JustPaste.it

Orędzie Matki Bożej, "Sekret z La Salette"

Melania jest świętą; ze względu na tę nowinę wiele cierpiała i pod koniec życia otrzymała nawet stygmaty.Orędzia te, jak i inne, są wstydliwie ignorowane przez urzędujący KK

Melania jest świętą; ze względu na tę nowinę wiele cierpiała i pod koniec życia otrzymała nawet stygmaty.Orędzia te, jak i inne, są wstydliwie ignorowane przez urzędujący KK

 

imagesqtbnand9gcqsqytn7dhap6nrga-a.jpg

Matka Boża ukazała się jeden jedyny raz dnia 19 września 1846 roku dwojgu pastuszkom: 15-letniej Melanii Calvat i 11-letniemu Maksyminowi Giraud na górze w La Salette, w Alpach wysokich we Francji. Dzieci zobaczyły Ją siedzącą wewnątrz niezwykle jasnej kuli. Zakryła dłońmi twarz, łokcie oparła na kolanach i płakała. Na jej piersiach widniał krzyż z Jezusem Chrystusem z zawieszonymi na nim narzędziami męki: młotkiem i obcęgami. Z tego krzyża promieniowała niezwykła jasność otaczająca Maryję. Objawienie Maryi, którą dzieci nazwały "Piękną Panią", ma nas obudzić, zburzyć naszą obojętność, naszą pewność siebie i doprowadzić do oparcia naszego życia na Jezusie Chrystusie. Słowa Orędzia obnażają nasze nieposłuszeństwo wobec Boga, lekceważenie Kościoła i sakramentów świętych. Zapraszają one (Słowa Orędzia), abyśmy odnowili modlitwę i nasze świadectwo wobec całego Jej ludu. Nasza Matka przekonuje nas, że nawet troskliwie złożona na ręku dziecka kromka chleba budzi Jej współczucie i wstawiennictwo. Uczy, że żadna nasza ziemska troska nie pozostaje poza zasięgiem Jej czułego spojrzenia. Ona przychodzi zatroskana, abyśmy dostrzegali i dobrze rozumieli to, co dzieje się w naszym życiu. Na miejscu objawienia (ok 1750 m.n.p.m.), tam gdzie Maryja siedziała, wytrysnęło źródełko. Płynie ono od dnia objawienia bez przerwy, aż do dnia dzisiejszego. Woda ta użyta z wiarą (wiadomo sama woda nie uzdrawia, ale wiara w ten cudowny znak dany nam przez Matkę Bożą Saletańską i wiara w jej cudowną moc czyni niesamowite cuda), dokonała wielu cudownych uzdrowień i nawróceń. Po przeprowadzeniu długich i mozolnych badań, po otrzymaniu zgody "Stolicy Piotrowej", Biskup Philibert de Bruillard, ordynariusz diecezji Grenoble ogłosił uroczyście dnia 19 września 1851 roku, że "Objawienie się Najświętszej Maryi Panny dwojgu pastuszkom dnia 19 września 1846r., na jednej z gór, należących do łańcucha Alp, położonej w parafii La Salette, w dekanacie Corps, posiada w sobie wszystkie cechy prawdziwości i wierni mają uzasadnione podstawy uznać je za niewątpliwe i pewne". Różni papieże w ciągu następnych lat obdarowywali przywilejami tak nabożeństwo do Matki Bożej Saletyńskiej jak i Sanktuarium w La Salette. Po 19 września 1846 roku Melania, a później Maksymin, któremu pomagał nawrócony ojciec, ustawili krzyże, aby zaznaczyć miejsce objawienia. Na wiosnę pielgrzymi ustawili 14 tradycyjnych stacji drogi krzyżowej, wytyczając drogę, którą przeszła Piękna Pani po zakończeniu rozmowy z dziećmi. Droga ta przypominała kształtem literę "S" i była powtórzeniem w miniaturze drogi Chrystusa na Golgotę (droga istnieje do dzisiaj i znajduje się w okolicach źródła). Kończy się ona figurą przedstawiającą Maryję wznoszącą się do nieba, z twarzą skierowaną w dokładnie w stronę Rzymu, dla podkreślenia jedności z Kościołem założonym przez Jezusa Chrystusa, Syna Bożego, którego widzialną głową na ziemi jest papież. Maryja w La Salette w swym Orędziu wypowiedzianym ze łzami pokazuje, że droga do nieba prowadzi przez cierpienie, które po grzechu pierworodnym wpisane jest w kondycję człowieka. Ukazuje też sens cierpienia i jego wartość oraz daje człowiekowi ogromną nadzieję, że kiedyś się ono skończy i będziemy królować w niebie z Bogiem pod warunkiem, że się nawrócimy i przyjmiemy drogę, którą proponuje nam Zmartwychwstały Chrystus jedyny Zbawiciel Świata. Obecnie Misjonarze Matki Bożej z La Salette pracują w 23 krajach świata. Siostry Saletynki w 4. Wciąż w Orędziu z La Salette wiele osób znajduję drogę do Boga, Kościoła, do nawrócenia i pogłębienia swojej wiary. W przeszłości byli to m.in: Claudel, Mauriac, Fumet, Bloy, Maritain, Dupanloup, św. Jan Bosco, św. Piotr Eymard, św Zofia Barat... Zróbmy i my miejsce na łzy nawrócenia i miłości.

 

Rozdział I (Wyjście w góry na pastwisko)

