc całą sytuację prawidłowo, można chyba tylko wyrywać kłaki z głowy, bo rzecznicy zakazu mylą się jak ci ludzie wierzący kiedyś, że Ziemia spoczywa na grzbiecie wielkiego żółwia, a uwolnić się z wpojonego stereotypu trudniej niż dolecieć na Księżyc. Najprawdopodobniej więc każdy Polak nadal będzie finansował utopijną wojnę z marihuaną, tym rzekomym złym bagiennym potworem. Chciałbym dokładnie widzieć ile to wszystko kosztuje, ile wydaje się na utrzymanie zamkniętych w związku z posiadaniem marihuany, ilu zamkniętych podjęłoby pracę, o ile krócej czekałoby się w sądzie na rozprawę, ilu więcej prawdziwych przestępców złapałaby policja, gdyby nie musiała uganiać się za palącymi studentami, ile miejsc zwolniłoby się w więzieniach, ile pieniędzy zyskałoby społeczeństwo dzięki akcyzie et cetera, et cetera.