JustPaste.it

Mozaika życia

Uważność - najdroższy produkt w naszym wszechświecie. To, czemu udzielamy uwagi, kontynuuje swe istnienie.

Uważność - najdroższy produkt w naszym wszechświecie. To, czemu udzielamy uwagi, kontynuuje swe istnienie.

 

 

Mozaika

Życia

 

Opracowane na podstawie wykładów Алексей’a Трехлебов’a.

 

 

- Dlaczego żyjemy? Jaki jest sens życia? Czemu tutaj "przyszliśmy"? Konkretnie, jaką naukę powinniśmy otrzymać i jakie lekcje powinniśmy "przejść"?

- Nauczyć się zdrowomyślenia?

- To jest niezbędny warunek, także należy się nauczyć, ciepło, ciepło...

- Wykształcić w sobie określone jakości?

- Tak, jakim sposobem, skąd mamy je wszystkie wziąć?

- Z cierpienia... ?

- Z pokonywania przeszkód, które nas rozwijają?

- Tak, a skąd biorą się te trudności, przeszkody?

- Z doświadczenia... ?

- Doświadczenie przychodzi dopiero po ich przezwyciężeniu.

- Z karmy?

- Karma to... tak jakby nasza "kara" - "rok i uroki" (z ros. przeznaczenie i lekcje), ale skąd my bierzemy lekcje?

- Nasi Bogowie wszystko "rozpisują"? Sami wybieramy?

- Oni lekcje dają nam dla czegoś, żebyśmy wykształcili konkretne jakości, ale co nam pozwala te lekcje stworzyć, przejść? To jedno z najciekawszych pytań? Kto sobie przypomni?

- Dążenie do osiągnięcia "liczności" (osobowości złożonej).

- Nie całkiem do końca... ale jakim sposobem "licznością" my się stajemy, co jest niezbędne, aby to się stało?

- Odkryć wewnętrzną pamięć... ?

- Co pod tym rozumiesz? Gdzie ta pamięć jest zachowana?

- W "jajcychorze" – „jajo-or”, „Nasieniu Diabła”?

 Bardzo dobrze, ktoś sobie przypomniał. Pamiętacie czym jest "jajo-or"? To "kropelka przyczynowej materii". Jest ocean "przyczynowej materii", a każdy z nas bierze z niego tylko „kropelkę”. Wedy tak to tłumaczą: żiwatmę, czyli nasze prawdziwe „ja” porównuje się do pszczoły. Pszczoły z ula wylatują, zbierają nektar, wracają znów do ula i ten nektar wkładają do większego kotła, robią miód. Wedy mówią, że tak samo jest z ludźmi. Kiedy pojawia się wszechświat, nowy jego przejaw to żiwatmy zasiedlają ten wszechświat i zbierają doświadczenie. Żiwatmy mogą "iść drogą" albo w prawo, albo w lewo - to oznacza, że istnieją boskie i demoniczne stworzenia. I kiedy zaczyna się kurczenie tego wszechświata, tj. unicestwienie, one całe to doświadczenie składają w przyczynową materię, w Inglię. To znaczy w Ingli - przyczynowej materii - zachowane jest całe doświadczenie zebrane przez boskie jak i demoniczne istoty. I kiedy kolejny nowy wszechświat się pojawia, każda żiwatma bierze kropelkę z tego "przyczynowego oceanu" i ze sobą ją zabiera. Kiedy zaczyna tworzyć się nowy wszechświat, każda żiwatma przenikając do tego świata, tak jakby przyobleka się w obłoczek przyczynowej materii, w którym zawiera się całe doświadczenie, które znajduje się w tym przyczynowym oceanie lub przyczynowej materii, ponieważ kropelkę można porównać pod względem jej jakości i składowi(np. chemicznemu) z całym oceanem. Każda żiwatma posiada swoją "kroplę" i ta kropelka daje możliwość posługiwania się doświadczeniem wszystkich żiwatm. Wykorzystując to doświadczenie, tworzy się nowy materialny świat. Ta przyczynowa materia "niesie" w sobie także doświadczenie zniszczenia, dlatego niektórzy mistycy nazywają to „jajo-or”, lub „nasieniem diabła”, które jest w każdej istocie. Ona daje jeszcze możliwość dowiedzenia się, czym jest tak negatywne, jak i pozytywne doświadczenie. To negatywne doświadczenie zaczyna się pojawiać, kiedy żiwatma zaczyna się doskonalić - żiwatma nie dostaje większego doświadczenia, niż jest w stanie wytrzymać. Dlatego na określonym poziomie ewolucji, to "jajo-or" coraz bardziej zaczyna wpływać na świadomość żiwatmy. Jest takie przysłowie: "Droga doskonałości, to droga walki poety i kata w swoim wnętrzu". W każdym z nas, prędzej czy później pojawia się energia zniszczenia, ponieważ zniszczyć można tylko to, co istnieje w tym świecie. Jeśli popatrzeć z punktu widzenia morale, to jest bardzo źle, od słowa mor - śmierć, ludziom stojącym na tym poziomie ewolucyjnego rozwoju jeszcze nie jest dane tego zrozumieć. Kiedy żiwatma coraz bardziej się rozwija, człowiek wchodzi na dużo wyższe poziomy poznania, to on zaczyna żyć według praw światłych, od słowa „Ra” - światło, wtedy on zyskuje większe możliwości do walki z tymi przejawami samodestrukcji. W rezultacie tej walki, wytwarza się kolejne doświadczenie, jeszcze bogatsze niż żiwatma otrzymała do czasu, zanim tu przyszła. Jajo-Or zawiera w sobie całe doświadczenie, wszystkich wcieleń - wszystkich żiwatm i żeby opanować to doświadczenie trzeba przejść określone drogi, wyzwania. Jeśli żiwatma zdecyduje się iść drogą negatywną, wychodzi naprzeciw tym emanacjom, to wtedy ta materialna przyczyna nazywa się "Karob" (ona się zagęszcza, kondensuje) - to demoniczna droga ewolucji.

 W czym tkwi różnica między jasnymi a ciemnymi drogami? Jeśli żiwatma podąża drogą "ciemnych" - to ona myśli takim sposobem: "Jest Ja i jest nie-Ja, wszystko czym nie jestem, stanie się mną" - takim sposobem ona podąża drogą pochłonięcia wszystkiego w siebie. Takim sposobem materialność się zagęszcza. W materialnym świecie można porównać to do czarnej dziury, która wszystko w siebie pochłania, tj. materialność się zagęszcza - jest to demoniczna droga ewolucji. U jasnych jest na odwrót, żiwatma mówi: "Jest Ja i jest nie-Ja, wszystko co nie jest mną, Ja się tym stanę" - ona stawia na ekspansję, ona obejmuje sobą wszystko co istnieje wokół niej, łączy się z tym, wtedy poszerzenie jeszcze bardziej się wzmaga - to droga jasnych sił. Ten kto podąża drogą - przyjmijmy lewej ręki, on materialność zagęszcza, ten kto stoi na drodze jasnej, ten tą materialność wykorzystuje, tzn. on bierze tę przyczynową materię i uduchowia ją. Jeśli ta zebrana materia nazywa się "Karob" - od słowa kondensacja, to materia już przetworzona, przesiąknięta tym doświadczeniem i przynosząca pożytek wszystkiemu i wszystkim, tj. powodująca poszerzenie nazywa się "Sjeaira" - jasna materia, takim sposobem tworzą się świetlane ciała. Są więc dwie drogi do wyboru - na lewo i na prawo. Takim sposobem żiwatma zbiera tak i negatywne, jak i pozytywne doświadczenie. Przyświeca temu taki cel - jak piszą Wedy, że Wszechmogący w ten sposób się doskonali. Tzn. kiedy On się "rozszerza" - żiwatmy to swego rodzaju jego palce, ręce z pomocą których On poznaje Samego Siebie, tak jakby "bada" Samego Siebie. To nazywa się pojawieniem nowego wszechświata, czy też nowej rzeczywistości. Żiwatmy zbierają doświadczenie w tym materialnym świecie, a kiedy zaczyna się jego kurczenie, wszystko to składają do jednego kotła. Przyświeca temu taki cel - dzięki temu Wszechmogący dużo głębiej poznaje Sam Siebie i dzięki temu, może rozszerzyć się jeszcze bardziej, jeszcze mocniej. Może stworzyć kolejne, jeszcze większe, bardziej perfekcyjne rzeczywistości. Takim sposobem opisana jest ewolucja Wszechmogącego, lub inaczej Pierwotnego Światła – „Ra”. Nasi przodkowie, którzy tworzą RASĘ wybrali początkowo drogę prawej ręki, tzn. jasną drogę, drogę ekspansji - przetwarzanie tej pierwotnej materii w "Sjeairę". My Jesteśmy w swej naturze - Bogami, a nie Demonami. Demony wybierają drogę lewej ręki, oni mają swoją ewolucję, są zupełnie innymi istotami, po prostu mają inną drogę, absolutnie nam obcą. My, jako biali ludzie stoimy na jasnej drodze, drodze ekspansji(rozszerzania) - przynoszenia innym dobra.

 Wróćmy do „kropelki OR”. W Ingli - przyczynowej materii - zachowane jest całe doświadczenie zebrane przez boskie jak i demoniczne istoty. Kiedy kolejny nowy wszechświat się pojawia, każda żiwatma bierze kropelkę z tego "przyczynowego oceanu" i ze sobą ją zabiera. Można tak powiedzieć: Komputer przechowuje pewien rodzaj informacji, można całą jego informację "spakować" (zarchiwizować) i przegrać na płytkę? Można? Tak i każdy z nas taką "płytkę" posiada - to nie cały ocean przyczynowej materii (cała baza), lecz spakowana całość (zarchiwizowana). Pamiętacie, kiedy mówiliśmy, że ta kropelka nazywa się „or”, dawny termin „or”... przypomnijcie sobie słowa z korzeniem „or”, dowolne słowa - orać, orzech, tor, spór(spor), ornament, orbita - przypomnijcie sobie te słowa i znaczenie terminu „or” stanie się jasne. A według prawa żereckiego zapisu, tj. kiedy „or” czytamy z prawej strony do lewej, to wychodzi nam „ro” i jakie mamy słowa z korzeniem „ro”? Rosnąć, rozpakować, rodzić itd. - chodzi o „ro-zszerzenie”. „Or” to skondensowanie, ściśnięcie, a „ro” to rozszerzenie. Pograjcie tymi słowami i od razu wam się wszystko rozjaśni. I tak naszym zadaniem jest to „or” – „ro-zarchiwizować”, tę "płytkę" która jest w każdym z nas, czyli „ro-zkryć” całe to doświadczenie, które zawarte jest w tym „or”, na tej "płytce" - a jest to doświadczenie wszystkich Bogów oraz wszystkich Demonów. Żebyśmy rozkryli to wszystko dane są nam uroki(lekcje) - rok(przeznaczenie), pisany jest program nauczania jak to wszystko rozkryć.

 Jak tę "płytkę" rozpakować? Należy tutaj przejść określone sytuacje i wtedy to się rozkryje, lecz trzeba i należy to jeszcze opanować i nasi Bogowie dają nam program „ro-zkrycia” tego „or’a” i uroki(lekcje) jak to przyswoić i opanować. Rozkryliśmy i należy również nad tym zapanować. I dlatego tutaj żyjemy, w tym tkwi sens życia. Jak inaczej stać się Bogami? Jeśli my całości nie opanujemy, nie będziemy potrafili jej kontrolować? To nie tylko należy "przeczytać", tutaj trzeba się "stać takim", a do tego niezbędne są lekcje, dla nabycia tych nawyków, które znajdują się na tej "płytce" - gdzie są żądze, gdzie jest nauka i dlatego tutaj żyjemy. Kiedy boskie doświadczenia się rozkrywają, to dostajemy boskie umiejętności, swego rodzaju sidhi - mistyczne zdolności i uczymy się jak prawidłowo nimi władać. A kiedy zaczyna się demoniczna pamięć rozkrywać... to wiecie, że niektórzy filozofowie mówią, że to "nasienie diabła" w każdym stworzeniu, to „or” lub też mistycy nazywają to "jajcychora" – „jajo-or”, pamiętacie jak Serafin Sarowski mówił: "Jestem najgrzeszniejszym człowiekiem na Ziemi" - u niego bardziej niż u innych ludzi była "demoniczność rozpakowana", no tak boska jak i demoniczna. Jeśli boska siła nie rozkrywa się równocześnie z demoniczną, to nie sprostasz temu doświadczeniu, czyli zawalisz lekcje. Popadniesz pod władzę tej demonicznej informacji i możesz stanąć na demonicznej drodze. Sami po sobie wiecie, a skąd się bierze ten cały syf, który na was zaczyna wpływać. Sami się dziwicie skąd to się bierze: Ja jestem taki dobry a u mnie takie myśli. Macie takie doświadczenia? W tym całe zło, że ludzie nie wiedzą skąd się cały ten "gnój" bierze, myślą: A może ja na prawdę taki niegodziwy jestem? Taki zły? A kiedy oni wiedzą skąd to jest:

TO NIE JA!

 To po prostu „jajcychora” się rozkrywa, czyli to oznacza, że Ja mogę tym władać, opanować to i kontrolować - prawda? Jeśli ja równocześnie boskie jakości odkrywam, to one mi pomogą kontrolować to wszystko. Jeśli dzieciom od maleńkości to wszystko wyjaśniać, to one by zrozumiały skąd się u nich bierze dążenie do dajmy na to - hulaszczego trybu życia, lecz jeśli im to wszystko wyjaśnić: No dzieci, to po prostu wasza oczywista lekcja, przykład błądzenia.

 To jedno z najważniejszych zagadnień w waszym życiu, co może być ważniejsze? Powinniście tę kwestię całkowicie sobie rozjaśnić. Całe nasze życie, które tutaj wiedziemy przeznaczone jest do tego, abyśmy „ro-zkryli” demoniczną i boską informację. Ten świat na sanskrycie nazywa się światem "Mriteloka(?)" - świat śmierci i świat cierpienia. Znaczenie słowa "stradanie(cierpienie)", jego etymologię jesteście wstanie wyjaśnić? "Sto"-"ra"-"dawanie"; "st"- sto, "ra"- światło, oświecenie, dawanie - stradanie: Danie po stokroć „Ra”. Chrześcijanie mówią: Cierpienie prowadzi do oświecenia. Tylko przechodząc przez cierpienia... Jeśliby dać ludziom sprzyjające warunki, rajskie takie to byśmy leżeli, mieli wszystko gdzieś i nic byśmy nie robili - ciepło, dobrze, muchy nie kąsają - prawda? Dlatego nam chcąc, nie chcąc przychodzi... wiecie jak z żerczestwa tłumaczy się słowo "stimul(bodziec)"? "Stimul" to pałka do bicia uczniów. I nas tak "pobudzają" do działania, stymulują. Ten świat jest idealny i trzeba sobie zdawać sprawę z tego, że jesteśmy w szkole i nas nauczają. Ja swego czasu kiedy uczyłem się Chrześcijaństwa chodziłem po chrześcijańskich świątyniach. Przychodzę do świątyni, a jak to bywa zwykle u chrześcijan słychać: O tu źle, tu niedobrze, daj mi tego, daj mi tamtego. Stoję tam, a obok mnie niedaleko modli się babcia i ona również zaczyna biadolić... Słucham o czym ona tam mówi, a ona: "Boże dlaczegoż mnie opuścił, dlaczego nic się ze mną nie dzieje, dlaczego u mnie taki wielki urodzaj, wnuki do mnie przyjeżdżają, ani jedna kura nie zdechła? Dlaczego mnie opuściłeś?" Ona zaczęła rozumieć: Dlaczego mnie ze szkoły wykluczyłeś? Dlaczego nie ma prób, doświadczeń, egzaminów? Dlaczego nie ma cierpienia? W czym przyczyna? O, to jest babcia, ona zaczęła pojmować, chociaż jest chrześcijanką, ale do oświecenia jej już niedaleko. Dlatego, że ona zrozumiała, że to jest szkoła. Czemu "pluć" na ten świat, on jest idealny. On jest stworzony dla nas, abyśmy przeszli te próby i wyzwania i stali się Bogami, tamta babcia to zrozumiała.

