JustPaste.it

"Co-dziennik sfrustrowanej trzydziestki" - Kinga Matusiak

Polecam "Co-dziennik"... jako odreagowanie.... do poduszki, żeby się uśmiechnąć troszkę do nas samych... kochane "trzydziestki" :) życie jest piękne :)

Polecam "Co-dziennik"... jako odreagowanie.... do poduszki, żeby się uśmiechnąć troszkę do nas samych... kochane "trzydziestki" :) życie jest piękne :)

 

 

 

978-83-7722-762-6.jpg

 

 

 

 

 

 

 

 

 

autor: Kinga Matusiak
wydawnictwo: Novae Res
data wydania: 2013

 

ilość stron: 148

 

moja ocena: 5 / 6 (mały minus za język, ale duży plus za poczucie humoru :)

 

 

 

 

 

 

 

.

 

 

 

 

 

 

 

 

.
Gdy zastanawiałam się, co by tu przeczytać, bez wahania wybrałam "Co-dziennik sfrustrowanej trzydziestki". Powód? Jest ich kilka. Zaintrygował mnie tytuł. A że uwielbiam wszelkiego rodzaju zapiski osobiste, pamiętniki, dzienniki i wstyd się przyznać, ale w dzieciństwie zawsze odnajdywałam sekretne dzienniki moich kuzynek i zawsze byłam "na bieżąco" z ich perypetiami sercowymi... Ale nie mówcie im o tym.. :) ups.... mam nadzieję, że nie czytają mojego bloga.... Kolejny powód? Krótko mówiąc - solidarność jajników... No, bo... hmmm... - za dwa tygodnie z hakiem mam urodziny (co prawda kończę 32 lata, ale zawsze, bądź, co bądź, jestem już dobrą trzydziestką, a czy sfrustrowaną, to się okaże). I jeszcze jeden powód sięgnięcia po ten tytuł - banalny - baba babę zawsze zrozumie!

 

 

 

 

 

 

 

.

 

 

No i zaczęłam czytać, przyznam szczerze, że po kilku stronach byłam zszokowana, zawstydzona i miałam ochotę wyrzucić książkę przez okno, co zresztą sama autorka kilkakrotnie proponuje. A potem? Zawstydzenie nie minęło, ale pojawiły się salwy śmiechu i mnóstwo kolorowych pokreśleń w tekście.... Chwileczkę. STOP. Dlaczego takie skrajne uczucia? O czym właściwie jest ten "Co-dziennik"?

 

 

 

.

 

Tak sobie myślę... sfrustrowana? Może i jestem - czasami, no dobra, zwłaszcza w środę po lekcjach.... Trzydziestka ze mnie już w dosyć poważnie zaawansowanym stadium "przepoczwarzania się" w etap "kolejny". Książka jest więc w 100% dla kobiet, które przekroczyły magiczny próg trzydziestych urodzin! :) No dobra, przynajmniej nie jest napisana depresyjnym językiem, choć jak dla mnie może trochę zbyt "nowoczesnym". Ale do rzeczy, bo biadolę i biadolę...

 

 

 

 

.

 

Oto Autorka, nasza tytułowa "trzydziestka", wstaje rano i już jej się nie chce pracować, czyli powszechnie znany przypadek (jak każdemu zresztą), zaczyna więc pisać, a czym dzieli się z czytelnikiem? Ano swoimi przemyśleniami na temat tego, co widzi dookoła. Z autopsji wiemy, że z obserwacji tego świata, niejedna powieść mogłaby powstać.... Mamy zatem paniczne i gorączkowe poszukiwanie w domu kawałka czekolady i to koniecznie Malagi, próby nakłonienia Ukochanego do pójścia  na zakupy. Przerwa w "pracy"? Może telewizja? Głupota w czystej postaci. Tak, tak, seriale, wiadomości, newsy, bezsensowne programy. Niewinni skazani za niewinność, a mama Madzi na wolności. Telewizja zatem ogłupia! Może Internet? Też ogłupia! Zainteresowanych odsyłam do "Co-dziennika"- Autorka w kilkunastu, nazwijmy to delikatnie - ciętych słowach - opisuje "mądrość" osób uzależnionych od pokazywania swojej głupoty na Facebooku. Pouczające. Ale to nie koniec! "Trzydziestka" nie odpuszcza też ludziom okupującym w soboty i niedziele markety, że już nie wspomnę o długich weekendach (tak na marginesie mi też się dostało, bo w majówkę stałam w kolejce do kasy 30 min.)

 

 

 

 

  "To tylko jeden wolny dzień, a zapasy większość robi jak na wojnę. Kilometrowe kolejki, pieczywo i mięso wykupione do południa. Co jest?(...) Daj ludziom hasło, że jednego dnia sklepy zamknięte - efekty będą właśnie takie. (...) Ulubiona rozrywka naszych rodaków. Sobota, niedziela wycieczka do marketu. Matki z dziećmi, ojcowie z koszykami. Babcie z dziadkami, łażą i węszą. Weźcie, idźcie do parku! Do zoo, kina , gdziekolwiek. Co mają w sobie markety, że najfajniej w nich spędza się weekend. Tego nigdy nie zrozumiem. Miło by było, gdyby markety mogły być w weekendy zamknięte. obawiam się jednak, ze w piątki następowałaby kumulacja idiotyzmu" (s.29 n.)

