Dedykowany Hussairowi, by nie myślał, że poprzednie wieszcze strofy były straszeniem... Strasznie to dopiero będzie, gdy ludzie się nie przebudzą i nie opamiętają...
BILANS
Asfaltowo-betonowa dżungla miast,
chmurosiężne drapacze
ludzkich samotności,
onkologiczny oddech spalinowego smogu,
maraton zabieganych karier;
drwiący erzac wielkomiejskiego życia
naznaczonego industrialnym piętnem.
*
Zmotoryzowana pielgrzymka zawiedzionych
na wioski zainfekowane
bieszczadzkim syndromem opuszczenia.
*
Tam traktorowo-kombajnowe latyfundia
zdegradowanych upraw,
a przy dziurawych lub grząskich drogach
zaniedbane obejścia „biednych inaczej”,
własnym potem nawożących ugorowe poletka.
Gdzieniegdzie straszy okazałą innością
wypasiona willa nowobogackiego
z wyeksponowaną chluba motoryzacji.
*
Dominuje górująca bryła kościoła –
gwarant rytualnego blichtru
i niedzielnej ofiary tych
kurczowo uczepionych nadziei…
*
Zmurszałe aleje chorych i zaniedbanych drzew,
prześwitki wycinanych lasów,
topniejące enklawy zwierzęcych ostoi.
Watahy dzików i stadka sarn
wyjadające oziminy i sezonowe plony –
raj kłusowników i nierzadko rozpasanych myśliwych.
*
Nędznie ubrane postacie domowników
krzątają się za płotami obejść.
Uwiązane łańcuchami skudlone
Zaniedbane psy ujadają ochryple.
Wszędzie przemykają się bezpańskie
wygłodniałe koty.
Za szybami niskich okien
pomarszczone staruszki
pustym wzrokiem omiatają drogę.
*
Szare dni sporadycznie ożywia
jakiś jarmark, ludyczny festyn,
wiejska potańcówka spływająca samogonem.
Większość rozpaczliwie szuka jakiejś pracy
dorabiając grosze na niezbędne potrzeby.
*
Na peryferiach zrujnowane stacje,
zrudziałe zachwaszczone nasypy kolejowe-
zardzewiałe tory donikąd…
Perspektywa koniecznych dojazdów
starym zdezelowanym samochodem
lub tanim wszędobylskim rowerem…
Porażonego obserwatora
tego beztrosko wypaczonego „porządku”
w końcu ogłusza niemy krzyk
bezmyślnie, bezrozumnie i bezdusznie
zanegowanej
ZDROWOROZSĄDKOWEJ NORMALNOŚCI.
Autor: Piotr Stanisław Issel
Obrazki zapożyczone z Internetu