JustPaste.it

Walka z bezrobociem HGW

Stołeczny samorząd zatrudniał około 5,7 tys. urzędników. Pod koniec ubiegłego roku ratusz razem z urzędami dzielnic dawał już pracę ponad 7,7 tys. wzrost o 35 procent głosów na PO

Stołeczny samorząd zatrudniał około 5,7 tys. urzędników. Pod koniec ubiegłego roku ratusz razem z urzędami dzielnic dawał już pracę ponad 7,7 tys. wzrost o 35 procent głosów na PO

 

2a45ff04082b20e8b99422ab28ceb617.jpg

Hanna Gronkiewicz-Waltz rządzi Warszawą od 2006 roku. Po upływie pierwszej kadencji wygrała kolejne wybory już w pierwszej turze, z czego należy wnosić, że mieszkańcom stolicy odpowiadają rządy byłej prezes NBP. Choć co do oceny całokształtu działalności pani prezydent trwają spory, to nie ulega wątpliwości, że całkowicie świadomie prowadzi ona politykę rozbudowywania administracji.

Kiedy HGW obejmowała władzę sześć lat temu, stołeczny samorząd zatrudniał około 5,7 tys. urzędników. Pod koniec ubiegłego roku ratusz razem z urzędami dzielnic dawał już pracę ponad 7,7 tys. osób, co stanowi wzrost o 35 procent. Te liczby nie oddają do końca skali zjawiska, ponieważ – po pierwsze – nie uwzględniają zatrudnienia w spółkach samorządowych (które również znacznie wzrosło), a po drugie – stołeczne urzędy coraz częściej zlecają wykonywanie swoich zadań prywatnym podmiotom zewnętrznym (w 2012 roku wydały na to 30 mln złotych).

Rosnąca liczba urzędników wymaga przestrzeni, w której organizuje się dla nich miejsca pracy. Stołeczny ratusz funkcjonuje w 22 siedzibach, a ponadto wydaje około 4 mln złotych rocznie na wynajem dodatkowych biur. W 2013 roku łączne wydatki na stołeczną administrację mają wynieść 910 mln złotych.

Wiele emocji budzą nagrody dla urzędników. W ubiegłym roku przeznaczono na ten cel 43 mln zł, zaś od początków rządów HGW – około 300 mln złotych. Średnia płaca stołecznego urzędnika wynosi 6 tys. zł, a wielu z nich może zarabiać więcej od premiera, czyli ponad 200 tys. zł rocznie. Kiedy opozycyjny radny zadał pytanie w tej sprawie, odmówiono mu odpowiedzi – on sam podejrzewa, że takich osób może być ponad sto. Stołeczny ratusz od lat zasłaniał się ustawą o ochronie danych osobowych, odrzucając zapytania dotyczące różnych kontraktów.

Radny Jarosław Krajewski (PiS) postanowił nie odpuszczać i kiedy nie otrzymał informacji dotyczących sześciu umów budzących jego wątpliwości, odwołał się najpierw do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, a potem do sądu. Dopiero trzecie odwołanie do sądu okręgowego było skuteczne. Jednak urząd postanowił wnieść kasację do Sądu Najwyższego, który oddalił ją pod koniec ubiegłego roku (sama tylko kasacja kosztowała podatników 55 tys. złotych).

Od tamtej pory na stronie internetowej stołecznego ratusza istnieje rejestr umów, w którym można znaleźć informacje o kontrahentach, kwotach i zakresie umów zawieranych przez samorząd (tutaj). Ponoć mają się w nim znaleźć również umowy archiwalne.

Prawnicy prawnikom

Stosunkowo największe wrażenie robią umowy z kancelariami prawnymi. Zlecenie zastępstwa procesowego w sporze samorządu z jedną spółką kosztowało podatników 300 tys. zł, a z inną – 200 tys. złotych. Stołeczny samorząd zatrudnia prawie dwustu prawników, a mimo to zawarł umowy zlecające prowadzenie „eksperckiej obsługi prawnej”, polegającej w szczególności „na sporządzaniu ekspertyz i opinii prawnych związanych z funkcjonowaniem oraz ustrojem samorządu terytorialnego”. W innym przypadku chodziło o doradztwo wymagające „wiedzy specjalistycznej z zakresu prawa finansów publicznych oraz prawa pomocy publicznej”. W rejestrze znajdują się również umowy związane z realizacją przedsięwzięć finansowanych ze środków unijnych.