  Dla wielu to niedogodności, niewygody dla tych ludzi, którzy jeszcze nie rozumieją, że to dla naszego dobra się dzieje, to nasze próby przez które powinniśmy przejść, znaleźć dostojne rozwiązanie tych problemów i podnieść swoje kwalifikacje, stać się lepszymi.

 Jeśliby tych sytuacji nie było, to w jaki sposób lepsi byśmy się stali? Wyobraźcie sobie, że teraz zacznie się "Dzień Swaroga", czy też tak jak się tłumaczy z sanskrytu "Satya Yuga" (Złoty Wiek) i dajmy na to - wszyscy ludzie nauczą się czytać myśli. Nie będzie żadnego kłamstwa, świat będzie perfekcyjny i jak wy możecie doskonalić się w takim świecie? Pomyślcie, będzie tu rajski świat - cisza, spokój, ład jeśli my nauczymy się czytać myśli i jak się doskonalić w takich warunkach? „Jajcychora”, kiedy pojawi się u was jakieś draństwo, to od razu wszyscy będą widzieć: Ooo... u niego „jajcychora” się ukazała, chodźcie wszyscy pomożemy sprawić się z wyzwaniem. Wszyscy jeden drugiemu pomagają, każdy godny człowiek, jeden drugiego kocha, rozumieją wszystko - prawda? No i jak można w takich warunkach się doskonalić? Tak i powinniśmy być zadowoleni, że dziś żyjemy. Dziś większość Bogów nam zazdrości... (od tłumacza: Chodzi o bogów świata Sławii - półbogów, którzy jeszcze nie zdali swoich egzaminów i nie stali się Bogami świata Prawii). Dziś większość Bogów nam zazdrości, że w tym czasie mamy ludzkie ciała. Obecnie można wykonać taki olbrzymi "skok" w doskonaleniu ewolucyjnym, że oni po prostu nam zazdroszczą. Oni chcieliby się wcielić, a my nawet dzieci nie rodzimy. Zdajecie sobie sprawę z tego ile jeszcze 100 lat temu było białych ludzi na tej planecie? Procentowe odnoszenie? 20 procent w odniesieniu do całej ludzkości, było 20 procent białych ludzi. A jak myślicie ile jest teraz? Mniej niż 3 procent - 2,7 i jak naszym bogom się tutaj wcielić? Wyobraźcie sobie jak oni nam zazdroszczą, a my jeszcze tu płaczemy, że źle żyjemy. My idealnie żyjemy, egzaminy zdajemy - to ogromna wartość i trzeba to doceniać. Należy prawidłowo wyciągnąć wnioski z tego wszystkiego, tj. znaleźć dostojne wyjście z tej sytuacji - to, że „jajcychora” się dziś u nas „ro-zkrywa”, należy to kontrolować. Jak tego dokonać? Należy posługiwać się doświadczeniem przodków.

Jeśli teraz choćby to jedno wyjaśnicie sobie po tym spotkaniu, to wasze życie od razu się zmieni.

 Musicie zrozumieć jedno: Czym jest zarozumiałość, a czym jest zdrowomyślenie. Jeśli to sobie uporządkujecie, wyjaśnicie, przeanalizujecie to wasze życie również się zmieni. Bez zdrowomyślenia żadnego doskonalenia ewolucyjnego nie może być.

 Jaki jest najlepszy sposób poznania siebie i otaczającego nas świata? Nasi przodkowie dali nam bardzo dobrą radę, żeby człowiek nigdy w niczym się nie pomylił niezbędne jest posługiwanie się zdrowomyśleniem. Czym odróżnia się zdrowomyślenie od zarozumialstwa? Dziś wielu ludzi myli te pojęcia. Na przykład zarozumialstwo z czego się składa? Z tego co człowiek usłyszał w przedszkolu, szkole, uczelni, przeczytał w książkach, gazetach, zaczerpnął jakąś informację od swoich przyjaciół, znajomych, sam do czegoś doszedł, tzn. swoimi wymysłami i z tego „potoku informacji” człowiek buduje swój pogląd, swoje zdanie na tę czy inną kwestię. I tak kiedy my opieramy się na różnych źródłach informacji – różne książki czytaliśmy, różnych ludzi spotykaliśmy, w różnych szkołach uczyliśmy się – to każdy z nas ma inny pogląd na daną kwestię i tak jakby każdy człowiek trzyma się swojego „punktu widzenia”. To dziś nosi nazwę „pluralizm zdań” – wmawia się nam, że to ładnie i pięknie, kiedy występuje pluralizm zdań, tak nam dziś mieszają. A do czego to prowadzi? Do tego, że my trzymamy się swojego „punktu widzenia”, a czy w ten sposób możemy „dokopać” się do prawdy? Jeśli człowiek posługuje się zarozumialstwem do orientacji w przestrzeni: Jak ma żyć, jak postępować, to czy on może dotrzeć do prawdy z pomocą zarozumiałości? Tym bardziej jeśli uczyć, że wszystkie te źródła informacji o których wspomniałem podlegały ostrej cenzurze i nam nigdy prawdy „nie mówiły” – trzeba wam to udowadniać, czy wszyscy zdajecie sobie z tego sprawę? Ni w szkołach, ni na uczelniach nigdy nam prawdy nie powiedziano i jak w takiej sytuacji opierając się na tych źródłach informacji człowiek może wyciągnąć prawidłowe wnioski, dotrzeć do prawdy? To jest możliwe? Niemożliwe. Dlatego człowiek posługujący się zarozumialstwem będzie popełniał błędy. Aby tego uniknąć, nasi przodkowie mówili, że koniecznie trzeba posługiwać się zdrowomyśleniem.

 Czym jest zdrowomyślenie? Nasi przodkowie mówili tak: Zdrowomyślenie opiera się na trzech kryteriach poznania prawdy. Pierwszym kryterium jest: zdanie kompetentnego człowieka. Koniecznie trzeba poznać, co w danej kwestii ma do powiedzenia kompetentny człowiek. W każdej kwestii można znaleźć kompetentnego człowieka. Zgodzicie się z tym, że w każdej kwestii można znaleźć rzeczywiście doświadczonego człowieka? Nie samozwańca, szarlatana jakiegoś – ich jest pełno, zwłaszcza w naszych czasach – lecz mówimy o rzeczywiście kompetentnych ludziach, są tacy? Na przykład kiedy chcemy nauczyć się malarstwa, idziemy do dobrego artysty. Chcemy nauczyć się muzyki, idziemy do dobrego kompozytora, muzyka. Chcemy nauczyć się medycyny, idziemy do dobrego chirurga itd. Tzn. że niezbędne jest zdanie kompetentnego człowieka. Jeśli chcecie się czegoś dowiedzieć, trzeba znaleźć kogoś kto naprawdę orientuje się w danym temacie, kogoś kto jest doświadczony i spytać o wyjaśnienie: "Jak to trzeba zrobić?". Jeśli mówimy o sprawach duchowych, to taka osoba powinna być osobą duchową, znać z praktyki to, o co pytamy.

- Mam pytanie. Jak odróżnić przekonywującego, doświadczonego samozwańca od doświadczonego, wiedzącego człowieka? Istnieją bardzo przekonywujący ludzie, tak jakby wierzący w swoją… słuszność działania.

- Takich co zakazują, jest dużo - są przekonani, że tylko oni mają słuszność. Po pierwsze: Czy on przejawia zdrowomyślenie? Oni jednoznacznie bazują na zarozumialstwie. Dlatego mówię: Jeśli my dzisiaj nauczymy się odróżniać zarozumialstwo od zdrowomyślenia, od razu pojmiemy, czy to zdrowomyślący człowiek, czy też trzyma się swojego punktu widzenia. Ci co zakazują (chodzenia innymi drogami), trzymają się swojego punktu widzenia. Oni nie przejawiają zdrowomyślenia. Jedno z bardzo wyraźnych kryteriów to... Wedy rozróżniają doinformowanie od wiedzy. Istnieje informacja, którą otrzymujemy i istnieje wiedza. W Wedach wylicza się 21 punktów co okazuje się być wiedzą. Pierwszy punkt: skromność... 1.Skromność 2. Pokora 3.Wyrzeczenie się przemocy 4.Tolerancja 5.Prostota 6.Nakierowanie się na wartościowego nauczyciela duchowego 7.Czystość 8.Stabilność 9.Samodyscyplina 10.Wytrwałość 11.Odwrócenie się (wyrzeczenie) od obiektów zaspokajania zmysłów 12.Wyrzeczenie się kłamliwego ego 13.Świadomość tego, że narodziny, śmierć i starość oraz choroby są złe 14.Pozbycie się przywiązań 15.Niezależność od ujarzmienia poprzez żonę, dom, dzieci, domowe gospodarstwo i pracę 16. Spokój w obliczu tak przyjaznych jak i nieprzyjaznych zdarzeń 17.Ciągłe i czyste poświęcenie/oddanie się swojemu Rodowi 18.Oświecenie umysłu i zamiana spotkań towarzyskich oraz skupisk ludzkich na odosobnienie 19.Samowystarczalność 20.Przyłożenie nacisku dla osiągnięcia doskonałości, nieprzerwanego głębokiego poznania ducha , światła oraz Istoty/sedna "ja" 21.Mądremu poszukiwaniu doskonałego sedna. I mówią: Wszystko to jest wiedzą, a wszystko inne jest niewiedzą. Jeśli człowiek, tymi cechami nie włada... To po prostu trzyma się on swojego punktu widzenia, bazuje na zarozumialstwie. A zdrowomyślący człowiek, będzie władał tymi cechami. To jedno z kryteriów. Tutaj się nie pomylicie. Dowolny zdrowomyślący człowiek, trzyma pod kontrolą chęć gadulstwa… Trzyma pod kontrolą język, żołądek i genitalia - okazuje się kompetentnym człowiekiem, tylko ten, który to kontroluje. To zawiera się w tych 21 punktach dot. wiedzy.

 Drugim kryterium poznania prawdy jest: zdanie naszych przodków. Ponieważ tylko nasi przodkowie dawali rady, które dotyczą nas - białych ludzi. Inne narody mogą dawać inne rady, ale one nam nie pasują, dlatego, że wszystkie inne narody są zainteresowane swoimi korzyściami, nie naszymi. A nasi przodkowie dawali nam idealne rady, oni mieli kolosalne doświadczenie w każdej dziedzinie. Wszystkie pytania, które mogą się u nas pojawić były znane naszym przodkom - oni je rozwiązali, znaleźli odpowiedzi i przekazali je nam w pismach. Wszystkie odpowiedzi przechowały się w Wedach. W Wedach znajdują się odpowiedzi na wszystkie najważniejsze pytania, które mogą się u nas pojawić. Dlatego trzeba sprawdzić: A co w danej kwestii napisane jest w Wedach. Jeśli człowiek nie jest w stanie sam znaleźć odpowiedzi w Wedach na dane pytanie, on powinien zwrócić się do kompetentnego człowieka, tj. do wieduna i zapytać:- "A co napisane jest w Wedach?". Wiedun powinien podpowiedzieć, że w takiej księdze, na takiej stronie znajduje się odpowiedź i dać przeczytać człowiekowi, tzn. jak odpowiedzieli przodkowie na to pytanie.

 Trzecie kryterium poznania prawdy to: osobiste doświadczenie. Koniecznie trzeba samemu się przekonać: Tak, czy nie tak. Zdrowomyślenie polega na tym, żeby te trzy kryteria sprowadzić do wspólnego mianownika. Jeśli wszystkie trzy kryteria mówią: Tak, to jest tak - wtedy możemy być pewni, że tak jest naprawdę. Jeśli one mówią: Nie, to nie jest tak - wtedy też możemy być pewni. Lecz jeśli chociaż jedno z tych kryteriów przeczy dwóm pozostałym to trzeba wątpić. Jeśli człowiek w dobrej wierze wykorzystuje zdrowomyślenie - tj. sprowadza te trzy kryteria do wspólnego mianownika - gwarantuje mu to, że on nigdy w niczym się nie pomyli. To właśnie jest zdrowomyślenie. Dziś większość ludzi niestety nie rozumie czym jest zdrowomyślenie. Jeśli oni posłużą się zdrowomyśleniem jako instrumentem - gwarantuje to im, że zawsze ich plany będą zrealizowane.

 Istnieją tylko trzy sposoby poznania świata. Jeśli wziąć najprymitywniejszy sposób, to on jest oparty na zdolnościach naszych zmysłów. Mamy pięć zmysłów: węch, dotyk, smak, wzrok i słuch. Wszystkie te zdolności są prymitywne. Na przykład: węch u psa jest znacznie lepszy niż u człowieka. Dotyk również jest prymitywny. Smak także jest prymitywny. Słuch u człowieka wychwytuje tylko wąski zakres częstotliwości z mnóstwa fal dźwiękowych. My na przykład nie słyszymy ultradźwięków, infradźwięków. Czyli istnieje mnóstwo dźwięków, których my nie słyszymy, ale one przecież istnieją. Tak samo jest ze wzrokiem. Wzrok człowieka odbiera tylko wąski zakres częstotliwości z całego widma fal. Na przykład ludzkie oko nie dostrzega - jeśli wziąć spektrum słoneczne, to z tego spektrum my widzimy tylko maleńką cząstkę. My nie widzimy w ultrafiolecie, w podczerwieni, nie widzimy światła spolaryzowanego, radioaktywności itd. Tzn. że wzrok także jest ograniczony. Jeśli człowiek posługuje się tylko tymi pięcioma zmysłami, to jest on ograniczony w swojej percepcji.

 Inny sposób poznania świata opiera się na zdolnościach naszego umysłu, rozumu i intelektu. Umysł to organ, który otrzymuje informacje od pięciu zmysłów. Rozum to organ, który analizuje otrzymane informacje. A intelekt to bogactwo wyciągniętych wniosków - rozum wykonuje wnioski i składa ten "bagaż" w intelekcie. Sposób którym posługuje się współczesna nauka, również jest prymitywny. Dlaczego? - Dlatego, że również jest ograniczony tymi pięcioma zmysłami. Nasz umysł nie posiada innych kanałów informacji - oprócz tych pięciu zmysłów. Dlatego człowiek, który myśli, że przy pomocy umysłu, rozumu i intelektu może dotrzeć do prawdy, to on jest po prostu naiwny. To w żadnym razie nie jest możliwe. Także jeżeli będzie on posługiwał się jakimiś narzędziami, "protezami" aby rozszerzyć zdolności naszych zmysłów to nic nie da, umysł, rozum i intelekt są zależne tylko do tych pięciu kanałów. I dlatego ten organ poznania świata jest niezbędny na określonym etapie, ale on jest prymitywny. W Wedach o tym mówi się tak: Umysł, rozum i intelekt to najlepsi przyjaciele człowieka, lecz jeśli człowiek rozwinął się na tyle, że już nie potrzebuje tych pięciu zmysłów, to wtedy umysł, rozum i intelekt stają się największymi wrogami człowieka. Konieczne jest wtedy odrzucić umysł i rozwinąć inne sposoby poznania świata, bardziej doskonałe - jak na przykład intuicję. Wiemy na przykład, że Ivan Durak(Głupi Jasio), jedno ze znaczeń tego słowa jest takie, że Durak to człowiek nie posługujący się umysłem. Tj. "um - swietłyj"- Umysł - Jasny - Oświecony. Wiemy, że w ruskich narodowych bajkach Ivan Durak w ewolucyjnym rozwoju jest dużo wyżej, niż jego rozumni bracia. Jeśli rozumnemu człowiekowi powiedzieć, żeby poszedł tam - nie wiadomo gdzie, przyniósł to - nie wiadomo co - on rozłoży ręce. Jemu trzeba pokazać azymut, współrzędne i wytłumaczyć konkretnie co znaleźć. A Ivanowi Durakowi to nie stwarza problemu. On włada bardziej doskonałymi metodami poznania świata. Dlatego z pomocą umysłu, rozumu i intelektu można rozwijać się do określonego momentu ewolucji. Potem niezbędne jest jego odrzucenie. Dlatego mówi się, że Rosja to kraj „duraków”, czyli ludzi oświeconych, to nie głupcy, lecz tak naprawdę oświeceni ludzie. Głupiec i durak, to dwa różne zagadnienia.