Dnia 18 września 1846 r., w przededniu objawienia Świętej Panny byłam jak zwykle sama i pasłam krowy moich państwa. Około godziny jedenastej rano zobaczyłam małego chłopca idącego do mnie. Na widok ten przestraszyłam się, gdyż wydawało mi się, że każdy musiał wiedzieć, iż unikałam wszelkiego rodzaju towarzystwa. Chłopiec podszedł bliżej i powiedział do mnie: ?Mała, pójdę z tobą, jestem też z Corps.? Na te słowa moje odtrącające nastawienie stało się natychmiast widoczne i cofając się kilka kroków powiedziałam mu: ?Nie chcę mieć nikogo przy sobie, chcę pozostać sama?. Następnie oddaliłam się, ale chłopiec podążył za mną i powiedział ?Chodź, pozostaw mnie przy sobie, mój pan powiedział mi, że mam strzec moich krów razem z twoimi, jestem przecież z Corps.? Ale ja oddaliłam się od niego i dałam mu do zrozumienia, że nie chciałam nikogo. Gdy odeszłam nieco dalej, usiadłam na trawie. I tu rozmawiałam sobie z kwiatkami Dobrego Boga. Wkrótce potem spojrzałam do tyłu i zobaczyłam, że Maximin usiadł zupełnie w pobliżu mnie. On powiedział od razu: ?Zatrzymaj mnie tu, będę całkiem roztropny!? Ale moje niedobre nastawienie przeważało. Gwałtownie podniosłam się i uciekłam nieco dalej, nie mówiąc słowa, i znowu zaczęłam się bawić kwiatkami Dobrego Boga. Ale Maximin nie dał za wygraną i znowu powiedział mi, że będzie zupełnie grzeczny, że nie będzie mówić, że samemu się nudzi i że jego pan go do mnie przysłał itp. Tym razem wzbudził moje współczucie i dałam mu znak, aby usiadł koło mnie, i kontynuowałam dialog z kwiatkami Dobrego Boga. Maximin bardzo szybko przerwał milczenie i zaczął się śmiać (sądzę, że śmiał się ze mnie), ja spojrzałam na niego i on powiedział do mnie: ?Rozerwijmy się, zróbmy zabawę.? Nie dałam mu żadnej odpowiedzi, ponieważ nie potrafiłam bawić się z innymi, gdyż zawsze byłam sama. Bawiłam się sama kwiatkami. Wówczas Maximin zbliżył się całkiem do mnie, śmiejąc się tylko, i powiedział, że kwiaty nie mają uszu, aby mnie usłyszeć, i że powinniśmy się jednak razem bawić. Ale ja nie miałam najmniejszej skłonności do zabawy, którą zaproponował. Dałam się ale skłonić do rozmowy z nim i tak opowiedział mi on, że te dziesięć dni, które musi jeszcze spędzić u swego pana niedługo miną i że on wówczas wróci do Corps do swego ojca itd. Gdy mówił do mnie, dzwony w La Salette zaczęły bić na Anioł Pański; dałam Maximinowi znak, aby duszę swą wzniósł ku Bogu. On odkrył swą głowę i był kilka chwil cicho. Następnie powiedziałam do niego: ?Czy chcesz zjeść obiad?? ?Tak? odpowiedział, ?zacznijmy?. Usiedliśmy, ja wyciągnęłam z mojej torby zapasy jedzenia, które moi państwo dali mi ze sobą, i zgodnie z moim przyzwyczajeniem zrobiłam czubkiem noża na mojej bułce krzyż i w środku dziurkę, zanim zaczęłam ją gryźć, mówiąc przy tym: ?Jeśli diabeł jest w środku, to niech wyjdzie, a jeśli Dobry Bóg jest w środku, to niech zostanie!? I szybko zatkałam dziurkę. Maximin parsknął ogromnym śmiechem i kopnął nogą moją bułkę, tak że wyślizgnęła się ona z moich rąk, stoczyła się na sam dół góry i zginęła. Miałam jeszcze jeden kawałek chleba, który jedliśmy razem; potem bawiliśmy się. Potem przyszło mi do głowy, że Maximin musi być jeszcze właściwie głodny, i pokazałam mu miejsce w górach, gdzie było dużo drobnych owoców. Kazałam mu pójść tam i jeść z nich, co on też zaraz uczynił. Jadł je i przyniósł ich pełną czapkę. Wieczorem razem zeszliśmy z góry i umówiliśmy się, że będziemy znowu razem strzec naszych krów. Następnego dnia, 19 września 1846 r. ruszyłam w drogę razem z Maximinem. Razem wspięliśmy się na górę. Stwierdziłam, że Maximin był bardzo dobroduszny i znośny, i że chętnie rozmawia o rzeczach, o których chciałam. Był też bardzo pojętny i nie obstawał przy swoim punkcie widzenia. Był ale nieco ciekawski. Gdy oddaliłam się nieco od niego i chciałam tam trochę pozostać, to szybko przybiegł, aby zobaczyć, co robiłam i aby słyszeć, o czym rozmawiałam z kwiatkami Dobrego Boga. Gdy przybył za późno, to pytał mnie, o czym rozmawiałam . Maximin chciał, abym mu pokazała zabawę. Było już późne przedpołudnie. Powiedziałam mu, że ma zrywać kwiatki, aby zbudować ?raj?. Zabraliśmy się oboje do roboty i wkrótce mieliśmy całą masę różnokolorowych kwiatów. Ze wsi słychać było dzwony na ?Anioł Pański?, bo pogoda była czysta i nie było żadnej chmury. Gdy oddaliśmy chwałę Dobremu Bogu, powiedziałam do Maximina, że powinniśmy popędzić nasze krowy na małą równinę w pobliżu małego wąwozu, ponieważ tam były kamienie do budowy ?raju?. Popędziliśmy nasze krowy na to miejsce i zjedliśmy drobną przekąskę. Następnie znieśliśmy razem kamienie i zabraliśmy się do budowania naszego małego domku, który składał się z parteru, który, że tak powiem, był naszym mieszkaniem, i jednego piętra wyżej, które według nas było ?rajem?. To piętro było przyozdobione całkiem kwitami o rozmaitych kolorach i wiszącymi girlandami z łodyg kwiatów. Ten ?raj? był przykryty jednym, dużym kamieniem, który był również obsypany kwiatami. Poza tym powiesiliśmy też tutaj dookoła girlandy. Gdy ?raj? był gotów, zwiedziliśmy go. Zrobiło się nam senno i oddaliliśmy się od niego dwa kroki. Tutaj zasnęliśmy w trawie. (4, 2, 1, 3) Piękna Pani usiadła na naszym ?raju?, nie powodując jego zawalenia. (4, 2)

 

Rozdział II (Matka Boża zjawia się)

Gdy zbudziłam się i nie widziałam już naszych krów, zawołałam Maximina i wspięłam się na małe wzgórze. Stamtąd widziałam, że nasze krowy spokojnie leżały. Wówczas zeszłam z powrotem w dół i Maximin ze swej strony wszedł do góry. Nagle ujrzałam piękne światło, bardziej jaśniejące niż słońce, i ledwo mogłam wymówić słowa ?Maximin, widzisz tam na dole. O! Mój Boże!? Jednocześnie upuściłam kij który miałam w ręce. Nie wiem, co w tej chwili działo się wspaniałego we mnie, ale czułam się przyciągnięta, czułam wielki respekt pełen miłości i serce moje biło szybciej, niż mogłam biec. Wpatrywałam się w to nieruchome światło, a gdy się ono otworzyło, zobaczyłam wewnątrz jeszcze silniejsze światło, które się poruszało, i w środku tego światła ujrzałam przepiękną Panią, która siedziała na naszym ?raju? i trzymała swą twarz między swymi rękoma. Ta piękna Pani podniosła się. Złożyła swoje ręce lekko nad piersią i powiedziała:

?Avancez, mes enfants, n'ayez pas peur; je suis ici pour vous annoncer une grande nouvelle.?

?Chodźcie tu, moje dzieci, nie bójcie się; jestem tutaj aby oznajmić wam wielką nowinę.?

Te łagodne i orzeźwiające duszę słowa spowodowały, że leciałam ku Niej, i moje serce najchętniej by się na zawsze do niej przycisnęło. Gdy przybyłam całkiem blisko pięknej Pani, po Jej prawej stronie, rozpoczęła Ona swą przemowę i jednocześnie popłynęły łzy z jej pięknych oczu: ?Jeżeli lud mój się nie podporządkuje, to jestem zmuszona dać spaść ramieniu mojego Syna. Jest ono tak uciskające i ciężkie, że nie mogę je powstrzymać. Od jak dawna cierpię dla was! Jeśli chcę, aby mój Syn z was nie zrezygnował, to muszę się bez ustanku do Niego modlić. Ale to was nie wzrusza. Możecie modlić się i starać ile chcecie, ale nigdy nie możecie wynagrodzić wysiłku, który zadałam sobie dla was. Sześć dni dałam wam do pracy a siódmy zachowałam sobie, a wy nie chcecie mi go przyznać. To jest to, co czyni ramię mego Syna tak ciężkie. Taczkarze nie potrafią mówić bez przeklinania memu Synowi. To są te obie rzeczy, które tak bardzo obciążają ramię mego Syna. W ubiegłym roku dałam wam to do zrozumienia przy ziemniakach. Nie wzburzyło was to. Wręcz przeciwnie: Gdy znajdywaliście zgniłe, to przeklinaliście i nadużywaliście imienia mego Syna. Będą one dalej gniły i na Boże Narodzenie nie będzie już żadnych.? Tu zastanawiałam się, co znaczą słowa ?ziemniaki? [po francusku ?pommes des terre? czyli ?ziemskie/ziemne jabłka? - przyp.tłum.]; sądziłam, że rozchodzi się o ?jabłka?. Piękna i dobrotliwa Pani odgadła moje myśli i zaczęła od nowa: ?Nie rozumiecie mnie, moje dzieci? Powiem wam to w inny sposób.? Tłumaczenie na francuski jest następujące: ?Jeżeli plony się psują, to tylko z waszego powodu. W ubiegłym roku pokazałam wam to przy ziemniakach, i nic sobie z tego nie robiliście. Wręcz przeciwnie: Gdy znajdywaliście zgniłe, to przeklinaliście i nadużywaliście imienia mego Syna. Będą one dalej gniły i na Boże Narodzenie nie będzie już żadnych. Jeśli macie zboże, to nie siejcie go. Wszystko, co posiejecie, pożrą zwierzęta. Co jednak wzejdzie, rozpadnie się w pył, gdy zaczniecie to młócić. Będzie wielka klęska głodowa. Zanim ta klęska głodowa przyjdzie, dzieci poniżej siedmiu lat będą wstrząsane gorączką i będą umierać w rękach ludzi, którzy je trzymają; inni będą czynić pokutę poprzez głód. Orzechy zepsują się a winogrona zgniją.? Tu piękna Pani, która mnie zachwycała, przerwała i nie można Jej było przez pewien czas zrozumieć. Widziałam ale, że kontynuowała, tak jakby mówiła, poruszając powabnie swymi pełnymi wdzięku ustami. Wówczas Maximin otrzymywał swoją tajemnicę. Następnie Najświętsza Panna mówiła do mnie i dała mi tajemnicę po francusku. Oto pełna tajemnica, dokładnie tak, jak mi ją dała: (4, 1, 2, 3)

