JustPaste.it

Cichy bunt

W każdym z nas gaśnie coś, co nigdy nie powinno zgasnąć. Gasi je społeczeństwo, układ na który się godzimy, nasz lęk, konieczność dostosowania się. Czy ten teatr kiedyś się skończy?

W każdym z nas gaśnie coś, co nigdy nie powinno zgasnąć. Gasi je społeczeństwo, układ na który się godzimy, nasz lęk, konieczność dostosowania się. Czy ten teatr kiedyś się skończy?

 

Mówię nie, temu co widzę dookoła siebie. Taki bunt na piśmie. Dosyć jeszcze łagodny. Nie mogę krzyczeć głośno, bo nic to nie da. Zresztą chyba  nawet jakoś specjalnie nie chcę. Zbyt wiele osób wciągnęło się już w tę grę.

I robią to tylko po to, by pasować. I robią to dla władzy, popularności, poczucia bezpieczeństwa. Robią to, bo tak zostali nauczeni i nie potrafią wyjść z tego błędnego kola. Uciec. Musza rywalizować, musza budować swoje dobre samopoczucie na fałszu, obłudzie, kłamstwie, nieszczerym śmiechu.

Społeczeństwo które sobie stworzyliśmy wyniszcza sie samo, od środka.

Seria pytań przychodzi mi do głowy

Czy jest tu miejsce na spontaniczność, szczery śmiech i łzy wzruszenia?

Czy jest tu miejsce na głęboką wrażliwość, poezję i krzyk z głębi naszego bytu?

Czy jest tu jeszcze miejsce dla tych poszukujących piękna i kolorów nie w strojach i gadżetach, ale w sobie i w innych.

Czy juz mogę zapomnieć o tym, ze ludzie zaczną dostrzegać niezwykłość emocji, żywiołowość każdej chwili, piękno nieprzewidywalności i nieoceniona wartość prawdziwej bliskości z drugim człowiekiem?

W świecie który widzę, zatracone zostało wszystko, co uznaje za wartość. Ludzie w swych skorupach juz dawno zapomnieli czym jest prawda i ze prawdziwe emocje musza być wyrażane głośno i dosadnie, a trwają ułamek sekundy...

Trudne i ważne kwestie są wyśmiewane i bagatelizowane.

Tak naprawdę znam odpowiedzi na te wszystkie pytania. Rozumiem, czemu większość zachowuje się tak, jak sie zachowuje. Wiem, jakie psychologiczne mechanizmy za tym stoją. Jak działa cały ten mechanizm. Ale bardzo mi to nie odpowiada. I zastanawiam się, czy w końcu dojdzie do jakiejś gruntowanej zmiany i czy w końcu opadną klapki z oczu.

Społeczeństwo wyrządziło każdemu z nas największą krzywdę. Zmieniło nas z naturalnych i kochających życie dzieci, w aktorów, kiepskich aktorów o wielu twarzach. Wszystko tylko po to, by sprostać iluzorycznym wymaganiom i nie zostać w tyle. Wszyscy zagubili to, co ważne, to co prawdziwe i szukają tego, nie wiadomo gdzie i jak długo.

A prawda jest przed nami, cały czas, w nas. My jesteśmy prawdą, ale tacy naturalni, normalni, bez udawania, bez obronnych murów. Nie potrafimy już nawet normalnie przeżywać naszych emocji. Zamiast tego, emocje, naturalne i tak pierwotne – przechodzą szereg mutacji i nagle radość wyraża się jako złość, a miłość jako nienawiść. Zazdrość zaś jest oznaką pozytywnych uczuć. Wszystko się pomieszało.

Wyjątkowo dziś mnie to nie cieszy…

 

 

a2a0996e93a9312b121d03fccf8ed7be.jpgZdjęcie oczywiście z zasobów wujka Google. a Tekst, cóz. Zaczynam od siebie, ktoś dołączy?