Policyjny dekalog dla rodziców; Szkoła Bezpiecznego Internetu; złudność odgórnych gwarancji; rezerwy oddolnych inicjatyw.
© Edward M. Szymański
Internet w ideologii i w legendzie. Starsi w ochronie najmłodszych
Policyjny dekalog dla rodziców; Szkoła Bezpiecznego Internetu; złudność odgórnych gwarancji; rezerwy oddolnych inicjatyw.
Uwagi przedwstępne
Internet jest kopalnią wiedzy i informacji! – to stwierdzenie znajdowało się w deklaracji programowej Szkoły Bezpiecznego Internetu, jaka zamieszczona była na stronie tej szkoły. Cała ta deklaracja bardzo syntetycznie i dla mnie wygodnie ujmowała właściwie w trzech akapitach sprawy, o których chciałem napisać w innym artykule, w którym byłyby one wątkiem wprawdzie ważnym, ale trochę pobocznym. Ściągnięte wtedy (w lutym br.) cytaty wykorzystałem w niniejszym artykule.
I ta historyjka pokazuje, jak bardzo kłopotliwą „kopalnią wiedzy i informacji” może być Internet. Wzmiankowana strona zmieniła bowiem swoje oblicze. Właściwie jest czasowo niedostępna szerszemu kręgowi odbiorców, gdyż aby na nią wejść trzeba się zalogować, czego przedtem nie było (stan na dzień 18 maja 20013). Powodem mogła być naturalna ewolucja w gronie zbiorowego gospodarza tej szkoły: jej organizatorów, honorowych patronów i współpartnerów programu. Powodem zmian mogły być także dość mało oryginalne tarapaty jednego z współorganizatorów Szkoły – Fundacji Kidprotect. Tych zmian w porę nie uchwyciłem i stąd Czytelnik dostaje w artykule informacje o Szkole już trochę zdezaktualizowane.
A co z wykorzystanymi w niniejszym artykule cytatami? Ich zawartość nie zniknęła. Chyba najbardziej kompletną informację o omawianej szkole odnaleźć dziś można na stronie Rzecznika Rządu Do Spraw Równego Traktowania. W deklaracji programowej Szkoły niemal wszystkie cytowane w poniższym artykule zdania zostały wykorzystane, choć w nieco już zmienionej formule redakcyjnej i znajdują się w pierwszym akapicie tej deklaracji.
W tej nowej formule nie ma już mowy o „wiedzy i informacji” ale tylko o „wiedzy”. W pierwszym akapicie zamieszone są stwierdzenia dotyczące zarówno pozytywnych jaki i negatywnych aspektów korzystania z Internetu, podczas gdy w poprzednim ujęciu redakcyjnym te dwie sprawy umieszczone były w dwóch pierwszych akapitach.
Czy te zmiany jakoś dezawuują to, o czym piszę w artykule? W najmniejszym nawet stopniu! Korzystając z aktualnie dostępnej deklaracji programowej Szkoły musiałbym po prostu kilka zdań więcej poświęcić na wyraźniejsze wyeksponowanie tego, co nazywam ideologią i legendą Internetu. W poprzedniej formule redakcyjnej to oddzielenie było już po prostu gotowe. I tylko tyle.
W przypisach przytaczam niemal cały tekst deklaracji programowej Szkoły, aby uniknąć niespodzianek związanych z ewentualnymi dalszymi zmianami. Mam nadzieję, że Urząd Rzecznika Rządu d/s. Równego Traktowania nie uzna mi tego za kradzież intelektualną.
Wobec dynamiki procesów obejmujących także różne fundacje, urzędy czy firmy wypada mi je z góry przeprosić za takie czy inne nieporozumienia w przedstawianiu ich roli w omawianym projekcie. Nie to jest jednak celem mojego artykułu.
Omawiane tu kłopoty z ustaleniem faktycznego stanu określonych spraw są doskonałą ilustrację trudności, jakie mogą być udziałem obserwatorów realnie bardzo odległych od miejsca obserwowanych wydarzeń. Jeśli takie rudności dotyczą osób dorosłych, to cóż dopiero mówić o dzieciach i młodzieży?
Waga problemu
Świadomość różnych zagrożeń dla zasiadających przed komputerem nastolatków i dzieci jest dość powszechna. Świadomość zagrożeń nie oznacza jednak, że wiadomo jak najmłodszych przed nimi chronić.
Różnorakich inicjatyw mających intencjonalnie chronić najmłodszych przed sieciowymi zagrożeniami jest bardzo wiele i rodzą się one w różnych miejscach, nawet na najwyższych piętrach światowej sceny politycznej.
Program Komisji Europejskiej Safer Internet (od 1999) ma już w Polsce swoje Centrum (od 2005) powstałe ze współpracy Naukowej i Akademickiej Sieci Komputerowej oraz Fundacji Dzieci Niczyje. Partnerem większości projektów Centrum jest Fundacja Orange. Sam skład podmiotów zaangażowanych w program świadczyć może o wadze problemu.
Jak ten problem jest widziany przez instytucje w Polsce niejako z urzędu nim zainteresowane? Czy coś robią i co mogą robić? Warto tu o dwa przykłady.
Policja i jej dekalog
Dochodzenie, kto zawinił w wypadku na drodze, to jedno, ale zapobieganie im to drugie. Dla policyjnej racjonalności to oczywiste. Komendzie Głównej Policji nie uszła uwadze cyberprzestrzeń jako pole ewentualnych zagrożeń dla najmłodszych, czego wyrazem może być miejsce w witrynie KGP poświęcone szeroko rozumianej prewencji. Znaleźć w nim można swoisty dekalog wskazówek adresowany do rodziców: 10 rad dla rodziców dotyczących bezpiecznego korzystania z Internetu przez dzieci. Wprawdzie redakcje strony jako źródło tych wskazówek podaje stronę www.dzieckowsieci.pl, ale liczy się to, pod czym KGP ostatecznie się podpisuje. [przypis 1]
[http://www.zyjbezpiecznie.policja.pl/portal/zb/828/47342/Jak_chronic_dziecko_w_sieci.html]
Czuć w tym dekalogu policyjne doświadczenia z praktyki i chyba także i to, że policjanci też bywają rodzicami małoletnich dzieci. Policja postarała się o to, co mogła – podała 10 ogólnych porad. A niewiele więcej chyba może. Gdyby policja miała na bieżąco ingerować w proces wychowawczy, musielibyśmy zafundować sobie jakąś formę państwa policyjnego, w którym rodzice i szkoły niewiele mieliby do powiedzenia.
Bardziej jednak to opracowanie może być pomocne szkołom czy różnym organizacjom aniżeli bezpośrednio rodzicom. Bo ilu z rodziców wpadnie na pomysł, by zajrzeć na stronę Komendy Głównej Policji? Ale to jeszcze nie wszystko. Nawet, jeśli rodzic zajrzy do tych porad, to i tak niekoniecznie będzie mógł z nich skorzystać.
Już pierwsza porada dla rodziców (Odkrywaj Internet razem z dzieckiem) dostarcza sporo wątpliwości. Objaśniona jest ona kilkoma zdaniami (podobnie jest z wszystkimi pozostałymi):
1.Bądź pierwszą osobą, która zapozna dziecko z Internetem. Odkrywajcie wspólnie jego zasoby. Spróbujcie znaleźć strony, które mogą zainteresować Wasze pociechy, a następnie zróbcie listę przyjaznych im stron Jeśli Wasze dziecko sprawniej niż Wy porusza się po Sieci, nie zrażajcie się – poproście, by było Waszym przewodnikiem po wirtualnym świecie.
