JustPaste.it

List do nikogo...

list-b1354.jpg

 

Gdyby ktoś wówczas powiedział jej, że i ona robi te wszystkie ohydne rzeczy, które robi każdy człowiek, bo musi, bo tak trzeba, bo to zdrowe?, nie uwierzyłaby...

 

 

Przepraszam - napisała drżącą ręką na poszarzałym papierze – całe życie walczyłam ze sobą, z Tobą, ale wszystko na nic. Walka z wiatrakami nie wyszła mi na dobre. Przegrałam, bo nie umiałam sprawić byś mi wybaczyła, przez te wszystkie lata moje słowa były dla Ciebie jak wiatr, przelatywały obok.

Pani Zosia czuła, że nadszedł już właściwy czas, czas końca. Czuła, że to, przed czym wszyscy drżą zbliża się nieubłaganie, dlatego też postanowiła rozliczyć się z przeszłością. Pisała list do nikogo, pisała list ręką pokrytą milionem małych nitek, połączonych chaotycznie. To były zmarszczki. Skóra na dłoni przyozdobiona była brązowymi plamami. Nie wyglądała już jak dawniej. Nie przypominała tego anioła, anioła, którego kiedyś w niej zobaczyła osoba, za którą pani Zosia tęskniła całe życie. Postarzała się. Miała siedemdziesiąt lat. Miała brzydką, sflaczała skórę. Miała ogromne luki w pamięci, ale o tym, co wydarzyło się wtedy, nigdy nie zapomniała. Pamiętała o tym nawet podczas swojej ostatniej wędrówki, wędrówki w nieznane, przerażające, tajemnicze i ostateczne.

Niemożność pokonania wiatraków ograniczała każde moje działanie. Choć żyłam, choć szłam, choć nie zawsze stałam biernie z założonymi rękami to gdzieś z tyłu głowy pozostawała myśl, że ...nie umiałam, nie potrafiłam. Przez całe swoje życie nie potrafiłam znaleźć odpowiednich słów, słów które zabrałyby Cię w krainę zapomnienia. Dla Ciebie to wciąż było za mało, a ja? Ja byłam niegodna, głupia. Ja byłam wciąż tę samą osobą, osobą, którą poznałaś lata temu, osobą, która zatruła Ci życie. Ten anioł okazał się wcieleniem najgorszego, ten anioł okazał się uosobieniem szatana

Mała, chyba już ostatnia łza, drążyła ścieżkę w jej skórze, starej skórze. Łza płynęła wprost do kącika, drżących ze zdenerwowania i wzruszenia, ust. Płynęła wolno, tak wolno jakby chciała po drodze zagarnąć, wchłonąć to piętno, którym została skażona tamtego dnia. Płynęła powoli jakby chciała zmazać z jej skóry to znamię, które przeszkadzało jej w wędrówce ku wyzwoleniu, które widziała za każdym razem, kiedy spoglądała w lustro – Nienormalna -

Naznaczona do końca swoich dni.

Byłam nienormalna, zachowywałam się jak nie- człowiek. Uzależniłam się od Ciebie. Nie od papierosów, nie od alkoholu, ani narkotyków, ale od człowieka. Było mi za to wstyd przez całe życie. Nawet wówczas, gdy wyleczyłam się z Ciebie nie przestałam wstydzić się siebie i tego, co robiłam będąc jak ćpun, głodna Ciebie. Tego się nie wybacza...

Na chwilę schowała twarz w dłoniach. Ukryła się przed światem. Zawsze tak robiła, kiedy wspominała ten okrutny czas - czas, kiedy tak mocno się upodlała, kiedy jak obłąkany zwierz zagubiony w ciemnym lesie szukała swojego pożywienia. Była głodna zrozumienia, a nasycić mogła ją tylko Ona.

Nie była żadną tam lesbą, która pragnęła kobiety tak, jak kobieta pragnie mężczyzna. Ona pragnęła jej umysłu, jej duszy. Słowa wsparcia – tego potrzebowała.

Nie rozmawiałam o Tobie z nikim. Byłam z tym sama przez wszystkie lata – kontynuowała pisanie do nikogo. Milczałam. Ta myśl również milczała, ale czasem, czasem właśnie dawała o sobie znać i wówczas...

