JustPaste.it

Albo my, albo oni! Kto Polaków robi w konia

O narastającej fali bolszewizacji w Polsce ze STANISŁAWEM MICHALKIEWICZEM rozmawia Tomasz Sommer.

O narastającej fali bolszewizacji w Polsce ze STANISŁAWEM MICHALKIEWICZEM rozmawia Tomasz Sommer.

 

imagesqtbnand9gcrxbm0dskw-s3rfbvdg.jpg

SOMMER: Obserwujemy od kilku dni falę narastającego bolszewizmu. Premier Donald Tusk zupełnie nie radzi sobie z kierowaniem państwem i być może dlatego zaczął poświęcać główną część swojej energii walce ideologicznej. Z dużym zdumieniem obejrzałem jego wystąpienie popierające administracyjne potwierdzanie przez państwo związków homoseksualnych, co chyba jest obecnie głównym celem programowym PO. Marszałkiem Sejmu polskiego ma zostać transwestyta, za czym zagłosuje były członek ZChN Stefan Niesiołowski. Można by zapytać jak nieśmiertelny Tomasz Lis: co z tą Polską?

MICHALKIEWICZ: Ano, coraz szybciej zsuwamy się po równi pochyłej. Ilustracją tego procesu jest pomysł mianowania osoby legitymującej się dokumentami na nazwisko „Anna Grodzka” wicemarszałkiem Sejmu. Myślę, że cały świat będzie nas z tego powodu „podziwiał” – no i oczywiście dojdzie do przekonania, że to jest najodpowiedniejsza osoba nie tylko na wicemarszałka Sejmu polskiego, ale nawet na prezydenta naszego nieszczęśliwego kraju. Pod rządami razwiedki Polska schodzi na psy, a premier Tusk najwyraźniej już tylko zabiega o posadę w Brukseli. No a pan poseł Niesiołowski, w swoim czasie najpobożniejszy polityk w Polsce, jest ilustracją trafności przysłowia „Z kim przestajesz, takim się stajesz”. Ostatnio dowiedziałem się, że niezawisły sąd uznał, iż nie korzysta z protekcji ubowców. Dobre i to.

SOMMER Ale to, co teraz obserwujemy, to tylko paroksyzm powolnej bolszewizacji. Przecież walka z antysemityzmem i terroryzmem trwa już od wielu miesięcy; czekam tylko, aż wreszcie pojawią się oskarżenia o sabotaż i szkodnictwo (już teraz szkodnicy zrobili zmowę przy budowie autostrady), już podobno obraduje speckomisja ministra Boniego. A oskarżenia o antysemityzm doczekał się nawet Rafał Ziemkiewicz („Jak Ziemkiewicz nie jest antysemitą, to kto nim jest?” – zapytała złowieszczo publicystka „Gazety Wyborczej”). Rafał Ziemkiewicz postanowił się pokajać. Czy musimy być bezwolni wobec tych procesów?

MICHALKIEWICZ Walka z antysemityzmem nie trwa od „kilku miesięcy”, tylko co najmniej od kilkunastu lat. Od kilku miesięcy trwa walka z „faszyzmem”, co to „podniósł głowę” na Marszu Niepodległości. Niech Pan nie zapomina, że o antysemityzm i zaprzeczanie holokaustowi byłem oskarżony już na wiosnę 2006 roku, a i przedtem też mnie te zarzuty spotykały, tyle że bez angażowania prokuratury. Oskarżenia o szkodnictwo pewnie się pojawią, bo nawet brukselscy złodzieje uznali, że nasi trochę przesadzają w ostentacji. Ale jakże ma być inaczej, kiedy bezpieczniackie watahy w obliczu kryzysu porzuciły wszelkie pozory i rozdrapują Rzeczpospolitą już w biały dzień. Jakże inaczej ocenić 400 mln dotacji dla LOT-u, o którym wieść gminna głosi, że jest żerowiskiem razwiedki wojskowej, albo zapowiedź utworzenia spółki Inwestycje Polskie, która „w imieniu rządu” będzie inwestowała pieniądze wydrenowane ze wszystkich spółek skarbu państwa? A kolega Ziemkiewicz? No cóż, kto mieczem wojuje, od miecza ginie. W grudniu 2011 roku opublikował był w „Rzeczpospolitej” niezwykle buńczuczny artykuł pod tytułem „Antysemici won z prawicy”. Zapomniał, że o tym, kto jest antysemitą, a kto nie, decyduje sanhedryn, który w ten sposób dyscyplinuje wszystkich, którzy ewentualnie mogliby mu podskoczyć. Pokajanie jest najgorszym wyjściem, bo oznacza uznanie jurysdykcji sanhedrynu i poddanie się jego kontroli.