 Jeśli człowiek posługuje się umysłem, rozumem i intelektem…: Umysł to organ, który otrzymuje informacje od pięciu zmysłów. Rozum to organ, który analizuje otrzymane informacje. A intelekt to bogactwo wyciągniętych wniosków – okazuje się, że umysł, rozum i intelekt człowieka zależy od pięciu zmysłów, a my już omówiliśmy to, że są one prymitywne. My nie możemy poznać prawdy w pełnej mierze ograniczając się do tych pięciu zmysłów – rozumiecie to?

Umysł na określonym etapie ewolucyjnego doskonalenia, to najlepszy „przyjaciel” człowieka – póki on poznaje ten Jawny świat, lecz jeśli człowiek chce rozszerzyć horyzonty poznania świata o wiele bardziej, to umysł staje się najgorszym „wrogiem”.

 Zrozumiałe jest to czemu? Dlatego, że umysł nie jest przeznaczony do tego, to tak jakby: „Z pomocą młotka – orać pole”, umysł do tego nie jest przeznaczony. Do każdej „czynności” jest konkretny instrument. Umysł to instrument poznania jawnego świata, lecz tym światem prawda nie jest ograniczona – prawda jest o wiele „szersza”. Jeśli chcemy „przybliżyć” ją sobie bardziej, to potrzebujemy rozwinąć inne organy poznania świata, tak jak Ivan Durak. „Durak” to człowiek nie posługujący się umysłem, on umysł ma, tylko do czego on mu jest potrzebny… - to prymitywny organ poznania świata. Dlatego też w rosyjskich narodowych bajkach Ivan Durak w swoim ewolucyjnym rozwoju jest znacznie wyżej niż jego rozumni bracia (umni, z ros. ym – umysł, rozum, intelekt ). Człowiek ograniczony zarozumiałością w swojej percepcji, w swoim „poznaniu” nie jest wstanie dotrzeć do prawdy (od tłumacza: prawdy w tym sensie, że umysłem nie damy rady poznać „pierwotnego światła” – „Ra”). Rozumiecie czym jest zarozumialstwo, czy też jeszcze warto tę sprawę rozjaśnić, ponieważ to bardzo istotne. Podnoście ręce i zadawajcie pytania, ponieważ to skrajnie ważne abyście prawidłowo to zrozumieli i uświadomili to sobie. Wszyscy rozumieją czym jest zarozumiałość? Nie ma pytań? Dokończmy więc…

 Najlepszym sposobem poznania świata, jak mówili nasi przodkowie jest: Posługiwanie się zdaniem kompetentnego człowieka. Już omawialiśmy tę kwestię, ale żeby bardziej zrozumieć znaczenie metod poznania świata, omówmy takie pytanie. Jeśli człowiek zadaje sobie pytanie, chce zrozumieć:- "Kto jest moim ojcem?" To człowiek, który posługuje się tymi pięcioma zmysłami - tylko pierwszą metodą poznania świata, to on musi wszystkich mężczyzn na świecie podotykać, popatrzeć na nich, powąchać ich, posłuchać, oblizać itd. - być może on znajdzie ojca z pomocą pierwszej metody poznania świata. Jeśli on posłuży się drugim sposobem poznania świata, tzn. zdolnościami umysłu, rozumu i intelektu to on powinien posłużyć się metodami naukowców. Wtedy należy wziąć nasienie od każdego mężczyzny na świecie, sprawdzić jego DNA, sprawdzić pod kątem genów, czy on jest jego krewnym, czy też nie - być może się to uda, a i to jest dość problematyczne. A najlepszy sposób to zwrócić się do kompetentnego człowieka w danej kwestii. W danej sytuacji kto jest kompetentny? - Jego mama. Człowiek podchodzi do mamy: - "Mamo, a kto jest moim ojcem?". Ona mówi: - "Oto twój ojciec". Dowodów więcej nie potrzeba, to najlepszy sposób poznania świata: Zdanie kompetentnego człowieka w danej kwestii.

 Kompetentny człowiek to nie jest ten, który nazywa siebie kompetentnym człowiekiem, lecz ten który rzeczywiście jest doświadczony – należy wykorzystać doświadczenie tego człowieka, a nie to co on sobie tam mówi: „Ja posiadam dyplomy i jestem kompetentny” – Nie. Jeżeli on rzeczywiście posiada doświadczenie, są ludzie bogaci w teorie i są ludzie wytrenowani i jeżeli on jest wytrenowany, jeżeli on posiada rzeczywiste doświadczenie to dopiero wtedy jest kompetentny.

 Czy trzeba wyjaśniać co to jest „wiara”, a co to jest „religia”? Jeszcze raz trzeba rozjaśnić? Tak. Jeśli rozważyć znaczenie słowa wiara... - etymologię słowa: Wiara to wiedza o „Ra”... – „Ra” to „pierwotne światło”. „Pierwotne światło” znajduje się poza czasem i poza przestrzenią. Takimi kategoriami przeciętni ludzie nie są w stanie myśleć…- przeciętni i nad przeciętni nie są w stanie do tego dojść dlatego, że myślenie odnosi się do umysłu, rozumu i intelektu, a umysł, rozum i intelekt zdolne są myśleć tylko w kategoriach czasu i przestrzeni.

Spróbujcie pomyśleć o czymkolwiek gdzie nie ma czasu i przestrzeni.

 Umysł ludzki nie jest do tego przeznaczony. Dysponujemy innymi narzędziami poznania świata, bardziej doskonałymi niż umysł, a w takim wypadku kategorie, które wychodzą poza przydział czasoprzestrzennych pojęć są osiągalne, dlatego też takim sposobem człowiek może dowiedzieć się co to jest „Ra” – „pierwotne światło”. Jeśli on nie rozwijał swojego umysłu, rozumu i intelektu - tym bardziej w ogóle nie można tego dokonać, a większość ludzi dziś posługuje się tylko trzema procentami mózgu i jak oni mogą w pełnej mierze ujrzeć czym jest „Ra” – „pierwotne światło”? Można, z takim narzędziem? Po prostu nie da się. Dlatego wiara daje ograniczoną umysłem projekcję. Projekcja ta jest związana z faktem na ile rozwinięty jest umysł u ludzi - zazwyczaj jest ona dawana grupie ludzi: stosownie do miejsca, czasu i warunków, stosownie do języka tego narodu, kultury, obyczajów, tradycji - ta, projekcja może być prymitywna, lub bardziej rozwinięta, to już nazywa się religia. Jeśli rozważyć etymologię słowa religia, to "re" jest zwrotem oznaczającym powtórzenie, np. re-stauracja, re-animacja, re-inkarnacja... "re" - oznacza powtórzenie, a religia - liga to, np. liganacja - to powszechne kształcenie, albo ligatura - święte zapisy. Otrzymujemy zatem, że religia to powtórne powszechne kształcenie, lub powtórne święte zapisy, a wtórne w stosunku do czego? Do wiary.

Wiara tak naprawdę dla wszystkich narodów, dla wszystkich istot jest jedna.

 Czy mogą istnieć dwie wiary, dwie wiedze o „Ra”? – Nie, albo wiesz co to jest „Ra”, albo nie wiesz. Dlatego wiara jest jedna, a religii wiele. Tak więc nastąpiła ta projekcja uwarunkowana okresem dziejowym i okolicznościami. Dlatego w religii istnieją jakby dwa bieguny. Z tego należy  zdawać sobie sprawę. Jeden biegun zajmują administratorzy, którzy idą do danej religii, aby podłechtać swoje ego, próżność i mieć z tego jakieś korzyści materialne. Przeciwstawny biegun zajmują fanatycy. Fanatycy, to ci którzy ślepo wierzą w te dogmaty, które narzucają administratorzy, ale dzięki tym dwóm biegunom między nimi pojawia się wąska warstwa osób uduchowionych, czyli tych ludzi, którzy dzięki tej projekcji dochodzą do wiary, to są zdrowomyślący ludzie, uduchowieni, którzy rozwinęli swoje ciała i otoczki i przybliżyli się do przyjęcia wiary. Dlatego, kiedy spotykają się zdrowomyślący ludzie - jakiejkolwiek by oni narodowości nie byli, jakichkolwiek wyznań, oni są jednako myślący, oni są braćmi, ponieważ wiara dla wszystkich jest jedna - prawda? Jeżeli rzeczywiście ludzie przybliżyli się do tego co to jest „Ra” - „pierwotne światło”, to myślą oni jednakowo w każdej kwestii, prawda? Może być inaczej? A kiedy spotykają się administratorzy z różnych religii co się dzieje? Oni mówią: „Tylko moja projekcja prawdziwa, wszystko inne od Szatana”. Oni nigdy nie przyznają, że ich religia to taka sama projekcja wiary jak pozostałe, ponieważ jeśli oni to przyznają to "stado" pójdzie służyć innym administratorom - ich będzie karmić, dlatego oni nigdy się do tego nie przyznają. Także jeden drugiemu się nie przyzna, nie tylko swojej trzodzie, ale nawzajem się sobie nie przyznają. A kiedy spotykają się fanatycy z innych religii, co się dzieje? Oni po prostu są wrogami: „Jeśli mi ojciec święty powiedział, że ten duch to ptaszek, a ty mówisz, że dziki zwierz, to znaczy, że ty od szatana - wróg, zniszczyć cię”... - takie są relacje fanatyków. Dlatego, kiedy się z nimi spotykacie, to patrzcie, kto przed wami stoi - fanatyk, administrator, czy zdrowomyślący człowiek. Dlatego z fanatykami trzeba rozmawiać jak z fanatykami; z administratorami jak z administratorami; a ze zdrowomyślącymi jak ze zdrowomyślącymi. Jeśli tego nie będziecie robić to was w „ognisko wrzucą”. Ponieważ trzeba rozmawiać z ludźmi tym językiem, który oni rozumieją. Inaczej będziecie wrogami. Jeśli będziecie rozmawiać ze zdrowomyślącym człowiekiem jak z fanatykiem, to wrogami nie będziecie, ale relacja będzie niewłaściwa. Pojmujecie kwestie? - Tak.

 U nas początkowo była wiara - ta wiara nazywała się Rodoboże. Czym ona odróżnia się od religii? Podstawowe kryterium to... Większość religii to monoteizm, lub politeizm, czyli jedynobóstwo lub wielobóstwo. Niektóre religie mówią: „Bóg jest jeden”; inne mówią: „Nie, Bogów jest wielu” jak np. w jazyczestwie - one się tak mocują; administratorzy, fanatycy - każdy przedstawia swój punkt widzenia. U nas w naszej tradycji, pierwotnie w naszej wierze Rodoboże było proste podejście... - jeśli człowiek mówił, że Bóg jest jeden to on dla nas jazycznik, on nie rozumie, jeśli mówi, że Bogów jest wielu to także jazycznik, też niczego z naszej wiary nie rozumie, dlatego, że Bóg tak na prawdę jest jeden, ale pod wieloma postaciami równocześnie - tzn. u nas nie ma dualizmu, dwojakiego rozumienia świata. Wedy tak to objaśniają, np. ocean, na nim jest mnóstwo fal, każda fala jest oddzielna, indywidualna, każda ma swoją wysokość, szerokość, długość, swoje "białe konie(piana)" - nie ma dwóch identycznych fal. Fal jest mnóstwo - tak jak jest mnóstwo istot, mnóstwo Bogów - wszystkie one tworzą jeden ocean. Tak więc, oddzielne fale - one są oddzielne czy jednolite? One są jednocześnie oddzielne i jednolite. Dlatego Wedy tak mówią: "Tajemnicą wielką jest to, że Swarog i Pierun są równocześnie Światowidem i ten kto uznaje oddzielnych Bogów, rozdziela Świat(Królestwo) Bogów". Jeśli się na to nie nastroicie, to będzie jazyczeskie pojmowanie świata, tzn. – nieprawidłowe; tj. i tu i tu nieprawidłowe. Teraz to dla was zrozumiałe? Np. można tak dowieść... Wszyscy my jesteśmy indywidualnościami, np. Ja przejawiam się jako część przyrody - nierozłączna część przyrody, to fakt - prawda? Weźmy moje ciało, ja nie mogę istnieć bez przyrody. Wszystko co wiem ja, całe moje doświadczenie, możliwości, talenty przynależą do przyrody. Wszystkie wasze doświadczenia, talenty także przynależą do przyrody, to znaczy, że ja i przyroda to to samo. Tzn. wszystkie wasze możliwości i talenty to moje talenty, a moje możliwości i talenty to wasze talenty - prawda? Okazuje się, że my jednocześnie jesteśmy oddzielni i jednocześnie jesteśmy jednością. Pojmujecie jaki powinien być poziom postrzegania? To prawidłowe postrzeganie świata. Jeśli u człowieka zdolności umysłowe nie wystarczają, żeby to zrozumieć to jest to już człowiek religijny. Jemu należy dać prostą projekcję, aby zrozumiał. Inaczej on nie da rady zrozumieć. My należymy do RASY - do białych ludzi i mamy dostateczne możliwości, np. u Buddystów, ich sens religii to osiągnięcie „nirwany”, to jakby finisz. Osiągnął „nirwanę” i już koniec ewolucji. Dla białego człowieka doświadczanie „nirwany” jest pierwotną umiejętnością. „Nirwana” to ruskie słowo; „nirwana” to nierozerwalna, jedyna świadomość. Rozumiecie, że wy i przyroda to jedność, to co wchodzi w przyrodę jest jednością. Nam jest to dane tak jakby od dzieciństwa. Ja i mój Ojciec(Wszechmogący) to jedność. Przyroda, to co przy-Rodzie (Rod = Bóg Praojciec), a Rod włada nie tylko tą planetą, On włada całym wszechświatem. Ja i Rod to jedność. Nam to dano pierwotnie, dosięgnięcie „nirwany” nam jest przynależne (nieodłączne). My jesteśmy takimi istotami, jesteśmy dziećmi Bożymi. Jesteśmy synami Pieruna, Dażboga wnukami, Swaroga prawnukami, Visznu praprawnukami i u nas założone jest to w genach - dosięgnięcie „nirwany”. Jeśli dla innym narodów to szczyt pojmowania świata, to dla nas jest to pierwotne postrzeganie. Dostrzegacie co to jest Rodoboże: jedność w wielości - jednocześnie. Dla nas od dawien dawna, to było zrozumiałe - jak ja mogę istnieć bez Przyrody, bez Rodu. To jest Rodoboże. Nie za bardzo złożone? - Nie. Jeśli ktoś nie rozumie, zadawajcie pytania.

- Wracamy do tego, że te różne szkoły są jedną całością.... Buddyści, Islamiści i inni to jest to samo ...- Tak.

