JustPaste.it

Korea północna - kolejny odcinek starego serialu

Artykuł poruszający problem ostatnich wydarzeń na Półwyspie Koreańskim.

Artykuł poruszający problem ostatnich wydarzeń na Półwyspie Koreańskim.

 

Trzy lata temu pisałem o ostrzelaniu przez Koreę Północną wyspy Yeonpyeong, na której stacjonują wojska południa. Zginęły wówczas cztery osoby a kilkanaście zostało rannych, w tym wielu cywilów. Wielu ekspertów uważało, że jest to preludium do wojny i zwiastowało groźbę wybuchu drugiej Wojny Koreańskiej. Ja natomiast dostrzegłem w działaniu Korei Północnej pewną logikę i racjonalne cele prowadzonej przezeń polityki. Uważam, że dzisiejsze działania północnego reżimu są w istocie tym samym czym były wielokrotnie na przestrzeni ostatnich lat - próbą wymuszenia pomocy międzynarodowej.


Choć dla przeciętnego obserwatora może się to wydawać pozbawione sensu - "przecież strasząc świat udowadniają, że zadna pomoc im się nie należy", to jednak jest to wyrachowany pokaz siły, że z północą trzeba się liczyć - nawet jeśli nie jest żadną siłą gospodarczą, to wciąż jest regionalną potęgą militarną. Atmosfera zagrożenia, podsycana podejrzeniami o posiadanie broni jądrowej ma wymusić pomoc gospodarczą, w zamian za łaskawe nierozpoczęcie wojny. Nie podejrzewam, by północni przywódcy byli tak nierozsądni, a wręcz szaleni, by rozpoczynać wojnę, która skończy się dla nich unicestwieniem, ich polityka i cele są o wiele lepiej przemyślane niż wielu sądzi.


Sankcje, które mają utrudnić Koreańczykom prowadzenie ich programu atomowego, są zarówno powodem jak i pretekstem do straszenia wojną - powodem, gdyż na straszeniu świata opiera się polityka północy, pretekstem zaś gdyż prawdziwą przyczyną jest moim zdaniem dążenie do uzyskania pomocy materialnej od świata, przede wszystkim tak potrzebnej reżimowi żywności. Chory sposób prowadzenia gospodarki przez reżim jest skrajnie niewydolny i prowadzi do samozagłady, zmienić go jednak nie można, z powodów ideologicznych i przede wszystkim, wobec wrogości aparatu partyjnego do wszelkich zmian. Trzeba zatem prowadzić politykę, którą ja sam nazwałem kiedyś "komunizmem wojennym bez wojny" - samym straszeniem świata reżim dąży do uzyskania pomocy niezbędnej do własnego przetrwania. Świat staje się zakładnikiem szaleńców, gdyż umierająca dyktatura może wydać z siebie ostatnie tchnienie i utopić Półwysep Koreański we krwi. Nawet jeśli ostatecznie Korea Północna zostanie pokonana, w wyniku wojny zginą miliony niewinnych ludzi. Dla rządów świata wygodniejsze jest zatem podtrzymywanie reżimu przy życiu niż ryzykowanie wybuchu pełnowymiarowego konfliktu.


Korei Północnej nie chodzi więc moim zdaniem o nic innego niż o przypomnienie światu, że wciąż należy się liczyć z ich potęgą militarną, mając nadzieję, że ugnie się on pod żądaniami i udzieli pomocy, która pomoże reżimowi przetrwać kolejne lata. Gdy zabraknie środków, albo gdy pomoc przestanie dopływać, północ znowu da pokaz siły, zaczynając wszystko od nowa. Jeśli prawdziwe są doniesienia o klęsce głodu w Korei Północnej, to należy domniemywać, że reżim nie ma innego wyjścia - by przetrwać, muszą dostać wsparcie z zewnątrz. Dawniej, gdy istniał Związek Radziecki i gdy Chiny były jeszcze komunistyczne, istniał rynek zbytu dla koreańskich towarów i ktoś, kto mógł pomóc w trudnej sytuacji. Dziś jednak, izolowany "ostatni raj robotniczy" zdany jest tylko na siebie i nie zawaha się przed niczym. Należy mieć tylko nadzieję, że znajdzie się ktoś, kto spróbuje złagodzić politykę, tak jak to miało miejsce w innych państwach komunistycznych i zakończy trwające od ponad pół wieku szaleństwo.

 

Emil Petecki