SOMMER Rafał, gdy go o to spytałem, wyraził przekonanie, że to jednak on decyduje. Myli się?

MICHALKIEWICZ Oczywiście, że się myli. Jak Michnik orzeknie, że kolega Ziemkiewicz jest antysemitą, albo każdy funkcjonariusz w „Gazecie Wyborczej” i innych niezależnych mediach dostanie rozkaz, żeby pisać o nim: „znany z antysemickich wystąpień Rafał Ziemkiewicz”, to nie pomoże mu nawet gdyby się obrzezał. To już lepiej oświadczyć, że nie uznaje się jurysdykcji sanhedrynu ani w tej, ani w żadnej innej sprawie – i robić swoje. Ale nie zawsze to jest możliwe, zwłaszcza gdy człowiek uwikła się w jakieś „niezależności”.

SOMMER Jednak Rafał Ziemkiewicz się cofnął, a w ogóle to głosi dość dziwną tezę, że Roman Dmowski generalnie był geniuszem, ale w przypadku Żydów, w tym jednym jedynym przypadku, to jego wybitny rozum go całkowicie i nieodwołalnie zawiódł. Czyli wszystkie zadania rozwiązywał poprawnie, ale w jednym nie potrafi ł zastosować żadnej logiki ani stosowanych w innych przypadkach reguł. Czy takie rozumowanie nie trąci naiwnością?

MICHALKIEWICZ Przede wszystkim to nieprawda. Dmowski bardzo dobrze rozpoznał zagrożenie, jakim dla polskich aspiracji byli podówczas Żydzi, a po drugie – Żydzi też nie mieli wątpliwości, że jest ich wrogiem. Doskonale ilustruje to wspomnienie z pamiętników Hipolita Korwin-Milewskiego z 1919 roku, kiedy to paryski Rotszyld w rozmowie z hrabią Ostrowskim wyraża się o Dmowskim per „ten pan” i grozi, że jeśli „ten pan” będzie w składzie delegacji polskiej na konferencję w Wersalu, to „cały Izrael” uzna to za policzek wymierzony w jego honor i będzie blokował Polskę we wszelkich jej staraniach. „Znajdziecie nas na drodze do Gdańska, na drodze do Śląska Pruskiego i Cieszyńskiego, na drodze do Wilna i Lwowa” – ciągnął Rotszyld, dodając: „chciałbym, by pan hrabia to wiedział i przekazał komu trzeba”. Rozumiem, że bez Dmowskiego nie można mówić o odtworzeniu w Polsce żadnego ruchu narodowego, ale taka „rehabilitacja” Dmowskiego to krzywda mu wyrządzona. Dmowski był spostrzegawczy, a Żydzi stawiają znak równości miedzy spostrzegawczością i antysemityzmem.

SOMMER Można by podać jeszcze przykład niejakiego Namiera, żydowsko-brytyjskiego dyplomaty, który decydował w dużym stopniu o tym, że chciano nam narzucić linię Curzona, na którego bardzo narzekał Dmowski w swojej książce „Polityka polska i odbudowanie państwa polskiego”. „Zeszyty Historyczne” opublikowały list tego Namiera do jego ojca, który pozostał w Polsce. Tłumaczy w nim, że działał tak stanowczo przeciwko Polsce, bo ze strony Polaków doświadczył samych złych rzeczy, więc nie chciał, by Polska w ogóle powstała. I ten człowiek był brytyjskim specjalistą od spraw polskich. Nie ma się więc co dziwić, że Dmowski był lekko skonsternowany jego zachowaniem. Wróćmy jednak do sytuacji obecnej. Tak jawna bolszewizacja oszołomiła chyba nieco polską prawicę i tzw. obóz niepodległościowy. Jarosław Kaczyński nawet nie pojawił się na głosowaniu w sprawie związków homoseksualnych. Jedyną osobą, która ostro wyraziła sprzeciw, była mało dotąd znana prof. Krystyna Pawłowicz. Wiele osób nabrało wody w usta. Czy to z powodu szoku?