 

Rozdział III (Wielka Tajemnica)

Orędzie Matki Bożej, z La Salette - zwane również "Sekretem z La Salette" 1846 r.

?Melanio, to co ci teraz powiem, nie będzie zawsze tajemnicą; w roku 1858 będziesz mogła to opublikować. Księża, słudzy mego Syna, ci księża przez swoje haniebne życie, przez ich brak szacunku i ich brak pobożności przy celebrowaniu świętych tajemnic, przez ich miłość do pieniądza, przez ich skłonność do zaszczytów i przyjemności, tak, ci księża stali się dołami nieczystości. Tak, życie księży woła o pomstę, i pomsta wisi nad ich głowami. Biada księżom i innym osobom poświęconym Bogu, którzy przez swą niewierność i swoje złe życie na nowo krzyżują mego Syna! Grzechy ludzi poświęconych Bogu wołają do Nieba i wołają o pomstę, i już pomsta stoi przed ich drzwiami, gdyż nie ma już nikogo, aby wybłagać miłosierdzia i przebaczenia dla ludu; nie ma już szlachetnych dusz, nie ma już nikogo, kto byłby godzien złożyć Wiecznemu ofiarę nieskazitelnego baranka dla dobra świata. Bóg będzie karcił w bezprzykładny sposób. Biada mieszkańcom ziemi! Bóg wyleje swój cały gniew, i nikt nie będzie mógł ujść prze wieloma plagami. Głowy, przywódcy ludu Bożego, zaniedbali modlitwy i pokuty, i demon zaciemnił ich rozum. Stali się oni tymi błędnymi gwiazdami, które stary diabeł pociągnie swoim ogonem za sobą, aby je zniszczyć. Bóg pozwoli staremu wężowi, aby siał niezgodę między rządzących, we wszystkie społeczności i wszystkie rodziny. Będzie się cierpiało bóle cielesne i duchowe; Bóg pozostawi ludzi samych sobie i ześle kary, które będą po sobie następować przez trzydzieści pięć lat. Społeczeństwo jest u progu straszliwych plag i największych przemian; trzeba się przygotować na to, że będzie się rządzonym żelaznym batem i że się wypije kielich gniewu Bożego. Niech Wikariusz mego Syna, Suwerenny Papież Pius IX, nie opuszcza już Rzymu po roku 1859; ale niech będzie niewzruszony i wielkoduszny i niech walczy orężem wiary i miłości; ja będę z nim. Przed Napoleonem niech się ma na baczności. Jest on dwulicowy, i gdy pewnego dnia będzie chciał stać się papieżem i cesarzem, to Bóg się wnet od niego odwróci; jest on orłem, który chce się wnieść coraz to wyżej i spadnie na miecz, którym chciał się posłużyć aby zmusić narody do wzniesienia go. Włochy zostaną ukarane za swoje dążenie do zrzucenia jarzma Pana wszystkich panów; zostaną oddane wojnie i krew będzie wszędzie płynąć; kościoły będą zamykane lub bezczeszczone; księża i zakonnicy będą przepędzani; przeznaczy ich się na śmierć i okrutnie zabije. Wielu z nich zrezygnuje z wiary i ilość księży i zakonników, którzy odpadną od prawdziwej wiary, będzie wielka; między nimi będą nawet biskupi. Papież ma się mieć na baczności przed cudotwórcami; gdyż nadszedł czas, w którym będą następować najbardziej zadziwiające wydarzenia na ziemi i w powietrzu. W roku 1864 zostanie wypuszczony z piekła lucyfer wraz z dużą liczbą demonów. Demony będą podkopywać wiarę kawałek po kawałku, i to nawet u osób poświęconych Bogu, które oślepią w ten sposób, że osoby te przyjmą ducha tych złych aniołów, jeżeli nie otrzymają szczególnej łaski; wiele domów zakonnych straci zupełnie wiarę i pociągnie wiele dusz na zatracenie. Złych książek będzie na ziemi w nadmiarze i duchy ciemności będą wszędzie rozprzestrzeniać oziębłość wobec wszystkiego, co dotyczy służby Bogu; będą miały one wielką władzę nad naturą. Będą kościoły do służenia tym duchom. Ludzie będą przenoszeni z jednego miejsca na drugie przez te złe duchy, i nawet księża, ponieważ nie będą wiedzeni przez dobrego ducha Ewangelii, który jest duchem pokory, miłosierdzia i żarliwości na chwałę Bożą. Będzie się dokonywać zmartwychwstania zmarłych i sprawiedliwych [tzn. zmarli ci przyjmą postać dusz sprawiedliwych, które żyły na ziemi, aby móc lepiej zwieść ludzi. Ci tak zwani zmarli, pod których postacią ukrywają się tylko diabły, będą głosić inną ewangelię, przeciwną tej prawdziwego Jezusa Chrystusa, zaprzeczającą istnieniu Nieba i także dusz potępionych. Wszystkie te dusze będą wydawać się zjednoczone ze swoimi ciałami]. Wszędzie będą występować nadzwyczajne cuda, ponieważ prawdziwa wiara zgasła i fałszywe światło oświetla świat. Biada Książętom Kościoła, którzy są tylko tym zajęci, aby zbierać coraz więcej bogactw, zachować swoją władzę i rządzić w pysze! Wikariusz Mego Syna będzie dużo cierpiał, ponieważ przez pewien czas Kościół będzie wystawiony na ciężkie prześladowania: to będzie czas ciemności; Kościół będzie przeżywał straszliwy kryzys. Ponieważ święta wiara w Boga poszła w zapomnienie, każda jednostka będzie się chciała sama prowadzić, stać nad podobnymi sobie. Zostaną obalone władze cywilne i kościelne, wszelki porządek i wszelka sprawiedliwość zostaną podeptane; będzie się widzieć tylko zabójstwa, nienawiść, zazdrość, kłamstwo i niezgodę, bez miłości do ojczyzny i do rodziny. Ojciec święty będzie dużo cierpiał. Będę przy nim aż do końca, aby przyjąć jego ofiarę. Niegodziwcy będą wielokrotnie nastawać na jego życie, nie mogąc zaszkodzić jego dniom; lecz ani on ani jego następca [na marginesie swego egzemplarza z Lecce Melania napisała w nawiasie następujące słowa: ?który nie będzie długo rządził?] nie zobaczy triumfu Kościoła Bożego. Rządy cywilne będą wszystkie miały ten sam zamiar, którym będzie obalenie i zatarcie wszystkich zasad religijnych, aby zrobić miejsce dla materializmu, dla ateizmu, dla spirytyzmu i dla wszystkich rodzajów przywar. W roku 1865 będzie widać podłości w świętych miejscach; w domach zakonnych kwiaty Kościoła będą gniły a demon będzie udawał króla serc. Niech ci, którzy są głową wspólnot zakonnych, mają się na baczności wobec tych, których mają przyjąć, gdyż demon użyje całej swej przewrotności, aby do zakonów religijnych wprowadzić osoby oddane grzechowi, bo rozwiązłości i zamiłowanie do przyjemności cielesnych będą rozpowszechnione po całej ziemi. Francja, Włochy, Hiszpania i Anglia będą w stanie wojny; krew będzie płynąć ulicami; Francuz będzie walczyć z Francuzem, Włoch z Włochem; w końcu nastąpi ogólna wojna, która będzie straszliwa. Przez pewien czas Bóg nie wspomni ani Francji ani Włoch, gdyż Ewangelia Jezusa Chrystusa nie będzie już znana. Niegodziwcy rozwiną swą całą przewrotność; będzie się zabijać, będzie się masakrować nawzajem aż do wnętrza domów. Za pierwszym zamachem Jego błyskawicznego miecza góry i cała natura zadrżą z przerażenia, gdyż rozwiązłości i przestępstwa ludzi przenikną sklepienie Niebios. Paryż zostanie spalony a Marsylia pochłonięta (4, 1, 2, 3) [Melania powiedziała: ?Paryż zostanie spalony?. Interpretowano to w roku 1870: ?To będzie przez Prusaków?, na co Maximin odpowiedział: ?Nie, nie, to nie przez Prusaków Paryż zostanie spalony, lecz