Wtedy bolało, wtedy najbardziej pragnęłam byś mi wybaczyła. Byś zapomniała, że zatrułam Ci życie. Nie umiałaś zapomnieć i wcale się nie dziwie. Ta świadomość jednak nie poprawiała mi nastroju. Wiele słów wyszło spod moich palców, niby wzniosłych, ale to wciąż było za mało. Dla polonistki te słowa się nie liczyły...zniekształcały rzeczywistość, były pełne błędów, były wypchane po brzegi fałszem – były mną, były tym, kim byłam wówczas, gdy to się zadziało.

Łza spadła na kartkę. Rozmazała słowa. To była jej ostatnia łza. Nie chciała niczego więcej wypłakiwać. Niczego więcej w tym życiu. Jedną łzę wytarła w bawełnianą chusteczkę do nosa. Otrzymała ją wieki temu od swojej babci. Trzymała ją do dziś. Była sentymentalna, była wrażliwa i dbała nie tylko o ludzi, dbała również o przedmioty, które były jej bliskie, które przypominały jej o tych bliskich, którzy odeszli.

Tamta też odeszła, ale pozostawiła po sobie ślad, nie tylko w pamięci. Pozostawiła po sobie książkę, prezent z czasów szkolnych. Pani Zosia trzymała ją na półce, stoi tam do dziś. Czytają ją jej wnuki, nie znając niestety historii sprzed lat.

Wyschły łzy.

Fotografia w antyramie upadła na podłogę. Szybka roztrzaskała się na miliony małych kawałeczków, a zdjęcie schowało się w czeluściach dywanu. Twarze spoglądały ku dołowi...

Chciała jeszcze coś dodać, ale po co? Przez wiele lat wciąż dodawała nowe słowa, ale słowa wypływające z niej dla tamtej nie miały żadnego znaczenia...

Mimo to nabazgrała jeszcze kilka słów do nikogo. Rzuciła je w przepaść. Rzuciła nimi w pustą przestrzeń. Tylko ściany wiedziały co działo się w jej sercu, tylko w ich obecności przez te wszystkie lata płakała.

Tylko ściany znały całą moją historię. Do nich mówiłam, im się żaliłam, tylko one mnie słuchały, a może tylko udawały, przecież były głuche, do tego zimne, twarde i zawsze stały niewzruszone. Miałam męża,mam dzieci, wnuki ale nikt nic nie wiedział. Milczałam, biłam się z tą stratą przez niemal całe swoje życie. Tak długo miałam nadzieję. Żyłam nadzieją. Nadzieja dawała mi siłę. Czasem się do niej uśmiechałam, bo pogrążona w jej odmęcie widziałam nas jak rozmawiamy. Chciałam tylko porozmawiać. Powiedzieć przepraszam, patrząc Ci w oczy. Nie dałaś mi szansy, bo nie zasłużyłam. Za dużo chciałam...

Kolejna łza wstąpiła w szeregi zmarszczek umieszczonych na jej bladym policzku. Drążyła kolejna bruzdę.

Nawet teraz płaczę. Nawet teraz towarzyszą mi łzy, a przecież powinnam się cieszyć. Powinnam prawdziwie się uśmiechnąć.

Niedługo wszystko się skończy. Zapomnę i nie będę więcej czekać, nie będę więcej tarzać się jak dureń w kałuży po brzegi wypełnionej nadzieją. Upodliłam się, z każdym wypisanym słowem do Ciebie czułam się coraz gorzej. A teraz...

Ręka drżała jej przez cały czas pisania. Trzęsła się jak w delirce, nie była już młoda, dlatego tym trudniej było jej utrzymać długopis. Chciała wypisać te słowa na kartce. Chciała się pożegnać. Z kim? Z nikim? Ze sobą? Z Nią?

Chciała ostatni raz pozbyć się tego ciężaru, ciężaru, który przytłaczał ją przez całe życie, nie pozwalając o sobie zapomnieć. Nie umiała zapomnieć.

Próbowałam, ale nie umiałam wyrzucić Cię z pamięci. Byłaś mi jak młodzieńczy trądzik, nie do usunięcia. Byłaś mi aniołem, ale anioł miał podcięte skrzydła, nie mógł odlecieć.

To było okropne. Okropne były moje myśli. Dla mnie nie byłaś człowiekiem, dla mnie byłaś aniołem. W mojej głowie nie mogła zmieścić się myśl, że Ty tak, jak i ja robisz kupę, siku i te wszystkie okropne i obrzydliwe rzeczy, które robi człowiek.

Pociłaś się w gorące dni? Bekałaś? Nie mogłam uwierzyć, że tak robisz.