Słuszne jest założenie, że dzieci potrafią sprawniej poruszać się po sieci niż ich rodzice, ale w ilu domach któreś z rodziców będzie miało czas i jednocześnie przekonanie, że warto z dzieckiem posiedzieć przy komputerze? Internet w Polsce na dobrą sprawę zaczął swoją ekspansję od 2005. roku. Jeśli sam rodzic nie korzysta z Internetu w szerszym zakresie, to raczej niewiele zagrożeń, poza najbardziej ewidentnymi, w nim dostrzeże.
Nadto, sytuacja socjalna bardzo dużej części rodzin najzwyczajniej utrudnia taką systematyczną pracę.
Przyjrzyjmy się innej wskazówce, np. nr 5:
5. Naucz dziecko krytycznego podejścia do informacji przeczytanych w Sieci.
Wiele dzieci używa Internetu w celu rozwinięcia swoich zainteresowań i rozszerzenia wiedzy potrzebnej w szkole. Mali internauci powinni być jednak świadomi, że nie wszystkie znalezione w Sieci informacje są wiarygodne. Naucz dziecko, że trzeba weryfikować znalezione w Internecie treści, korzystając z innych dostępnych źródeł (encyklopedie, książki, słowniki).
Uwaga bardzo słuszna, ale ilu z rodziców jest w stanie uznać jej słuszność skoro sami bywają mało krytyczni wobec publicznie podawanych informacji?
Cały ten dekalog może być pomocny rodzicom o względnie wysokim i solidnym wykształceniu oraz o ustabilizowanej sytuacji zawodowej i materialnej, pozwalającej któremuś z nich na stosowne uzupełnianie luk w swej edukacji. Takich rodzin jest raczej niezbyt wiele.
A Przecież z czasem wszystkie dzieci nauczą się z Internetu korzystać choćby drogą prób i błędów. To poniekąd jest ich naturalnym, przyrodzonym prawem. Te błędy jednak mogą być już dzisiaj dotkliwe, ale na wyciąganie z nich wniosków w konkretnych przypadkach często nikt nie ma już czasu, a nawet sposobności, by jakoś łagodzić ich skutki. Skutki, które już bywają przedmiotem zainteresowania policji, a nawet policyjnych dochodzeń w drastycznych przypadkach.
Postęp technologiczny jest tak błyskawiczny, że właściwie już nikt za nim nie nadąża. Zagrożeń będzie przybywało. Czy za rok lub kilka lat policyjny dekalog będzie tak samo wyglądał? Zdają chyba sobie z tego sprawę autorzy drugiej inicjatywy, której warto się przyjrzeć, gdyż ułatwi to dostrzeżenie ogromnej złożoność i niejako wielowarstwowości problemu.
RPD oraz MEN i Szkoła Bezpiecznego Internetu
Szkoła Bezpiecznego Internetu – pod tak obiecującym tytułem kryje się inicjatywa fundacji Kidprotec oraz firm Norton i Orange jako współorganizatorów. Patronem honorowym inicjatywy jest natomiast Rzecznik Praw Dziecka oraz Ministerstwo Edukacji Narodowej. Wśród partnerów zaś znajduje się pięć znanych w świecie firm (Microsoft, Serwis Nasza Klasa, Serwis Allegro, PEGI, Venti). [przypis 2]
Obywatelsko-państwowo-firmową rękę składu współkonstytuującego Szkołę nietrudno zauważyć w jej założeniach programowych. Są one króciutko i treściwie wyłożone w dwóch początkowych akapitach, w których dla pewnego skrótu i wygody wypunktowałem hasła, jakie będą dalej jeszcze przedmiotem rozważań.
Pierwszy akapit zawiera pochwałę Internetu, wyliczenie jego walorów i zachętę do korzystania z niego:
Internet to wspaniały wynalazek. Korzystają z niego niemal wszyscy – dzieci i dorośli. Internet jest [1] kopalnią wiedzy i [2]informacji, [3]platformą kontaktu z rówieśnikami, [4]miejscem nauki, [5]placem zabaw, [6]sklepem, [7]kuźnią kultury. Nie bójmy się wykorzystywać go do tych celów!
Drugi akapit jest podobnie krótki i odnosi się do zagrożeń, jakie mogą wynikać przy niewłaściwym korzystaniu z niego. Analogicznie, do powyższego cytatu wprowadziłem enumeratywne wypunktowanie zagrożeń.
Pamiętajmy jednak, że Internet wykorzystywany nieostrożnie, może wyrządzić znaczne krzywdy. [1]Nękanie rówieśników on-line, [2]wyciek danych osobowych, [3]dostęp do treści nieodpowiednich dla dziecka, [4]instalowanie wirusów to problemy, które mogą nieść poważne konsekwencje.
W kolejnym akapicie mowa jest o rodzicach i szkołach jako adresatach programu realizowanego we współpracy z Ministerstwem Edukacji Narodowej oraz o certyfikatach jakie szkoły mogą uzyskać po spełnieniu określonych warunków. Dla porządku przytoczę i ten akapit, tym razem bez wtrącania moich oznaczeń:
Program Szkoła Bezpiecznego Internetu ma pomóc Rodzicom i Nauczycielom w wychowaniu dzieci do Internetu. Nauczyciele oraz opiekunowie, chcąc zapewnić bezpieczeństwo swoim wychowankom, muszą zdobyć podstawową wiedzę na temat funkcjonowania sieci oraz kwestii prawnych z tym związanych. Z myślą o szkołach, przygotowaliśmy wspólnie z Ministerstwem Edukacji Narodowej, specjalny program certyfikacji. Każda szkoła w Polsce może ubiegać się o certyfikat Szkoły Bezpiecznego Internetu, który będzie znakiem stałego dbania o bezpieczeństwo wychowanków w sieci.
Jak owo skuteczne stałe dbanie o bezpieczeństwo wychowanków w sieci powinno wyglądać? Tego chyba nikt nie wie. To jest wielki znak zapytania.
Tak ogólnie zaprezentowany został program Szkoły. Przedmiotem zaś dalszej uwagi w tym artykule będą tylko dwa pierwsze akapity, gdyż one doskonale ilustrują teoretyczne i praktyczne trudności związane rozwiązywaniem problemów internetowych zagrożeń najmłodszych obywateli.
To, co może w przytoczonych cytatach trochę zaskakiwać, to swoista niewspółmierność walorów Internetu wymienionych w pierwszym akapicie oraz zagrożeń wymienionych w drugim. Te dwa ciągi są jakby z różnych porządków teoretycznych. Spróbujmy się temu przyjrzeć nieco bliżej. Pomocna tu może być pewna dygresja.
Dygresja o ideologii i legendzie
O Internecie powiedzieć można, że jest to wielki projekt cywilizacyjny i kulturowy wygenerowany i realizowany przez zachodnią liberalną demokrację; jest to już wielkie zbiorowe dzieło, czy może słuszniej – uruchomiony proces o globalnym zasięgu. Ma on swoich głośnych entuzjastów i wizjonerów oraz całe rzesze drobniejszych wykonawców i beneficjentów. Zmienia on społeczeństwa na ogromną skalę i w olbrzymim tempie.
Nic też dziwnego, że ma także swoich przeciwników dostrzegających orwellowską przyszłość dla społeczeństw skuszonych internetową siłą przyciągania i pociągania.