przez swój motłoch (canaille)? - przyp.tłum.]; (3) wiele wielkich miast zostanie wstrząśniętych i pochłoniętych przez trzęsienia ziemi; będzie się sądzić, że wszystko jest stracone; będzie widać tylko zabójstwa, będzie słychać tylko szczęk broni i bluźnierstwa. Sprawiedliwi będą dużo cierpieć; ich modlitwy, ich pokuta i ich łzy wzniosą się do Nieba i cały lud Boży będzie prosić o wybaczenie i miłosierdzie i będzie prosić o moją pomoc i wstawiennictwo. Wówczas Jezus Chrystus przez akt swej sprawiedliwości i swego wielkiego miłosierdzia dla sprawiedliwych, rozkaże swoim aniołom, aby wszyscy Jego wrogowie zostali zabici. Za jednym zamachem prześladowcy Kościoła Jezusa Chrystusa i wszyscy ludzie oddani grzechowi zginą i ziemia stanie się jak pustynia. Wówczas nastanie pokój, pojednanie Boga z ludźmi; Jezusowi Chrystusowi będzie się służyło, oddawało cześć i chwałę; dobroczynność wszędzie zakwitnie. Nowi królowie będą prawym ramieniem Kościoła Świętego, który będzie silny, pokorny, pobożny, biedny, żarliwy i naśladowcą cnót Jezusa Chrystusa. Ewangelia będzie głoszona wszędzie i ludzie poczynią duże postępy w wierze, ponieważ będzie jedność między robotnikami Jezusa Chrystusa i ludzie będą żyli w bojaźni Bożej. Ten pokój między ludźmi nie będzie długotrwały: dwadzieścia pięć lat obfitych żniw pozwolą im zapomnieć, że grzechy ludzkie są przyczyną wszystkich kar, które przychodzą na ziemię. Prekursor antychrysta, ze swymi oddziałami z kilku narodów, będzie walczył przeciwko prawdziwemu Chrystusowi, jedynemu Zbawcy świata; przeleje wiele krwi i Będzie chciał zniszczyć kult Boga, aby siebie kazać uważać za Boga. Ziemię uderzą wszelkie rodzaje plag [oprócz pomoru i głodu, które będą powszechne]; będą wojny aż do ostatniej wojny, która będzie prowadzona przez dziesięciu królów antychrysta, którzy to królowie będą mieli ten sam zamysł i będą jedynymi, którzy będą rządzić światem. Zanim to nastąpi, będzie pewnego rodzaju fałszywy pokój na świecie; nie będzie się myślało o niczym innym niż o rozrywce; źli oddadzą się wszelkiego rodzaju grzechom; ale dzieci Kościoła Świętego, dzieci wiary, moi prawdziwi naśladowcy, wzrosną w miłości do Boga i w cnotach, które są mi najbardziej drogie. Szczęśliwe są dusze pokorne, prowadzone przez Ducha Świętego! Będę walczyć razem z nimi aż do chwili, gdy dojdą do pełni wieku. Natura domaga się pomsty względem ludzi i drży ze zgrozy w oczekiwaniu tego, co musi przyjść na ziemię zbrukaną grzechami. Drżyjcie, ziemio, i wy, którzy zajmujecie się służeniem Jezusowi Chrystusowi a którzy wewnątrz wielbicie samych siebie, drżyjcie; gdyż Bóg wyda was swemu wrogowi, ponieważ miejsca święte są w zepsuciu; wiele zakonów nie jest już domami Bożymi, lecz pastwiskami asmodeusza i jego bliskich. Będzie to w tym czasie, gdy narodzi się antychryst z zakonnicy hebrajskiej, fałszywej dziewicy, która będzie miała łączność ze starym wężem, mistrzem nieczystości; jego ojcem będzie Biskup; rodząc się będzie pluł bluźnierstwa, będzie miał zęby; jednym słowem, będzie to diabeł wcielony; będzie wydawać straszliwe okrzyki, będzie czynił niezwykłe zjawiska, będzie się karmił tylko nieczystościami. Będzie miał braci, którzy, nie będąc wprawdzie jak on wcielonymi demonami, będą dziećmi złego; mając 12 lat, wyróżnią się swoimi dzielnymi zwycięstwami, które odniosą; wkrótce każdy z nich będzie na czele armii, wspomaganych przez legiony piekła. Pory roku się zmienią, ziemia będzie produkować tylko złe owoce, gwiazdy stracą swe prawidłowe ruchy, księżyc będzie odbijał tylko słabe czerwonawe światło; woda i ogień nadadzą kuli ziemskiej drgawkowe ruchy i straszliwe trzęsienia ziemi, które spowodują pochłonięcie gór, miast [itd.] Rzym straci wiarę i stanie się siedzibą antychrysta. Demony powietrza będą czynić wraz z antychrystem wielkie niezwykłe zjawiska na ziemi i w powietrzu, i ludzie się coraz bardziej zepsują. Bóg będzie się troszczył o swoich wiernych sług i ludzi dobrej woli; Ewangelia będzie wszędzie głoszona , wszyscy ludzie i wszystkie narody będą wiedziały o prawdzie! Kieruję pilny apel do ziemi: wzywam prawdziwych uczniów Boga żywego i królującego w niebiosach; wzywam prawdziwych naśladowców Jezusa uczłowieczonego, jedynego i prawdziwego Zbawcy ludzkości; wzywam moje dzieci, moich prawdziwych pobożnych, tych, którzy są mi oddani, abym ich prowadziła do mojego Boskiego Syna, tych, których niosę, że tak powiem, w swych ramionach, tych, którzy żyli moim duchem; wreszcie wzywam Apostołów czasów ostatecznych, wiernych uczniów Jezusa Chrystusa, którzy żyli w pogardzie dla świata i samych siebie, w ubóstwie i w pokorze, w czystości i w jedności z Bogiem, w cierpieniu i nieznani światu. Czas jest, aby ukazali się i przyszli oświecić świat. Chodźcie i okażcie się moimi drogimi dziećmi; jestem z wami i w was, oby tylko wasza wiara była światłem, które was oświeca w tych dniach nieszczęścia. Oby wasza żarliwość uczyniła was jakby zgłodniałych chwały i czci Jezusa Chrystusa. Walczcie, dzieci światła, wy, mała liczbo, którzy widzicie; gdyż to jest czas czasów, koniec końców. Kościół będzie zaćmiony, świat będzie w osłupieniu. Ale oto Henoch i Eliasz, przepełnieni duchem Bożym; oni będą głosić kazania z siłą Bożą i ludzie dobrej woli będą wierzyć w Boga i wiele dusz będzie pocieszonych, oni uczynią wielki postęp mocą Ducha Świętego i potępią błędy diabelskie antychrysta. Biada mieszkańcom ziemi! Będą krwawe wojny i głód; pomory i choroby zakaźne; będą okropne opady gradu ze zwierząt; grzmoty, które wstrząsną miastami; trzęsienia ziemi, które pochłoną kraje; będzie słychać głosy w powietrzu; ludzie będą uderzać głową o mury; będą wołać śmierci a śmierć będzie z innej strony zadawała swe męki; krew będzie płynąć ze wszystkich stron. Kto będzie mógł zwyciężyć, jeśli Bóg nie skróci czasu próby? Przez krew, łzy i modlitwę sprawiedliwych Bóg da się zmiękczyć; Henoch i Eliasz zostaną zabici; Rzym pogański zniknie; ogień z Nieba spadnie i strawi trzy miasta; cały świat będzie dotknięty, gdyż nie wielbili prawdziwego Chrystusa, żyjącego wśród nich. Już czas; słońce się zaćmiewa; sama wiara będzie żyć. Oto już czas; otchłań się otwiera. Oto król królów ciemności. Oto bestia ze swymi podwładnymi, nazywająca siebie zbawcą świata. Wzniesie się z pychą w przestworza aby dojść aż do Nieba; będzie uduszony przez tchnienie świętego Michała Archanioła. Spadnie, i ziemia, która od trzech dni będzie w ciągłych zmianach, otworzy swe łono pełne ognia; on będzie pogrążony na zawsze ze wszystkimi swymi w wiecznych otchłaniach piekła. Wówczas woda i ogień oczyszczą ziemię i strawią wszystkie dzieła pychy ludzkiej, i wszystko będzie odnowione: Bogu będzie się służyć i oddawać chwałę.? (4, 2, 1, 4)

