JustPaste.it

Jeden z nas, czyli embrion to człowiek

Wiadomo, że epatująca demokratyczną retoryką Unia Europejska miała z demokracją zawsze duży kłopot, również wówczas, gdy nie była jeszcze Unią.

Wiadomo, że epatująca demokratyczną retoryką Unia Europejska miała z demokracją zawsze duży kłopot, również wówczas, gdy nie była jeszcze Unią.

 

816134402ca04999d482bd2350584567.jpg

Spektakularnym tego wyrazem było irlandzkie referendum dotyczące ratyfikacji traktatu lizbońskiego, które trzeba było powtarzać, bo za pierwszym razem werdykt społeczeństwa nie pokrywał się z oczekiwaniami biurokratycznych elit. Owo zjawisko deficytu demokracji w strukturach UE sprawiało, że starano się tworzyć formalne instytucje, których istnienie mogłoby jakoś łagodzić ów niedemokratyczny charakter struktur europejskich. Traktat lizboński, dla którego bytu od początku największym zagrożeniem był demokratyczny werdykt poszczególnych społeczeństw europejskich, również zawiera taki „demokratyczny gadżet”. Jest nim Europejska Inicjatywa Obywatelska, pozwalająca na przedstawienie Komisji Europejskiej, przez minimum milion obywateli UE z siedmiu państw członkowskich, konkretnej inicjatywy prawodawczej, której ta miałaby nadać bieg.

Jedną z pierwszych tego typu jest inicjatywa „Jeden z nas”, mająca na celu zapewnienie ochrony życia ludzi, również w embrionalnej fazie jego rozwoju, na gruncie prawa europejskiego. Konkretnie chodzi o stworzenie prawnego zakazu finansowania ze środków UE działań, w wyniku których niszczone są istoty ludzkie w embrionalnej fazie ich rozwoju. Asumpt do podjęcia tej inicjatywy dał Europejski Trybunał Sprawiedliwości w rozstrzygnięciu, które zapadło w 2011 r. w sprawie „Brüstle przeciwko Greenpeace”.

Od czego się zaczęło

Inicjatywa pokazująca, że embrion ludzki to „Jeden z nas”, nie zaistniałaby, gdyby nie sprawa niemieckiego patentu Oliviera Brüstlego. Dotyczył on pozyskiwania szczególnej postaci ludzkich komórek nerwowych, których transplantacja pozwalała na regenerację systemu nerwowego pacjenta i leczenie wielu poważnych chorób, z chorobą Parkinsona na czele. Szkopuł tkwił jednak w tym, że te szczególne komórki – trywializując nieco zagadnienie – wytwarzano z ludzkich embrionów, które w trakcie tego opatentowanego procesu wytwórczego oczywiście niszczono. Organizacja Greenpeace z powodzeniem zakwestionowała ten patent przed Urzędem Patentowym RFN. Sprawa trafiła do federalnego sądu administracyjnego, przed którym prawnicy pana Brüstle usiłowali zakwestionować przepis niemieckiej ustawy, uznający, że nie można opatentować czegoś, co wytworzono z ludzkich embrionów. Podawano w wątpliwość to, czy właściwie realizuje on postanowienia prawa europejskiego, a mianowicie art. 6 Dyrektywy o ochronie prawnej wynalazków biotechnologicznych z 1998 roku. Określa on, czego nie można wykorzystywać komercyjnie ze względu na ochronę porządku publicznego i dobrych obyczajów, wskazując wyraźnie w tym kontekście na embrion ludzki. Ponieważ jednak w dyrektywie nie doprecyzowano, co jest embrionem, liczono na to, że unijne instytucje – ukierunkowane ze swej natury na sprzyjanie obrotowi gospodarczemu – zawężą sposób rozumienia tego pojęcia, tworząc furtki pozwalające obchodzić ten zakaz. Powstało zatem pytanie o to, jak interpretować prawo europejskie, a w sprawach takich sądy krajowe muszą zwrócić się po wytyczne do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości w Luksemburgu. Wątpliwości te zawarto w trzech pytaniach o to, jak właściwie rozumieć pojęcia użyte w dyrektywie z 1998 roku.