 

 

 

Ale to nadal nie koniec powodów do frustracji! Temat rzeka - sąsiedzi... czyli kłótnie, nauka gry na instrumentach muzycznych czy wreszcie wyjący pies w środku nocy - przecież wszyscy to znamy z własnego podwórka. Inny przykład? Kolejka do lekarza, czyli "numerek' na 15.00 i tak wchodzi o 17.00, bo pani doktor godzinę się spóźniła, wizyty się przeciągają, a jeszcze z zakupów przyszła "miła" pani z 13.00, która przecież musi wejść, bo jest przed nami.... Co pozostaje? Jak radzi Autorka - wziąć kolejną "kawę w tabletce" i przeczekać :)

 

 

.

 

Niestety to nie koniec kłopotów... Moja babcia mawiała: "Starość - nie radość... młodość - nie wieczność!". Nieszczęścia chodzą zazwyczaj parami, co gorsza - gromadami! Najpierw kończysz trzydzieści lat, a zaraz potem pojawia się śmiertelny wróg - cellulit, tłuszczyk na biodrach i zmarszczki. Twoja maleńka dotąd kosmetyczka waży więcej niż walizka na 2 tygodnie wakacji, a nad głową wisi widmo menopauzy, zegar biologiczny już nie tyka niewinnie, on ma budzik włączony na alarm w wersji stereo, czyli "wycie" w dzień i w nocy! Nie daje nawet zasnąć spokojnie... A lista jest długa: obce dziecko płaczące w markecie, kłótnie z facetem, bajka o kobietach z Wenus, a tych tam..., no tych... z Marsa.. ;), i wielki wszechświat upchnięty w kobiecej torebce i znajdź w niej coś i to natychmiast!

 

 "Patrzta, jakie to trzydziestoletnie życie pokomplikowane. Taki szczegół, a do szału doprowadza."

 

Warto jeszcze dodać, że uzupełnieniem książki jest fotoblog: codziennik.flog.pl, na którym znajdziemy przepisy i zdjęcia będące uzupełnieniem historii opisywanych w "Co-dzienniku".

 

 

 

 

 

bb7dfee153eb4eba44a40c8f208eeb07.jpg

codziennik.flog.pl

9b0281c174d8a470cd172c4fb2e295f8.jpg

 

 

Garść prywaty? No oczywiście, nie mogłam się powstrzymać. Nie byłabym sobą, gdybym nie napisała, że książka podobała mi się bo:

 

* Chodzę po tej ziemi już troszkę i obserwuję ten świat :) Może nawet kiedyś pokuszę się, żeby opisać moje spostrzeżenia. Narazie spisuję dzielnie błyskotliwe i zabawne uwagi moich uczniów (np. dzisiejsze, zresztą pełne powagi i współczucia i chyba nawet troski stwierdzenie jednego z uczniów, że "a to się Pani nie powiodło w życiu, że Pani trafiła do szkoły")

 

* Zabawne jest, że denerwuje mnie na tym świecie kilka podobnych bzdur, co Autorkę książki. Oczywiście nie zgadzam się ze wszystkimi jej przemyśleniami, ale po to mam głowę i własny mózg. Każdy z nas ma prawo patrzeć na świat przez swoje okulary. Moje przemyślenia są z niektórym kwestiach ZDECYDOWANIE inne :) Ale miło posłuchać przeciwnej strony :)

 

* Gdyby się zastanowić, to każda z nas, moje drogie, myśli codziennie podobnie i, całkiem możliwe, że równie niecenzuralnie, ale nie mówi tego na głos, a już na pewno nie ma odwagi, że o tym napisać. Życie nie jest cukierkowe, jak w Rodzince.pl; rzeczywistość to często "Świat wg Kiepskich"; dla mnie jednak osobiście język książki był dosyć trudny w odbiorze...

 

* Miło (ależ jestem niemiła), że ktoś oprócz mnie, ma czasem frustracje sięgającą zenitu! Miło, że są babki z cellulitem, z jakimiś dziwnie i niespodziewanie pojawiającymi się fałdkami i z ubraniami tajemniczo kurczącymi się po zimie... Super poznać kobietę z krwi i kości...

 

Polecam "Co-dziennik"... jako odreagowanie.... do poduszki, żeby się uśmiechnąć troszkę do nas samych... kochane "trzydziestki" :) życie jest piękne :)

 

 

 

Anna M.

 

Trochę starsza "trzydziestka" - ale niewiele :)

 

 

 

Książka przeczytana w ramach współpracy 
i dzięki uprzejmości wydawnictwa  
     

 

 

 a66dbad5ecfa0cf3abe5c60daac2df2c.jpg

 

dziękuję bardzo :) i polecam zaczytani.pl