 Wedy mówią, że jest góra a szczyt tej góry jest jeden i jaką drogą byśmy nie szli... – ważne by się wznieść wyżej to dotrzemy do prawdy, prawda dla wszystkich jest jedna. Tylko, że na tych drogach siedzą administratorzy i: „Tylko moja droga jest prawdziwa - z tamtej strony nieprawdziwa - tylko tak idźcie”. Każdy w swoją stronę ciągnie: "Ja prawidłowo prowadzę, a wszyscy inni to szarlatani". Nasi Przodkowie tak doradzali: „Tych dróg jest bardzo dużo - nie ma sensu iść wszystkimi jeśli istnieje dobry przewodnik. Istnieje jakby "pomost" do Boga, pierwotna droga, prosta... - dowolne odchylenie od tego "pomostu" nazywa się błędem(grzechem). Wszyscy słyszeli o grzechu. Jeśli zapytać większość ludzi co to jest grzech - nic nie odpowiedzą, każdy ma swój punkt widzenia na tą kwestię, a okazuje się, że to błąd w jedną bądź drugą stronę. Odchylenie od prostego kursu. Możesz iść inaczej, lecz kiepsko na tym wyjdziesz. Naszym zadaniem jest uchronić się od błędu, żeby nie było błądzenia. Jakim sposobem można wykluczyć błąd?

 Nasi przodkowie nakazywali zdrowomyślenie! Co to jest zdrowomyślenie? Trzeba wyraźnie wyjaśnić różnice między zarozumialstwem a zdrowomyśleniem. Większość ludzi do orientacji, którą drogą pójść posługuje się zarozumialstwem. Z czego składa się zarozumialstwo? Z tego co poznaliśmy, usłyszeliśmy w przedszkolu, szkole, na uczelni, przeczytaliśmy w książkach, magazynach, gazetach, usłyszeliśmy od swoich znajomych itd. Z tego potoku informacji składa się nasz sposób myślenia na tę, czy inną kwestię. Dlatego ilu ludzi, tyle punktów widzenia. Mówią: A ja uważam, że tak; Nie, ja uważam, że tak. Otrzymali różne informacje i każdy ma swój punkt widzenia. To jest to, co dziś nazywa się "pluralizmem poglądów" wmawiają nam, że to "ładnie i dobrze". Jedni idą tutaj, inni tam i jak: "łabędź, rak i szczupak ciągną wóz w swoją stronę", każdy broni swojego punktu widzenia, to nazywa się zarozumialstwem. Nasi przodkowie mówili, że: "Wóz będzie stał w miejscu, dopóki posługujemy się zarozumialstwem, nigdzie wóz z miejsca się nie ruszy i rozwoju ewolucyjnego nie będzie". Nasi przodkowie nakazywali zdrowomyślenie. Co to jest zdrowomyślenie? Jak piszą Wedy – zdrowomyślenie opiera się na trzech filarach poznania świata.

Pierwszy filar to - zdanie kompetentnego człowieka w danej kwestii. Zgadzacie się z tym, że na dowolny problem, można znaleźć kompetentnego człowieka? Dla każdego; są oczywiście szarlatani, samozwańcy - o nich nie mówimy. Faktycznie istnieją doświadczeni, kompetentni ludzie? Istnieją? Tak więc, najprostszy sposób poznania świata, to zapytać takiego człowieka... - Tak, czy nie tak - czyli, którą drogą lepiej podążyć, która jest prostą drogą. Pójdziesz tak, lub tak. Jeśli jest on doświadczony, jeśli on przeszedł te drogi, np. te religie... - on dowiedzie ci, że dojdziesz tu lub tu, tutaj taki ślepy zaułek...- najlepiej tak; dlatego, że on już to przeszedł, to jest doświadczony człowiek. Jeśli on tego nie przeszedł, to jest niedoświadczony, niekompetentny. Kompetentny jest tylko ten, który przeszedł. Trzeba powiedzieć, którą drogą lepiej pójść. To najlepszy sposób poznania świata. My dzisiaj posługujemy się tą metodą, np. Jeśli chcemy nauczyć się muzyki idziemy do dobrego muzyka, kompozytora. Chcemy nauczyć się malarstwa, idziemy do artysty. Chcemy nauczyć się szyć obuwie, idziemy do szewca. My posługujemy się tą metodą. Wedy mówią, że najlepszy sposób poznania świata do zdanie kompetentnego człowieka, tj. doświadczonego człowieka. Dlatego pierwsze kryterium poznania świata to - zdanie kompetentnego człowieka.

Trzymajmy się zdrowomyślenia, żeby je do końca objaśnić. Pierwszym filarem poznania świata jest zdanie kompetentnego człowieka. Zrozumiałe dlaczego, to najprostszy sposób poznania świata. Drugi filar poznania świata, jak piszą Wedy to - zdanie naszych przodków na temat danej sprawy. Nie jakichś inny narodów, tylko naszych przodków. Dlaczego tak się mówi? Dlatego, że np. w ciele człowieka są różne organy – jest serce, mózg, wątroba, żołądek są nerki, płuca, jelita – jest ich trochę. Każdy organ jest niezbędny do życia organizmowi. Nie można powiedzieć, że jeden jest ważniejszy od drugiego – na przykład nerki są ważniejsze od żołądka - i nerki są potrzebne i żołądek również. Zgadzacie się z tym? Każdy organ jest niezbędny i pełnowartościowy. Tak samo dla pełnowartościowego życia kosmosu istnieją różni ludzie, różne istoty i stworzenia. Są ludzie białoskórzy, są żółtoskórzy, czerwonoskórzy, czarnoskórzy i kosmos jest zasiedlony mnóstwem rozmaitych istot i one wszystkie dla pełnowartościowego funkcjonowania kosmosu są niezbędne, są tak samo potrzebne. Przypuśćmy, że my zaczniemy korzystać teraz z doświadczenia jakichś Papuasów, to czy przyniesie nam to korzyść, czy wyjdzie nam to na zdrowie? Porównać to można do tego, że serce powie: „A ja będę teraz korzystać z doświadczenia kręgosłupa” Komu będzie lepiej? Kręgosłupowi? Sercu? Mnie? Komu przez to będzie lepiej? Wedy tak o tym mówią: „O wiele ważniejsze jest wypełnianie swoich obowiązków, choćby źle – niż cudzych perfekcyjnie”. Jeśli moje serce zacznie wypełniać dług kręgosłupa nawet i perfekcyjnie, to ja po prostu zginę. Moje ciało nie wytrzyma - kto będzie wypełniał funkcje, obowiązki serca? Dlatego zrozumiałe jest dlaczego należy posługiwać się doświadczeniem swoich przodków, a nie jakichś innych? Każdy naród w kosmosie spełnia swoją rolę. Można to porównać do wydzielania gruczołów wewnętrznych. Ile nam hormonów potrzeba, tyle gruczoły wydzielają. Tak samo i my „wydzielamy” doskonałe dusze w kosmos – ile trzeba, tyle i „wydzielamy”. A teraz uświadomcie sobie co się stanie jeżeli będziemy posługiwać się cudzym doświadczeniem? Jakie hormony „pójdą” w kosmos? Z pewnością nie te co trzeba. Tak biali ludzie produkują dla kosmosu konkretne hormony, doskonałe dusze; żółtoskórzy drugie, czerwonoskórzy trzecie, czarnoskórzy czwarte. Każdy naród jest niezbędny dla życia kosmosu, tylko po co nam doświadczenie innych narodów? Czy ono nam pomoże? Nijakiego zmysłu w tym nie ma - zrozumiałe? Dlatego doświadczenie swoich przodków jest potrzebne, a nie cudzych, to też zrozumiałe. A jeśli uznać, że jesteśmy Pieruna synowie, Dażboga wnuki, Swaroga prawnuki, Visznu praprawnuki - to nasz Ród uchodzi w nieskończoność. Wyobrażacie sobie jakie kolosalne jest doświadczenie naszych przodków? Oni byli ludźmi, potem stali się bogami świata Sławi, bogami świata Prawi. Oni stworzyli cały ten wszechświat, kolosalne doświadczenie - prawda? Tylko głupi nie posługują się swoim doświadczeniem. Czyli od nowa będziemy wymyślać koło, nadeptywać na te same grabie. Zgadzacie się, to bezmyślne - Tak. Jest taki aksjomat: "Kto nie zna swojej przeszłości, ten nie ma przyszłości". No, jak tu nie posługiwać się doświadczeniem przodków? Nam teraz "ciemni" wmawiają...- „Wcześniej to były czasy jaskiniowe: bieda z nędzą, czego się od nich nauczycie, my was nauczymy jak "prawidłowo" żyć”. W rezultacie mamy to co mamy. W naszych Wedach pisze się, że nasi przodkowie posługiwali się nie tylko 3 % mózgu, oni używali go na 100 % (i korę mózgową, i rdzeń kręgowy) i posiadali inne zdolności. Oni żyli na tej planecie 1,5 miliarda lat - jakież to wielkie doświadczenie. Nawet jeśli byli mało bystrzy… trzeba się uczyć nawet od takich rodziców. Nie powielać ich błędów. A skoro nasi przodkowie stali się Bogami, to jak tu nie wykorzystać tego doświadczenia? Dlatego drugi filar poznania świata to pogląd naszych przodków w danej kwestii - co powiedzieli nasi przodkowie, co oni nam doradzali w danej kwestii. Rozumiecie, że to również ważne? Tzn. bez doświadczenia przodków nie mamy się na czym oprzeć, aby podnieść się wyżej. Będziemy popełniać te same błędy. Tylko opierając się na fundamencie, tj. na doświadczeniu przodków możemy podnieść się wyżej. Innych szans nie ma. Jeśli się niżej opuścimy, przyjdzie nam przechodzić te same stopnie co nasi przodkowie. Pójdziemy dalej? A możemy oprzeć się na doświadczeniu przodków i wtedy pójdziemy dalej. Zrozumiałe? Drugi filar poznania świata to zdanie naszych przodków w danej kwestii, co nasi przodkowie mówili - Tak, czy nie tak. Jak mamy postępować. Prawidłowo, czy nie prawidłowo. Zrozumiałe? - To drugi filar poznania świata.

Trzeci filar poznania świata jak pisze się w Wedach, to - osobiste doświadczenie. Jak mówią: „Póki nie dotknę, nie uwierzę”. Trzeba samemu się przekonać - tak, czy nie tak. A może mnie okłamują? Trzeba nie dowierzać nikomu do końca, nawet Bogom, Przodkom nie dowierzać póki sami się nie przekonacie. Nasi przodkowie tak przykazywali. Inaczej będziemy fanatykami, to ślepa wiara. Jeśli sami nie sprawdzimy w praktyce: „A może nas okłamują?”, „A może zwodzą nas?”, a kiedy sami to sprawdzimy to wtedy już dokładnie będziemy wiedzieć, że tak to jest. Dlatego Wedy mówią, że zdrowomyślenie polega na tym, żeby te trzy kryteria poznania świata sprowadzić do wspólnego mianownika. Jeśli te trzy kryteria mówią – tak, można nie wątpić, na pewno będzie tak. Jeśli wszystkie trzy kryteria mówią - nie, to nie tak, to na pewno nie będzie to tak, a jeśli choć jedno z tych kryteriów przeczy dwóm pozostałym - trzeba wątpić. Trzeba sprowadzić wszystkie te trzy kryteria do wspólnego mianownika. Wedy mówią, że jeśli człowiek w dobrej wierze sprowadza te trzy kryteria poznania świata do wspólnego mianownika to gwarantuje mu to, że on nigdy w niczym się nie pomyli. Nie będzie - błędu (grzechu), nikt nigdy nie zdoła go okłamać. Kłamstwo nie będzie na niego działało, nie uda się go zwieść.

To bardzo proste: zdanie kompetentnego człowieka, zdanie przodków i sam sprawdź. Kto go może oszukać? Kto może takiego człowieka zwieść? To nazywa się zdrowomyśleniem.

Dostrzegacie różnice między zarozumialstwem – prymitywnym, według którego większość ludzi żyje. Kierują się zarozumialstwem - oni błądzą na lewo, na prawo i chłepczą cierpienie pełnym programem. Jeśli ludzie rozumieliby korzyści, wygodę zdrowomyślenia, to nie dopuszczali by do błędów. Ewolucja szła by pełną parą i dostawaliby mniejsze cierpienie. Zrozumiałe, widzicie jak ważne jest posługiwanie się zdrowomyśleniem. 

Pierwsze pytanie na które powinniście sobie odpowiedzieć to: Kim jesteście? Kim jesteście tak na prawdę? To bardzo ważne pytanie ponieważ jeżeli człowiek nieprawidłowo odpowie sobie na pytanie: Kim Jestem?... Ja mogę na przykład utożsamić się z jakimś "jarłykiem"(jarzmem, które mnie zniewala), czyli: Jestem mężczyzną, jestem głową rodziny, czy też jestem dziadkiem, czy ojcem. Jarłyków jest wiele, wiele jest "kajdan", które na siebie zakładamy, to wszystko NIE JA. Jeżeli ja powiem: Jestem człowiekiem - to również będzie jarłyk(jarzmo), ponieważ „Ja” tak na prawdę u źródła nie jestem człowiekiem, „Ja” tylko posługuje się ludzkim ciałem. To takie samo szaleństwo jeżeliby człowiek wszedł do samochodu i powiedziałby: „Ja jestem samochodem - bi, bi, bi - ja chcę jeść, dajcie mi benzyny!”. To przecież wariactwo i tak samo jest kiedy „Ja” mówię: „Ja jestem człowiekiem i żyję dlatego by karmić to ciało, rozwijać je, zaspokajać swoje potrzeby” - to przecież obłąkanie i wariactwo utożsamiać swoje prawdziwe „Ja” z ciałem, z jarłykiem, z jarzmem. Może sobie człowiek przynieść korzyść jeżeli nieprawidłowo odpowiedział na pytanie: Kim jestem? To jest niemożliwe, on będzie przynosił korzyść temu jarłyku - temu jarzmu, które na siebie narzucił. On "sobie" - swojemu prawdziwemu „Ja” nie przyniesie korzyści i dlatego nasi przodkowie mówili: Pierwszym pytaniem na które koniecznie należy odpowiedzieć jest: Kim jestem? (Kto JA?), gdyż tylko prawidłowo odpowiadając na to pytanie możemy przynieść sobie pożytek, korzyść. Wszyscy rozumiecie, że innych wariantów na przyniesienie sobie korzyści po prostu nie ma. Nieprawidłowo odpowiesz na to pytanie, to będziesz popełniał błędy.

Czym jest duchowość? Trzeba wyjaśnić: Czym jest duch, a czym jest materia? Duch nie podlega czasoprzestrzeni, dlatego też jest duchem, a materia podlega - nasz umysł, rozum i intelekt jest materialny - prawda? Dziś jest a jutro go nie będzie, a duch zawsze będzie, dlatego duch jest pierwotny. On wykorzystuje swój umysł, rozum i intelekt jako instrument poznania świata. To wspaniały instrument na określonym etapie ewolucji - ale nigdy na odwrót. To znaczy "trzeba znów zacząć od początku", rozważmy kwestię: "Kim jestem?" - u "źródła"; w czym tkwi sens życia? „Ja” przecież jestem duchem, a nie materią. „Ja” istnieję poza czasem i przestrzenią - moje „Ja”, a dlaczego „Ja” taki świetlany, czysty, dobry tutaj przyszedłem do tego świata? A po co mi to wszystko? Można w taki sposób pytanie sformułować, prawda? Tak. Myślę, że wszyscy jesteście w temacie, wszyscy to rozumiecie, dlatego tak mówię.