Byłam chora, chora z fascynacji Tobą. Wstydzę się tego. Miałaś rację, nie powinnam prosić o wybaczenie. Popełniłam niewybaczalny błąd...

Odłożyła długopis i wstała z krzesła. Ociężałym krokiem szła w stronę fotografii, która nie tak dawno upadła na podłogę. Podniosła ją. Czynność ta sprawiła jej nie lada trudność. Kolana nie zginały się już na każdą komendę. Zesztywniały. Kręgosłup nie był tak giętki, jak przed laty.

Na fotografii była pani Zosia i Ona. Zdjęcie zrobione było „wieki” temu. Szkoła średnia to zapomniany czas. Zapomniany? Pamiętała go tylko ze względu na tę zrujnowaną znajomość.

Wyleczyłam się z Ciebie -zaczęła mówić do zdjęcia – a Ty nawet wtedy nie dałaś mi szansy. Gardziłaś mną. Rozumiem i nie mam Ci tego za złe. Nauczyłaś mnie czytać i za to jestem Ci wdzięczna. Pomogłaś mi stworzyć mój mikroświat bez ludzi. Przed problemami zawsze uciekałam w książki, to była moja oaza, to była przestrzeń tylko dla mnie – szczelnie zamykałam się w swojej samotni. Mąż był wyrozumiały, ale czasem pytał. Milczałam. Nigdy nie poznał prawdy.

Wypuściła zdjęcie z rąk. Wpadło pod szafę...

Podeszła do stołu i zaczęła pisać dalej.

Przepraszam!

Kolejna łza wypłynęła jej z oczu. Nie miała już płakać! Ale to nie był płacz. Po prostu łza szukała ujścia. To nie był płacz, to była tylko. Tylko? To była aż łza.

W tej małej łzie zawierało się wszystko. Był ból, było wielkie rozczarowanie. Była prośba do nikogo, ale była też nadzieja. Nadzieja na przejście...

Gdybym mogła cofnąć czas, zrobiłabym o wiele więcej, żebyś mi wybaczyła. Postarałabym się bardziej. Czyżby? Cóż więcej mogłam zrobić? Przez cały ten czas myślałam, że nie zrobiłam wszystkiego...

Czy byłam szczęśliwa? - zapytała samą siebie.

Nie odpowiedziała od razu. Spuściła głowę i pozwoliła łzie upaść na podłogę. Mała – wielka łza. Rozejrzała się po pokoju. Zatrzymała wzrok na ścianie, na której jeszcze nie tak dawno wisiała fotografia.

Nie rozmawiałyśmy przez lata, ale Ty zawsze byłaś ze mną. Czy byłam szczęśliwa? Byłam, bo miałam kochającego męża. Miałam męża, który był. Był zawsze przy mnie i nigdy o nic nie pytał. Martwił się, być może cierpiał razem ze mną, ale szanował moje milczenie – dał mi prawo do tajemnicy.

Czy jego też skrzywdziłam?

Znowu pojawiła się łza. Przypomniała sobie jak w obecności Boga przyrzekała mu miłość, wierność, uczciwość. Przyrzekała jemu – temu, który był zawsze z nią.

Skrzywdziłam tych, których najbardziej kochałam.

I znowu łza...

Pani Zosia czuła się coraz bardziej zmęczona. Wytężanie pamięci bardzo ją osłabiało. Do tego serce. Miała omijać stresy. Miała przestać się denerwować aż nadto. Ale jak...

Przytrzymywała opadającą głowę ręką, ale głowa pełna wspomnień okazała się zbyt ciężka jak na drżącą dłoń starszej, schorowanej pani. Nie dała rady. Opadła na stół. Cicho, bezszelestnie. List do nikogo powędrował śladem fotografii. Czy zasnęła?

Chciała zasnąć, więc może udało jej się zamknąć oczy.

Przepraszam!

 

************************************************************************

 

- Panowie! - krzyknął młody chłopak do mężczyzn z ekipy sprzątającej, która teraz zajmowała się mieszkaniem starszej pani. - Te meble też zabieramy!

Mężczyźni chwycili starą szafę i powędrowali z nią, gdzie należało, czyli na śmietnik. Kiedy odstawili mebel wiązka światła rozświetliła zakurzony kąt. Chłopak od razu zauważył tam jakieś kartki. Podniósł je, nawet nie spojrzał co podnosi. Zgniótł i wrzucił na stertę śmieci do usunięcia...