JustPaste.it

11 Luty 2012 Dokarmianie Wroga.(czyli czemu nie pomagać Syrii)

 

Polityka USA dąży do pozornej hegemoni na bliskim wschodzie. Jest to pozorne szerzenie wolności. Rok temu zaczęła się "wiosna Arabska" która miała na celu obalenie dyktatur i wyswobodzenie narodów. Czy tak się stanie? hm... szczerze w to wątpię. 

Oczywiście amerykanie, nie są w stanie utrzymać władzy w tamtym regionie, bo stacjonowanie wojska było by kosztowne i ryzykowne, dlatego strażnikiem interesów stał się Izrael, który też ma powody by utrzymywać słabość krajów arabskich. Wg. myślenia strategów amerykańskich danie wolności Arabom, będzie powodowało zachłyśnięcie się wolnością i odejścia od regionalnych tradycji czyt. religii na rzecz religii śmierci i samozagłady patrz Europa. Wszystko wygląda pięknie, pozbylibyśmy się zagrożenia międzynarodowym terroryzmem od strony lokalnych watażków, ale jest odwrotnie. 

 Do wiosny 2011, krajami islamskimi w dużej mierze rządzili "watażkowie" regionalni. Watażkowie swoją pozycję opierali na kokietowaniu z zachodem, sprzedając ropę i gaz, tak jak to robił Kadaffi. Uznał on, że lepiej z Zachodem robić interesy niż z nim walczyć. Mimo ograniczenia swobód obywatelskich, w tych krajach panował względny spokój. Władza nie dopuszczała radykałów religijnych do władzy, bo rządy były oparte głownie na wojsku który strzegł świeckości państwa. W tym okresie mniejszości religijne cieszyły się względną wolnością. W krajach islamskich oddolnie opozycja zaczęła organizować się wokół swoich świątyń - meczetów. W tym czasie ruchy religijne rosły w siłę widząc rozwarstwienie społeczne, biedę wychodząc im na przeciw zakładając fundacje wspierających młodych ambitnych z potencjałem ale biednych.

Ruchy religijne mają cichego, ale bogatego sprzymierzeńca - Arabię Saudyjską. Aspiruje ona do miana stolicy Islamu i eksportuje, za pomocą wahhabickich mułłów, i muftich między narodowy radykalizm religijny i ruch polityczny zwany Bractwem Muzułmańskim. Ich celem jest stworzenie na nowo kalifatu składającego się wyzwolonych w czasie wiosny Arabskiej krajów, a póxniej podbicie całego świata. Potwierdzeniem tego są wybory w Egipcie, gdzie ludzie sprzeciwiając się "świeckim" dyktatorom zagłosowali na radykałów religijnych. 

Bractwo Muzułmańskie opiera swoje rządy na szariacie. który nie przewiduje tolerancji dla przeciwników. Wielu niezadowolonych, biednych szukając ratunku w religii, w meczecie podpisywali cyrograf. Za otrzymaną pomoc społeczną, z pieniędzy Arabii Saudyjskiej wkraczali na drogę w jednym kierunku - ku radykalizmowi religijnemu zejście z niej oznaczał wyrok śmierci również dla rodziny beneficjenta.... 

Islam jest religią misyjną podobnie jak chrześcijaństwo, więc dąży by na całym świecie istniała tylko jedna religia. W przeciwieństwie do chrześcijaństwa nawracają również "mieczem". Kobiety mają mniejsze prawa niż za dyktatur, a mniejszości religijne są dziesiątkowane i zmuszane do emigracji z kraju, jest ograniczany internet, przez który upadły świeckie dyktatury. Dzięki Wiośnie Arabskiej kraje islamskie stają się wielkim kalifatem pod rządem Bractwa Muzułmańskiego sponsorowanego przez Arabię Saudyjską. Owe bractwo ma silne przyczółki w stanach i zachodniej europie, które dążą by kolejne ziemie wchodziły w skład kalifatu również w europie i Stanach. Czy faktycznie chcemy tego? 

Rodzi się pytanie jak temu przeciwdziałać - odp. wrócić do wartości z których nasza cywilizacja się narodziła i górowała nad innymi cywilizacjami - do systemu opartego na Greckiej demokracji, prawie rzymskim i chrześcijańskiej tolerancji (dobrze rozumianej). Na pewno nie powinniśmy robić prewencyjnych ataków, a tym bardziej na własną rękę jak to zrobił p. Brevik. Po części rozumiem jego rozpacz i przygnębienie spowodowane wydarzeniami w Norwegii, ale dzięki jego atakowi partia socjalistyczna, pro islamska przedstawiała się jako męczennica za poglądy, a jak historia ofiary mogą na więcej, i stają się bardziej radykalne w tym co robią.. Odnośnie krajów arabskich, może brzmieć kontrowersyjnie, ale nie powinniśmy obalać dyktatur, a ewentualnie wspierać reformy na rzecz zwiększania swobód obywatelskich, ale na pewno nie zmniejszać roli wojska w strzeżeniu świeckości państwa.