 

Rozdział IV (Dalsza rozmowa z Matką Bożą)

Następnie Święta Dziewica podała mi, również po francusku, Regułę nowego Zakonu duchownego. Po podaniu mi Reguły nowego Zakonu duchownego Święta Dziewica wznowiła dalszą część przemowy jak następuje: ?Jeżeli się nawrócą, to kamienie i skały zmienią się w zboże i ziemniaki znajdą się zasadzone przez gleby. Czy dobrze zmawiacie wasze modlitwy, moje dzieci?? Odpowiedzieliśmy oboje razem: ?O, nie! Madame, nie bardzo.? ?Ach! Moje dzieci, trzeba to dobrze czynić, wieczorem i rano. Gdy nie będziecie mogły więcej uczynić, to zmówcie Pater i Ave Maria [łacińska nazwa Ojcze nasz i Zdrowaś Maryjo]; a gdy będziecie miały czas i będziecie mogły więcej uczynić, to zmówcie więcej. Nie idzie więcej jak kilka kobiet nieco starszych na Mszę; inni pracują całe lato w niedzielę; a na jesieni, gdy nie wiedzą co robić, to idą na Mszę, aby się nabijać z religii. W Wielki post idą do rzeźnika jak psy. Czy nie widzieliście zepsutego zboża, moje dzieci?? Oboje razem odpowiedzieliśmy: ?O! Nie, Madame.? Święta Dziewica zwróciła się do Maximina: ?Ale ty, moje dziecko, powinieneś był to pewnego razu dobrze widzieć w pobliżu Le Coin, z twoim ojcem. Mężczyzna z tej parceli powiedział do twego ojca: Chodźcie zobaczyć, jak moje zboże się zepsuło. Wyście tam poszli. Twój ojciec wziął dwa czy trzy kłosy do ręki, potarł je, i one spadły w prochu. Później, wracając, gdy nie byliście dalej niż pół godziny od Corps, twój ojciec dał ci kawałek chleba mówiąc: Trzymaj, moje dziecko, jedz w tym roku, gdyż nie wiem, kto będzie jadł w przyszłym roku, jeśli zboże tak się zepsuje.? Maximin odpowiedział: ?To prawda, Madame, nie przypominałem sobie tego.? Najświętsza Dziewica zakończyła przemowę po francusku: ?No dobrze! Moje dzieci, wy przekażecie to memu całemu ludowi.? Przepiękna Pani przekroczyła strumyk; i, dwa kroki od strumyka, nie odwracając się od nas, którzy za nią podążaliśmy (ponieważ nas przyciągała do siebie swoim blaskiem a jeszcze bardziej swoją dobrocią, która mnie oszałamiała, która zdawała się powodować rozpłynięcie mego serca), powiedziała do nas znowu: ?No dobrze! Moje dzieci, wy przekażecie to memu całemu ludowi.? (4, 2, 1) Następnie szła dalej do tego miejsca, gdzie ja się wspięłam, aby zobaczyć, gdzie znajdowały się nasze krowy. Jej stopy dotykały tylko czubków trawy, nie przeginając jej. Dotarłszy na małe wzgórze, piękna Pani zatrzymała się i szybko podbiegłam do Niej, aby zobaczyć Ją całkiem z bliska i wykryć, jaką też drogę obierze; ponieważ byłam przejęta; zapomniałam zarówno o moich krowach jak i o moich państwu, u których byłam na służbie. Oddałam się na zawsze i całkowicie Mojej Pani; tak, nie chciałam Jej już nigdy opuścić; podążałam za Nią bez ukrytych myśli i w gotowości służenia Jej, jak długo będę żyła. Z Moją Panią zdawałam się zapomnieć o ?raju?; miałam tylko jedną myśl, aby Jej we wszystkim służyć. Sądzę, że mogłabym wszystko uczynić, czego by ode mnie zażądała; gdyż zdawało mi się, że ma dużą władzę. Patrzała na mnie z czułą dobrocią, która przyciągała mnie do Niej; życzyłam sobie, z zamkniętymi oczyma polecieć w Jej ramiona. Ale nie dała mi czasu, aby to uczynić. Uniosła się niepostrzeżenie z ziemi na wysokość około metra lub nieco więcej. Tak pozostała przez chwilkę szybując w powietrzu. Moja piękna Pani patrzyła ku niebu, potem na ziemię w prawo i w lewo. Następnie spojrzała na mnie oczami tak łagodnymi, wdzięcznymi i dobrotliwymi, że sądziłam, że wciągnie mnie do swego wnętrza, i wydawało mi się, jak gdyby moje serce otwierało się jej sercu. I podczas, gdy moje serce rozpływało się w cieple, coraz bardziej znikała postać Mojej dobrej Pani. Wydawało mi się, jak gdyby światło wprawione w ruch zwielokrotniało i zagęszczało się wokół Świętej Dziewicy, aby mi przeszkodzić w dalszym oglądaniu Jej. W ten sposób światło zajęło miejsce części ciała, które znikały przed mymi oczyma; możnaby też powiedzieć, że ciało Mojej Pani przekształcało się w światło, rozpływając się. Światło podnosiło się powoli w formie kuli w kierunku prostym. Nie mogę powiedzieć, czy rozmiar światła zmniejszał się, im bardziej się ono wznosiło, czy też ten odstęp powodował, że widziałam zmniejszające się światło, im bardziej oddalało się ono do góry. To, co wiem, jest to, że długo trwałam z podniesioną głową i oczyma przybitymi do światła, też wówczas, gdy światło to, coraz bardziej się oddalając i zmniejszając się w obwodzie, w końcu znikło. Moje oczy oderwały się od firmamentu i spojrzałam wokół siebie. Spojrzałam na Maximina, który patrzył na mnie, i powiedziałam do niego: ?Memin, to musi być Dobry Bóg mego ojca, lub Święta Dziewica lub jakaś inna wielka święta?. I Maximin zawołał, machnąwszy ręką w powietrzu: ?Ach, gdybym to był wiedział!? (1, 2, 4)