Trudno byłoby mi spersonalizować autorstwo konceptu przeciwstawienia ideologii legendzie. Potocznie są te dwa pojęcia traktowane trochę podobnie, jako że obydwa odnoszą się do utworów zawdzięczających swe istnienie ludzkiej wyobraźni. Jednak w powszechnym chyba odczuciu legendy kojarzone są raczej z utworami anonimowymi, zrodzonymi w zbiorowych i żywiołowych procesach opisywania czy opowiadania o świecie, zaś ideologie kojarzone są bardziej z czyjąś systematyczną, zracjonalizowaną aktywnością intelektualną w sferze polityki.
W zasygnalizowanym natomiast koncepcie te tradycyjne znaczeniowe skojarzenia są wzięte jakby w nawias, a wykorzystana została pewna wygoda w ujmowaniu zjawisk kulturowych do jakich należą różnorakie zbiorowe przedsięwzięcia chętnie dziś nazywane projektami.
We wspomnianym przeciwstawieniu ideologia odnosi się do tego, co jest pożądane, co powinno być, co jest odczuwane jako pozytywne.
Legenda – przeciwnie. Odnosi się do tego, co jest złe, co jest niepożądane, czego nie powinno być, co jest odczuwane jako negatywne.
Ideologia – najkrócej rzecz ujmując – odnosi się do świata dobra, legenda zaś do świata zła.
Można zauważyć, że przecież w każdej tradycyjnie rozumianej legendzie jest pewien pierwiastek ideologii, a w każdej ideologii jest jakiś pierwiastek legendy. Ta sprawa wymagałaby niepotrzebnego tutaj wikłania się w obszerne zagadnienia ogromnej wieloznaczności tych pojęć.
Zamiast tego przyjmijmy na zasadzie projektującej umowy, podyktowanej względami metodologicznej wygody, że najróżniejsze ludzkie utwory, a więc i projekty różnych przedsięwzięć, można opisywać w sposób kontrastowy przez zestawienie ich pozytywnych i negatywnych stron. Nie jest to jakiś bardzo wyszukany koncept. Nawet przyzwoicie konstruowane biznesplany wymagają nie tylko pociągającej wizji korzyści, ale także analizy ujemnych skutków czy zagrożeń.
Dotyczy to także różnorakich inicjatyw edukacyjnych, które przecież zawsze wplecione są w szerszy kontekst cywilizacyjny, w którym jakoś trzeba się usytuować. Takie podejście metodologiczne – zestawienie pozytywnych i negatywnych stron procesu postępującego rozwoju Internetu - odnaleźć można w programie Szkoły Bezpiecznego Internetu. Stąd też cała ta dygresja.
Ułatwi ona trochę identyfikację zasygnalizowanego problemu swoistej niewspółmierności w wyróżnieniu wspomnianych pozytywów i negatywów.
Internet w ideologii
Pierwszy z cytowanych już akapitów zachęca do korzystania z Internetu i tę zachętę wypada umotywować. Ideologia spełnia właśnie funkcję pozytywnego motywowania. Jest ona tu ujęta w hasłowo wskazanych siedem wyliczonych (a ponumerowanych w cytacie przeze mnie) jej składników.
Co może kryć się pod tymi hasłami? Spróbujmy je choć prowizorycznie rozszyfrować, by można było się przekonać o zasadności wskazania tych składników. A więc, po kolei:
- Internet jest kopalnią wiedzy – to dość oczywiste. Encyklopedie, słowniki, artykuły na różne
tematy, a nawet całe książki dostępne są internautom. Internauta może nie tylko korzystać z upublicznionej drogą internetową wiedzy, ale sam może jej dostarczać. Sam może być autorem, redaktorem i wydawcą swojej książki czy artykułu.
2. Jest [kopalnią] informacji– strony internetowe z powodzeniem zastępować mogą prasowe, a
nawet radiowe czy telewizyjne źródła informacji na temat najróżniejszych wydarzeń na całym świecie. I znowu – internauta sam może być dostarczycielem różnych informacji w formie słownej, fotograficznej czy nawet filmowej.
3. Jest platformą kontaktu z rówieśnikami [nie tylko z rówieśnikami! – można dodać] – już nie tylko poprzez pocztę elektroniczną, ale także poprzez umożliwienie łączności głosowej a nawet wizualnej; serwisy społecznościowe umożliwiają wypowiadanie się na forum publicznym; samemu można założyć sobie stronę dostępną dla całej internetowej społeczności.
4. Jest miejscem nauki – można uczyć się nie wychodząc z domu tylko poprzez korzystanie z
zasobów dostępnej wiedzy i informacji, ale także z porad innych indywidualnych internautów lub wręcz wyspecjalizowanych firm edukacyjnych. Można także być samemu dostarczycielem edukacyjnych usług lub choćby dostarczycielem porady w jakimś drobnym problemie dla kogoś jej poszukującej.
5. Jest placem zabaw – dzięki internetowi można spędzać czas na grach automatycznych lub na
grach z innymi amatorami określonych gier; można też spędzać czas na konwersacji z innymi nawet nieznanymi osobami.
6. Jest sklepem – to znowu ogromne ułatwienie. Dzięki internetowi można coś kupić lub
sprzedać, a więc korzystać z czyichś ofert lub samemu być oferentem jakiegoś produktu. Każdy użytkownik Internetu może łatwo wstąpić na pole światowego bazaru.
7. Jest kuźnią kultury – to wyjątkowo szerokie określenie, więc odnotujmy tylko, że dzięki internetowi można z jednaj strony mieć kontakt z różnymi dziedzinami sztuki (filmowej, plastycznej, muzycznej itd.), poznawać różne trendy w zakresie mody (w ubiorach, wystroju wnętrz itd.) czy nawet poprzez opisy kulinarne poznawać kuchnie całego świata, a z drugiej strony wzbogacać swą wrażliwość na najróżniejsze doznania, którymi potrafią się dzielić inne osoby i jednocześnie nabywać pewnych umiejętności w publicznym dzieleniu się własnymi doświadczeniami.
Tak odczytana ideologia Internetu pokazuje wyjątkowość naszej epoki. Dotąd przywilej występowania po stronie medialnych nadawców publicznych komunikatów i ofert był przywilejem takich czy innych elit. Dzisiaj ten przywilej jest dostępny niemal każdemu. Niemal, bo trzeba mieć dostęp do technicznych warunków korzystania z niego. Ale dostęp do tych warunków właśnie na naszych oczach staje się powszechny.
Zaprezentowana ideologia Internetu wcale nie wyczerpuje wszystkich jego walorów, ale przecież dobrze sygnalizuje jego niezwykłe bogactwo w porównaniu z tradycyjnymi środkami medialnymi. To jest w rozwoju cywilizacyjnym zupełnie nowa jakość.
Wraz z postępującą powszechnością dostępu do sieci internetowej zrodził się jednak ogromny problem, który można przedstawić w postaci legendy, jaką łatwo sformułować krytycznie przeglądając zawartość Internetowych witryn pod kątem wymienionych wyżej składników ideologii.
