JustPaste.it

Jako mąż czy nie-mąż? – czyli 11 powodów, dla których mężczyźni nie chcą się...

11 powodów, dla których mężczyźni nie chcą się oświadczyć

11 powodów, dla których mężczyźni nie chcą się oświadczyć

 

W nawiązaniu do mojego wcześniejszego wpisu Żona – to brzmi dumnie, czyli 11 powodów, dla których kobiety chcą wyjść za mąż postanowiłam zaczerpnąć wiedzy i dowiedzieć się dlaczego panowie (w przeciwieństwie do pań) tak bardzo unikają sformalizowania związku, że wolą cyrograf niż akt małżeństwa podpisać. Wnioski okazały się bardzo oczywiste i co więcej – dla mnie zrozumiałe. Brałam pod uwagę mężczyzn, którzy już są w związkach, często kilkuletnich, a jednak nie skłaniają się do rzucania się na kolana, kwiatków w zębach trzymania i z oczekiwaniem w głosie pytania: „Czy zechcesz zostać moją żoną?”

Ze swoich badań wykluczyłam 2 typy mężczyzn, które nie zmieściły się w mojej próbie statystycznej z prostego powodu – oni małżeństwa pragną jak muchomory deszczu:

1 typ – tradycjonalista

2 typ – desperat

Jest jeszcze 3 typ – facet całkowicie zrównoważony emocjonalnie, bez obaw podchodzący do życia, nie mający problemów z samooceną, podejmujący męskie decyzje (bez gdybania i strachów-lachów), traktujący założenie rodziny jak naturalną kolej rzeczy, a nie jak wyrok w zawieszeniu. Ten gatunek jest jednak na wymarciu, więc również wykluczyłam go z poniższych badań.

Dlaczego więc tak się dzieje, że jeśli chodzi o jedną i tą samą sprawę – MAŁŻEŃSTWO – oczekiwania kobiet i mężczyzn tak bardzo się rozmijają? Według moich obserwacji mężczyźni mają ku temu kilka powodów:

1)      Strach przed utratą wolności – strach ten jest jak najbardziej zrozumiały, bo i utrata wolności wielce prawdopodobna. Niestety niektóre kobiety przed zamążpójściem na wiele rzeczy przymykają oczy, by potem je szeroko otwierać. Piwko i meczyk z kumplami, wypad na ryby w weekend, męska wyprawa na motorach – wszystko to przed ślubem jest możliwe, bo przecież kobieta w tym czasie cierpliwie tka swoją sieć. Nie wychyla się z wielkimi pretensjami, zagryza zęby, cierpliwie czeka, bo rybka mogłaby zwęszyć pułapkę i odpłynąć w siną dal. Ale już w momencie założenia symbolicznej obrączki na palec, kobieta zakłada również facetowi niewidzialną smycz na szyję, bo już może poczuć się pewniej, już go złowiła. A wtedy:  jakie ryby, jaki wypad na motorach???!!! Rodzinę masz teraz na utrzymaniu!!! Skończyło się rumakowanie!!! Czy dziwię się, że mężczyźni węsząc zagrożenie (podświadomie nawet), po prostu unikają dobrowolnego wlezienia do klatki? Nie dziwię się.

Niektóre kobiety nie bawią się w podchody i jeszcze przed ślubem dają facetowi do zrozumienia, że na dupie ma usiąść i przygotować się do przyszłej, poważnej roli jaką jest rola męża.Część mężczyzn (ta z rodzaju ślepo zakochanych pantofelków) zgadza się na taki układ. Druga część po prostu nie chce się żenić.

2)      Wygoda – w dzisiejszych czasach seks jest dostępny bez ślubu, kobieta na podorędziu, zamieszkanie ze sobą nie stanowi większego problemu, jak facet trafi na dobrą kobietę, to ta jeszcze gacie mu upierze i z kolacją czekać będzie. Więc po co on ma coś zmieniać? Przecież tak jest wygodnie. Proste!

3)      Strach przed „nie zapewnieniem przyszłości” – czasy się zmieniły, a jednak obowiązek utrzymania rodziny, choćby w mentalności części społeczeństwa, ciąży głównie na mężczyźnie. Niektórzy panowie nie czują się na siłach (lub nie mają takiej potrzeby) wzięcia odpowiedzialności ekonomicznej nie tylko za siebie, ale i za drugą, a potem trzecią i może czwartą osobę. Oczywiście w dzisiejszych czasach kobiety pracują i cały finansowy obowiązek utrzymania domu nie spada tylko i wyłącznie na mężczyznę, ale jednak faceci w głowie zakodowane mają co innego. Czasami już samo zorganizowanie ślubu i wesela jest dla nich takim stresem finansowym, że nie zamierzają tego stresu przenosić ze strefy myśli do strefy działania.

Odrębną kwestią jest fakt, że niektóre kobiety swoje zarobki traktują jako środki do zaspokajania własnych potrzeb, a zarobki męża – jako środki do życia całej rodziny.

