JustPaste.it

Sąd rodzinny testuje ojcowską miłość

Histori takich jak te jest więcej. Mają one jednak wspólny mianownik. Dedykowane hussairowi – to chyba naturalne.

Histori takich jak te jest więcej. Mają one jednak wspólny mianownik. Dedykowane hussairowi – to chyba naturalne.

 

Historii takich jak te jest więcej. Mają one jednak wspólny mianownik: po odejściu żony z dzieckiem, ojciec jest zmuszony, by w sądzie odbyć nierówną walkę i tam udowodnić swemu dziecku swoją miłość.

***

Historia nr.1

Mariusz i Dagmara*; trzy lata na Wyspach. Mariusz, wzięty stolarz, dużo pracuje; Dagmara większość czasu spędza w Polsce; jej rodzice pomagają młodej mamie przy dziecku.

Pokorne cielę
Gdy synek ma 2 latka, Mariusz odkrywa, że dziewczyna bierze wszystkie możliwe benefity socjalne jako… samotna matka. Są lewe rachunki, że niby pracuje, lecz mało zarabia. W tym czasie, Mariusz jeszcze posyła do Polski pieniądze. Jest też inna kwestia… „Raz zostawiła mnie z dzieckiem" - opowiada chłopak - „że niby idzie na shopping, ale ja nadal nic nie podejrzewałem. Dopiero gdy wyjechałem na trochę do Polski, dowiedziałem się od Pawełka (wtedy 3-latka), że «mieszka u nas jakiś pan, który się z mamą całuje i śpi w naszym łóżku»”.

Coraz częstsze są powroty Dagmary w stanie nietrzeźwym; mnożą się noclegi poza domem. Mariusz sięga wtedy po sztuczkę z podłożonym dyktafonem. Podejrzenia się potwierdzają. „Mimo to" - wspomina - „ona szła w zaparte i z ręką na sercu przysięgała na śmierć syna, że to nieprawda, że kogoś ma”.

Świadkowie mówią
Młodzi dzielili dom z kilkorgiem rodaków. Docieram do trójki z nich: „Gdy Mariusz zaczął mieć podejrzenia" - opowiada Stefan, współlokator oraz wspólny kolega pary - „pojechaliśmy na przeszpiegi i rzeczywiście się okazało, że Dagmara kogoś ma. Nastawiliśmy wtedy wideokamerę w telefonie, a oni akurat nas zobaczyli. Ten facet zaczął grozić, że «wypruje nam flaki», a ona odgrażała się Mariuszowi «Ja Cię załatwię!». Nadal gdzieś mam ten filmik”.

Pogróżki obojga okazują się prorocze: na drugi dzień, samochód Mariusza zostaje doszczętnie zniszczony.
„Widziałam jak ten facet to robi." - oświadcza Barbara, druga współlokatorka - „Widziałam też, jak tuż przedtem coś po cichu z Dagmarą uzgadniał”.
Gdy na drugi dzień Mariusz czeka na policję, przyjeżdża patrol – jednak nie w celu oględzin wozu, a… zatrzymania jego właściciela. „To oczywiście jej sprawka" - stwierdza - „bo zeznała, że niby ją dzień wcześniej pobiłem”.

„Aresztowali Mariusza na pół dnia" - relacjonuje Barbara - „a po kilku tygodniach wyprowadziłam się stamtąd, bo nie dało rady tam żyć." - przyznaje kobieta - „Gdy Mariusz dostał zakaz zbliżania się do Dagmary i syna, to wyniósł się, a wprowadził się tamten facet, co zniszczył samochód. I zaczęło się: matka i wszyscy pili na ogrodzie do białego rana, a mały nie w łóżku tylko błąkał się między dorosłymi. Nieraz pukał do mnie i prosił żeby z nim w coś pograć albo mu poczytać”.

Błędna inwestycja
Przyjaźniłyśmy się z Dagmarą, ale to było dawno temu". - wspomina żona Stefana - „Gdy Pawełek był już tylko pod jej opieką, raz na urodzinach koleżanki przyszedł do nas i pół imprezy przesiedział u mnie i Stefana na kolanach. Spytał też: «Ciociu, a dasz mi zadzwonić do taty? Ale tak, żeby mama nie widziała». Taka prośba od 4-letniego dziecka? To straszne!” - oburza się kobieta.

Też mam dzieci, więc rozłąka byłaby okropna" - mówi Stefan - „Dagmara często latała z synem do Polski, ale wcale nie do matki, a na imprezy. Mówiłem mu, że ona jest jak błędna inwestycja. Ona non-stop miała facetów, którzy w nią pompowali siano, a potem wszyscy niby ją bili, niby się znęcali. Ten typ tak już ma”.