Internet w legendzie
Przyjrzyjmy się zatem internetowym realizacjom obietnic według wyliczonych wyżej punktów. Powstanie w ten sposób legenda będąca negatywnym odbiciem przedstawionej ideologii. Znowu po kolei (hasła w nawiasach odsyłają kolejno do wymienionych punktów):
1. [Wiedza]. Czy Internet jest dostarczycielem tylko solidnej, wiarygodnej wiedzy o świecie, którą warto polecić? Skądże! jest także dostarczycielem wiedzy mało wiarygodnej, będącej nierzadko wyrazem obskurantyzmu intelektualnego jej wytwórców. Jakieś teorie (np. o końcu świata) opierające się na domysłach, nie wsparte rzetelną refleksją metodologiczną nad przesłankami, interpretacje wydarzeń przesycone myśleniem życzeniowym, mieszające dowolnie fakty i wymysły itd., nie respektujące rozróżnienia tego co ledwie prawdopodobne od tego, co solidnie udokumentowane czy uzasadnione zapełniają ogromną ilość miejsca w ogromnej ilości witryn.
2. [Informacja]. Nie każda informacja publikowana w Internecie jest wiarygodna, nie każda podawana jest z dobrą intencja. Aż roi się w nim od różnorakich informacji pełniących w istocie funkcje dezinformacyjne, służące manipulowaniu świadomością odbiorców. Komercyjna reklama może tu dostarczyć ogromnego spektrum przykładów, choć daleko jej do wykorzystywania wszystkich możliwości. Nawet prawdziwa informacja o czymś, ale tylko częściowa może pokrywać całe kłamstwo, być ogromnym nadużyciem zaufania odbiorców.
3. [Platforma kontaktu z rówieśnikami] Nie wszystkie kontakty z rówieśnikami mogą być budujące – można zauważyć, a z drugiej strony, nie zawsze internauta może być pewien, że faktycznie kontaktuje się z rówieśnikiem. Medialny wizerunek osoby czy firmy może nijak się mieć do rzeczywistości.
4. [Miejsce nauki] Nauki czego i nauki jakiej? Czy popularne „ściąganie” z Internetu jest godne polecenia? Czy godne polecenia są różne informacje o psychodelikach?, o zabawach „w gwiazdę” czy innych?
5. [Plac zabaw] Jakich zabaw? Także w okrucieństwo, w wyżywanie się w przemocy czy pornograficznych ekscesach? Nietrudno o przykłady bestialstwa bardzo młodych osób. Już ośmiolatkowie (i chłopcy, i dziewczynki!) bywają uzależnieni od pornografii.
6. [Sklep] W internetowym sklepie niezwykle łatwo o próby oszustwa czy wyłudzeń. Skoro każdy może być oferentem, to nie oznacza, że każdy oferent musi być uczciwy i odpowiedzialny za swój produkt. Dzięki Internetowi wszystko może być przedmiotem handlu, wszystko może być na sprzedaż: od dziewictwa, poprzez znachorskie leki i sposoby na różne dolegliwości, wypracowania na dowolny temat po dane osobowe uzyskane drogą różnych wyłudzeń. Na wszystko znaleźć można oferentów i chętnych.
7. [Kuźnia kultury] Jakiej kultury? Kultury języka? Kultury elegancji w wypowiadaniu się o kimś lub o czymś? Kultury publicznego bycia, panowania nad swoimi emocjami, odpowiedzialnego kreowania swojego wizerunku ale też i wizerunku innych osób?
Dość niewielkim wysiłkiem intelektualnym można byłoby legendę Internetu przedstawić o wiele obszerniej. Każdy z jej punktów można byłoby rozwinąć do ogromnego opracowania bez żadnej pewności wyczerpania tematu.
Takie antysymetryczne ujęcie ideologii i legendy ofert Internetu pozwala na bardzo mocne postawienie pytania o to, kto może korzystać kompetentnie z internetowej sieci. Jeśli np. obok rzetelnych artykułów na jakiś temat znaleźć można artykuły zgoła niepoważne, to czym ma się kierować odbiorca, skoro temat jest dla niego mało znany? Który autor zechce powiadomić odbiorcę, że napisał jakieś banialuki? Który oszust zechce ostrzec, że jest oszustem?
Dwie legendy
Skonstruowana legenda zasadniczo różni się od legendy zaprezentowanej przez twórców Szkoły Bezpiecznego Internetu, którzy, przypomnijmy, zasygnalizowali ją w hasłach:
[1]nękanie rówieśników,
[2]wyciek danych osobowych,
[3] dostęp do nieodpowiednich treści oraz
[4] instalowanie wirusów.
Każdy z punktów powyższej legendy można byłoby także obszerniej przedstawić, nie byłoby to trudne, choć może i trochę już nudne. Ważniejsze jest tu pytanie: skąd ta różnica?
Ostatnią rzeczą, o którą można byłoby posądzać autorów inicjatywy Szkoły Bezpiecznego Internetu to brak świadomości zagrożeń sygnalizowanych w legendzie przeze mnie skonstruowanej. Więc skąd różnica?
Z różnych porządków teoretycznych. Zasygnalizowana przez inicjatorów Szkoły ideologia jest ideologią Internetu jako projektu światowego. Projektu, przed którym nie ma ucieczki, o ile społeczeństwo polskie nie chce znaleźć się na cywilizacyjnym marginesie.
Przedstawiona zaś przez inicjatorów Szkoły legenda mówi tylko o tych zagrożeniach, którym według nich może przeciwstawić się projekt edukacyjny Szkoły.
Ideologia Internetu jest ideologią projektu światowego, natomiast legenda jest tutaj legendą projektu krajowego, projektu sformułowanego na miarę krajowych możliwości, możliwości ograniczonych centralnie kierowanymi administracyjnymi środkami państwa.
Administracyjne możliwości
Gwałtowny rozwój Internetu jest właściwie szokiem cywilizacyjnym dla świata, szokiem, na który nie są przygotowane państwa ani ich struktury ponadnarodowe, nie są przygotowane szkoły, nie są przygotowani rodzice. W takim świecie przyszło żyć dzieciom i młodzieży.
Jak w takiej sytuacji chronić najmłodszych? Te sprawy dopiero są teoretycznie badane a życie podsuwa coraz to nowe problemy do przemyśleń. Efektywne, praktyczne rozwiązania wymagają czasu, ale jakieś rozwiązania potrzebne są już dzisiaj. Młodzi ludzie nie czekają, nie przestają dorastać. Policyjny dekalog adresowany do rodziców nie wziął się z powietrza. Odzwierciedla on intuicyjne wyczucie problemów, podobnie jak intuicyjne jest kierowanie się rodziców w swych wychowawczych staraniach.
Podobnie, choć trochę inaczej jest już z państwową inicjatywą Szkoły Bezpiecznego Internetu. Państwowy patronat zobowiązuje do pewnej skuteczności działań. Państwo w swej edukacyjnej funkcji względem najmłodszych nie może się odwoływać tylko do pomocy policji. Stąd też swoista filozofia leżąca u podstaw oferty programowej Szkoły. Streścić ją można następująco:
- Na dzisiaj niech przynajmniej dzieci i młodzież unikają sytuacji, w których może dojść do naruszenia określonych norm prawnych, a więc działań, które są względnie łatwo postrzegalne i uchwytne dla określonych organów państwa. Niech szkoły próbują powstrzymywać uczniów od działań, o których już dzisiaj wiadomo, że obarczone są dużym ryzykiem popełnienia przestępstwa.
Takie podejście znajduje swoje odzwierciedlanie w omawianej już legendzie oferty programowej Szkoły. Wystarczy zauważyć, że każda szkoła może w ramach nadzoru nad udostępnianym uczniom sprzętem spełniać wymogi sygnalizowane w ideologii programowej. Może zatem: [1]uniemożliwiać nękanie rówieśników, [2] może przeciwdziałać wyciekowi danych osobowych, [3] uniemożliwiać uczniom dostęp do nieodpowiednich treści oraz [4] zapobiegać instalowaniu wirusów na szkolnym sprzęcie.
