JustPaste.it

Biali i czarni; osobno i razem

Wypalanie traw

Wiem, że w obecnych czasach niewiele osób lubi czytać książki i chyba nie jest to niczym niezwykłym. Jeżeli weźmiemy pod uwagę obecny sposób wychowywania dzieci, to zauważymy że niewielu rodziców rozwija w swoim potomstwie niezbędną do czytania ciekawość. Żyjemy w czasach ciągłych nowinek technicznych i ludzie przestają uważać, że czytanie to rozrywka, a wiedzę o świecie przywykli czerpać z coraz krótszych i czasami bardzo subiektywnych serwisów informacyjnych. Chociaż ostatnio zauważyłem rosnącą popularność audio-booków, zwłaszcza wśród kierowców, którzy spędzają dużo czasu w samochodzie. Być może w tej formie książki powrócą w jakiś  sposób do łask.

W każdym razie i mimo wszystko napiszę o jednej książce, którą na pewno warto przeczytać lub wysłuchać, ot tak dla siebie. Być może zdołam tym wpisem rozbudzić czyjąś ciekawość do tego stopnia, że po nią  sięgnie. Napisał ją - "Wypalanie traw" niejaki Wojciech Jagielski, który po kilku pobytach w Afryce Południowej pokusił się o opisanie dziejów apartheidu i jego zniesienia. Opisał wszystko pokazując zmiany w życiu i świadomości mieszkańców rolniczego miasteczka Ventersdorp położonego na transwaldzkim stepie zachodzące na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat. Z pewnością nieprzypadkowo wybrał miasteczko Ventersdorp, ponieważ właśnie z niego pochodził i w nim mieszkał Eugène Terre'Blanche, który został zamordowany przez swoich czarnoskórych pracowników w kwietniu 2012 roku, a  więc prawie dokładnie rok temu. Eugène Terre'Blanche był przywódcą organizacji działającej na rzecz nie dopuszczenia do upadku polityki apartheidu, a później wspierającej białych przeciw czarnym. Przede wszystkim jednak był Burem, a historia Burów związana jest dość ściśle z powstaniem Republiki Południowej Afryki.

Eugene-TerreBlanche-in-Ve-001.jpg

 

Dwie wojny

Burowie to rolnicy pochodzenia głównie niderlandzkiego, francuskiego, niemieckiego i brytyjskiego ale są wśród nich również rody pochodzenia polskiego. Osiedlali się w Kraju Przylądkowym na południowym wybrzeżu Afryki od XVII wieku. Wyparli ich stamtąd w XIX  wieku masowo napływający osadnicy angielscy. Burowie ruszyli w głąb lądu na północ, podobnie jak osadnicy amerykańscy na Dziki  Zachód i walcząc z plemionami murzyńskimi utworzyli swoje niepodległe burskie republiki. Anglicy próbowali ich podbić i podporządkować, pierwszą jednak wojnę z Burami przegrali. Kilkanaście lat po tej wojnie na terenie burskich republik zostało odkryte złoto i diamenty, co zdeterminowało Anglię do ostatecznego podboju. Humanitarni Anglicy przeprowadzili więc wojnę totalną niszcząc  miasta i zamykając ludność burską w obozach koncentracyjnych, w 1900 roku.

250px-3_generations_de_Boers_1899.jpg

 

Apartheid, czyli osobno.

Po przegranej wojnie Burowie pozostali właścicielami swojej ziemi, chociaż już nie jako obywatele własnych republik ale jako poddani Anglii. Nadal więc to oni rządzili tym dominium brytyjskim, a później proklamowaną przez siebie republiką. Od początku stosowali politykę segregacji rasowej opartą na różnicy koloru skóry. Tylko biali uważali się za obywateli i mieli prawa wyborcze. Biali mieli osobne miasteczka i dzielnice, w których czarnym wolno było przebywać tylko w ciągu dnia. Czarni mieszkali osobno w czymś w rodzaju slumsów, nie wolno im było otwierać sklepów, głównie po to, żeby zapewnić obrót w sklepach białych. Do sklepu z mięsem na przykład nie wolno im było wchodzić, to sprzedawca wynosił im ze sklepu mięso, które jego zdaniem nadawało się dla czarnych. Czarni musieli chodzić do specjalnie dla nich przeznaczonych szkół, w których uczono ich tylko tego co zdaniem białych było murzynom potrzebne. Można powiedzieć, że czarni byli traktowani jako bydło robocze, potrzebne ale bez żadnych praw.

Taki absurdalny podział społeczeństwa powodował, że rządzący w RPA zostali napiętnowani przez światową opinię publiczną, zarówno poszczególne rządy jak i międzynarodowe organizacje obrony praw człowieka wywierały na nich naciski. Rosła też świadomość czarnoskórej części społeczeństwa, zwłaszcza w wielkich miastach nasilały się protesty i rozruchy. Poza tym ten absurdalny podział społeczeństwa był coraz bardziej kosztowny, w wielu przypadkach rządzenie takim państwem wymagało zwiększenia liczby urzędników, służb porządkowych i policji, a i tak w wielkich miastach coraz trudniej było kontynuować politykę apartheidu. Rząd RPA wydzielił teoretycznie niepodległe bantustany, rodzaj rezerwatów dla czarnoskórej ludności i finansował działalność niby rządów tych niby państw. Rząd, żeby zapewnić sobie przychylność około 3 milionowej rzeszy burskich farmerów subwencjonował rolnictwo, między innymi przez ustanawianie gwarantowanych cen skupu zbóż. Zastrzegł tylko dla białych wykonywanie niektórych zawodów, żeby zapobiec powstawaniu białej biedoty. Takie prace jak na przykład maszynista na kolei, czy monter telefonów czarni wykonywali prawie za darmo, a biali automatycznie dostawali za ich wykonywanie 5 –6 razy większe pensje. Ciągle zwiększały się wydatki na utrzymanie systemu segregacji rasowej. Biali z wielkich miast dążyli do jego zniesienia, dostrzegali jego idiotyzm, gdy na przykład biały chciał sobie usiąść w parku nie wystarczało znalezienie jakiejś ławki, musiała to być ławka dla białych. Zdarzały się też pomyłki, w kraju w którym całe życie zależało od wpisania przy nazwisku słowa – biały lub czarny – wpisanie omyłkowo przy urodzeniu słowa „czarny” do rejestru wiązało się z kłopotami.

 

Czarni i biali – razem.

Pomimo nienawiści czarnoskórej części ludności RPA do białych przejście z apartheidu do pełnej demokracji odbyło się bezkrwawo, bez żadnego rozliczania. Stało się tak głównie dzięki białemu prezydentowi F. W. de Klerkowi i przywódcy opozycji czarnoskórych Nelsonowi Mandeli, obydwaj otrzymali pokojową nagrodę Nobla. Dokonania Nelsona Mandeli można porównywać z dokonaniami Lecha Wałęsy. Murzyni uzyskali wprawdzie prawa wyborcze i poza tym niewiele więcej. Z wyjątkiem tych, którzy dorwali się do rządu i samorządów pozostali biedni. Białym farmerom natomiast znacznie się pogorszyło, rząd czarnych przestał subwencjonować rolnictwo. Zniósł cła i taniej było sprowadzać żywność zza granicy niż uprawiać ziemię. Okazało się również, że kilka pokoleń specyficznej edukacji w południowo – afrykańskich szkołach skutecznie oduczyło czarnych od odpowiedzialności za cokolwiek. Przez całe życie nie posiadali niczego i byli nauczeni, a właściwie wytresowani, żeby tylko wykonywać polecenia.