Równe prawa?
Zaraz po tym, jak Mariusz dostaje zakaz zbliżania się, chłopak zakłada Dagmarze sprawę (w Polsce) o ograniczenie praw rodzicielskich. Sprawa jest w toku. „Kiedy widziałem Pawełka ostatni raz?" - powtarza moje pytanie - „Pod koniec września 2012r. Powiedział mi wtedy, że na tamtego faceta mama każe mówić mu «tato». A facet groził mi, że jak nie wycofam pozwu o zniszczony samochód, to mnie załatwi i że nie będę miał kontaktu z synem. I faktycznie, od tamtej pory moja ex nie odbiera telefonów i nikt nic jej nie może zrobić póki sprawa trwa; nawet policja. Oczywiście założyłem sprawę o widzenia z synem oraz odwołałem się od zakazu zbliżania się, ale nie stać mnie na płacenie £2.500/godz. za reprezentanta w sądzie, więc wszystko prowadzę sam" - opowiada rozgoryczony ojciec i dodaje - „A ona wszystko dostała od razu za darmo: chatę, prawnika, zasiłek – wszystko. Nawet policja już jej nie wierzy, bo sami mi powiedzieli, że znowu dostali na mnie nakaz aresztowania, ale tego nie zrobią, bo w jej kolejną historyjkę nie wierzą. W Urzędzie Gminy też już mnie znają, bo podpisałem wszystkie zgody na sprawdzenie mnie i w Opiece Społecznej stwierdzili, że jestem czysty. W jej pozwie są same bzdury; wszystko mam udokumentowane, nawet filmiki z Polski z dnia i godziny, kiedy rzekomo miałem być w UK i ją pobić". Tu jednak Mariusz się zasmuca: „Ciekawe tylko jak podejdzie do tego sąd rodzinny…

Zabrane benefity. „Jego wina!”
Skąd taka zawiść?" - pytam mojego rozmówcę - „Ona sama się wygadała. Raz syn mi zdradził, że «mama karze mu mówić, że ja mamę biłem» i że «jestem złym człowiekiem, bo on nie dostanie prezentów na Święta, bo przeze mnie Council zabrał mamie benefity»”.

Gdy więc na Święta" - wspomina Barbara - „Mariusz chciał małemu podać prezenty, ale przez policję, czyli żeby nawet nie było wiadomo od kogo, aby tylko mały je dostał – matka powiedziała «Nie». Tego to już nie rozumiem!" - i dodaje - „Nie ułożyło im się, okej, ale w ten sposób to jej syn cierpi na tym najbardziej. Jak tak można bezkarnie grać na uczuciach niewinnego dziecka?


Dziecko matki? “Ona je tylko ma”
Sprawa wciąż trwa, więc Mariusz nadal nie może widzieć się z synem. Nie ma też jeszcze zasądzonych żadnych alimentów. Mimo to, za poradą prawnika, dobrowolnie płaci Dagmarze £60/miesiąc. „Czy to dużo?" - pyta retorycznie - „Pewnie nie, ale wszystkie moje rzeczy zostały u niej, a poza tym gdybym dawał jej więcej, to dobrze wiem, na co by to szło”.
Dagmara to taka kobieta, że uwierzysz jej we wszystko" - wyznaje Barbara - „więc na początku trzymałam jej stronę. Ale później przejrzałam na oczy. Prosiła mnie nieraz, żebym została z dzieckiem, bo ona chciała na imprezę." - wspomina kobieta - „To Mariusz jest związany z synem i to on miał z nim dobry kontakt; ona absolutnie nie. Ona go tylko ma”.

Widziałam jak Mariusz był zdeterminowany" - mówi żona Stefana - „ale jest zagubiony, co robić i dokąd iść, żeby odzyskać kontakt z własnym dzieckiem. A najgorsze jest to, że ojcu utrudnia się kontakt, jak tylko można – i wszystko zgodnie z prawem”.

***

Historia nr.2

Andrzej i Iza*, pięć lat w UK. Andrzej i jego ciężarna żona biorą pożyczkę na pierwsze wspólne mieszkanie. Mały Antoś rodzi się równolegle z globalnym kryzysem końca 2008r. Andrzej bierze nadgodziny, Iza idzie na wychowawcze.

Koniec dobrego snu
Gdy spotykam się z Andrzejem*, na stole czeka pięć opasłych folderów – plon toczącej się przed Sądem Rodzinnym sprawy o kontakt z dzieckiem. Akta sięgają początku 2010 r. Całość objęta klauzulą „POUFNE”.

