JustPaste.it

Nigdy nie jesteś za stary na ferie!

Co "stara baba" może robić w górach? No może nie taka stara...

Co "stara baba" może robić w górach? No może nie taka stara...

 

... po czterdziestce się życie zaczyna, ale są tacy co twierdzą, że w tym wieku powinno się już robić na szydełku i rozwiązywać krzyżówki. Niedoczekanie!

 

Białe szaleństwo

Zima w Polsce taka nawet ładna w tym roku, ale co z tego jak człowiek po ośmiu godzinach w pracy nie ma nawet ochoty iść na spacer po parku, żeby się przewietrzyć. Sporty załatwiam na przystanku kiedy czekam na autobus - białe szaleństwo murowane, dosłownie i w przenośni. Z nosa zwisa Ci sopel i myślisz sobie: w której zaspie na środku jezdni leżą moje podatki i czy chore renifery ciągną ten przeklęty autobus? Ta pora roku zaskakuje nie tylko drogowców...

 

Ktoś musi płakać by śmiać się mógł ktoś...

Czemu ja to robię? Czemu wystaję na przystanku w mrozie codziennie jak pan ZUS przykazał? Po to by dziecko moje, ukochane, pojechało na deskę do Zakopca i miało te fajne buty i kurtkę bajerancką i spodnie co tyłka nie pogrubiają, a są ciepłe całkiem jak te, co pogrubiają. Żeby sobie mogła mmsy i smsy wysyłać: "Zobacz mamo, jak tu jest pięknie! Szkoda, że Cię nie ma!" Ano też żałuję... Wszystko robimy dla dzieci, a kto zrobi coś dla nas? 

 

23c0f58531f796ceaa0e41c9fef6b83d.jpg

 

Bunt na pokładzie

Wróciła córuś do domu szczęśliwa i lekko posiniaczona po dziesięciu dniach szusowania, a ja jej na to w drzwiach: "Kochana, masz wolną chatę, jadę uczyć się jeździć na snowboardzie!" Wyraz twarzy, jak to się mówi, bezcenny. "Dawaj ciuchy do prania bo jutro mam autobus o 16:00 i musza zdążyć wyschnąć!" krzyczę, a ta stoi jak wryta. Dzięki niebiosom za podobieństwa między córką a matką - również jeśli chodzi o figurę i rozmiary.

 

Niecny plan...

Kiedy młoda sobie w najlepsze podrywała instruktorów na stoku, ja czułam się trochę jak bandyta knujący napad na pociąg z forsą, szczególnie kiedy dzwoniłam do szefa prosząc o urlop z tygodnia na tydzień. "Nie brałaś urlopu od roku, to ci się należy jak psu buda..." powiedział, nie kręcąc specjalnie nosem i życzył miłego wypoczynku. Owszem - takiego ze świecą szukać, a z tym psem to tylko takie powiedzonko. Należało mi się i to po stokroć, dlatego wiedziałam, że to się uda. Szperanie w necie trwało trzy godziny, ale jakże owocna była to podróż. Ominęłam Zakopane - oklepane i trafiłam na Mercure w Karpaczu z masażami, sauną, wypożyczalnią sprzętu i basenem... Zdeterminowana kobieta działa szybciej niż zawodowy snajper.

 

Cel... nie pal

9 godzin podróży minęło jak z bata strzelił, szczególnie, że wyspałam się jak nigdy. Hotelik śliczny, w samym centrum od razu chwycił mnie za serce, podobnie jak pan w recepcji... Dobrnęłam do celu w środku nocy, ale spać mi się już nie chciało - z okna miałam widok, który odebrał mi za to mowę na jakieś parę minut, więc gapiłam się, siedząc w fotelu, na swój upragniony święty spokój, który właśnie przybrał bardzo realną i niezwykle urodziwą formę. Śnieg w górach wygląda zupełnie inaczej – nie jest szary tylko taki... diamentowy! Wśród pięknych "okoliczności przyrody" dosłownie wyszła ze mnie poetka, która się popłakała.

 

Kocham zimę!

Rano po śniadaniu udałam się do wypożyczalni sprzętu. Pomyślałam, że to dobre miejsce by znaleźć instruktora, co się oczywiście potwierdziło. Jeden z kręcących się tam młodych mężczyzn spytał czy w ogóle wiem czego szukam i od słowa do słowa zaczęła się rozmowa. Był tak straszliwie przystojny i miły – w mieście takich nie ma! Oczywiście chciał sobie dorobić, więc ustaliliśmy cenę za lekcje. "Już kocham zimę" powiedziałam mu, a on na to: "niech Pani poczeka na pierwszą lekcję".

 

Dobrego złe początki...

Mój zapał zelżał po kilku porządnych upadkach na cztery litery. Po dwóch godzinach taplania się w śniegu ze "spętanymi" deską nogami miałam myśli samobójcze, a on sobie tak świetnie radził! "Świetnie sobie radzisz... w takim wieku!" szydził z właściwym sobie urokiem, a ja wrzeszczałam tylko wściekła "nie śmiej się na mrozie bo będziesz miał zajady!" Do wieczora "lizałam rany" i zastanawiałam się, czy nie zrezygnować... Panika ustała po czterech dniach kiedy zjechałam z górki i byłam z siebie tak dumna, że z tej dumy upadłam na twarz w zaspę. Piątego dnia już praktycznie non stop trzymałam równowagę... ale bardzo doceniałam spokojne wieczory w pokoju. Starość - jako to mówią - nie radość.

 

Warto było obić sobie...

W mieście zima daje się we znaki, ale w górach, podczas urlopu, jej wdzięki są nieocenione. Zawodowiec ze mnie żaden, jednak byłam wystarczająco pojętnym uczniem by pod koniec pobytu mieć z jazdy naprawdę nieziemską frajdę. Dotarło do mnie nareszcie, że człowiek nigdy nie jest za stary na zabawę i szaleństwo! A córka nawet nie rozwaliła mieszkania... Czemu Wam to mówię? Ratujcie się przed nudą i rutyną, bo czas na takie eskapady minie, a w mgnieniu oka pomarszczycie się jak rodzynki i będzie za późno.