 

Rozdział V (Powrót z pastwiska)

Wieczorem dnia 19 września schodziliśmy nieco wcześniej niż zwykle do wsi. Doszliśmy do moich państwa, byłam zajęta uwiązywaniem krów i doprowadzaniem obory do porządku. Jeszcze tego nie skończyłam, gdy moja pani przyszła do mnie i ze łzami w oczach powiedziała do mnie: ?Moje dziecko, dlaczego nie przyszłaś do mnie, aby opowiedzieć, co się wam przytrafiło w górach?? (Maximin nie zastawszy swoich państwa w domu, którzy nie wrócili jeszcze od swoich prac, przyszedł do moich i opowiedział im wszystko, co usłyszał i zobaczył). Odpowiedziałam jej: ?Bardzo chciałam wam to powiedzieć, ale chciałam najpierw skończyć moją pracę.? Chwilę później udałam się do domu i moja pani rzekła do mnie: ?Opowiedz, co widzieliście; pasterz Bruite'a (było to przezwisko Pierra Selme'a, pana Maximina) wszystko mi opowiedział.? Zaczęłam i mniej więcej w środku mojego opowiadania przybyli moi panowie ze swych pól; moja pani, która płakała słuchając skarg i groźnych zapowiedzi naszej dobrotliwej Matki, powiedziała: ?Ach! Wyście chcieli jutro iść żąć zboże; powstrzymajcie się od tego, chodźcie posłuchać, co przytrafiło się temu dziecku i pasterzowi Selme'a.? I, obracając się do mnie, rzekła: ?Zacznij od nowa opowiadać wszystko, co mi powiedziałaś.? Zaczęłam od nowa, a gdy skończyłam, pan mój powiedział: ?To była Święta Dziewica albo też jakaś wielka święta, która przyszła od Dobrego Boga; ale to jest tak, jak gdyby Dobry Bóg samemu przyszedł: trzeba czynić wszystko, co ta Święta powiedziała. Jak zrobicie to, aby powiedzieć o tym całemu ludowi?? Odpowiedziałam mu: ?Wy mi powiecie, jak mam to zrobić, a ja to zrobię.? Następnie dodał on, patrząc na swą matkę, swą żonę i swego brata: ?Trzeba to przemyśleć.? Potem każdy odszedł do swoich zajęć. Było po kolacji. Maximin i jego państwo przyszli do moich, aby opowiedzieć, co Maximin im opowiedział, i aby wiedzieć, co należy uczynić: ?Bo?, powiedzieli, ?wydaje nam się, że to jest Święta Dziewica, która została wysłana przez dobrego Boga; słowa, które Ona powiedziała, pozwalają tak sądzić. I Ona powiedziała im, aby przekazali to jej całemu ludowi; może trzeba, aby te dzieci przebiegły cały świat, aby dać znać, że trzeba, aby cały świat zachowywał przykazania Dobrego Boga, bo w przeciwnym wypadku wielkie nieszczęścia na nas spadną.? Po chwili ciszy mój pan powiedział, zwracając się do Maximina i do mnie: ?Czy wiecie, co powinniście uczynić, moje dzieci? Jutro wstaniecie z samego rana, pójdziecie razem oboje do Pana Proboszcza i opowiecie mu wszystko co widzieliście i słyszeliście; powiedzcie mu dokładnie, jak ta rzecz miała miejsce: on wam powie, co wy macie uczynić.? Dnia 20 września, następnego dnia po objawieniu, wyruszyłam wcześnie z Maximinem. Przybywszy do Proboszcza, zapukałam do drzwi. Gospodyni Pana Proboszcza poszła otworzyć i zapytała, czego my chcemy. Powiedziałam do niej (po francusku, ja, która nigdy tym językiem nie mówiłam): "Chcemy rozmawiać z Panem Proboszczem." - "A co chcecie mu powiedzieć?", zapytała nas. - Chcemy mu powiedzieć, Mademoiselle, że wczoraj poszliśmy pilnować naszych krów na górze masywu Baisses, i że po zjedzeniu obiadu, itd., itd." Opowiedzieliśmy jej dużą przemowy Najświętszej Dziewicy. Wtenczas zabił dzwon kościoła; było to ostatnie bicie dzwonu na Mszę. Ksiądz Perrin, proboszcz w La Salette, który nas słyszał otworzył drzwi z hukiem: płakał; uderzał się piersi; powiedział do nas: "Moje dzieci, jesteśmy straceni, Dobry Bóg przyjdzie nas ukarać. Ach! Mój Boże, to jest Święta Dziewica, która się wam ukazała!" I poszedł odprawiać Mszę Świętą. Spojrzeliśmy na siebie z Maximinem i gospodynią; następnie Maximin rzekł do mnie: "Ja pójdę teraz do mego ojca do Corps." I rozstaliśmy się. Nie otrzymawszy od moich państwa polecenia powrotu zaraz po rozmowie z Panem Proboszczem, uważałam, że nie robię nic złego, uczestnicząc w Mszy. Poszłam więc do kościoła. Msza rozpoczęła się i po pierwszej Ewangelii, Pan Proboszcz zwrócił się do ludzi i próbował opowiedzieć swoim parafianom o objawieniu, które miało miejsce poprzedniego dnia na jednej z ich gór, i napominał ich aby już więcej nie pracowali w niedzielę: głos jego przerwały szlochy, i wszyscy ludzie byli poruszeni. Po Mszy Świętej wróciłam do moich państwa. Pan Peytard, który jeszcze dzisiaj jest merem w La Salette, przyszedł tam, aby mnie wypytać o zdarzenie objawienia; i, po przekonaniu się o prawdziwości tego, co mu powiedziałam, odszedł przekonany. W dalszym ciągu pozostałam na służbie u moich państwa, aż do wszystkich świętych. Następnie zostałam umieszczona jako pensjonariuszka u sióstr zakonu Opatrzności w moich rodzinnych stronach w Corps. (4, 1, 2)

 

Rozdział VI (Opis Matki Bożej)

