JustPaste.it

Zimowa melancholia: jak z nią walczyć?

Kiedy słońca trudno nam uświadczyć, a przedłużająca zima odbiera wszelką energię, trzeba się zastanowić nad tym, skąd ją pozyskać.

Kiedy słońca trudno nam uświadczyć, a przedłużająca zima odbiera wszelką energię, trzeba się zastanowić nad tym, skąd ją pozyskać.

 

Cóż, jesteśmy też zwierzętami i nasz organizm ma głęboko zakodowany zegar biologiczny, dotyczący zarówno rozkładu energii każdego dnia, jak i globalnego zarządzania nią. Zimą przechodzimy trochę bardzie w tryb odpoczynkowy, staramy się oszczędzać cenną energię, by móc ją wydatkować na utrzymywanie ciepła ciała. Jednak można próbować inaczej zmotywować organizm do działania.

Nie jesteśmy czystą wolą. Nie możemy rozkazywać naszym ciałom. Musimy je odpowiednio dopieścić, a zarazem mieć świadomość, że możemy do pewnego stopnia modyfikować jego prawa.

b50699ea7c2f6e03d899e83aec4c6728.jpg

Jedzenie

Istnieją substancje, które możemy wprowadzać do swojego organizmu, aby poprawić swoje samopoczucie. Wiem, o czym myślicie :) Chodzi mi o zupełnie niegroźne produkty, które ułatwiają produkcję serotoniny: banany, awokado, czekoladę (tylko co najmniej 70%). Dobrze jest też ograniczyć używki. Dlaczego?

Otóż kiedy pijemy albo w inny jeszcze sposób radujemy nasz umysł, nie produkuje on sam serotoniny, bowiem jest od tego wyręczany. Dlatego na kacu jest nam tak smutno: alkohol przestał działać, a mózg nie zaczął jeszcze sam dostarczać nam serotoniny.  Zresztą, teoretycznie każdy stan, jaki osiągamy po używkach, powinniśmy potrafić też osiągnąć bez nich, bowiem one nie tyle wprowadzają do organizmu nową jakość, co intensyfikują/osłabiają wytwarzanie substancji, które nasze ciało i tak produkuje.  Ergo: mamy w sobie masę potencjalnej serotoniny. Trzeba tylko zmusić ciało do produkcji. Na przykład przez jedzenie, które pobudza syntezę serotoniny.

Wysiłek fizyczny

Sytuacja wygląda tak: straciliśmy kontakt ze swoim ciałem. Używamy go bardzo mechanicznie, nie patrząc na to, że będzie nam służyć jeszcze dosyć długo. Dlatego obciążamy niektóre mięśnie i stawy nieproporcjonalnie do innych, przez co szybciej zużywają się i bolą z przemęczenia. Ponadto zapomnieliśmy o tym, że dziś stres przeżywamy na poziomie fizjologicznym podobnie jak nasi praprzodkowie: sytuacja spięcia i lęku wywołuje w nas kondensację sił w obliczu alternatywy: uciec/ walczyć. W naszych mięśniach wciąż jest ono przechowywane. Przypatrzcie się kiedyś, co się dzieje np. z mięśniami kapturowymi (okolice karku) po ciężkim dniu. Dlatego tak ważny jest sport. Jednak nie można tu popaść w proste przeciwieństwo:  kompulsywnie uprawiany sport może się także przyczynić do urazów czy chorób. Po pierwsze, należy dobrze dobrać aktywność fizyczną do swoich możliwości i temperamentu, także do wieku, masy, z uwzględnieniem przebytych chorób. Po drugie, trzeba pamiętać, że sport uprawiany z przymusu (podobnie jak cokolwiek robione z tego powodu) nie działa na produkcję serotoniny. Wysiłek fizyczny pozwala nie tylko wrócić do kontaktu ze swoim ciałem i redukować bolesne konsekwencje tego rozdzielenia, ale i – ponownie – poprawić hormonalną gospodarkę organizmu. Ruch także stymuluje syntezę hormonu szczęścia. Jednak nie zadziała w ten sposób, jeśli podejdziemy do niego z nastawieniem przymusu i kary.

Sen

Sen jest tym dobrem, które z największą lekkością sobie odbieramy. Zresztą, w naszej kulturze panuje zgoda na niedosypianie, wypada powiedzieć „A, spałam tylko trzy godziny”. To sprawia, że wyglądamy na osoby o intensywnym życiu i/lub pracusiów. Szkoda czasu na sen, lubimy mawiać. Łatwo powiedzieć. Rzecz w tym, że organizm potrzebuje regeneracji. Potrzebuje wyciszenia. Tymczasem jedyne osoby, które uczciwie i otwarcie przyznają się do długiego snu to … modelki. Twierdzą, że to najlepszy kosmetyk. Ale sen działa również rewelacyjnie na sprawność intelektualną. Innymi słowy: lepiej zrobić coś szybciej rano, będąc wypoczętym, niż siedzieć po nocy i nie dosypiać. Kluczowe jest tez działanie w drugą stronę, czyli uczenie się budzenia. Wyznaczanie sobie stałych pór kładzenia się do łóżka i wstawania jest oczywistością, natomiast należy jeszcze oduczyć się dosypiania, przysypiania, przedłużania drzemki. I starajmy się znaleźć czas na te 7 godzin snu: naprawdę, świat nie zginie, jak odmówisz sobie wieczornej rundy po portalach społecznościowych, ani jak zrezygnujesz z pół godziny telewizji. Wyluzuj. Pozwól sobie na sen. To nastawi cię od razu lepiej.

Szukasz więcej inspiracji? Znajdziesz je w książce Doroty Grupińskiej "Wiosna. Żyj zgodnie z porami roku".