Choć internetowa ewidencja funkcjonuje dopiero kilka miesięcy, to i tak można odnieść wrażenie, że nie trafiają tam wszystkie „brukselskie” umowy. Z ciekawszych można odnotować projekt „Mój wybór, moja decyzja” – badanie predyspozycji zawodowych (735 tys. złotych), usługi prawne w ramach przedsięwzięcia „Euro-taksówkarz – podniesienie kwalifikacji zawodowych warszawskich taksówkarzy” (17 tys.), wyprodukowanie materiałów (kubki, teczki, długopisy) promujących „Szkolenia nauczycieli przedmiotów ścisłych” (12 tys.) oraz koordynację merytoryczną – cokolwiek miałoby to oznaczać – projektu „Współpraca się opłaca” (9 tys.).

W dzisiejszych czasach ważną rolę odgrywa edukacja, co znalazło swoje odbicie w rejestrze umów zawieranych przez warszawskich urzędników. Fundacja Języka Polskiego przeprowadziła szkolenia dla pracowników Urzędu Dzielnicy Białołęka dotyczące „Poprawności językowej w tekstach urzędowych” (3 tys. złotych). Urzędnicy na Mokotowie mieli okazję uczestniczyć w kursie „Efektywna komunikacja interpersonalna z trudnym klientem oraz radzenie sobie ze stresem” (5 tys.), a także w szkoleniu na temat ostatnich nowelizacji w kodeksie cywilnym i ustawie o ochronie praw lokatorów (3 tys.). Dzieci z rembertowskich przedszkoli uczestniczyły w programie „Bezpieczny przedszkolak” (5 tys.). Pedagogom zafundowano zaś szkolenie „Zapobieganie wypaleniu zawodowemu nauczycieli i stresowi w pracy” (18 tys.). Swoistą ciekawostkę stanowiło sfinansowanie przez Urząd Dzielnicy Wola spotkania edukacyjno-informacyjnego na temat święta Chanuki, zorganizowanego przez warszawską Gminę Wyznaniową Żydowską (3,5 tys. zł).

Czyszczenie komputerów i catering na wigilię

Nowoczesność to nie tylko edukacja, ale także komputery i internet. „Przygotowanie dokumentacji i planów wdrażania zmian w serwisie miejskim” kosztowało Biuro Promocji Miasta 153 tys. złotych. Z kolei urząd w Wilanowie zlecił usługę oczyszczania 135 zestawów komputerowych, w tym monitorów, klawiatur i myszy (2 tys.).

Dzielnica Bemowo udostępnia mieszkańcom bezpłatny dostęp do internetu. Oczywiście „bezpłatna” usługa też wiąże się z wydatkami. Obsługa wsparcia technicznego kosztowała 4 tys., a prace konserwacyjne instalacji sieciowych – 1,5 tys. złotych.

Znacznie różnią się wydatki urzędów na internetowe fora dyskusyjne. Moderowanie forum mieszkańców Ochoty kosztowało 1,5 tys. zł, podczas gdy zlecone przez stołeczne Biuro Drogownictwa i Komunikacji zorganizowanie i obsługa forum dotyczącego tej właśnie tematyki – aż 61 tys. złotych.

Dobroczyńcy zatrudnieni w urzędach działają z rozmachem i muszą mieć zapewniony odpowiedni komfort oraz bezpieczeństwo, których nie jest w stanie zapewnić ani straż miejska, ani nawet policja. Urząd Dzielnicy Śródmieście wydał na usługi ochroniarskie 585 tys. zł, dzielnica Włochy – 345 tys., a dzielnica Wesoła – 81 tys. złotych. Zresztą podatnicy powinni przyzwyczaić się do myśli, że za zapewnienie bezpieczeństwa powinni płacić trzy razy: policji, straży miejskiej i firmom ochroniarskim – władze dzielnicy Włochy zleciły właśnie „monitoring odebranych sygnałów alarmowych i przekazywanie informacji o uzgodnionych i odebranych sygnałach, podejmowanie interwencji przy pomocy grupy ochrony” w Parku Cietrzewia (2 tys. zł).