MICHALKIEWICZ Nie, myślę, że przemówił instynkt samozachowawczy. Ja nie mam najmniejszych wątpliwości, że zdecydowana większość Umiłowanych Przywódców w razie zagrożenia uciekłaby jeszcze szybciej niż sanacja w 1939 roku, a jeśli sprzeciwianie się sodomitom i gomorytom oznacza postawienie się brukselskiemu sanhedrynowi i można złamać sobie karierę, to nie tylko zagłosują za związkami, ale nawet nawrócą się na sodomię i gomorię. Pani Pawłowicz, może w sposób nazbyt emocjonalny, wskazała jednak na istotną różnicę między „związkami partnerskimi” a rodziną. W przypadku „związków partnerskich” ich zasadniczym celem jest świadczenie wzajemnych usług seksualnych przez uczestników, podczas gdy w przypadku rodziny zasadniczym celem jest potomstwo. A że w pani profesor Pawłowicz sodomia wzbudza wstręt fizyczny i że dała temu wyraz, to ja rozumiem, bo we mnie też taki wstręt wzbudza. No i co, nie mam prawa dać temu wyrazu?

SOMMER Okazało się jednak, że społeczeństwo nie chce tych zmian. 75 proc. osób się im sprzeciwia. Te dane są sprzeczne z podawanymi wcześniej badaniami publikowanym przez „GW”, które sugerowały, że ludziom jest wszystko jedno. Może dlatego zresztą Tusk dał się w to wszystko wpuścić. Jak Pan sądzi – czy polski premier jest szczerym lewakiem, czy tylko dał się zmanipulować?

MICHALKIEWICZ Moim zdaniem, premieru Tusku jest wszystko jedno, czy sodomici będą się w Polsce rejestrować w urzędach, czy nie. Ważne jest, czy on będzie miał posadę – albo premiera tubylczego rządu, albo gdzieś tam w Brukseli. Więc kiedy padł rozkaz, że w Polsce ma być tak jak wszędzie, to on już jest gotowy. Przecież po wystąpieniu ministra Gowina, który stwierdził, że wszystkie trzy projekty są sprzeczne z konstytucją, wylazł na mównicę sejmową i powiedział, że to „prywatny” pogląd Gowina, bo rząd nie ma w tej sprawie żadnej opinii. Rozumie Pan? Rząd nie ma opinii w sprawie konstytucyjności ustawy, którą rządowy klub parlamentarny forsuje! Czyż potrzebujemy lepszego dowodu, że to kupa g****?

SOMMER Jak Pan sądzi – czy tę pełzającą bolszewizację z takimi paroksyzmami, jakie teraz obserwujemy, da się powstrzymać? Może jednak ludzie w końcu pogonią tę bandę złodziei, transwestytów, homoseksualistów oraz demoralizatorów i demoralizatorek w stylu Magdaleny Środy?

MICHALKIEWICZ Trwa wyścig z czasem i nie wiadomo, co nastąpi wcześniej: czy europejskie narody ockną się, nie pozwolą wodzić się za nos i wymierzą kopniaka w tyłek tym wszystkim, którzy pragną je zbastardyzować na własny obraz i podobieństwo – jak w przypadku socjalistów – albo doprowadzić do stanu bezbronności – o co podejrzewam Żydów – czy tamta strona zepchnie Europę ku barbarzyństwu. Problem polega na tym, że o ile postępactwo i Żydzi mają plan i metodycznie go realizują, to europejskie narody zostały pozbawione przywództwa – bo czyż takie postacie jak Hollande albo Barroso to są przywódcy? Europejskie narody muszą ten kryzys przywództwa przezwyciężyć, ale nie w ten sposób, by się płaszczyć przez Żydami i przed nimi tłumaczyć, tylko żeby bez lęku zdefiniować sytuację i zagrożenia, mówić o nich beż zacietrzewienia, ale jasno i bez osłonek – i również bez lęku wyciągnąć wnioski co do właściwego remedium.