Jeśli tyle może i potrafi każda szkoła, to niech tę wiedzę i umiejętności przekazuje rodzicom, nich uczula ich na określone problemy w użytkowaniu domowych komputerów.
Program może i minimalny, będący programem przedszkola edukacji w zakresie internetowego bezpieczeństwa, ale niech będzie chociaż taki.
Potwierdzeniem takiego podejścia Rządu może być nieco poszerzona wypowiedź o programie Szkoły znajdująca się na stronie Pełnomocnika Rządu Do Spraw Równego Traktowania:
Dzieci chętnie chłoną wszelkie nowinki technologiczne, jednak najważniejszym, najczęściej używanym narzędziem pozostanie Internet. Internet jest kopalnią wiedzy, miejscem rozrywki i kontaktu z przyjaciółmi, placem zabaw. Niestety, Internet wykorzystywany nieostrożnie może okazać się destrukcyjnym przyjacielem. W wielu przypadkach przygoda z Internetem kończy się na policji. Coraz częściej w Polsce, jak i zagranicą, nagłaśniane są przypadki cyberprzestępczości – pedofilii, nękania rówieśników on-line. Problemem jest to, że ani rodzice ani szkoła nie wychowują dzieci do korzystania z Sieci – sami tłumaczą się nieznajomością obsługi komputera. Dziecko w niekontrolowany sposób używające Internetu do różnych celów narażone jest na wiele niebezpieczeństw, takich jak cyberbullying, oglądanie treści niestosownych do wieku, uzależnienia.
Wypowiedź ta ujawnia swoistą kwadraturę koła: szkoły i rodzice mają przygotowywać najmłodszych do bezpiecznego korzystania z sieci, ale sami nie są do tego przygotowani.
Można jakoś zmobilizować szkoły do nauczania uczniów elementarza bezpiecznego korzystania z sieci, ale jak nauczyć ich rodziców? Objąć ich obowiązkiem szkolnym w tym zakresie? Jak szkoły mają skutecznie oddziaływać na rodziców?
Polska nie jest wyjątkiem w świecie. Na całym świecie ten problem jest gorący. Sieci internetowej nie skonstruowały dzieci, ale dorośli i to najwyższej klasy specjaliści. O bezpieczeństwie dzieci chyba niewiele myśleli, a raczej o własnych interesach.
A sytuacja jest jeszcze poważniejsza. Nie wystarczy bowiem nauczanie bezpiecznego korzystania z sieci, ale niezbędna jest już także edukacja w zakresie życia w świecie oplątanym internetową siecią. Czy rzeczywiście mówienie o takiej potrzebie jest już zasadne? Odpowiedź podsuwa samo życie i nietrudno o przykład z naszego krajowego podwórka.
Tragiczny przykład
Program edukacyjny unikania najbardziej czytelnych zagrożeń jest warunkiem koniecznym bezpiecznego życia w świecie oplecionym siecią Internetu, ale warunkiem daleko niewystarczającym. Wirtualny świat, którego Internet jest dzisiaj podstawowym rusztowaniem technicznym wciąga powoli wszystkich niezależnie od ich woli i świadomości tego. Warto o ilustrację.
Niech Czytelnik zwolni mnie od obowiązku dokumentowania prawdziwości niżej przedstawionej historii. Wystarczy, jeśli uzna ją za prawdopodobną.
15-letnia dziewczynka zakochuje się w swoim nauczycielu tańca. Zaniepokojona matka sygnalizuje problem lokalnej prokuraturze. Wybucha lokalny skandal podsycany i wyolbrzymiany plotkami.
Wydarzenie, jakich życie dostarcza wiele. I rodzina wyjątkowo przyzwoita oraz dobrze sytuowana, i dziewczynka wyjątkowo inteligentna, wielostronnie utalentowana, a mimo tego skandal nie umiera śmiercią naturalną. Wystarczyło bowiem, by po kilku miesiącach szkolna kamera uchwyciła, że nauczyciel i dziewczynka przez 5 minut byli sami w pokoju, a problem odżył tym razem ewidentnie za sprawą interwencji, może i w dobrej wierze, dyrektora szkoły, który podzielił się informacją o tym z całym gronem pedagogicznym.
Nie wystarczyło tłumaczenie, że chodziło o opatrzenie drobnego zranienia. Czy faktycznie mogło dojść w ciągu tych pięciu minut do czegoś zdrożnego? To wydaje się być mało prawdopodobne, a o przekonującą odpowiedź będzie już trudno. Po upływie pół roku dziewczynka popełniła samobójstwo.
Spotęgowane reakcją dyrektora podejrzenia i domysły trafiły do Internetu, przestały mieć wymiar lokalny. W społecznościowym serwisie, w którym dziewczynka miała swoją stronę, pojawiły się wypowiedzi w rodzaju: Cześć, mam pytanko, parę osób mi mówiło że Ty i J. [nauczyciel - red.] no wiesz... i jak możesz to powiedz czy to prawda czy nie? Sorry że się o to pytam.
Dziewczynka inteligentnie próbowała się odnosić do takich wypowiedzi. Przed lokalnymi plotkami można ostatecznie gdzieś uciec zmieniając miejsce pobytu. A gdzie uciec przed internetową społecznością? Jak długo można dementować plotki? Jak bronić swego dobrego imienia, skoro nie są w stanie pomóc ani rodzina, ani szkoła, ani nawet lokalne władze, dla których później śmierć dziewczynki stała się traumatycznym przeżyciem?
Tak w skrócie wygląda sprawa w przekazach medialnych, a jak było faktycznie? Sprawę bada prokuratura. Nawet jeśli cała historia została przez kogoś wymyślona, to przecież jest ilustratywnym przykładem internetowych zagrożeń i pretekstem do postawienia kilku pytań czy zagadnień.
Złudność państwowych gwarancji bezpieczeństwa
Czy ktoś popełnił tu jakieś internetowe przestępstwo? Internetowi rówieśnicy zadawali publicznie nietaktowne pytania, ale czy brak taktu w pytaniu jest przestępstwem? Czy ktoś pojedynczo nękał dziewczynkę serią mało taktownych wypowiedzi? Suma takich nietaktów od różnych osób może być jednak zabójcza; nie każdy ma skórę twardą jak polityk czy celebryta.
Wniosek nasuwa się dość prosty: administracyjnymi metodami może i można zrobić wiele, ale nie zawsze, one nie wystarczają. Nawet gdyby szkoła była liderem w projekcie Szkoły Bezpiecznego Internetu, to i tak podobne zdarzenie mogłoby mieć miejsce.
Z innej strony. Jaka dziś scena publiczna na świecie może być budująca nadmiarem taktu? Co to dla młodych ludzi miałoby właściwie oznaczać? Skąd mają o tym wiedzieć? A wystarczy im pooglądać trochę telewizję czy zajrzeć do popularnych portali internetowych, by doświadczyć, jak dorośli „dyskutują” między sobą, jak wygląda ich „netykieta” w praktyce. I tu pytanie: czy można uchronić dzieci i młodzież przed wpływem takich przykładów? Co w tym zakresie mogą rodzice czy szkoły?
