JustPaste.it

Małe miasta na start!

Na szczęście - małe miasta nie muszą już zostawać z tyłu! Choć na mniejszą skalę, oferują swoim mieszkańcom ten sam zakres usług jak wielkie metropolie.

Na szczęście - małe miasta nie muszą już zostawać z tyłu! Choć na mniejszą skalę, oferują swoim mieszkańcom ten sam zakres usług jak wielkie metropolie.

 

To prawda, że na próżno szukać tu wielkich centrów handlowych, kinowych multipleksów czy wykwintnych restauracji. Zwykle zamiast tego znajdziemy kilka małych sklepików z odzieżą, kinową salkę w domu kultury i dwie pizzerie. Plus spokój, jakiego często na próżno szukać w wielkim mieście.

Wiem, o czym mówię - sama prawie 20 lat mieszkałam w małym miasteczku na Śląsku. Kopalnia, kościół, dom kultury i kilka sklepów. Sąsiednie miasta - dwa dość duże i kilka małych, porównywalnych do mojego. A jednak ostatnio zaczyna się i w nich coś dziać - zjawia się coraz więcej zespołów, które można usłyszeć w radiu, przyjeżdżają kabarety, a fundusze unijne pozwalają wyremontować dziurawe dotąd drogi.

Nie śnię nawet o gwiazdach wielkiego formatu - znam realia i wiem, że żaden prowincjonalny urząd miasta nie ma aż takich funduszy. Jeśli uda mu się zaprosić naprawdę znany zespół, to najczęściej raz w roku, na obchody dni miasta. Tak, tak - coś takiego istnieje i choć zwykle przypomina odpust parafialny albo dożynki, przyciąga spore rzesze ludzi, nie tylko z miasta, które całą imprezę organizuje. Nie liczę też, że nagle powstanie tu wielkie centrum handlowe - i nawet bym tego nie chciała, bo byłby to koniec dla wszystkich, którzy prowadzą swoje małe interesy: warzywniaki, sklepiki z odzieżą czy kwiaciarnie. Już Biedronka przyczyniła się do zamknięcia kilku sklepików, które działały od czasów, kiedy byłam dzieckiem. Powstają za to orliki, które dają młodzieży szansę na oderwanie się od internetu. A trzeba przyznać, że także on robi się w małych miastach coraz szybszy i bardziej dostępny.

Może zabrzmi to jak ukryta reklama - ale to właśnie w małych miastach naprawdę widać, że Unia Europejska pomaga finansowo. Śląskie miasteczka (przynajmniej w tej znanej mi części) nareszcie skanalizowano, wybudowano i wyremontowano drogi czy odrestaurowano zabytkowe familoki. Ci, którzy odważyli się ubiegać o dotacje, naprawdę na tym skorzystali. W moim miasteczku Unia Europejska dofinansowuje obecnie ponad 15 projektów, m. in. budowy oczyszczalni ścieków czy budowę drogi – i naprawdę to widać!

Ma to też inne plusy - na próżno szukać tu samochodowych korków, a na książki w bibliotece nie trzeba czekać miesiącami (korzystam, więc wiem - małe biblioteki nie są wcale uboższe od tych z wielkich miast). Dzieci do przedszkola nie trzeba zapisywać kilka lat wcześniej, a na osiedlu ludzie znają się nawzajem. Żyje się tu jakoś wolniej, spokojniej - choć nie bez obaw o jutro, pracę, która jest, ale może jej zabraknąć... A mimo to, coraz więcej ludzi tu wraca - bo widzą, że powrót ma sens.

Nie byłoby jednak tego wszystkiego, gdyby nie ludzie. Często skończyli studia, a jednak wracają do swoich małych ojczyzn i robią coś na ich rzecz. Bo są bardziej doceniani tutaj niż w wielkich miastach, bo tutaj są na swoim. Niczym nie różnią się od rówieśników z wielkich miast. Oni już wiedzą, że pochodząc z małego miasta naprawdę nie mają się czego wstydzić.