Trochę teorii na temat: Kim jestem? Człowiek człowiekiem: A czym jest moje „Ja”? Pod czyim kierownictwem oraz według czyjej woli ciało wypowiada te słowa? Wedy mówią, że „Ja” to Żiwatma tj. żywa atomowa cząsteczka. Ona nigdy się nie rodziła, nigdy nie umierała. Ona jest wieczna, pierwotna i błogosławiona. Ona nie umiera, kiedy umiera ciało. Jeśli mówić współczesnymi terminami, to żiwatma znajduje się poza czasem oraz poza przestrzenią, dlatego jest duchowna a nie materialna, to właśnie jest nasze „Ja”. W Wedach bardzo dobrze opisane jest, jak żiwatma przychodzi do tego materialnego świata. Kiedy żiwatma postanawia według swojej woli rozpocząć ewolucję w świecie Jawnym - materialnym świecie, razem z innymi żiwatmami ona tworzy czasoprzestrzeń. "Wzajemne relacje" dwóch żiwatm tworzą czasoprzestrzeń. Między nimi pojawia się lider. Takim sposobem podporządkowuje się druga żiwatma, trzecia, czwarta, piąta... Lider "buduje" wokół siebie przestrzeń i zaczyna tworzyć pierwszą elementarną cząsteczkę. Tak też pojawia się pierwsze jądro atomowe, które składa się z "wielu" żiwatm i lider, który kieruje tą przestrzenią nazywa się „żiwa”. Poszczególne żiwatmy również na swoim poziomie ją kontrolują, ale "głową" jest żiwa - dający życie.

W Wedach napisane jest, że najbardziej doskonały w królestwie minerałów jest kryształ diamentu. Diament posiada perfekcyjną strukturę molekularną, harmoniczną, uporządkowaną. Kryształ w sprzyjających warunkach może wzrastać, tzn. on może stać się "żywą jednostką" - (coś w tym stylu). Dzięki nazbieranemu doświadczeniu w królestwie mineralnym żiwatma ma możliwość "przejść" do kolejnego królestwa - roślinnego. Ona na początku tworzy prymitywne formy. Uczy się dzielić, rozmnażać i coraz lepiej uporządkowywać przestrzeń wokół siebie. Takim sposobem każda żiwatma potrafi "zbudować" dowolną roślinę, która istnieje na tej planecie. W Wedach napisane jest, że najdoskonalsza w królestwie roślin jest orchidea. Orchidea to perfekcyjna roślina - najszlachetniejsza, najpiękniejsza, zharmonizowana. Współcześni botanicy również zgadzają się z wnioskami naszych przodków. Dzięki doświadczeniu zdobytemu w królestwie roślin, żiwatma ma możliwość "przejść" do kolejnego królestwa - zwierząt. Na początku tworzy ona proste organizmy żywe - prymitywne. Następnie tworzy coraz bardziej złożone formy. Wedy konkretnie podają ile form życia żiwatma przechodzi w królestwie tak roślin, jak i zwierząt. Na przykład w królestwie zwierząt jest to osiem milionów form życia, które przechodzi żiwatma na tej planecie. Każdy z nas tak jakby "budował" ciała wszystkich istot, które występują na tej planecie. My posiadamy doświadczenie "budowania" takich ciał. Przechodząc doświadczenia w królestwie zwierząt prędzej czy później żiwatma "wyraża chęć" nauki w królestwie ludzi.

"Wiedzcie, ludzie Rodów Rasy Wielkiej, że powinniście z miłością i dobrocią odnosić się do całego życia stworzonego na Midgard-Ziemi" - Przykazanie Dażdboga.

Życie na Ziemi to zorganizowany system składający się z ogromnej liczby prostszych systemów, części i elementów. To "ziemskie życie" jest z kolei częścią bardziej złożonego - słonecznego, galaktycznego systemu oraz kolejnych., ale w tej "kosmicznej grze" jesteśmy związani pierwotną ideą "wielkiego poety" - twórcy gry, dlatego też nasze życie jest przejawem "twórczego poety" i we wszystkich jego aspektach widać „boski zamysł”.

Każda żiwatma to twórca, mający swoją wolę. Tak indywidualność tworzy na fundamencie swojego własnego doświadczenia. Prędzej, czy później każdy z nas weźmie pełną odpowiedzialność za swoje działania. Trzeba przejść "długą drogę", aby móc powiedzieć o całym stworzeniu – „to jestem Ja”. To tylko etap doskonalenia. Zgodnie z Wedami: "Ja to żiwatma". Samowystarczalna duchowa cząsteczka, która wychodzi poza wszystkie przedziały materialnego wszechświata. Ona posiada wolę podejmowania decyzji. Tak jak pozostałe "Ja" - żiwatma podobna jest do Wszechmogącego, różnica tkwi jedynie w "potędze". Skoro żiwatma jest niematerialna, dlatego potrzebuje ona materialnego "pośrednika", aby z jego pomocą mogła rozwijać się w materialnym świecie. Takim "pośrednikiem" jest jakiekolwiek materialne ciało dzięki któremu żiwatma może porządkować "swoje własne Idaho". Ona, albo "buduje" ciało sama albo wchodzi we wzajemne relacje z już "wybudowanymi". Takim sposobem powstaje symbioza - współpraca między jej podmiotami. Ta więź utrzymuje się do tej pory póki nie skończą się możliwości zdobycia jakiegoś doświadczenia. Oprócz jawnych - materialnych, istnieją jeszcze inne ciała, lecz my jesteśmy ograniczeni rozumowaniem, że wybór ciała zależy od poziomu ewolucyjnego rozwoju żiwatmy i jej "własnej tożsamości".

Nasi Przodkowie mówili, że sens tego życia polega na tym, że…

"Żiwa przychodzi do tego świata jako indywidualność tj. ona jest indywidualną samopromieniującą cząsteczką Wszechmogącego - to na końcu ewolucyjnej drogi, ona może stać się licznością" - (osobowością złożoną).

Powiedzmy tak: „Ja mam swoje indywidualne doświadczenie, to co wiem Ja, oprócz mnie, nikt z pozostałych ludzi tego nie wie, lecz my jesteśmy nierozłącznymi cząsteczkami Roda i dlatego o czym wiem Ja, o tym również wie mój Ród. Tak samo Ród wie o wszystkim co wie, każdy człowiek należący do tego Rodu, dlatego Ród jest licznością, a Ja indywidualnością”. Aby osiągnąć cechy „liczności”, Ja jako żiwatma wkraczając na drogę ewolucji zaczynam "zbierać" wokół siebie takie same żiwatmy jak Ja sam. Kiedy indywidualne „Ja”, tj. żiwatma zbierając doświadczenie w różnych ciałach i królestwach dosięga możliwości etycznego posługiwania się "zgromadzonym doświadczeniem" wszystkich pozostałych „Ja”, ona podobnie do Wszechmogącego daje im wszystkie swoje osiągnięcia i wolę podejmowania własnych decyzji. Nazywa się to: "Stanem pełnej władzy". W tym momencie "rodzi się nowy wszechświat".

"Niegdyś, kiedy jeszcze, nie istniał czas, nie było Światów i Rzeczywistości, nas, ludzi, postrzegania, był nie wcielający się, jeden tylko Wielki RA-M-XA. On przejawił się w Nowej Rzeczywistości i aby dostrzec tę Nową Bezgraniczną Nieskończoność Oświetlił Ją Wielkim Światłem Radości i wtedy pojawiła się Nowa Nieskończona Wieczność i narodziła się Nowa Rzeczywistość i pojawiła się nieskończona liczba jej przejawów. Tak pojawiło się to, co my, ludzie jako przestrzeń Światów Jawi, Nawi i Prawi postrzegamy” - Księga Światła (Słowiano Aryjskie Wedy). W komentarzach Wielki RA-M-XA opisany jest jako: Pierwotna, jedyna nie poznana istota, promieniująca życiodajnym światłem radości i głównym ogniem tworzącym wszechświat – Inglią, z którego to pojawiły się wszystkie istniejące wszechświaty, a także zamieszkałe światy i realności. Skrót RA-M-XA, w uproszczony sposób można odczytać z pomocą trzech Run. Dzięki temu otrzymujemy: "Oświetlająca Światy Twórcza Siła". RA-M-XA to nie imię, w tym obrazie ukryte są zarówno jakość jak i sam proces - oraz ich rezultat równocześnie. Staroruskie wyrażenie: "Pojąć na trzy" ma w swojej osnowie obraz - "budować". "Budować Jedność" to "triglav" - główny algorytm na którym zbudowany jest świat. Weźmy na odwrót - XA postawmy przed RA. Co otrzymamy? XRAM - "Pozytywny Strumień Świetlanej Radości Wszechświata". Można było usłyszeć w latach 90-tych takie pojęcie: "Droga do Chramu" - oznacza, to "drogę do starodawnej wiedzy". Prawidłowa dawna wiedza niesie ze sobą prawdziwy przekaz, a w związku z tym prawidłowe życie i długie, szczęśliwe życie. Słowianie wiedzieli i znali sekrety prawidłowego życia i dlatego żyli nie tylko kilka "kręgów". "Krąg życia" według Słowian to 144 lata. Żyć kilka "kręgów", wyobraźcie sobie ile to można żyć - kilkaset lat. Bez tej nauki do żadnego "Chramu" nigdy człowiek nie dotrze. To takie bezmyślne, bezcelowe chodzenie po okręgu, który donikąd nie prowadzi.

Nasza wiara nie jest jedynobóstwem ani wielobóstwem. Rod - Wszechmogący jest jeden, lecz "przejawia się pod wieloma postaciami". W tym tkwi zarówno problem jak i rozwiązanie - równocześnie. Jeśli zjednoczymy się swoim sercem i swoim rozumem z Rodem Wszechmogącym na osnowie wypełniania swoich przydzielonych obowiązków, na osnowie "wypełniania długu" przed Rodem, wtedy staniemy na tym samym poziomie postrzegania, gdzie każdy będzie dokładnie wiedział co ma robić każdego dnia, każdej godziny i każdej minuty.

Zdrowomyślenie mówi mi o tym, że Ja powinienem troszczyć się o swoje ciało. Ja jestem za nie odpowiedzialny i powinienem je rozwijać - doprowadzić do doskonałości. A to dlatego, że moje ciało składa się z takich samych żiwatm jak „Ja” - prawda? „Ja” zebrałem swoją "drużynę" i dałem im słowo, że ich doprowadzę do doskonałości. Jeśli człowiek wykorzystuje swoje ciało do egoistycznych celów, to moi poddani odmawiają "dalszej współpracy" lecz jeśli „Ja” odnoszę się do nich jak monarcha – car ojciec, dbam o każde swoje "Ja" - tj. o każdą żiwatmę swojego ciała, to wtedy "oni" mi pomagają ewolucyjnie się rozwijać. To dopiero jest fizyczny rozwój... - należy po prostu nawiązać ze swoimi żiwatmami dobre relacje. W tym tkwi sens fizycznego rozwoju - prawda? Duch i fizyczność są w taki sposób powiązane, lecz duch tak czy siak dominuje. Bez ducha nie da rady - wystarczy, że duch opuści ciało fizyczne i co się z nim stanie? Jak ono się będzie rozwijać? Świadomość "zabieracie" i wszystko.

… A co dziecko? "Ululacie" je i pozostaje worek z kośćmi - i co, on będzie się rozwijał? „Ja” to ciało rozwijam, beze mnie ono jest niczym – „Ja” kieruję tym ciałem, „Ja” za nie biorę odpowiedzialność. Kiedy ja swoją świadomość przenoszę w inne ciało, to wtedy pufff... i "worek ze skóry" leży i nie może rozwijać się beze mnie, a jeśli jeszcze ze sobą zabiorę ciało Żagie jako "odzież", ono przez to szybciej się rozłoży w rezultacie entropii - bez mojego „Ja” - bez mojej "pomocy". Od razu i po wszystkim. Jest to „efirne ciało”, naukowcy nazywają je aurą - jest takie ciało, to taki "kokon" energetyczny wokół człowieka. Fotografia kirlianowska pokazuje tylko część tego ciała.

- "JA to duch?"

- Tak, duch.

- "Duch odchodzi i zostawia te pozostałe ciała?".

- On może ze sobą zabierać tak ciała i "powłoki" - jako "instrument". My przecież doskonaliliśmy te ciała i "powłoki" w mineralnym królestwie, w roślinnym, zwierzęcym. My posługujemy się nimi jak "instrumentami".

- "Czyli po śmierci można zabrać je ze sobą?".

- Nie można, lecz trzeba i nawet fizyczne ciało należy ze sobą zabrać. Wcześniej istniała "transformacja". Nasi przodkowie żyli po kilka tysięcy lat, wciągu jednego wcielenia dosięgali doskonałości i swoje ciała stąd zabierali - wszystkie żiwatmy zabierali ze sobą. To jest transformacja - nasi przodkowie wszyscy tak odchodzili. Budzisz kundalini i to ciało odchodzi w jego mistycznym ogniu.

Nasi wszyscy przodkowie rozumieli, że jesteśmy dziećmi Boga i uczymy się tutaj w tym świecie, aby stać się takimi samymi Bogami. Czyli każdy z nas prędzej czy później będzie władał taką oto planetą. Będzie tworzył planety, będzie zapalać słońca - sam będzie miał ciało jak słońce. Będzie tworzyć galaktyki i metagalaktyki. Czyli my według swojej natury jesteśmy twórcami… - właśnie twórcami, czyli tymi, którzy tworzą cały ten wszechświat. A tutaj się uczymy - tak jak uczniowie. Planeta Ziemia to żywa istota, która też przechodziła drogę ewolucji tak jak my. Prędzej czy później my również się takimi staniemy. Nasz Jariło Trójświatły to też rozumna istota, która przeszła ewolucję jaką i my przechodzimy. I każdy z nas otrzyma ciało słońca - najpierw gwiazdy, a gdy utworzy ona 9 planet to będzie już słońcem. My przecież też mamy ciało zespolone - jest wiele istot wewnątrz nas. Całe mnóstwo przecież. Spójrzmy jakie ciało stworzyliśmy. I tak stopniowo my rozszerzamy swoje ciało, porządkujemy przestrzeń coraz bardziej - w skali kosmicznej. Każdy człowiek ze Słowiano-Aryjskich narodów dobrze wiedział, że to jego cel. A tutaj on się tylko szkoli. To jest sens tego - to po prostu ośrodek treningowy gdzie się uczymy wszystkiego.

A Wedy powiadają tak: "Nie ma innej drogi osiągnięcia duchowej doskonałości niż wypełnienie przeznaczonych nam zadań stosownie do poziomu swojego rozwoju ewolucyjnego". Czyli każdy z nas ma swoje zobowiązania i musimy je wypełnić. Jeśli pokonujemy te wyzwania prawidłowo to ewolucja postępuje "pełną parą". Jeśli natomiast wypełniamy jakieś cudze zadania to nasza ewolucja się zatrzymuje. Dlatego też Wedy uczą: "Wypełnić choćby źle lecz osobiście swoje wyzwanie to wiele cenniejsze niżeli cudze zadanie doskonale". Aby to pojąć należy rozwiązać podstawową kwestię: "KIM JA JESTEM?".