SOMMER A jak Pan ocenia udział w tej krucjacie ideologicznej środowiska „Gazety Wyborczej”? Gdy przeglądam publikowane przez nich materiały, to mam wrażenie, że skrajny antyklerykalizm, ciągłe opowieści o grzechach księży łączą już z otwartą próbą doprowadzenia do całkowitego skundlenia i zdemoralizowania zwykłych Polaków. A na to wszystko nakłada się zupełnie nieprzytomna propaganda sukcesu rządu Tuska. Czy to nie jest objaw schyłkowego szaleństwa – wiadomo, że Agora straciła większość wartości, a „GW” sprzedaje się na rynku już tylko w liczbie ok. 150 tys. egzemplarzy, czyli ośmiokrotnie mniej niż w czasie dominacji?

MICHALKIEWICZ Wbrew temu, co twierdzi kolega Ziemkiewicz, „Gazeta Wyborcza” jest żydowską gazetą dla Polaków. Różnica jest taka, że żydowska gazeta dla Żydów przedstawia żydowski punkt widzenia jako żydowski – i to jest w porządku – natomiast żydowska gazeta dla Polaków przedstawia żydowski punkt widzenia jako obiektywny – a to nieprawda. Kierownictwo „GW”, podobnie jak ubowcy, doskonale wie, że przeciwnikiem żydokomuny nie są żadne „partie” skupiające Umiłowanych Przywódców, co to pragną wypić i zakąsić – tylko niezmiennie Kościół katolicki. Toteż na jednym etapie się do Kościoła łaszą – np. red. Michnik zabiegał, by syna ochrzcił mu ks. prałat Jankowski – a na innym etapie jego gazeta oskarżyła ks. Jankowskiego o pedofilię. Jestem przekonany, że Michnikowi zależy na bezpłodnych kobietach tyle, co na zeszłorocznym śniegu. Jeśli zatem to środowisko forsuje zapłodnienia w szklance, to TYLKO dlatego, że przy okazji tych procedur pojawiają się nadliczbowe embriony, które trzeba niszczyć. Ponieważ Kościół twardo sprzeciwia się aborcji, to żydokomuna chce go zmusić do zaakceptowania niszczenia embrionów tylnymi drzwiami – no a potem powie: skoroście powiedzieli „A”, to dlaczego wzbraniacie się powiedzieć „B”? Niech Pan nie zapomina, co Talmud pisze o „gojach”, a więc o Panu i o mnie – że jesteśmy rodzajem zwierząt, trzody użytkowej dla jerozolimskiej szlachty. No więc skoro tak, to trzeba zepchnąć ich do poziomu zwierzęcego, promując gorszość natury ludzkiej. I „Gazeta Wyborcza” to właśnie robi – oczywiście w imię „postępu i „nowoczesności”. Tak michnikowszczyna modernizuje nas, mniej wartościowy naród tubylczy, podobnie jak michnikowszczyna w innych państwach europejskich – inne europejskie narody. To nie szaleństwo – to metoda.

SOMMER I na koniec mam pytanie o rosnącą popularność spotkań z Panem. Zdarzają się takie, na których jest ponad pół tysiąca osób. I śledzą Pana oczywiście dziennikarze „GW”, wykazujący komu trzeba, że hydra reakcji podnosi głowę. Czy rzeczywiście zaczyna następować jakaś zmiana – zwykli ludzie, w odróżnieniu od przyssanych do podatkowych pieniędzy polityków, mimo wszystko przestają się bać terroru politpoprawności?

MICHALKIEWICZ Wydaje mi się, że nawet młodsze pokolenie zaczyna rozumieć, że ktoś ich tutaj robi w konia, i chcą się dowiedzieć kto i dlaczego. No a ja im próbuję to wyjaśnić – dlatego przychodzą. Na opłatku w Stowarzyszeniu „Koliber” jego wiceprezes powiedział mi, że przeprowadzają szkolenia w zakresie ekonomii wśród dzieci ze szkół podstawowych; opracowali specjalny program dla dzieci i realizują go w 27 warszawskich szkołach. W Anglii z kolei poznałem bardzo sympatycznych młodych ludzi – polskich studentów, którzy tam studiują, ale i emigrantów „zarobkowych” – którzy utworzyli stowarzyszenie Patriae Fidelis. To są ludzie inteligentni, którzy znają Europę, znają świat i żaden Michnik ani inny autorytet pacanowski nie zbije ich z pantałyku…

 

Źródło: Michalkiewicz