Coś drgnęło radośnie, jeszcze milczy ale już obiecuje. To obudziła się nadzieja i parsknęła obietnicą - buro zielona sierota.
Jakieś chochliki wylazły ze stodoły i bawią się w chowanego a jak któregoś wietrzyk za nos złapie, to ten strzela w górę, kwiczoła udaje i piszczy i wabi piruetami i huśtawkami gałązek potrząsa.
Rozśmieszyły się wróble szarodziubki i krzyczą, że jak po lutym marzec się spieszy, koniec zimy wszystkich cieszy
Coś tam jeszcze z resztek śniegu pod płotem wygrzebują, bo wiadomo, że w marcu jak w garncu i między sztachetami brewerie wyczyniają, bo je podmuchy wiatru swawolne chcą też za ogon złapać.
Nawet lód na stawie pozieleniał z zazdrości, cienias jeden i z wierzbą plotkuje, że Brzezień to gówniarz nieokrzesany i że źle się w marcu urodzić bo trudno takiemu dogodzić.
A obudzona rześkością Radość – Nadzieja nasza polska po polu lata i sonet marcowy z mgły postrzępionej wyplata:
Jeszcze tak rozczochrana, jak po przebudzeniu
nowym ziemi oddechem parska zachłyśnięta,
przeciera z niedowiarą zaspane oczęta,
że się bure z zielonym bawią w światłocieniu.
Jeszcze drży od wilgoci chłodem opryskana,
rozczesuje kołtuny splątane podmuchem
zawstydzona, że bosa, drapie się za uchem
czemu dziwnym zapachem jest oczarowana.
Szybko otrząsa grzywkę, rozczesuje włosy
bo się Brzezień zza łozy uśmiecha spod wąsa
i pręży swe muskuły i śnieg z ramion strząsa.
A płot, co przespał zimę i stał w polu bosy,
pogwizduje wśród sztachet i ćwierka i pląsa
rozrzucając po łące pierwsze krople rosy…
obrazki z google
© Janusz D.
Siwy