Ludzie identyfikują się z narodowością, z płcią, z wiekiem, miejscem zamieszkania albo z miejscem w społeczności - prawda? To wszystko bzdury, chybione spojrzenie. Dziś jest tak a jutro w innym wcieleniu będzie inaczej - to nie jestem "ja". To tylko maska za którą się chowamy. A moje "Ja" i "Ja" innych - koniec końców wszyscy to pojmą, że jest tym samym "Ja". Kiedyś każdy człowiek doskonale wiedział, że jedyny sposób w jaki może przynieść sobie pożytek to nieść dobro innym. Ponieważ jeśli wziąłem cokolwiek dla siebie to dziś to jest ale jutro - gdy opuszczę to ciało - zniknie. Ale jeśli cokolwiek dałem drugiemu człowiekowi, a on to przyjął - cokolwiek to jest czy duchowe czy materialne czy emocjonalne – nieważne, to co ja przekazuję drugim i jeśli daje im to korzyść to właśnie to zostaje ze mną na zawsze. Naturalnie jeśli komuś robię krzywdę to ona także pozostaje ze mną na bardzo długo dopóki nie naprawię tego. Dlatego też wszyscy rozumieli te zasady. Zasady wzajemnej więzi karmicznej, zasady związku przyczyny i skutku. Dlatego też nie byli dla siebie wrogami. Oni doskonale rozumieli swoją duchową budowę. Dobrze wiedzieli w jaki sposób przynieść sobie dobro.

Wszystko ma swój początek w rodzinie (rus. "siemJA" - 7 „Ja”). Rodzina to "Ja" w siedmiu osobach. "Ja" to mój ojciec, mój dziad, mój pradziad - "Ja" to mój syn, mój wnuk, mój prawnuk. To wszystko "Ja" - to siedem "Ja". Ja i mój syn to jedno i to samo. To jeden organizm. Dalej ujmujemy to już w kopach ale to wszystko "Ja". Jeśli komukolwiek niosę pożytek to samemu sobie go niosę. Jeśli krzywdę robię to sam sobie ją robię. To się nazywa soviest (rus. "sumienie" sovmiestnaja viest - "wspólna wiedza"). Ja doskonale zdaję sobie sprawę, że to wszystko jestem "Ja". I gdy każdy miał tego świadomość to i porządek był. Kto chce być sam sobie wrogiem? Dziś ludzie po prosu nie znają tych zasad. Dlatego myślą sobie: "Tak, mogę sobie robić co mi się żywnie podoba i żadnej odpowiedzialności nie poniosę". Aby tylko wymigać się od paragrafu prawa (rus: "zakon"). A myśmy mieli "Kon". "Kon" ma związek z "jasą" (jasnością, przejrzystością) albo z wiedzą. A to co było "Za-KONem" to już tak jakby mgła była. Dlatego też w "zakonie" (tam gdzie prawo) są złodzieje. W "Konie" nie mogło być, w zakonie tak, oni byli poza "Konem" - (od tłumacza: Bogowie żyją według Konu, ludzie żyją po-Konach(według boskich przykazań), demony żyją za-Konami(poza boskimi przykazaniami). Dziś po rosyjsku prawo, to закон, czyli zaKonem, poza przykazaniami. Czysta i jawna zmiana języka, aby wprowadzić ludzi w błąd i zmusić ich, żeby żyli: poza boskimi przykazaniami, poza boską mądrością).

Sprawiedliwość – Справедливость: С – słowo, zgodnie definiujące obraz czegokolwiek lub kogokolwiek; Пра – obraz, określający wielką lukę czasową między dwoma pokrewnymi obrazami lub strukturami; вед(а) – mądrość; Ли – ludzka prawda; В – określenie kierunku; Ос – zdefiniowana struktura, linia (oś); Ть – utwierdzone ponad nami.

"Sprawiedliwość to zgodność ze starożytną mądrością, utwierdzoną ponad nami".

Powróćmy do pytania: Dlaczego żyjemy? Drugie pytanie na które koniecznie należy poznać odpowiedź brzmi: A dlaczego „Ja” żyję? Jeśli jestem duchową istotą, jeśli jestem nierozłączną cząsteczką Wszechmogącego, jeśli jestem wieczny, pierwotny i błogosławiony, to po co „Ja” tutaj przyszedłem? Męczyć się, dręczyć, problemy jakieś rozwiązywać - po co mi to, jeśli „Ja” taki dobry, to po co tutaj przyszedłem, jaki tego sens? A my akurat to zagadnienie rozebraliśmy. „Ja” przyszedłem tutaj jako indywidualność, a odchodzę stąd jako liczność(osobowość złożona) - A dlaczego? Dzięki temu, że „ro-zkryłem” to „or” – „ro-zarchiwizowałem to wszystko i nabyłem jakości tak wszystkich Bogów jak i wszystkich Demonów, tylko wtedy „Ja” stanę się „licznością” i będę miał z Wszechmogącym relacje jak „liczność z licznością”. Przodkowie mówili, że tylko odpowiadając sobie na te dwa fundamentalne pytania zaczyna się droga duchowego doskonalenia. Jeśli człowiek nie odpowiedział sobie na te pytania, to oznacza, że żadnego doskonalenia nie ma... - on jak chomik biegający w kole "miota" się od życia do życia.

- Maja...

- Tak, to Morok po rosyjsku. Maja to iluzja, a po rosyjsku to Morok, „Mor” - śmierć, „Oka” - zrozumiałe - "Śmierć wzroku", on jest ślepy, nie ma pojęcia gdzie podąża, jest on zamroczonym człowiekiem. Rozumiecie to wszystko co mówię? Są inne warianty? Wszyscy rozumiecie: Kim jesteście i dlaczego my tutaj żyjemy, w czym tkwi sens życia? A to "fundament wszystkich fundamentów". Zgadzacie się z tym, że jeżeli nieprawidłowo odpowiemy na te pytania, to następuje "krach"?

Waszym zadaniem teraz jest przejawić zdrowomyślenie i z jego pomocą odpowiedzieć na te fundamentalne pytania.

Pamiętacie czym jest zdrowomyślenie? To zdanie kompetentnego człowieka, zdanie przodków i osobiste doświadczenie. Póki sami nie przypomnicie sobie kim jesteście i dlaczego się tutaj znaleźliście - to należy wątpić, a może inni nam "oczy zamydlają" - prawda? Dlatego, jeżeli jesteście zdrowomyślącymi ludźmi to powinniście odpowiedzieć sobie na te pytania: Swoim osobistym doświadczeniem, a akurat dlatego się tutaj zebraliśmy. Mówiliśmy jak z pomocą mantr "pocitat" – czcić, czi(energia), tat(taszczyć ku sobie, pobierać) - energię Bogów i Przodków, aby uzyskać „czi”, a…

Boga czczenie (Boga sławienie, czyli przyswajanie Jego siły - łowienie jego energii) to nie tylko mantry - to cały obraz życia.

Możesz pocitać, czcić - Sławić ("łowić" siłę) Bogów i Przodków swoim działaniem? Można, spełniając swój dług my wyrażamy swoje pocitanie, czczenie(przyswajamy, łowimy siłę). A pamiętacie czym jest „pocitat”? "Tat" to przyswajać, czitat(czytać) to przyswajać energię czi autora, na przykład: Czytam książkę, "czi-tat" - ("czi" - energia życia, "tat' - przyswajać) - doświadczenie autora ja przyswajam sobie lub też jego siłę i tak samo z „pocitaniem” Bogów i Przodków. My ich siłę „czi” przyswajamy sobie i to jest "pocitanie", czczenie - czczenie to nie pełzanie, wychwalanie ich: „ooo... jacy wy piękni jesteście, mądrzy, dobrzy, ja wam się kłaniam” - to nie to. Czczenie to po prostu spełnianie ich woli, ich zapowiedzi, przykazań, spełnianie tego co Oni nam doradzali. Pamiętacie: "Święcie czcić swoich Bogów i Przodków i żyć według sumienia w harmonii z przyrodą". Oto osnowa duchowego rozwoju, pierwsze przykazanie, które koniecznie należy wypełnić. A teraz przeanalizujmy, co oznacza "święcie czcić"? "Śvjato" znaczy światło, czysto czyli: "Nie czyń drugiemu czego sam sobie nie życzysz" - oto podstawowe kryterium. My już rozmawialiśmy o takim pojęciu: „święcie”, pamiętacie? Dziś pojęcie „świętości” jest tak jakby przed nami ukryte, zamaskowane. My zapomnieliśmy co dla nas jest święte, uświęcone, czego nie wolno skazić, a za co warto i swoje życie oddać, aby ochronić to co dla nas jest święte. To właśnie jest "świętość", nie żaden fanatyzm, lecz jasne zrozumienie tego, że to lub to jest nam niezbędne do prawidłowego życia, bez czego nie możemy żyć, bez czego nie możemy istnieć. Na przykład dziś zobaczyliśmy, że bez rodowo-plemiennego ustroju my po prostu wymrzemy jak mamuty, tak jak Indianie w Ameryce Północnej zostali pokonani tak i my zostaniemy unicestwieni. Rozumiecie znaczenie słowa "święte", święta jest rodzina, plemię, ród, naród, świat - prawda? Tak. Jeśli my tego nie ochronimy, jeśli nie zrozumiemy, że to dla nas święte, to po prostu zostaniemy unicestwieni. My sami „piłujemy słup na którym siedzimy” - nie rozumiemy, że to świętość, że tego nie należy niszczyć i wiele innych przykładów, które wcześniej omawialiśmy, to jest świętość właśnie. Czcić niedawno wyjaśniliśmy, czym jest „powitanie”, czczenie - przyswajać energię "czi" - siłę życiową. A dlaczego swoich Bogów i Przodków? - to również omawialiśmy. Żyć według sumienia - to również omówiliśmy. Sumienie (so-wiest) to "wspólna informacja", kiedy wiem, że ja i drugi człowiek to jedno i to samo: Ja jestem częścią przyrody i wy jesteście jej częścią. Jeśli przynoszę krzywdę komuś z was, to przynoszę krzywdę przyrodzie, a więc i samemu sobie. Według praw karmy wszystko to do mnie wraca - wraca krzywda. Jeśli chcę sobie przynieść korzyść, to powinienem przynosić korzyść innym, tylko w ten sposób przyniosę sobie korzyść. Czyli służąc wspólnej całości, przynosząc jej korzyść, tylko wtedy mam szansę przynieść ją sobie. To jest sumienie - wspólna wiedza (wspólna świadomość), czyli główna zasada: "Nie czyń drugiemu czego sam sobie nie życzysz" - to jest życie według sumienia. Czyli to jasne: „Święcie czcij swoich Bogów i Przodków i żyj według sumienia w harmonii z przyrodą”. Przyroda to jest to co "przy Rodzie", a "ład" to harmonijność/proporcjonalność. Powinienem współbrzmieć z nią, to jest harmonia - tak jak oni wibrują na tej samej nucie, na takiej i ja powinienem wibrować. Oni żyją w miłości i ja też, kochają mnie i ja też kocham - to jest ład/harmonia. Rozumiecie, w ładzie, harmonii z przyrodą, żyć z nią w unii, nie w "okrążającym środowisku" tak jak większość ludzi dziś żyje - "na asfalcie", lecz w ładzie z przyrodą. Teraz rozumiecie znaczenie tego przykazania: "Święcie czcić swoich Bogów i Przodków i żyć według sumienia w harmonii z przyrodą" - ono jest święte i jeśli nie będziemy go przestrzegać, to po prostu nastanie nasz koniec. Bogowie i Przodkowie posiadali głęboką mądrość i dali nam to co jest niezbędne do życia, bez czego nie możemy żyć. Wszystkie przykazania naszych Bogów i Przodków są święte. Jeśli prawidłowo je zrozumieć - nie fanatycznie, nie głupio, nie prymitywnie naiwnie, lecz poprawnie ich znaczenie wyjaśnić, to wychodzi na to, że bez tego nie możemy żyć.

To jest istotne, a czym ludzie się zajmują? Czytają gazety, debilne filmy oglądają, a na to co niezbędne, bez czego nie da się żyć, bez czego zginą - na to nie zwracają uwagi, nie uczą się tego. Są Wedy, wedyjskie pisma, gdzie zawarta jest cała mądrość. Bierzcie i uczcie się, to przyniesie pożytek, skorzystajcie z doświadczenia przodków. A ludzie czytają, "czitat" już omówiliśmy co oznacza - to co "twary" (pasożyty) nam podsuwają. Oni tak mówią: Czym więcej śmieci ludziom podsuniemy tym lepiej - niech oni to analizują, wyjaśniają, rozbierają, kto ma rację a kto nie, na ile w tym prawdy a na ile kłamstwa - niech oni się w tym babrają, tylko żeby oni "racjonalnym ziarnem", czyli doświadczeniem przodków się nie posługiwali, nie czytali, nie przyswajali go. My czytamy (czitat) to świństwo i przyswajamy sobie sam syf i śmieci. Oni odkrycie to mówią: No tak, czym bardziej debilny pisarz, kompozytor, artysta tym bardziej my mu dajemy "zielone światło" i ludzie babrają się w tym gnoju - analizują ile w tym racji a ile fałszu, a tak naprawdę to gnój, gówno - przepraszam za wyrażenie. I tak ludzie w tym wszystkim się „paprają”, a nasi przodkowie dali przykazanie:

"Bądźcie pszczołami, a nie muchami, zbierajcie nektar, czyli doświadczenie przodków, a nie kopcie w gnoju".

A dziś ludzie "kopią". Życie na to tracimy, pieniądze wyrzucamy w błoto i po co, dlaczego? Żebyś piłował słup na którym siedzisz? Ja po dziś dzień temu się dziwie, dlatego wyjechałem z miasta. Przysiadłem kiedyś na ławce w parku, popatrzyłem na ludzi i pomyślałem: Czym oni się zajmują? A w czym sens życia? Co mnie z nimi łączy? U nich są cele: pragnienia, dążenia... Do czego oni dążą, czego pragną? Dlaczego oni tutaj żyją? Popatrzyłem tak i zrozumiałem, że nic mnie z nimi nie łączy. Ja mam inne pragnienia, do czegoś innego dążę. Mam inne cele w życiu, więc dlaczego tu jestem? Co ja tutaj robię? Po prostu zrozumiałem, że nie tutaj jest moje miejsce. Po prostu ludzie żyją w "śmietniku", kąpią się w śmieciach. I co ja mam tutaj robić - prawda? Tzn. jakie cele, życiowe zadania, dążenia, czego chcą ci ludzie wokół mnie? I tak pomieszkałem w mieście i pojąłem, że to "nie moje" - czemu tutaj jestem, co ja tu robię, co mnie tutaj trzyma? Siądźcie, popatrzcie, a potem zastanówcie się: Co ja tutaj robię?... Dlatego tutaj się zebraliśmy, na tym seminarium, a to oznacza, że wy już nad tym się zastanawiacie, to znaczy, że wy zaczynacie rozumieć korzyści gdzie i w jakim miejscu zacząć żyć. Tak na prawdę kiedy to wszystko przemyślicie, to zobaczycie, że to jest genialnie proste. Na tyle proste, że do tej pory mnie to dziwi: A dlaczego inni tego nie widzą? Przecież to na wierzchu leży. Ja wam niczego złożonego nie wykładam - prawda? W zasadzie wy się z tym zgodzicie, to co ja wam mówię to zasadniczo już o tym słyszeliście, tylko może być tak, że nie zwracaliście dostatecznie swojej uwagi na te kwestie i one wam umykały.