„Iza poszła na urlop wychowawczy" - wspomina Andrzej - „i nagle, z osoby bardzo towarzyskiej, musiała zamienić się w kurę domową. Z kolei ja zacząłem pracować dłużej. Ale wtedy jeszcze liczyłem, że to tylko przejściowa sytuacja i wszystko się ułoży".

Jednak się nie układa. Pewnego dnia, pod nieobecność Andrzeja, Iza zabiera Antosia oraz podręczne rzeczy. Wkrótce przychodzi pozew o rozwód.
Przez pierwsze kilka tygodni młodzi widują się jeszcze dość często: Andrzej cieszy się, że w ogóle ma kontakt z synem, podczas gdy Iza z każdą wizytą wywozi kolejne rzeczy. Wkrótce żona Andrzeja otrzymuje pomoc prawną oraz - sądząc po tonie pism, które zaczyna otrzymywać Andrzej - bardzo walecznego adwokata. Nagle nowość: pojawia się oskarżenie o przemoc domową.

Pięć miesięcy rozłąki
Szósta rano następnego dnia: do półpustego mieszkania puka policja. Zabierają Andrzeja bez słowa wyjaśnień. Na komisariacie wreszcie dowiaduje się: żona posądziła go o nachodzenie i nękanie. „A przecież my" - tłumaczy Andrzej, wyciągając odpowiednie pismo - „już wcześniej wszystko uzgodniliśmy przez adwokatów!"

Po wytłumaczeniu się na posterunku, Andrzejowi nie zostały postawione żadne zarzuty. Pouczono go, by w przyszłości uważał. „Tylko na co?" - pyta retorycznie - „Na kombinującą żonę?"

Sam fakt, iż mężczyzna był raz aresztowany, wystarczy Izie i jej prawnikom, by wstrzymać  jakikolwiek kontakt z dzieckiem. „Musiałem dopiero złożyć aplikację do sądu (koszt £200) o wznowienie kontaktu i dopiero po pięciu miesiącach - oraz dzięki pomocy sędziego i pewnego urzędnika niezależnej istytucji - udało się namówić żonę na ugodę, ale oczywiście na jej warunkach: widzenie – 60 min/tydzień, telefon – 10 min/tydzień. Same spotkania musiały się odbywać w tzw. Punkcie Kontaktowym pod okiem nadzorującego personelu, żebym przypadkiem nie zrobił dziecku krzywdy" - ironizuje rozgoryczony.

Ojciec na 1/100 etatu
Od początku Andrzej dostaje rekomendacje na zwiększenie ilości godzin widzeń z dzieckiem. Sąd stopniowo przyznaje coraz więcej godzin, aż po kolejnym pół roku dochodzi do 5 godz./tydzień z noclegiem syna u ojca. „Ale by to wszystko utrzymać" - mówi Andrzej - „za każdym razem musiałem najpierw udowadniać w sądzie, że nie jestem winny zarzutom matki. Raz spytałem czemu matka nie potrzebuje przedstawiać takich samych papierów – sędzia odparł zaskoczony: „Kobieta nie musi”.
Na poparcie swych słów, Andrzej wyciąga plik dokumentów, m.in. zaświadczenie lekarskie o treści: „problemów psychicznych – brak”, zaświadczenie ukończenia kursu rodzicielskiego (sic!) oraz dwa raporty, po 15 stron każdy, zalecające więcej czasu z dzieckiem. Padają tam słowa o „wspaniałej więzi pomiędzy ojcem a synem” oraz o „braku jakigokolwiek ryzyka ze strony ojca”.
Lecz to wszystko na nic.

Kolejny fortel
W przeddzień terminu pierwszego noclegu Antosia u ojca, Iza - która właśnie przeprowadziła się do sąsiedniego miasteczka - idzie na policję, zgłasza nękanie przez męża w nowej gminie i ponownie występuje o ten sam zakaz, którego w pierwszym sądzie nie dostała. Nowy sąd, nie znający historii sprawy, zakaz …przyznaje. Na podstawie zasądzonego tzw. 'Non Molestation Order', kontakt z synem zostaje całkowicie zamrożony.
Dla Andrzeja, wszystko zaczyna się od nowa: pisma, aplikacje, badania. „Skierowałem sprawę do poprzedniego sądu i tam wytłumaczyłem manipulację mojej eks. Szczęśliwie, bo już po trzech miesiącach, sędzia zdjął ze mnie 'Non Mol' (koszt: £200), ale liczba godzin kontaktu już do poprzedniego stanu nie wróciła".