Najświętsza Dziewica była bardzo wysoka i ładnie zbudowana; wydawała się być tak lekka, jak gdyby jednym chuchnięciem dało się Ją poruszyć, tymczasem była nieruchoma i mocno ustawiona. Jej wyraz twarzy był majestatyczny i wzbudzający szacunek, ale nie w ten sposób wzbudzający szacunek, jak ma to miejsce u panów tu na ziemi. Ona wzbudzała bojaźń pełną szacunku. W tym samym czasie, gdy Jej Dostojeństwo wzbudzało szacunek pomieszany z miłością, przyciągała do siebie. Jej spojrzenie było łagodne i przenikające; Jej oczy wydawały się rozmawiać z moimi, ale rozmowa ta powstawała z głębokiego i żywego uczucia miłości wobec tej zachwycającej piękności , która mnie roztopiła. Powab Jej spojrzenia, Jej atmosfera niepojętej dobroci pozwalały zrozumieć i czuć , że przyciągała do siebie i chciała się podarować; był to wyraz miłości, którego nie można wyrazić cielesnym językiem ani literami alfabetu. Szata Najświętszej Dziewicy była złociście biała i cała błyszcząca; nie miała w sobie nic materialnego: była złożona ze światła i z blasku, zmienna i mrugająca. Na ziemi nie ma wyrażenia ani porównania, które by można dać. Święta Dziewica była cała piękna i cała uformowana z Miłości; patrząc na Nią, tęskniłam za tym, aby się w Niej stopić. Wokół Niej jak i w Jej osobie wszystko tchnęło dostojeństwem, świetnością, wspaniałością nieporównywalnej Królowej. Ona ukazała się piękna, biała, niepokalana, krystaliczna, olśniewająca, niebiańska, świeża, nowa jak Dziewica; wydawało się, jak gdyby słowo Miłość wymykało się z jej srebrzystych i tak czystych ust. Ukazała mi się jako dobra Matka, pełna dobroci, uprzejmości, miłości dla nas, pełna współczucia i miłosierdzia. Korona z róż, którą miała na głowie, była tak piękna, tak błyszcząca, że nie można sobie tego wyobrazić: róże różnych kolorów nie były ziemskie; był to zestaw kwiatów, który otaczał głowę Najświętszej Dziewicy w formie korony; ale róże zmieniały się lub się zamieniały miejscami; poza tym z serca każdej róży wydobywało się tak piękne światło, że zachwycało i nadawało różom olśniewające piękno. Z korony róż wznosiły się jakby złote gałęzie i pewna ilość innych kwiatków zmieszanych z brylantami. Wszystko tworzyło przepiękny diadem, który błyszczał samemu bardziej niż nasze ziemskie słońce. Święta Dziewica miała bardzo ładny Krzyż zawiedzony na szyi. Ten Krzyż wydawał się być pozłacany (dorée) aby nie mówić plater złoty (une plaque d'or); ponieważ widziałam kilka razy przedmioty pozłacane z różnymi odcieniami złota, które wywierały na moich oczach ładniejsze wrażenie niż zwykły plater złoty. Na tym pięknym Krzyżu, całym lśniącym od światła, był Chrystus, był Nasz Pan, jego ramiona rozpostarte na Krzyżu. W pobliżu dwóch końców Krzyża z jednej strony był młotek a z drugiej obcęgi. Chrystus miał kolor ciała naturalny; ale świecił wielką jasnością; i światło, które wydobywało się z Jego całego ciała, wyglądało jak mocno świecące strzały, które rozdzierały mi serce pragnieniem roztopienia się w nim. Czasami Chrystus wydawał się być martwy: miał pochyloną głowę i ciało Jego jakby obsunięte, jak gdyby miało spaść, gdyby nie było przytrzymywane przez gwoździe, które przytrzymywały je na Krzyżu. Ogarnęło mnie wówczas głębokie współczucie, chciałam wyjawić całemu światu Jego nieznaną miłość i wlać w dusze śmiertelników najszczerszą miłość i najgłębszą wdzięczność wobec Boga, który nas absolutnie nie potrzebował, aby być tym, czym jest, tym czym był, i tym, czym zawsze będzie; a jednak - o miłości niepojęta dla człowieka! - uczynił się człowiekiem, chciał umrzeć - tak, umrzeć - aby lepiej zapisać w naszych duszach i naszej pamięci obłędną miłość, którą ma wobec nas! O. jakżeż jestem nieszczęśliwa, widząc się tak ubogą w wyrażenia do wyjawienia miłości - tak, miłości naszego dobrego Zbawiciela wobec nas! - lecz z drugiej strony, jakżeż jestem szczęśliwa, że mogłam lepiej odczuć to, czego nie potrafimy wyrazić! Innym razem Chrystus wydawał się być żywy; miał wyprostowaną głowę, oczy otwarte i robił wrażenie, że jest na Krzyżu ze swej własnej woli. Czasami zdawał się mówić: zdawał się chcieć pokazać, że jest na Krzyżu dla nas, z miłości do nas, aby nas przyciągnąć do swej miłości, że ciągle odczuwa nową miłość do nas, że Jego miłość z początku i z roku 33 jest zawsze tą dzisiejszą i że zawsze będzie. Święta Dziewica płakała prawie przez cały czas, gdy do mnie mówiła. Łzy płynęły, jedna po drugiej, powoli, aż do Jej kolan, następnie znikały jak świetlne iskry. Były one świecące i pełne miłości. Chętnie byłabym Ją pocieszyła, aby więcej nie płakała. Ale wydawało mi się, że miała potrzebę pokazać swe łzy, aby lepiej pokazać swą miłość zapomnianą przez ludzi. Chętnie byłabym się rzuciła w Jej ramiona i Jej powiedziała: "Moja dobra Matko, nie płacz! Chcę cię kochać za wszystkich ludzi na ziemi." Ale wydawało mi się, że do mnie mówiła: "Jest tylu, którzy mnie nie znają!" Byłam między śmiercią a życiem, widząc z jednej strony tyle miłości, tyle pragnienia być kochaną, a z drugiej strony tyle zimna, tyle obojętności ... O, moja Matko, Matko całkowicie piękna, cała kochana, moja miłości, serce mego serca! Łzy naszej czułej Matki, dalekie od uszczuplenia Jej atmosfery Majestatu, Królowej i Pani, zdawały się, wręcz przeciwnie, Ją upiększać, czynić ją bardziej kochaną, bardziej piękną, bardziej potężną, bardziej przepełnioną miłością, bardziej matczyną, bardziej zachwycającą; i najchętniej połknęłabym Jej łzy, które rozsadzały moje serce ze współczucia i z miłości. Widzieć płaczącą Matkę, i to taką Matkę, nie podjąwszy wszystkich dających się wyobrazić środków aby Ją pocieszyć, aby zmienić Jej bóle w radość, czy można to zrozumieć? O Matko, więcej niż piękna! Zostałaś stworzona ze wszystkich zalet, których Bóg jest zdolny; wyczerpałaś prawie moc Bożą; jesteś dobra a zresztą dobra z dobroci samego Boga; Bóg się podwyższył, tworząc w Tobie Swoje arcydzieło ziemskie i niebieskie. Najświętsza Dziewica miała żółty fartuch. Co ja mówię, żółty? Ona miała fartuch bardziej świecący niż kilka słońc razem. To nie był materiał materialny, to było połączenie blasku, i blask ten był iskrzący i zachwycającej piękności. Wszystko w Najświętszej Dziewicy silnie mną kierowało i powodowało, że się jakby ześlizgiwałam ku uwielbianiu i kochaniu mojego Jezusa we wszystkich etapach Jego życia doczesnego. Najświętsza Dziewica miała dwa łańcuchy, jeden bardziej szeroki niż drugi. Na bardziej wąskim był zawieszony Krzyż, o którym wspomniałam wyżej. Te łańcuchy (ponieważ należy dać nazwę łańcuchów) były jak promienie aureoli o wielkiej jasności zmieniającej się i iskrzącej. Buty (ponieważ trzeba powiedzieć buty) były białe, ale z bieli srebrzystej, świecącej; miały dookoła róże. Róże te były olśniewającej piękności, i z serca każdej róży wychodził płomień światła bardzo pięknego i bardzo przyjemnego w patrzeniu. Na butach była klamra ze złota, nie ze złota ziemskiego lecz ze złota rajskiego. Widok Najświętszej Dziewicy był sam ziszczonym rajem. Miała Ona w sobie wszystko to, co mogło zadowolić, ponieważ ziemia była zapomniana. Święta Dziewica była otoczona dwoma światłami. Pierwsze światło, bliższe Najświętszej Dziewicy, dochodziło aż do nas; świeciło światłością bardzo piękną i iskrzącą. Drugie światło rozpościerało się trochę bardziej dookoła Pięknej Pani i myśmy się znajdowali w nim; było ono nieruchome (to znaczy, że ono nie iskrzyło), ale było bardziej świecące niż nasze biedne ziemskie słońce. Wszystkie te światła nie wyrządzały szkody oczom, i absolutnie nie męczyły wzroku. Oprócz tych świateł, tego całego blasku, wychodziły jeszcze skupienia lub wiązki światła lub promieni świetlnych z Ciała Świętej Dziewicy, z Jej szat i zewsząd. Głos Pięknej Pani był spokojny; oczarowywał i zachwycał, czynił dobrze sercu; nasycał, usuwał wszystkie przeszkody, uspokajał, ułagadzał. Wydawało mi się, że już zawsze chciałam jeść z Jej pięknego głosu, i moje serce zdawało się tańczyć lub chcieć iść na jego spotkanie aby się w nim rozpłynąć. Oczy Najświętszej Dziewicy, naszej czułej Matki, nie dają się opisać ludzkim językiem. Aby o nich mówić, potrzeba by serafina; potrzeba by więcej, potrzeba by języka samego Boga, który stworzył Niepokalaną Dziewicę, arcydzieło Jego całej mocy. Oczy Czcigodnej Maryi wydawały się tysiące tysięcy razy piękniejsze od brylantów. Diamentów i drogocennych kamieni, najbardziej poszukiwanych; świeciły jak dwa słońca; były łagodne samą słodyczą, jasne jak lustro. W oczach tych widziało się raj; one przyciągały do Niej; wydawało się, że chciała się podarować i przyciągać. Im więcej na Nią patrzałam, tym bardziej chciałam Ją widzieć; im bardziej Ją widziałam, tym bardziej Ją kochałam, i kochałam Ją ze wszystkich mych sił. Oczy pięknej Niepokalanej były jak furtka do Boga, skąd widziało się wszystko to, co może oszołomić duszę. Gdy moje oczy spotkały się z oczami Matki Bożej i mojej, odczuwałam wewnątrz siebie szczęśliwy przewrót miłości i zapewnienia o kochaniu Jej i o moim rozpływaniu się w miłości. Patrząc na siebie, nasze oczy rozmawiały ze sobą po swojemu, i tak Ją kochałam, że chętnie ucałowałabym Ją w środek Jej oczu, które rozczulały moją duszę i zdawały się ją przyciągać i powodować jej rozpłynięcie w Jej duszy. Oczy te wywoływały we mnie delikatne drżenie w całej mojej istocie; bałam się uczynić najmniejszy ruch, który mógłby być dla Niej nieprzyjemny, choćby nawet niewiele. Ten sam widok oczu najczystszej z Dziewic wystarczyłby, aby być Niebem błogosławionego; wystarczyłby, aby dać wejść duszy w pełnię woli Najwyższego wśród wszystkich wydarzeń, które przytrafiają się w ciągu życia doczesnego; wystarczyłby, aby spowodować mówienie do tej duszy o ciągłych aktach uwielbienia, dziękczynienia, zadośćuczynienia i pokuty. Ten sam widok skupia duszę na Bogu i czyni ją jakby martwym żywym, uważającym wszystkie rzeczy ziemi, nawet rzeczy, które wydają się najpoważniejsze, za zabawy dziecięce; ona by chciała słyszeć tylko mowę o Bogu i o tym, co dotyczy Jego Chwały. Grzech jest jedynym złem, które widzi na ziemi. Umarłaby z bólu, gdyby Bóg jej nie wspierał. Amen. (4, 2, 1) Castellamare, dnia 21 listopada 1878 r.