Twary(pasożyty) jak postępują? Oni dzieci przyuczają do takiego fragmentarycznego myślenia, to znaczy, że jakiś mały aspekt życia dziecko poznaje, potem kolejny jego aspekt i tak dalej, a "logicznego łańcuszka" aby wszystkie te aspekty zjednoczyć nie ma - to jest fragmentaryczne myślenie - to znasz, tamto znasz a tutaj "mozaika" się nie układa. Moje zadanie polega na tym... Czym teraz się zajmujemy? Ja wam pomagam złożyć mozaikę. To jest, wy wszystkie te obrazki znacie, ja może ukazałem wam tylko kilka nowych o których nie wiedzieliście... zgadzacie się z tym, że wy już o tym wszystkim słyszeliście? A teraz czym my się zajmujemy? My próbujemy złożyć "jeden obraz" - udaje się, prawda? Światopogląd się poszerza - ten obrazek łączy się z tym, później z tamtym i tak dalej aż pojawia się pełen obraz. Mistycy nazywają to oświeceniem, uświadomieniem - słyszeliście taki termin. Kto to taki oświecony człowiek? Jeśli czytaliście literaturę, to wiecie, że oświecenie można w ciągu sekundy uzyskać. Człowiek żył, żył i bach w ciągu sekundy on już jest inną osobą. Jak to się dzieje? On układa mozaikę, bierze jeden obrazek, drugi i potem te maleńkie kawałeczki przystawia do siebie, a tu i raz jakiś większy obrazek się pojawia, jakaś część: „Ooo... coś interesującego”. W innym miejscu ułożył kolejny obrazek, w jeszcze innym kolejny i tak dalej. Następuje taki moment, kiedy te "większe kawałki" raz, raz zaczynają się układać i powstaje cały wielki obraz. To nazywa się oświeceniem. Człowiek już wtedy rozumie i nawet kiedy pojawia się jakiś nowy kawałek, to on już wie w które miejsce go umieścić w całym obrazie, pojawia się kolejny i również wiadomo, gdzie jego miejsce. Zasadniczo nic nowego się już u was nie pojawi, to nazywa się oświeceniem, kiedy ułożyliście cały "obraz świata" i już tak jakby nie ma niczego nowego, to jest kiedy jakaś informacja do was przychodzi, to tylko taka mała cząsteczka, której wasza mozaika nie uchwyciła, ale ona ją tylko dopełnia ponieważ wy już ten wielki, całościowy obraz widzicie - to nazywa się oświecenie. Mam nadzieję, że po tym spotkaniu ten wielki obraz, całościowy będzie maksymalnie ułożony, mam nadzieję, że już ten całościowy obraz widzicie. Kim jestem? Dlaczego żyję? Dlaczego umieram? Te podstawowe pytania są w miarę rozjaśnione. Dlaczego umieramy, rozumiecie? Dlaczego umieramy, w czym tkwi sens śmierci, dlaczego to się dzieje? Czy też również trzeba rozjaśnić?

- Warto wyjaśnić.

- Dlaczego my umieramy? Jeżeli prowadzimy nieprawidłowy tryb życia, tj. naruszamy obiektywne prawa rządzące światem, przyrodą, społeczeństwem to nasze "subtelne" ciała i otoczki zaczynają się skażać i utylizować. One się "ściskają" i przybierają formę takiej materii, która zakłóca nam dalszą ewolucję. Mówi się, że: "Ktoś wziął na swoją duszę grzech" - słyszeliście o takim zwrocie? "Grzechy nas gnębią, gniotą" - prawda? Również wiele religii mówi o tym, że po śmierci duszę człowieka "wiesza się na szali" - ile tam grzechów, ile dobrych uczynków i zgodnie z tym, albo dusza idzie do raju, albo do piekła - jest taka teoria, słyszeliście? Tak na prawdę nikt nikogo nie "wiesza" - nie ma żadnej "wagi", jest za to obiektywna fizyka. Uczyliście się fizyki w szkole? Pamiętacie jak na ćwiczeniach przeprowadzano takie doświadczenie: "Brano prostą kolbę szklaną - wysoką, wypełniano ją cieczami o różnej gęstości i wrzucano do niej rozmaite przedmioty i te przedmioty zgodnie ze swoją gęstością, opadały na taki poziom, który odpowiadał gęstości tej cieczy" - pamiętacie takie doświadczenie? - Tak. To samo dzieje się z naszymi subtelnymi ciałami po śmierci, kiedy "wychodzimy" z tego ciała Jawiego (fizycznego, materialnego) i trafiamy do ciała Nawiego… - tj. Nawie ciało jest jednym z ciał subtelnych, naukowcy nazywają je liptonowym ciałem bądź astralnym, jak niektórzy je określają. Urywa się "sznur łączący" i co dzieje się dalej - to samo co w tej kolbie. Jeśli materia Nawiego ciała jest ciężka, to ono popada w spektrum podczerwieni, w demoniczne światy, które nazywają się "światem czyśćca", tam żyją demoniczne istoty, które żywią się tą materią, która zakłóca naszą dalszą ewolucję. Rozumiecie? "Objedli nas", gęstość uległa zmianie i wypływamy już do Jasnej Nawi, gdzie jak w sanatorium odpoczywamy i podążamy dalej się uczyć w kolejnych wcieleniach.

Dlaczego my umieramy? Rozjaśnijmy jeszcze tę kwestię, ona również jest bardzo istotna. To trzecie pytanie na które należy odpowiedzieć. Jeśli człowiek nie odpowiedział sobie na to trzecie pytanie, to jemu nie wolno wychowywać dzieci. Wychowaniem dzieci zajmują się dziadkowie, babcie, pradziadkowie, prababcie, gdyż tylko doświadczony człowiek może swoje doświadczenie dzieciom przekazać. Jeśli tego doświadczenia nie posiada, to czego on może dzieci nauczyć? Zgadzacie się z tym? Dlatego właśnie tworzono dolmeny. Człowiek mówił: Ja chcę to doświadczenie uzyskać i chcę wiedzieć dokąd się udam po śmierci. Wedy tak mówią:

"Człowiek po śmierci odchodzi tam, dokąd w ciągu życia rozświetlił sobie drogę".

To taka prawidłowość. Ty rozjaśniłeś drogę wciągu życia, to i tam odejdziesz po śmierci, to prawidłowość taka - a do tego potrzebne jest odludne miejsce. Pamiętacie, kiedy mówiliśmy o tym, że u średnio rozwiniętego człowieka biopole ma średnicę 15 metrów? On powinien odejść w odosobnione miejsce aby nie było nikogo obok niego, żeby go ktoś nie skażał, a inaczej on może popaść nie tam gdzie zasłużył, nie tam gdzie trzeba, ponieważ inne biopole będzie go skażać. Pamiętacie jak o tym mówiliśmy? Tak. Dlatego też niezbędne jest odludne miejsce, ale ono nie może być tylko odludne, ono powinno być geoanomalną strefą. Wiecie, że istnieją geopatogenne strefy, czyli szkodliwe w których człowiek czuje się niekomfortowo i istnieją geoanomalne, gdzie jest dużo "czi", energii, gdzie można nasycić się tą siłą, energią, gdzie medytacyjna praktyka zakończy się powodzeniem. Takie miejsca w naszej tradycji nazywały się „pustyńkami”. Słyszeliście o tym? Tak. Wszyscy święci odchodzili w „pustyńki”(pustelnicy). To nie od słowa „pustynia” jak chrześcijanie to tłumaczą, ponieważ "pustyńki" bywają w lasach. Tak naprawdę „pustyńka” od słowa "pustit" - puścić, wpuścić do Królestwa Niebieskiego, to jest przejście do innego świata. „Pustyńka” to takie miejsce, gdzie istnieją sprzyjające warunki do przejścia do innego świata, takie miejsca - geoanomalne strefy, nazywane są „pustyńkami”. Zrozumiałe są te warunki? Tak. To jest, gdzie kanały energetyczne o wiele łatwiej się rozkrywają, aby tam dotrzeć. I człowiek mówi: „Ja chcę przejść to doświadczenie” i ród, jego krewni powinni zapewnić mu tę możliwość, ponieważ krewnym są potrzebni tacy ludzie. Rozumiecie, jest ród i jemu potrzebni są starcy, którzy mają to doświadczenie, ponieważ komu inaczej powierzyć dzieci do wychowania? To jest pożyteczne dla rodu. Jeśli człowiek zechciał, to ród powinien mu to umożliwić. Dlatego plemiona, rody stawiały dolmeny - tyle ile było trzeba. Wielki ród to i dolmenów wiele - ile trzeba było tyle i stawiano. Człowiek tam odchodził, zakrywano go? A dlaczego? Dlatego, żeby żadne zwierzę mu nie przeszkadzało, nie skrzywdziło go, ponieważ on z ciała wychodzi, zostawia je i aby ochronić ciało należy je umieścić w bezpiecznym miejscu. Zakrywano wejście, przychodzono raz na dzień, czy raz na trzy dni, tak jak się dogadano i pytano: „I jak pomyślnie wszystko idzie, czy nie?”; „Nie, jeszcze się nie udało, jeszcze trzeba”. Przynoszono wodę, jakieś jedzenie i on tam siedział do tej pory, aż tę "drogę" był wstanie przejść.

- Aleksieju Wasiliewiczu, a w jaskiniach tam gdzie istnieją dogodne warunki, czy tam też można było przeprowadzić ten proces?

No tak, jeżeli jest możliwość to tak, tylko, że dla wszystkich jaskiń nie wystarcza. Istniały polany, gdzie tylko 120 dolmenów można było postawić, a gdzie więcej pieczar, jaskiń znaleźć?

- A dolmeny oni nie "zabierali" sobie?

Zarządzano tak, aby przestrzegać kolejności. To jest, kiedy ktoś przyszedł do danego dolmenu i kiedy przyszła kolejna osoba, to nie przeszkadzała tej pierwszej, tylko szła do innego dolmenu, tak jak były rozmieszczone. Wcześniej ludzie wiedzieli - widzieli i czuli na jaką odległość należy się oddalić od innych, aby prawidłowo i pomyślnie zakończyć proces "przejścia". Dlatego też umawiano się, że na przykład te i te dolmeny przynależne są naszemu plemieniu. Kiedy ja przychodzę i dany dolmen jest już zajęty przez krewnego, no to idę do kolejnego i w tamtym będę prowadził rytuał. Tamten się zwolnił, to przechodzę tam gdzie mi wygodniej. Naturalnie ja spotykałem się z dolmenami, które znajdowały się jeden obok drugiego... no po prostu jeśli zajęty, to idź do innego. Dlatego czasem w jednym miejscu było ich wiele i to nie tak, że wszyscy ludzie się zebrali i zaczęli nagle wspólną medytację - może i tak bywało, ale to wyjątek od reguły. Chyba, że sytuacja tego wymaga i na przykład wrogowie napadają - jacyś czarni magowie - trzeba ich odeprzeć i wszyscy starcy zajęli wszystkie dolmeny... wtedy wychodzi taki "specnaz" na subtelnym planie i oni ich "roznoszą". Dziadkowie potrzebują się takimi sprawami zajmować - ich ciała należy ochronić, póki oni walczą z przeciwnikami na subtelnym planie, ciało należy ochronić. Dolmeny można wykorzystać i do tego, ponieważ czarni magowie od dawien dawna się tym zajmują i my z nimi walczymy, dlatego może być i tak, że wspólnota z nimi walczy. Chociaż my zwyciężamy nie ilością, lecz jakością. Jeżeli ród potrafił wcielić najlepszego swego przedstawiciela, takiego jak pierworodny syn to on jeden wychodzi przeciw wielotysięcznej armii tych "magów" i zwycięża. Zwyciężaliśmy dzięki jakości. Istnieli wcześniej "Macharathowie", pamiętacie? "Machat" - to wielki rozmach, machać a "ratha" to szereg(?) - jeden człowiek mógł dziesięciotysięczne wojska pokonać. Trzeba nam wcielać, rodzić takich rycerzy, takich wiedunów i do tego potrzebny jest pierworodny syn, kiedy cały ród wciela tego krewnego - wszystkie plemiona w tym uczestniczą. Po prostu nie tylko małżonkowie, ponieważ oni nie dadzą rady - a my wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za pierworodnego syna. Całym rodem należy się zebrać i mężczyźni swoją energię, siłę oddają młodemu, a kobiety dziewczynie i wszyscy krewni biorą w tym udział, to jest - rozkręcają wichry energetyczne takiej mocy, żeby można wielką duszę przyciągnąć i wtedy jest to pierworodne dziecko. Wyjaśniliśmy to niejako? Rozumiecie dlaczego tak naprawdę odbywało się wesele? Nie po to aby się opić, najeść i mordę obić lecz po to żeby wcielić pierworodne dziecko, w tym tkwi sens. Ludzie zatracili sens tego, dlaczego odbywa się wesele. Dziś zapytać większość dziewczyn: A dlaczego ty wychodzisz za mąż? One: „Eee... wszyscy wychodzą to i ja”. One nie rozumieją sensu czemu to się dzieje, jakie jest „racjonalne ziarno” - dlatego też rodziny są zniszczone. Wiecie, że dziś sierot, dzieci pozostawionych bez opieki jest dwa razy więcej niż po '45 roku, po wojnie - wiecie o tym? Wojny nie ma, a dzieci są pozostawione same sobie. Dawniej w Rosji takiej sytuacji nie mogło być. Jeśli jest ród to ród zawsze weźmie dzieci pod opiekę. Są przecież krewni, oni są odpowiedzialni za nie, a dziś "opluwają" je, nawet na rodzone dzieci "plują"...

- Wiadomo, że telewizja zmienia dzieci w zombie, ogłupia je. Co to za mama jeśli pozwala swojemu dziecku oglądać te durnoty? Ja rozumie, że one są maleńkie i nie może tak być, żeby je od małego ogłupiać...

Kobiety pozwalają na to dlatego, że nie odkryta jest pamięć genetyczna. Najcenniejsze co mężczyzna może podarować kobiecie to odkrycie jej pamięci genetycznej. Jeśli genetyczna pamięć jest odkryta, to ona czuje dziecko na odległość, czuje co się z nim dzieje - nie pomyli tej więzi z niczym innym(?). Czytałem, kiedyś: Jeśli żona dopuściła, że dziecko choćby dwa razy "zabrudzi" pieluchę, to mąż miał prawo ją wygnać. A to dlatego, że jej pamięć genetyczna nikomu nie jest potrzebna, to jest: A po co mi żona z taką pamięcią genetyczną? On odkrył a wychodzi na to, że tam nie było co odkrywać... tam "Abezjang" - małpy w tym rodzie, nawet swoich dzieci nie czują. Jaka genetyczna pamięć u niej. On wszystko wykonał, odkrył a tam "pusto". Ona ni swojego plemienia, ni rodu pamięci tam nie ma – nie rodowa taka, nie ma czego odkrywać, jakieś małpy... i po co mu taka żona? On miał prawo ją wypędzić. Dzieckiem nie potrafi się zajmować, to niewiasta jakaś.

Pamiętacie kiedy dziewczynka się uczy to nazywana jest "wiestą" - tą, która otrzymuje wieści, wiedzę. Kiedy „wiesta” się wyuczy to ona nazywa się "wiedunia" - mająca wiedzę: „Ja wiem”. Ja wiem jak podtrzymywać rodzinne więzi - jak rodzinę spajać, jak podążać za mężem, jak prowadzić gospodarstwo, jak wcielać pełnowartościowe potomstwo - ona jest wiedunią i ją można brać za mąż, lecz jeśli ona wiedzy nie otrzymała, to nazywa się "niewiastą"(niewiesta) - nie ma wiedzy, o niczym nie słyszała, ona nic nie wie. Komu ona potrzebna? Nikomu nie jest potrzebna. Po co brać niewiastę za żonę? Po co? Ja wam prawdę mówię, a ludzie nawet się nad słowami nie zastanawiają co oznaczają. Słowa same za siebie mówią. Wedy mówią, że wszystkie kobiety powinny być pod opieką mężczyzn, ale to nie znaczy, że wszystkie powinny rodzić - można wziąć niewiastę pod opiekę do pomocy, ale ona dzieci rodzić nie powinna.