Rodzina potrzebuje ojca
Andrzej szuka pomocy wszędzie. Znajduje ją wreszcie w organizacji FNF (Families Need Fathers – Rodziny Potrzebują Ojców). „To oni pomogli mi pozbierać się mentalnie, bo wiele razy gryzłem w bezradności ściany".
FNF objaśnia również meandry systemu prawnego oraz koszty postępowania. „Nie stać mnie na prawnika za £250/godz." - przyznaje Andrzej - „a tym bardziej na reprezentanta przed sądem za £3.000/godz. plus VAT. Decyzja była więc prosta: będę reprezentował się sam. Angielski znałem wtedy słabo, ale nauczyłem się go dosłownie z oficjalnych pism" - i dodaje retorycznie - „Czy miałem inne wyjście?

Niezależny obserwator
FNF radzą Polakowi, by wystąpił z aplikacją (koszt: £200) o niezależnego obserwatora, czyli dziecięcego psychologa, którego opinia jest dla sądu wiążąca. „Niedawno, po wizycie u mnie, Antoś miał powiedzieć: «Mamo, nie dotykaj mnie tutaj!». Tak przeczytałem w napisanym przez Izę raporcie. Ona pięknie umie budować podejrzenia i mącić sędziemu w głowie. Poza tym, gdy obserwatorka była z wizytą u matki, Antoś powiedział, że «nie chce widzieć ojca». Ale ta osoba to na szczęście doświadczona specjalistka i niełatwo ją zwieść. W rezultacie, napisała w raporcie, że nie wierzy w prawdziwość słów Antka oraz że «dziwne zachowanie chłopca wynika z postawy matki»".

Nowy model życia
Andrzej nie zna nauczycieli ani kolegów w przedszkolu syna, bo poznać ich nie ma prawa. „Wszyscy widzą Antosia zawsze tylko z matką, więc co tam o mnie myślą i wygadują mogę się tylko domyślać".

Gdy pytam Andrzeja czy domyśla się co powoduje jego byłą żoną do takich działań, ten sięga pamięcią w przeszłość: „Jeszcze gdy nie było Antosia, nasi znajomi brali benefity (państwowe zasiłki socjalne), a pracowali na czarno i w Polsce kręcili niezłe biznesy. Iza zazdrościła im, bo raz wyrwało jej się: «Czemu my tak samo nie możemy?». Z kolei po urodzeniu syna" - kontynuuje  - „dookoła nas mieszkało wiele samotnych matek; wszystkie z domem od gminy, a benefitem na dom oraz innymi zapomogami. Ona najwyraźniej im pozazdrościła i nie chciała być gorsza".

„Winny póki nie udowodni, że jest inaczej”
„Społeczeństwo nie postrzega «kruchej kobiety» jako potencjalnej manipulatorki." - słyszę od jednego z członków FNF - „Może nie chce tego dostrzegać, a to one dostają do ręki wszystkie narzędzia potrzebne, by - w razie chęci - pokierować sprawą jak tylko chcą." - i dodaje - „Są takie kręgi, gdzie matki siadają sobie na kawce i wymieniają doświadczenia w stylu: «A ty jak załatwiłaś swojego?»".

„To, że nam się nie udało" - opowiada Andrzej - „nie znaczy, że ona nie jest już matką naszego dziecka. Ale rodzina to dwoje ludzi. Szkoda tylko, że w oczach sądu muszę być idealny, za to matka może pozwolić sobie na wiele niedociągnięć czy nawet kłamstw, a i tak będzie wciąż mocno faworyzowana. A przecież ojciec to też człowiek, a każdy człowiek jest inny".

***

Niewygodne pytania
Powyższe historie to tylko próbka tego, jak ciężka może być nie tylko sytuacja kochającego ojca, lecz przede wszystkim dzieci ze związków, w których matka ma swoje priorytety i z pewnością nie jest nimi dziecko. Z jednej strony, dziecko jest 'chronione' sztywnym wymiarem (nie)sprawiedliwości rodzinnej; z drugiej strony dochodzą 'zaradne' matki, którym prawo daje praktycznie nieograniczone możliwości lawirowania. Wychodzi na to, że rodzic, który nie ma problemu z tym, by grać na emocjonalnym rozwoju własnego dziecka, ma prawo do opieki nad nim, i to bez możliwości kontaktu ze strony drugiego rodzica.
I jeszcze jedno: do dnia dzisiejszego, nikt nie zapukał do drzwi świadków powyższych wydarzeń i nie poprosił ich o zeznania.

91f33360c22e26bcc0f2c882a5508004.jpg

* dla dobra spraw, niektóre dane zostały zmienione

Licencja: Creative Commons