Pytania prawne

Pierwsze pytanie dotyczyło sposobu rozumienia pojęcia „ludzkiego embrionu”. Liczono bowiem, że Trybunał uzna, iż embrion nabywa swojej ludzkiej tożsamości dopiero po osiągnięciu określonego stadium rozwojowego. Prawnikom Brüstle chodziło o wskazanie okresu po zapłodnieniu ludzkiej komórki jajowej, w którym embrionowi nie przypisano by jeszcze charakteru ludzkiego (chodziło głównie o fazę blastocysty). Na wypadek jednak, gdyby Trybunał uznał, że embrion ma ludzki charakter od momentu zapłodnienia, oczekiwano, że tego samego statusu Trybunał nie przypisze ludzkiej komórce jajowej, którą wzbudzono do rozwoju poprzez wszczepienie materiału genetycznego z innej dojrzałej komórki ludzkiej lub też przez mechaniczne jej pobudzenie (partenogeneza).

Drugie pytanie bazowało na fakcie, że patenty wystawia się w związku z realizacją celów przemysłowych lub handlowych. Chodziło o to, czy nie da się uchylić ochrony embrionu w sytuacji, gdy byłby on poddawany procedurom naukowym, nie zaś handlowym lub przemysłowym.

Trzecie pytanie zmierzało do stworzenia furtki dla legalnego wykorzystywania preparatów z ludzkiego surowca embrionalnego przez opatentowanie tego etapu technologii, w trakcie którego nie niszczono już embrionów, lecz dokonywano obróbki materiału, który powstał z ich wcześniejszego zniszczenia. Etap niszczenia embrionów pozostawałby wprawdzie poza ochroną patentową, ale posiadacz patentu mógłby zawsze twierdzić, że skoro udzielono mu patentu na technologię, to nie można go pozbawiać możliwości korzystania z niej poprzez odcięcie go od możliwości pozyskania surowca.

Trybunał zawiódł nadzieje prawników Oliviera Brüstlego we wszystkich tych punktach.

Nie można zawężać pojęcia embrionu

Odpowiadając na pierwsze pytanie, ETS odwołał się do założeń dyrektywy oraz do jej art. 5, wskazując, że wyklucza on, „by ciało ludzkie, w różnych jego stadiach formowania się i rozwoju, mogło stanowić wynalazek posiadający zdolność patentową”, czyli by można było wykorzystywać je komercyjnie, takie bowiem jest przeznaczenie i funkcja patentu. Okoliczność ta doprowadziła Trybunał do wniosku, że nie można zawężać pojęcia embrionu, wskazując na moment jego powstania późniejszy niż zapłodnienie komórki jajowej, który rozpoczyna proces rozwoju człowieka.

Odpowiadając na wątpliwość wyrażoną w drugim pytaniu, czy wykorzystanie embrionów do badań naukowych należy traktować tak samo, jak ich wykorzystanie w przemyśle lub handlu, Trybunał wskazał, że ze swojej natury patent jest instrumentem prawnym stworzonym na potrzeby przemysłu i handlu. Tym samym, czyniąc coś przedmiotem patentu, choćby dla celów naukowych, automatycznie sytuujemy to coś w kontekście komercyjnym. Dlatego zabronione musi być czynienie embrionu ludzkiego lub czegoś, co zeń wytworzono, przedmiotem patentu, nawet jeśli tłumaczono by to zastosowaniem w badaniach naukowych.