- Małżeństwo, po ros. „brak” – małżeństwo(1. znaczenie), „brak” – po ros. po prostu brak, wybrakowany towar(2. znaczenie). Szanowanie braku, czegoś wybrakowanego, znaczenie: "wybrakowany związek".

- Dziś mamy "czczenie braku", jeśli minionymi czasy mieliśmy "wińcienie(?)" - zjednoczenie, to dzisiejszymi czasy mamy "czczenie wybrakowanego związku" - tak to się nazywa. Mówią: Ja chcę zawrzeć „brak”, czyli wybrakowany związek... - Idioci... po co to? W niewiedzy ludzie żyją.

- A jak kształcono chłopców?

Ojciec, dziad, pradziad byli odpowiedzialni za to aby wychować prawdziwego mężczyznę. On po pierwsze powinien być i wojownikiem i rzemieślnikiem aby "ręce na miejscu były" i powinien umieć wcielać pełnowartościowe potomstwo. On powinien umieć odkryć pamięć genetyczną swojej żony. Jeśli on tego nie umie zrobić, to po co kobiecie taki mąż nic nie umiejący? To męczarnia, to brak – „wybrakowany związek”. Chcesz dla siebie taki los, no to się nie ucz, staniesz się abiezjanem(małpą)... (W Wedach mówi się jednoznacznie, że kiedy nasz system słoneczny oddala się od centrum wszechświata to umysłowe możliwości człowieka maleją i jedni zaczynają się zmieniać w małpy – „abiezjan” tłumaczy się jako „on bez yang” - pozbawiony energii yang, a inni zmieniają się w bogów i Wedy piszą, że wszystkie małpy pochodzą od człowieka. Całkiem niedawno uczeni ogłosili otwarcie, że co najmniej goryle i orangutany pochodzą od człowieka. To już oficjalny raport naukowców a Wedy mówią, że wszystkie małpy od ludzi.)... Chcesz dla siebie taki los, no to się nie ucz, staniesz się abiezjanem(małpą) i twoje dzieci takie będą. Jeżeli ty te wichry rozkręcisz, to będziesz mógł najlepszego przedstawiciela twojego rodu wcielić i jaki chłopiec tego nie zrozumie? On przecież nie jest wrogiem samego siebie. Kiedy mu to wszystko "na palcach" objaśnić: „Ty póki jesteś teraz malutki, ucz się”. Uczono tego podczas pląsów, tańców, korowodów - polegało to na wymianie energii między uczestnikami - tak wszystkiego nauczaliśmy. Były u nas takie pląsy, tańce... Zajmował się ktoś folklorem? Uczestniczyliście w ruskich narodowych tańcach? Znacie może taki tanieć: zamieć(?). Podczas tego tańca tak rozkręca się shakti(energia)... Mi wszyscy mówią, że jak przychodzą do nas nie-ruscy, to maksymalnie jeden taniec mogą wytrzymać, na drugi dzień na pewno się nie pojawią, większość ludzi nie jest wstanie tego wytrzymać, tej energii. Jeśli genetyka jest zniszczona to oni tej siły nie mogą przyjąć. Na czym polega ten taniec? Zbierają się ludzie, im więcej par tym lepiej. Ja jestem taki niedowiarek, nie uwierzę póki sam nie "dotknę", nie spróbuję. Tam gdzie ja byłem, było 15-cie par, nie mniej. Przychodzą młodzieńcy i dziewczęta, dorośli też przychodzą parami. Każdy mężczyzna... tam wszystko opiera się na obrotach, w jedną i w drugą stronę. Na początku zaczynamy w parach i po większym okręgu wszystkie pary tańczą, a potem ty z każdą dziewczyną powinieneś zatańczyć i "rozkręcić" taką samą energię i wszystko idzie po okręgu - wyobrażacie to sobie, tę "rozkręconą energię"? Potem wracasz do swojej pary i rozkręcasz jeszcze większą siłę, a potem "a piać" znowu po okręgu i tak kilka razy - wtedy pojawia się taka shakti, siła... I tak właśnie chłopców nauczano. On rozumie, że jeśli się tego nie nauczy, niedbale będzie do tego podchodził, to wie do czego to prowadzi. Nasi przodkowie trudzili się cały dzień a potem wieczorem, choćby do jutra pląsy, tańce i korowody a jutro "a piać" do trudu wszyscy świeży, wypoczęci. Nie potrzebowali spać po osiem, dziesięć godzin, wystarczyło, że na kilka minut "zawiesili oko" i już energetycznie byli zregenerowani. Mężczyźni i kobiety potańczyli - wszyscy zadowoleni, pełni siły, wzajemna wymiana energii nastąpiła. Tego wszystkiego uczono od dziecka.

Słyszeliście takie powiedzenie: "Bij żonę młotem, żona będzie złotem". Kobiety zgadzają się z tym? To wszystko normalne. Dla młodzieży są pląsy, tańce, korowody i tam nie tylko na najniższych poziomach(czakrach) była utrzymywana więź, tak jak to się obecnie dzieje - żądza, chuć taka, lecz na wszystkich poziomach, tam również następuje wymiana energii seksualnej. W ideale powinniśmy na wszystkich poziomach czakr nauczyć się wymieniać energię. (Od tłumacza: Nawet relacje babci i wnuczka polegają na wymianie energii seksualnej, tyle tylko, że dzieje się to na wysokim poziomie czakr, tutaj warto zdobyć trochę wiedzy za co odpowiadają konkretne "centra energetyczne" w naszych ciałach. A tutaj coś o duchowości: „Zgodnie ze słowiańskim światopoglądem, według duchowego rozwoju osobowości, ludzi można podzielić na dziewięć typów: Najniższy stopień: Instynktowny - zainteresowania: jedzenie, spanie, kopulacja, przyjemności, alkohol. Uczuciowy - sentymentalny, romantyk, dziecinnie naiwny. Intelektualny - mózgowy automat. Pierwsze trzy poziomy opisują trójdzielnych, materialnych ludzi. Następnie mamy ludzi: Wolicjonalnych - siłą napędową jest wola. Myślących - siłą napędową są myśli tworzące ideę, koncept. Twórczych - siłą napędową są słowa. Wyższy poziom: Duszebny - siłą napędową jest dusza. Uduchowiony - siły umysłu i woli. Duchowny - siły ducha i wiary przedstawiają wyższy - transcendentalny poziom człowieczeństwa. Rodząc się, każde dziecko należy do trzeciego, transcendentalnego typu lecz podczas swego rozwoju pod wpływem zewnętrznego zakłamania ono zaczyna się degenerować i nierzadko opuszcza się na najniższy poziom - instynktownego człowieka. Takim sposobem człowiek odróżnia się od zwierzęcia tym, że w swoim postępowaniu, oprócz instynktu, on używa jeszcze swoich zmysłów, intelektu, woli, wewnętrznego doświadczenia, podglądu całości, duszebnego położenia i duchowego fundamentu. Im wyższy poziom kierujący siłą człowieka, tym zewnętrzne oddziaływanie na niego się zmniejsza. Obecnie obserwujemy zapaść moralną...” - wróćmy do wykładu). W ideale powinniśmy na wszystkich poziomach czakr nauczyć się wymieniać energię i tylko wtedy można odkryć pamięć genetyczną swojej żony. Jeśli będziemy na poziomie żądzy działać - najniższy czakram, to nic innego jak zwykła prostytucja i pełnowartościowego potomstwa z tego nie będzie. Jeśli nawiążemy relacje na wyższych czakramach to już pojawiają się macierzyńskie więzi, a na najwyższych pojawia się więź intelektualna, duchowa. Zadaniem każdego młodzieńca jest nawiązanie więzi na każdym poziomie z żoną i dopiero wtedy wasze wzajemne relacje i małżeństwo będzie normalne. Jeżeli odkryjesz to wszystko, to ona będzie dla ciebie boginią. Pójdziesz w bój a ona będzie cię czuła na odległość i będzie ciebie chronić. To na najwyższym poziomie. Kiedy nawiążecie więzi tylko do środkowych czakramów, to twoja żona będzie siedzieć, tylko dziećmi się opiekować, kochać je, a czym wyższy poziom nawiązanych więzi tym lepiej. I co ja jestem wrogiem samego siebie? Dla mnie lepiej, kiedy pomogę żonie odkryć te wyższe centra, będę stymulował rozkrycie ich i wtedy nawiążemy idealne relacje na wszystkich poziomach.

- Jak dziś rozkręcić te energie, kiedy nie uczyliśmy się tego w szkołach.

Dziś akurat to trzeba odbudować.

- Każdego wieczoru należy odbudowywać... ;)

To nasza kultura - pląsy, tańce, korowody to nierozłączna część naszej kultury. Po prostu należy wyciągnąć z tego racjonalne ziarno, jaki sens w tym wszystkim jest zawarty. Czy robimy to po to żeby sobie pobiegać i wszystko? Taka gimnastyka? Nie, zmysł zawiera się akurat w rozkręceniu seksualnej energii.

- Tylko poprzez tańce?

Nie tylko. Załóżmy, że dziadek bierze wnuczkę na kolana, przytulił ją i co, następuje wymiana seksualnej energii, czy też nie? Następuje, tylko to nie dzieje się na niskich czakramach, z niskich pobudek, to nie żądza, nie chuć, to są zupełnie inne poziomy - prawda? Jeśli ty chcesz żeby twoja wnuczka wyrosła na rozumną, mądrą to jednoczysz się z nią na wysokich centrach. I dziewczynka, wnuczka łaknie towarzystwa dziadka, lgnie do niego i dziadkowi jest przyjemnie kiedy może swoje doświadczenie przekazać, ale to wszystko są relacje seksualne, tyle tylko że nie na niskim poziomie lecz na wysokim. Lub też mama syna do piersi przytuli. Idzie wymiana seksualnej energii? Oczywiście. Wszystkie kobiety, które mają dzieci... uderzyło się gdzieś tam dziecko i upadło, mama podbiega, na kolana weźmie, po główce pogładzi i ból od razu przechodzi, dziecko radosne się staje, "posilił się energią" i dalej bawić się. To fakt, że następuje wymiana energii seksualnej.

Przykładowo małżonkowie mogą w pełni wymieniać się energią seksualną na dowolną odległość. Przyswajałem sobie kiedyś naukę, gdzie na przykład można doprowadzić kobietę do orgazmu, pełnego orgazmu, kiedy to ona będzie całkowicie przekonana i będzie odczuwać, że obcuje z mężczyzną, a on będzie w tym czasie znajdował się w innym pokoju – przy tym będzie wtedy zachowane pełne odczuwanie siebie nawzajem. Tak naprawdę między mężem i żoną przebiegają energetyczne kanały i jeżeli zaczniecie je widzieć… - pamiętacie, takie same jak między palcami dłoni, takie „pasy” świecące – i takie pasy silnie jaskrawe łączą wszystkie centra energetyczne między małżonkami. Jeżeli mąż i żona nawiążą taką łączność energetyczną to jaka różnica, gdzie oni się będą znajdować, jak daleko od siebie? Przekażesz tę energię i wszystko, ale jeżeli choć jeden z tych pasów zerwać to… Kobiety na pewno to znają, kiedy wasz mąż znalazł sobie inną, to wy czujecie to na odległość, a to dlatego, że pumm… i oderwało się „pasmo” – ten kanał energetyczny i podłączył się do tej innej. Kobieta to przeżywa, ona to czuje ale nie potrafi zrozumieć czemu jest jej źle. Istnieją takie więzi? Tak. Dlatego trzeba uświadomić sobie jak bardzo wartościowe są te wzajemne więzi między małżonkami, należy je wzmacniać i wtedy kobiety stają się „opiekunkami”. Taka kobieta wtedy czuje, na przykład: „Acha, jakaś wywłoka próbuje mojego męża omamić” i może małżonka ochronić – ona tę obcą kobietę dostrzega i czuje, lub wrogowie chcą męża zabić, to ona może utworzyć wokół niego pole ochronne, dzięki połączeniu z mężem najwyższych centr energetycznych. Jak myślicie, cenne są te więzi? Żona swojego męża ochrania, bo jeśli mąż zginie, to wtedy jest to dla niej ogromna tragedia. Nawiązanie i utrzymanie tych więzi jest niesłychanie cenne, wygodne i przynoszące korzyści tak mężowi jak i żonie.

Tak naprawdę tymi energetycznymi kanałami jesteśmy związani nie tylko z małżonkami. Jak myślicie z dziećmi jesteśmy połączeni tymi kanałami? Tak, a to oznacza, że i my jesteśmy połączeni ze swoimi rodzicami i z dziadkami, babciami itd. – prawda? I to właśnie nazywa się plemię, ród. Kiedy rozumiemy, że jesteśmy energetycznie zjednoczeni – to jeden organizm, jedna siła. Cenne jest to, ważne? Jak uważacie, można powiedzieć, że te wspólne wzajemne więzi z krewnymi są święte? Te więzi są święte. Pojmijcie, że tak naprawdę święte są te wzajemne więzi energetyczne, nie tak po prostu, że przyszedłem do krewniaka i pogadaliśmy, bo dawno go nie widziałem - nie chodzi o takie relacje. Rzecz idzie o wzajemne relacje energetyczne, o połączenie się z krewnymi centrami energetycznymi na subtelnym poziomie, to tak naprawdę ma wartość, to jest cenne. Dla wszystkich jest korzystne nawiązanie takich połączeń na subtelnym poziomie i warto prawidłowo to zrozumieć. Ważne aby człowiek poją korzyści z tego płynące, ważne aby zrozumiał, że bez rodowo-plemiennego ustroju… najstraszniejszą karą było wygnanie z rodu – prawda? Obrywają się wszystkie więzi i kim jest taki człowiek? Nikim - i to już było gorsze niż śmierć. Lepiej żeby zabili niż wygnali, to nie były tylko zwykłe słowa, ponieważ wszyscy rozumieli, co człowiek traci. To tylko dzisiaj ludzie głupio myślą: „A, odejdę od rodziny – pluję na swoich krewnych” – oni nie rozumieją co tracą. Jeśliby ich nauczyć od dziecka widzieć te wzajemne więzi, połączenia, stosunki i że realnie obrywają się energetyczne kanały, a rwą się wszystkie kanały i z rodzicami, i dziadkami i babciami – ze wszystkimi. Nie będzie ni pomocy, ni ochrony, ni oświecenia – to katastrofa, to krach i dlatego wygnania z rodu wszyscy się lękali, bo to straszniejsze od śmierci: - „Wolę już zginąć i jeśli zginę jak „gieroj”(bohater) to mnie przodkowie przyjmą jak bohatera i będę mógł jako bohater znów się wcielić, lecz jeśli ja odejdę z plemienia to kto mnie po śmierci będzie witał oprócz demonów? Komu będę tam potrzebny – prawda? To gorsze od śmierci, nawet sobie tego nie wyobrażacie jak bardzo jest to straszniejsze od śmierci i dlatego nasi przodkowie woleli śmierć niż stracić ród i plemię. Jeżeli ktoś stał się zdrajcą to obrywał wszystkie więzi i tracił ród i plemię. Śmierć to nic w porównaniu z utratą rodu. Dziś ludzie sami niszczą te więzi, ponieważ nie rozumieją sensu, sensu mocnej rodziny, mocnego plemienia, mocnego rodu i mocnego narodu. Ja wam dzisiaj ukazuję tylko „racjonalne ziarno”.

 

Uważność - najdroższy produkt w naszym wszechświecie.

To, czemu udzielamy uwagi, kontynuuje swe istnienie. Im lepiej nauczymy się samodzielnie rozporządzać swoją uwagą, stosując zdrowomyślenie, tym szybciej pojawi się w nas możliwość stania się twórcami swojego życia.

 

Opracował Łukasz

 

f7a484f5131abc7d803d1013c52fd502.jpg