I jeszcze inna sprawa. Ktoś w tym przykładzie musiał wystąpić w roli internetowego paparazzi, przenieść problem z realu do wirtualnego świata. Czy zrobił to, by zaszkodzić dziewczynce, czy tylko, by dodać sobie powagi jako nadawcy informacji interesującej innych, informacji może i w formie pytania? Na nietaktowne pytanie zadane wprost w naturalnym kontakcie pytany może skutecznie zareagować, by uciąć sprawę, ale w kontakcie medialnym często już nie jest to możliwe. W wirtualnym świecie sprawy, jak plotka, nabierają własnego życia, wymykają się spod kontroli pytanego i pytającego, trudno już coś cofnąć.
Czy wystarczą tu tylko wskazówki kierowane do młodych internautów, aby uważać na to, by komuś nie zrobić krzywdy przez nieopatrzne wystąpienie w roli paparazzi nawet wbrew swoim intencjom? O to byłoby niezwykle trudno. Dlaczego? Różne filmiki spod znaku „ukryta kamera” stały się już trwałym elementem internetowej publicystyki. Zakazać takowej? To jak wylać dziecko z kąpielą. Czy relacje ze stadionów lub innych masowych imprez mają być pozbawione spojrzenia kamerzystów na widownię? A chodzi tu o ten sam mechanizm przenoszenia wizerunku osób ze świata realnego w świat wirtualny.
W stronę kultury
Chyba każde państwo na świecie jest zainteresowane, aby nie było wypadków drogowych na jego terytorium. Czy ilość wypadków śmiertelnych (i tych mniejszych) zależy tylko od polityki państwa w dziedzinie drogowych regulacji oraz stanu technicznego dróg? Nie. Zależy także w bardzo poważnym stopniu od umiejętności i kultury drogowej kierowców. Ich aktualny poziom to efekt długotrwałych wysiłków całego społeczeństwa.
Samochodami ludzie jeżdżą już przeszło sto lat, a Internetem, w masowej skali, posługują się ledwie kilkanaście lat, w Polsce nawet nieco krócej. Kultura internetowa dopiero się rodzi. Jest to niezwykle złożone i interesujące zagadnienie. Czy ta kultura jest sprowadzalna tylko do sposobu korzystania z Internetu? To byłoby chyba zbyt wąskie podejście do zagadnienia.
Kultura drogowa to nie tylko kultura kierowców, ale także kultura pieszych oraz osób zaangażowanych w obsłudze całej drogowej infrastruktury. Podobnie i z Internetem. Potrzeba zmian w kulturze życia w świecie oplecionym siecią Internetu. Dotyczy to nie tylko samych użytkowników Internetu, ale wszystkich żyjących, gdyż wszyscy są już w jego sieci. Stojąc grzecznie na przystanku drogowym także można stać się ofiarą wypadku drogowego. Nie korzystając z samochodu także można spowodować wypadek drogowy.
Jaka kultura w epoce Internetu?
Załóżmy, że dziewczynka w omawianym wyżej przypadku żyje dalej. Dostaje się na politechnikę, jak marzyła i robi karierę jako inżynier. Czy państwo mogłoby jej zapewnić, że w przyszłości jakiś paparazzi nie wyciągnie już zapomnianej sprawy na światło publiczne? To raczej niemożliwe. I co wtedy?
No właśnie. Co by się stało, gdyby po kilku latach ktoś faktycznie odświeżyłby w Internecie jakoś już przykurzoną sprawę? Na zdrowy rozum nic nie powinno się stać. Przecież w wieku piętnastu lat może się zdarzyć, że ktoś miał taki czy inny przypadek życiowy, ale zupełnie naturalne jest, że z różnych kłopotliwych sytuacji po prostu się wyrasta. Kto z normalnych ludzi nie miał w młodości jakichś przygód, które niekoniecznie są budujące? Niektóre osoby potrafią się nawet takimi przygodami chwalić. Rozmaite błędy to przywilej młodości.
A czy dziewczynka w ogóle popełniła jakiś błąd w sensie naruszenia okreslonych norm prawa? To wątpliwe. Po prostu niefortunnie zinterpretowała sytuacje. Najpierw sytuację swej relacji z nauczycielem tańca, a później swą sytuację osoby jakby nagle odartej z cząstki swej prywatności na internetowych forach. Dziewczynkę zabiło to, co było w niej najcenniejsze – wrażliwość. Wrażliwość nie dopasowana jeszcze do realiów szybko zmieniającego się świata.
Czy inteligentna dziewczynka nie miała powodów do obaw o swoją przyszłość? Skromniutkie doświadczenia własne – przez sześć miesięcy sama zmagała się z internetowym postponowaniem jej osoby – nie podpowiadały jej jakiegoś końca bardzo dyskomfortowej sytuacji, w jakiej się znalazła. Gdyby przeniosła się do innej szkoły sprawa by się zamknęła? Nie. W innej szkole natychmiast rozbudzona zostałaby ciekawość całej nowej społeczności szkolnej. Można byłoby się spodziewać, że natychmiast pojawiłby się nowy internetowy paparazzi ciekawy tego, jak otoczenie zareaguje na jego publicystyczne doniesienie. I wcale nie musiałby używać jakichś wulgarnych czy obraźliwych sformułowań. Czy popełniłby jakieś przestępstwo?
W obecnych realiach niezwykle ważne jest to, że dorośli ukształtowani w znacznej jeszcze mierze przez kulturę epoki przedinternetowej nie mają wyobraźni o wrażliwości młodych ludzi ukształtowanej już całkowicie w epoce medialnej zdominowanej przez Internet. Środowiskowa plotka może zabić. O tym już dawno wiadomo, ale też wiadomo, że trzeba po prostu wytrzymać jakiś czas, gdyż jeśli plotka nie ma pokrycia w faktach, to po prostu przestaje budzić zainteresowanie, a jej ewentualne powtarzanie jest odbierane bardzo negatywnie.
Plotka internetowa to jednak pewna nowość. Plotkarzy nie brakuje, a brak reakcji na plotkę może być uważane za potwierdzanie jej treści. A jak z nią walczyć? Nad tym już mało kto się zastanawia, a już najmniej ukryci pod nickiem młodzi plotkarze. A dorośli? Sami są często takimi samymi plotkarzami, to oni pierwsi wprowadzili plotki do sieci, a nie dzieci. A rodzice potencjalnych ofiar? Jeśli ich dziecko wpadnie w tarapaty, to często nawet nie zdają sobie sprawy, że to są faktycznie tarapaty, a nawet jeśli już to sobie uświadomią, to sami są podobnie bezradni jak one.
Dziewczynka nie żyła samotnie. Trudno przypuszczać, że jej dorosłe otoczenie nie próbowało jej pomóc. Ale ta pomoc była – to moja interpretacja - nieadekwatna. Ta nieadekwatność wynika z różnicy wrażliwości młodszych i starszych generacji, różnicy mającej swe źródło w zachodzącej rewolucji informatycznej. Czy ty te różnice wrażliwości przejawiają się tylko w takich indywidualnych dramatach? Ta różnica międzypokoleniowych wrażliwości ma globalny wymiar i ujawnia się także w globalnych procesach. To jednak znacznie szersza sprawa.
Im szybciej dana społeczność podniesie swą kulturę internetową na wyższy poziom, tym szybciej uniknie zbędnych dramatów, ale też tym sprawniej zapewni sobie godziwe miejsce w świecie.
Policyjna intuicja
i niepolicyjne trudności
Rodzice, szkoły, państwa nie są przygotowane do zapewnienia najmłodszym bezpieczeństwa w świecie epoki rewolucji informatycznej generującej niespotykane dotąd zagrożenia. Jak starsi mogą chronić młodszych, skoro dla nich samych te zagrożenia są mało rozpoznawalne i nie mają doświadczeń zmagania się z nimi? Poszukujących rozwiązań i różnych propozycji kierunków poszukiwań jest już jednak wcale niemało.