Wreszcie, odpowiadając na pytanie trzecie, Trybunał rozstrzygnął, że przewidziane przez dyrektywę wyłączenie zdolności patentowej embrionu ludzkiego należy rozciągnąć również na takie wynalazki lub technologie, które w zakresie, w jakim stanowią przedmiot patentu, nie powodują zniszczenia embrionu, lecz korzystają z materiału powstałego w wyniku wcześniejszego, nawet dużo wcześniejszego jego uśmiercenia. Również w takim wypadku należy wiązać zniszczenie embrionu z przedmiotem patentu.

Godność od poczęcia

Te wszystkie szczegółowe zagadnienia, w których musiał zająć stanowisko Europejski Trybunał Sprawiedliwości (nie mylić z Europejskim Trybunałem Praw Człowieka w Strasburgu), sprowadzają się do jednego rozstrzygnięcia. Mianowicie, że ochrona prawna, przysługująca człowiekowi na gruncie europejskiego prawa patentowego, musi dotyczyć wszystkich jego faz rozwojowych i obejmować również życie w fazie embrionalnej, począwszy od momentu zapłodnienia.

Konsekwencje z tego rozstrzygnięcia postanowili wyciągnąć twórcy wspomnianej na wstępie inicjatywy, wskazując, że embrion to „Jeden z nas” i należy go chronić w sposób właściwy człowiekowi. Prawo europejskie, co do zasady, dotyczy problematyki gospodarczej, zatem konsekwencje, które można wywieść z tego orzeczenia, będą się odnosić głównie do sfery prawa gospodarczego. Tym niemniej jest to sfera, w której współcześnie dochodzi do ogromnej ilości nadużyć względem bezbronnych istnień ludzkich. Dlatego inicjatywa „Jeden z nas” chce doprowadzić do tego, by środków wydatkowanych przez Unię Europejską nie można było wykorzystywać w sposób wiążący się z niszczeniem ludzkich embrionów.

Ponadto należy podkreślić jeszcze jedną okoliczność. Trybunał oparł istotną część swego rozstrzygnięcia na kategorii godności osoby ludzkiej, której konieczność poszanowania wskazują przepisy dyrektywy o ochronie prawnej wynalazków biotechnologicznych. Wiążąc ochronę embrionu z ochroną godności osoby ludzkiej, Trybunał de facto wskazał, w jaki sposób tej godności nie należy rozumieć. Jest to istotne, bowiem wśród etyków coraz popularniejsze stają się poglądy wiążące status osobowy z samoświadomością człowieka. Zgodnie z tymi koncepcjami, godność i ochronę prawną należy przypisać jedynie ludziom mającym status, tak pokrętnie rozumianej, osoby. Poglądy te prowadzą do odmówienia statusu osoby nie tylko dzieciom w prenatalnej fazie ich rozwoju, ale też przez pewien czas po ich narodzeniu, podobnie jak i ludziom w końcowych fazach ich życia. W ten sposób, odwołując się do pojęcia osoby oraz jej godności, usiłuje się odmówić ochrony prawnej najsłabszym. Europejski Trybunał Sprawiedliwości, odnosząc ochronę godności osobowej człowieka również do embrionalnej fazy jego rozwoju, wyraźnie odrzucił te nieludzkie koncepcje godności.

Na ratunek Europie

Jan Paweł II liczył bardzo, że uczestnictwo Polski w strukturach europejskich będzie prowadziło do odnajdywania przez nie ich prawdziwie europejskiej tożsamości. Na to też liczą chrześcijanie z innych krajów. Wyrok w sprawie Brüstlego oraz powstała na jego podstawie inicjatywa „Jeden z nas” stwarzają okazję, by to pragnienie Jana Pawła II zostało w pewnej mierze urzeczywistnione. Niech zatem Polacy staną na wysokości zadania, będąc najliczniejszą grupą narodową wśród osób popierających tę inicjatywę!


Autor jest wykładowcą na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego oraz dyrektorem Centrum Prawnego Ordo Iuris

 

Źródło: Aleksander Stępkowski