Rosnącą pozycją w wydatkach urzędników są zakupy żywności i napojów. Na przykład Gabinet Prezydenta Warszawy nabył „artykuły spożywcze” za 28 tys. złotych, ciastka (7 tys.), kawę (15 tys.), herbatę (14 tys.) oraz soki owocowe i warzywne (8 tys.). Naturalnie takie zakupy nie wykluczają tego, że każda uroczystość generuje dodatkowe wydatki. Organizowana przez Urząd Dzielnicy Bielany Gala Wolontariatu była pretekstem do zamówienia „usługi gastronomicznej” wartej 6 tys. złotych. Wręczaniu medali za długoletnie pożycie małżeńskie towarzyszył „poczęstunek”, którego dostarczenie i obsługa kosztowały podatników 8 tys. złotych. Zamówienie usługi cateringowej przy okazji organizowania spotkania wigilijnego stało się w urzędach nową, świecką tradycją – w Śródmieściu rachunek opiewał na 9 tys., na Pradze-Południe – na 8 tys., a w Urzędzie Dzielnicy Włochy – na 6 tys. złotych.

Miś Ursynek będzie animować

Prawdopodobnie największą pozycję w rejestrze umów stanowią wydatki na „promocję”. W tej dziedzinie wyobraźnia urzędników nie zna absolutnie żadnych granic:

● kalendarze: „trójdzielne wraz z kopertami” (37 tys. zł), „trójdzielne i biuwary” (10 tys.) oraz książkowe (12 tys.);
● torby: bawełniane (8 tys. zł), papierowe (7 tys.) i „promocyjno-reklamowe” (5 tys.);
● gadżety reklamowe: galanteria skórzana (57 tys. zł), długopisy (13 tys.), parasole (9 tys. zł), pamięci USB (7 tys.), smycze (2,5 tys.), przypinki na agrafkę (4 tys.) i słodycze (3 tys.);
● produkty bardziej oryginalne: 1,5 tys. kompletów z polaru (czapka, szalik, rękawice) z wyhaftowanym logiem dzielnicy Bielany (33 tys. zł), druk kierowanej do młodzieży „gry planszowej ukazującej znaczenie konsultacji
społecznych jako mechanizmu obywatelskiego zaangażowania” (41 tys.), druk bajki o Pradze-Południe (15 tys.) oraz wykonanie przewodnika po dzielnicy Włochy w aplikacji mobilnej na telefony (10 tys.);
● przedsięwzięcia całkowicie wyjątkowe: dostosowanie do identyfikacji wizualnej miasta raportu podsumowującego turniej Euro 2012 (20 tys. zł), napisanie powieści dziejącej się w warszawskich realiach (12 tys.), opracowanie tekstu na temat architektury Warszawy po 1989 roku „do wykorzystania w publikacjach o współczesnej architekturze Warszawy” (6 tys.) oraz wynajęcie osoby, która ubrana w strój Misia Ursynka będzie animować kibicowanie podczas meczów (2 tys.).

Okres świąteczny to w warszawskich urzędach czas wzmożonego wydawania pieniędzy. Na przykład udekorowanie Urzędu Dzielnicy Bemowo kosztowało 60 tys. zł (z opisu umowy nie wynika, żeby zamówiona dekoracja świąteczna została zainstalowana w innych miejscach niż na budynku urzędu). Biuro Promocji Miasta zapłaciło 8 tys. złotych za „przygotowanie dokumentacji filmowej świątecznego udekorowania Warszawy”, 24 tys. za „produkcję i dostarczenie spotu” prezentującego ową dekorację i aż 600 tys. za jego emisję w „zaprzyjaźnionych” stacjach TVN i TVN 24.

Organizowany przez urzędników koncert „Sylwestrowa Moc Przebojów” również nie należał do tanich. Projekt sceny i scenografia kosztowały 62 tys. złotych, usługi ochroniarskie – 404 tys., a „produkcja miejskiej zabawy sylwestrowej” – aż 2,9 mln – i w ten sprytny sposób ukryto informację o honorariach dla występujących artystów.

Wspomniane wyżej orzeczenie Sądu Najwyższego, którego owocem jest warszawski rejestr umów, daje podatnikom do ręki potężną broń kontrolowania i wywierania nacisku na instytucje państwowe marnotrawiące miliardy złotych. Pytanie, czy podatnicy będą chcieli z tej broni skorzystać…

 

Źródło: Maciej Madelski