4)      Bo ok. 40% małżeństw się rozwodzi – statystyki nie kłamią i tak jak zmuszają do zdrowej refleksji mężczyzn, tak refleksje kobiet są już nieco inne… W większości przypadków facetowi się po prostu nie opłaca żenić, by za kilka lat się rozwodzić. A kobiecie – i owszem. Spora część pań jeszcze przed ślubem bierze pod uwagę możliwość rozwodu, ale refleksje pojawiają się dwie:

- lepiej zostać rozwódką niż starą panną,

- i tak będzie się musiał podzielić majątkiem lub płacić alimenty na dzieci.

A mężczyzna co zyskuje w przypadku rozwodu? Jeśli nie poślubił dziedziczki fortuny tatusia lub kobiety, która zarabia lepiej od niego (w naszych patriarchalnych układach to się zdarza, ale stosunkowo rzadko), to właściwie zyskuje niewiele, albo i nic…

5)      Obawa przed obowiązkami domowymi i rodzicielskimi – czyli branie udziału w praniu, zmywaniu, zmianie pieluch… Jest to oczywiste, że kobieta pracująca zawodowo wymaga od mężczyzny pomocy w obowiązkach domowych. Ale faceci – szczególnie ci, którzy nie wynieśli z domu rodzinnego poczuwania się do odpowiedzialności za rzeczy tak przyziemne jak sprzątanie – wcale nie chcą bawić się w dom. Woleliby swój bałaganik i święty spokój, a żona i jej oczekiwania w tym względzie jawią się jak przemoc psychiczna i naruszanie ich strefy osobistej.

6)      Wizja teściowej i rodzinnych obiadków niedzielnych – teściowa to postać kluczowa, kultowa i zazwyczaj nierozerwalnie związana z posiadaniem żony (lub męża). Na cześć teściowych mogłabym osobny poemat stworzyć, dlatego tutaj potraktuję je skrótowo: może być pomocą i wsparciem w przeżywaniu meandrów pożycia małżeńskiego, a może być harpią, koszmarem z ulicy wiązów i gwoździem do trumny związku. Jeśli facet trafia na fajną mamuśkę swojej dziewczyny, to jeszcze pół biedy. Ale teściowa-zołza? Może skutecznie zniechęcić do ożenku. W końcu każdy zna powiedzenie: „Jaka matka – taka córka”. Strach się bać…

7)      Bo jestem wiecznym Piotrusiem Panem albo sweet sweet Tulipanem – jeden i drugi typ faceta z buta idzie do odstrzału, ale istnieją kobiety, które albo jak konie pociągowe klapy na oczach noszą, albo wierzą w siebie tak mocno, że wydaje im się, że jak intensywnie się skoncentrują, to i cuda sprawić potrafią. Zamienią np. wodę w wino, albo bawidamka w kandydata na wiernego męża.

8)      Bo chciałbym, ale boje się – czyli cipki rodzaju męskiego, które nie potrafią podjąć żadnej życiowej decyzji. Właściwie takich jest najłatwiej ukierunkować na właściwe tory i przedsiębiorcza babka zaraz urobi go wprost proporcjonalnie do swoich potrzeb – o ile chce mieć męża-cipkę, ale to już jej sprawa.

9)      Jeszcze mam czas – takich wiecznie młodych to jest sporo. Kobitka za to czas liczy inaczej – dziecko przed 30-stką, bo później to komplikacje, dzieci mniej inteligentne, albo cokolwiek innego strasznego wyczytanego w babskich magazynach. Więc męża trzeba złapać minimum te 2-3 lata przed godziną zero, co by mieć czas by się rozmnożyć.

A facet?? W dupie ma 30-stkę. Swoją przynajmniej. On ma jeszcze sporo czasu na prokreację.

10)  Przykład małżeństw jego kumpli – przygląda się taki kandydat na męża i mu włosy dęba stają, jak obserwuje pożycie małżeńskie swoich kumpli zaobrączkowanych. Jak słyszy od nich jak to seks siadł kompletnie (wiadomo – jak kobita sieć tkała, to i demonem seksu mogła być, i seksowną bieliznę założyć, a jak już złowiła co chciała, to chyba ma prawo ją głowa boleć, nie???).

11)  Bo nie wierzę, że to Ta Jedyna – facet, który uważa, że złapał Pana Boga za nogi, wygrał szóstkę w totolotka, że spotkał miłość swojego życia przezwycięży wszelkie lęki i fobie, stoczy walki z wszystkimi smokami, demonami i teściowymi razem wziętymi, przestawi świat do góry nogami i zrobi wszystko by „zdobyć” ciało i duszę ukochanej na wyłączność (przynajmniej w teorii i dużym uproszczeniu…). A facet, który tego nie robi? Może nie wierzy, że to Ta Jedyna…

Z antropologicznego punktu widzenia w interesie mężczyzny zawsze leżało zapłodnienie jak największej liczby partnerek. Skoro opcja ta już dawno przestała być akceptowalna moralnie, społecznie i ekonomicznie, to i facet musiał się przestawić z ilości na jakość. Ale żeby tak od razu monogamia?… Żeby tak od razu małżeństwo?… A jaki on ma w tym interes?