Marie de la Croix, Victime de Jésus, née Mélanie Calvat, Bergere de La Salette.

Maria od Krzyża, Ofiara Jezusa, z d. Melania Calvat, Pasterka z La Salette.

Nihil obstat: imprimatur Datum Lycii ex Curia Episcopi, die 15 Nov. 1879

Vicarius Generalis Carmelus Archus Cosma. (4, 2)

6a70c6a46220957d60bfc508656685a1.jpg

La Salette

 

Posłowie

"Wielka Nowina", którą głosiła Melania, była surowa i Melania musiała podzielić los wszystkich proroków: udawano głuchego, chciano być pozostawionym w spokoju, prześladowano ją, wyzywano ją od zwiastunów nieszczęścia. Jej przeciwnicy utrzymywali, że nowina, którą w 1851 r. na rozkaz Kościoła kazała przekazać Ojcu Świętemu, nie była rzekomo identyczna z tą, którą opublikowała w 1879 r. na rozkaz biskupa Zoli. Idzie tu o centralny sam fakt "Wielkiej Nowiny" i dlatego podkreślmy jeszcze raz: Melania wielokrotnie zaprzeczała temu. Te oświadczenia powierniczki Matki Bożej, która jako taka została uznana i wzięta poważnie przez Stolicę Świętą, nie mogą być poddawane w wątpliwość.

Melania miała mimo wszystko satysfakcję, że następca Piusa IX, papież Leon XIII, okazał pełne zrozumienie dla jej misji i dodawał jej otuchy; poza tym cieszyła się protekcją trzech biskupów włoskich: monsiniora Petagni, monsiniora Zoli i monsiniora Ceechini'ego; natomiast ze strony następców w urzędzie biskupa Grenoble i ze strony dużej części kleru francuskiego napotykała na lodowate odrzucenie; akceptowano tylko pierwszą część Tajemnicy, natomiast o właściwej "Wielkiej Nowinie", o "Tajemnicy z La Salette" nie chciano nic słyszeć. "Wielka Nowina" ukazała się odtąd w wielu krajach i językach i wielu nakładach.

Melania Calvat była ukrytą świętą; ze względu na tę nowinę wiele cierpiała i pod koniec życia otrzymała nawet stygmaty. A więc Bóg samemu uwierzytelnił ją na jej ciele pieczęcią Swych Ran. Ten rodzaj uwierzytelnienia, który może pochodzić tylko od Palca Bożego, przewyższa wszelki inny rodzaj uwierzytelnienia. (3)

 

Źródła i literatura:

  1. Paul Gouin, "Mélanie, die Hirtin von La Salette", Christiana-Verlag, Stein am Rhein, Szwajcaria, 1982.

  2. Fr. Paul-Marie, a.m., "Les Apparitions et le Secret de La Salette", Editions Jules Hovine, Marquain, Belgia, 1982.

  3. Johannes Maria Höcht, "Die Große Botschaft von La Salette", Christiana-Verlag, Stein am Rhein, Szwajcaria, 1983.

  4. "L'Apparition de la Tres Sainte Vierge Sur la Montagne de la Salette Le 19 Septembre 1846", publiée par la Bergere de La Salette avec Imprimatur de Mgr l'Eveque de Lecce, reprint wydany przez Librairie Téqui, Saint-Céneré, Francja.

 

Źródło: Archus Cosma