Bardzo interesującą propozycję odnaleźć można w omawianym już policyjnym dekalogu. Warto pod tym kątem przyjrzeć się punktowi dotyczącemu netykiety:
8. Zapoznaj dziecko z NETYKIETĄ - Kodeksem Dobrego Zachowania w Internecie.
Przypominaj dzieciom o zasadach dobrego wychowania. W każdej dziedzinie naszego życia, podobnie więc w Internecie obowiązują takie reguły: powinno się być miłym, używać odpowiedniego słownictwa itp. (zasady Netykiety znajdziesz na stronie www.sieciaki.pl) Twoje dzieci powinny je poznać (nie wolno czytać nie swoich e-maili, kopiować zastrzeżonych materiałów, itp.).
Bardzo trafne jest spostrzeżenie, że zachowanie się w Internecie i – można dodać – w świecie oplecionym internetową siecią, powinno wynikać z zasad dobrego wychowania. Te zasady są już wpajane od najmłodszych lat.
„Nie czyń drugiemu, co tobie niemiło!” – z taką zasadą zapoznawały się niegdyś dzieci (wśród których zapewne było wielu dzisiejszych policjantów) zanim jeszcze poszły do szkoły. Względnie łatwo było ją wpajać, bowiem odwoływała się ona do własnego, indywidualnego, praktycznego doświadczenia tego, co „niemiłe”. A takie „niemiłe” doświadczenia nie były przecież obce i rodzicom, i nauczycielom w szkole. Czy dziś omawiana zasada straciła cokolwiek na aktualności?
Względnie łatwo jest rozmawiać opiekunom i podopiecznym o sprawach znanych im z własnego praktycznego doświadczenia, „doświadczenia na własnej skórze” – jak można by to potocznie określić. Dzisiaj już trudniej o taką „wspólnotę doświadczeń”. Świat doświadczeń i wrażeń będący udziałem dzieci i młodzieży żyjącej dzisiaj, jest już znacząco innym światem, aniżeli świat sprzed rewolucji informatycznej, w jakim wzrastało starsze pokolenie ucząc się zasad dobrego wychowania. Pisałem o tym szerzej w poprzednim artykule (eioba: Rodzice-media-dzieci. …)
Ta różnica jest ogromną trudnością, na rozwiązywanie której policja ma wpływ raczej niewielki.
Czy to oznacza, że policyjna wskazówka pod adresem rodziców, by przygotowując dzieci do funkcjonowania w sieciowych realiach odwoływać się do zasad dobrego wychowania jest już nieadekwatna wobec zmieniających się szybko tychże realiów? Taki wniosek byłby z gruntu nieuprawniony. Przeciwnie. Akurat wskazany kierunek może być bardzo obiecujący.
Obiecujący pod warunkiem, że lepiej wykorzysta się praktyczne doświadczenia, jakie młodzi ludzie zdobywają w codziennych działaniach w domu i w szkole. To zaś oznacza, że na takie same działania, a nawet takie same błędy, trzeba byłoby nieco inaczej spojrzeć. I w domu, i w szkole.
Ale i tu można spodziewać się niemałych trudności. W dość chyba powszechnym przekonaniu sieciowe zagrożenia najmłodszych to domena specjalistów od Internetu. Jak przekonać rodziców, a nawet nauczycieli bardzo rożnych przedmiotów, że zasady dobrego wychowania wpajane w trakcie codziennych doświadczeń mogą mieć ogromne znaczenie dla sieciowej edukacji?
Niewielki błąd ucznia w szkole, jakieś jego niefortunne zachowanie będzie miało względnie niewielkie znaczenie w praktycznych konsekwencjach dla niego czy otoczenia. Ale już taki sam błąd czy niefortunne zachowanie wzmocnione sieciowym rezonansem może doprowadzić do konsekwencji wręcz dla kogoś tragicznych. Stąd uwaga, by nawet z drobnych doświadczeń wyciągać więcej wniosków, niż to jest dziś w zwyczaju. Ale jak te wnioski formułować. Kto ma to robić? Jak zintensyfikować naukę dobrego wychowania bazując na tych doświadczeniach, które i starszym i młodszym są wspólne?
Wspólne dla dorosłych i młodych są domy, wspólne są szkoły, wspólne jest najbliższe lokalne środowisko przyrodnicze, techniczne, społeczne. Sfera naturalnych kontaktów, a nie medialnych, najbardziej intensywna jest w lokalnym środowisku, w którym najmłodsi dorastają. Zakres wspólnych doświadczeń funkcjonowania starszych i młodszych w lokalnym środowisku nigdy nie będzie zredukowany do zera. I w zakresie tych wspólnych doświadczeń w naturalnych relacjach zasady dobrego wychowania mogą być najbardziej efektywnie przekazywane.
No, ale jak nakłonić owe lokalne środowiska dorosłych, by zasady dobrego wychowania wpajane były najmłodszym na tyle efektywnie, aby były one także respektowane w działaniach znaczeniem wykraczających poza lokalne ogródki? Każdy zaś kontakt z sieciowym urządzeniem przekracza lokalne granice? Tutaj nie pomogą apele władz oświatowych czy policyjnych. Niewiele da się zrobić bez oddolnych, lokalnych inicjatyw. Na przeszkodzie ich pojawianiu się stoją dość powszechne przyzwyczajenia do czekania na inicjatywy odgórne.
Uczenie się na błędach w sytuacji, gdy czyimś nieprzemyślanym gestem mogą być one wielokrotnie wzmacniane siłą sieciowych oddziaływań może być niezwykle kosztowne, a wręcz uniemożliwiające już naprawę skutków pozornie niewielkich błędów. I to jest przesłanka usprawiedliwiająca próby poszukiwania rozmaitych rozwiązań edukacyjnych i wychowawczych nie tylko przez osoby i instytucje do tego urzędowo zobligowane, ale też przez tych, którzy w czymkolwiek, nawet niewielkimi przyczynkami mogą być w tych poszukiwaniach pomocni. Takich prób i przyczynków nigdy za wiele, podobnie jak nigdy za wiele starań o bezpieczeństwo na drogach.
Edward M. Szymański
P.S.
Trochę mi czasu w długim weekendzie zabrakło, więc przypisy pojawią się trochę później.
Przypisy (dodane 19 maja 20013)
- 1. [http://www.zyjbezpiecznie.policja.pl/portal/zb/828/47342/Jak_chronic_dziecko_w_sieci.html]
- 2. [http://rownetraktowanie.gov.pl/kampanie/szkola-bezpiecznego-internetu]
Tytułem komentarza
Na tej rządowej stronie można znaleźć najobszerniejszą i pewnie najbardziej aktualną informację o programie Szkoły Bezpiecznego Internetu. W pierwszym akapicie przedstawiającym problem znaleźć można niemal dokładnie takie same sformułowania, jakie przytoczone zostały w artykule w cytatach pochodzących ze strony Szkoły.
Opis problemu
Dzisiejszy świat wymaga od dorastających dzieci i młodzieży znajomości nowych technologii. Dzieci chętnie chłoną wszelkie nowinki technologiczne, jednak najważniejszym, najczęściej używanym narzędziem pozostanie Internet. Internet jest kopalnią wiedzy, miejscem rozrywki i kontaktu z przyjaciółmi, placem zabaw. Niestety, Internet wykorzystywany nieostrożnie może okazać się destrukcyjnym przyjacielem. W wielu przypadkach przygoda z Internetem kończy się na policji. Coraz częściej w Polsce, jak i zagranicą, nagłaśniane są przypadki cyberprzestępczości – pedofilii, nękania rówieśników on-line. Problemem jest to, że ani rodzice ani szkoła nie wychowują dzieci do korzystania z Sieci – sami tłumaczą się nieznajomością obsługi komputera. Dziecko w niekontrolowany sposób używające Internetu do różnych celów narażone jest na wiele niebezpieczeństw, takich jak cyberbullying, oglądanie treści niestosownych do wieku, uzależnienia.
Drugi akapit o celach programu przytaczam dla już dla pewnego porządku.
Cele programu
Program „Szkoła Bezpiecznego Internetu” jest programem edukacyjnym, profilaktycznym skierowanym zarówno do dorosłych (rodzice, kadra nauczycielska), jak i do dzieci. Głównym celem programu jest profilaktyka cyberprzestępczości, jak pedofilia on-line, nękanie rówieśników złośliwymi i krzywdzącymi wpisami w serwisach społecznościowych i forach dyskusyjnych. Cele zostaną osiągnięte poprzez pokazanie bezpiecznego sposobu korzystania z Internetu, z poszanowaniem zasad prawa i netykiety oraz uwzględnieniem potrzeb i praw innych osób. Rodzice i nauczyciele zostaną odpowiednio przygotowani do roli odpowiedzialnych użytkowników Internetu, stanowiących dobry przykład dla młodych pokoleń. Znakiem przeprowadzonych szkoleń i utrzymywania dobrych praktyk w szkołach (podstawowe, gimnazja, licea) będą certyfikaty Szkoły Bezpiecznego Internetu.
Następny akapit poświęcony jest certyfikatowi, jakie mogą uzyskać szkoły przystępujące do Programu. Pomijam ten akapit z uwagi na sporą obszerność
. Kto zaś jest aktualnie organizatorem programu? Jest ich dwóch:
Organizatorzy Programu
Fundacja Kidprotect.pl powstała w 2002 roku. Jako pierwsza w Polsce podjęła temat bezpieczeństwa dzieci w Internecie oraz zwalczania pornografii dziecięcej i pedofilii online. Fundacja prowadzi projekty edukacyjne skierowane do dzieci i młodzieży, rodziców i wychowawców. Stale współpracuje z organami ścigania, oferując pomoc w ujmowaniu sprawców, udzielając porad i szkoleń. Aktywnie uczestniczy w pracach nad zmianami legislacyjnymi. Poprzez specjalnie utworzoną jednostkę, Centrum Edukacyjne Fundacji Kidprotect.pl, oferuje szkolenia z obszaru wszystkich programów realizowanych przez fundację dla nauczycieli, rodziców, uczniów oraz dla przedstawicieli organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości. W ramach Porozumienia Dzieci Pod Ochroną, Fundacja Kidprotect.pl współorganizowała ogólnopolską kampanię Bicie Jest Głupie, która spotkała się z dużym uznaniem rodziców i opiekunów. Podjęliśmy także ważny i trudny temat wychowania dzieci i młodzieży do ról społecznych, które będą pełnić w przyszłości. Projekt pod nazwą Akademia Mądrego Wychowania jest cyklem szkoleń o tematyce wychowania dla wychowawców i rodziców.
TP SA - lider na polskim rynku telefonii stacjonarnej, Internetu oraz transmisji danych. Członek światowej grupy telekomunikacyjnej France Telecom. Operator dwóch kanałów telewizyjnych - Orange sport i Orange sport info. Od początku istnienia, firma część swoich zysków przeznaczała na cele społeczne. W 2005 roku Grupa TP zdecydowała się powołać własną Fundację. Tak powstała Fundacja Orange, która aktywnie uczestniczy w życiu społecznym prowadząc autorskie programy lub wspierając wartościowe działania innych organizacji pozarządowych w zakresie edukacji dzieci i młodzieży, ochrony zdrowia, krzewienia kultury oraz w zakresie pielęgnowania i ochrony dziedzictwa narodowego.
A kto jest według informacji Rządowej patronem honorowym? O tym mówi kolejny akapit.
Patroni honorowi Programu
Program „Szkoła Bezpiecznego Internetu” realizowany jest pod patronatem honorowym:
- Pani Katarzyny Hall, Minister Edukacji Narodowej
- Pani Elżbiety Radziszewskiej, Pełnomocnika Rządu ds. Równego Traktowania
- Pana Marka Michalaka, Rzecznika Praw Dziecka
Kim są partnerzy współpartnerzy Programu?
Partnerzy Programu
W realizacji programu „Szkoła Bezpiecznego Internetu” współpracują z nami nasi partnerzy:
- Microsoft
- F-Secure
- Allegro
- Nasza Klasa
- Microsoft
- Stowarzyszenie Producentów i Dystrybutorów Oprogramowania Rozrywkowego (PEGI)
- Komputer Świat
- ZOOM
- Bitartis
Identyfikacja szerzej rozumianego aktualnego podmiotu Szkoły nie tylko dla mnie stanowi pewną trudność. Dla przykładu podaję informację o Programie, jaką można znaleźć na stronie szkoły w Poskwitowie, która do omawianego tu programu przystąpiła i z tej okazji powiadamia:
Organizatorami projektu są:
- Fundacja Kidprotect.pl. Fundacja prowadzi projekty edukacyjne skierowane do dzieci i młodzieży, rodziców i wychowawców. Stale współpracuje z organami ścigania, oferując pomoc w ujmowaniu sprawców, udzielając porad i szkoleń.
- Grupa TP - lider na polskim rynku telefonii stacjonarnej, Internetu oraz transmisji danych. Członek światowej grupy telekomunikacyjnej France Telecom. Operator dwóch kanałów telewizyjnych - Orange sport i Orange sport info.
- Symantec- Firma Symantec jest światowym liderem w dziedzinie zabezpieczeń, pamięci masowych i zarządzania systemami. Naszym klientom — zarówno indywidualnym, małym firmom, jak i największym globalnym organizacjom — pomagamy zabezpieczać dane i zarządzać nimi, chroniąc je przed zagrożeniami skuteczniej i bardziej kompleksowo niż jakakolwiek inna firma na świecie
- Patronat honorowy nad programem objęło Ministerstwo Edukacji Narodowej oraz Rzecznik Praw Dziecka
- Pozostali partnerzy programu to Microsoft, Serwis Nasza Klasa, Serwis Allegro, PEGI, Venti
Nietrudno zauważyć, że inny jest wg tej informacji skład organizatorów Programu, w składzie jego patronów nie ma jeszcze Rzecznika Rządu ds. Równego Traktowania także nieco inny jest skład współpartnerów programu. Łatwo się domyślić, że powyższe informacje odzwierciedlają stan rzeczy sprzed kilku ledwie miesięcy, a nie aktualny.
Jakie znaczenie mają powyższe różnice dla toku wywodów przedstawionych w artykule? Żadnego. Jednak pewne znaczenie dla wiarygodności niżej podpisanego, podobnie jak dla wiarygodności redakcji cytowanej wyżej szkolnej strony, może mieć okoliczność, że dociekliwszy Czytelnik nie znajdzie już potwierdzenia w Internecie danych, które są w publikowanych materiałach przywoływane. To także jeden z aspektów bezpieczeństwa, choć to już dość odrębne zagadnienie.