JustPaste.it

Jaka szkoła, czyli edukacja w marzeniach i rzeczywistości

Edukacja nasza powszechna. Coś niewyobrażalnie złego dzieje się z tą dziedziną .W artykule podjęto jeszcze jedną próbę udziału w dyskusji na ten modny ostatnio temat:

Edukacja nasza powszechna. Coś niewyobrażalnie złego dzieje się z tą dziedziną .W artykule podjęto jeszcze jedną próbę udziału w dyskusji na ten modny ostatnio temat:

 

...Zatem jaka powinna być nasz szkoła?..

 Po pierwsze: SZKOŁA NIE MOŻE BYĆ NUDNA!

To najistotniejszy postulat, najtrudniejszy do realizacji. Nie jest prawdą, że współczesna młodzież nie chce się uczyć. To totalna bzdura! Wyłączywszy przypadki skrajnie patologiczne – nieszczęścia znane medycynie jako wynik poważnego uszkodzenia mózgu, każdy chce się uczyć, musi się uczyć i uczy się przez całe życie! Tak zostaliśmy stworzeni i nie zmienimy tego. Bez stałego, permanentnego uczenia się żaden ssak – w tym człowiek, nie może przetrwać w swym środowisku – chyba, że zostanie mu udzielona zewnętrzna pomoc wykraczająca poza normy zwyczajowych zachowań. To oczywiste. Problemem natomiast jest czy uczymy się tego, co powinniśmy i tak, jak powinniśmy. Inaczej mówiąc: czy nasza edukacja przynosi korzyści – zarówno nam, jak i społeczeństwu.

Dzisiejsza szkoła funkcjonuje na bardzo konkurencyjnym rynku. Dziewiętnastowieczny model edukacji nie wytrzymuje obecnie próby czasu. Rozsypuje się na naszych oczach. Młody człowiek na każdym kroku spotyka mnóstwo znacznie atrakcyjniejszych, niż nauka w szkole, sposobów zagospodarowania czasu. I nudna szkoła zawsze z nimi przegrywa!  Internet, telewizja, spotkania z rówieśnikami, a nawet sport , są na tyle interesującymi zajęciami, że na formalną naukę brakuje czasu. Wygrywają zatem te aktywności, które są zgodne z zainteresowaniami młodych ludzi, a nie te, które z jakichś tam, niezrozumiałych dla nich powodów, są im narzucane i zalecane. Mało tego. W efekcie okazuje się, że taki stan rzeczy bardzo często jest wyborem najszczęśliwszym i najtrafniejszym. Znane losy wielu wybitnych postaci żyjących współcześnie i w przeszłości są tego dowodem. Jak wyglądałby dzisiaj świat, gdyby panowie Woźniak, Jobs i Gates robili to, co zalecali ich nauczyciele? Gdyby byli „pilnymi” uczniami i studentami prawdopodobnie nie mielibyśmy dzisiaj komputerów osobistych, internetu, tabletów, smartfonów. Ich uczeni mentorzy za wszelką cenę dążyli do tego, by technika cyfrowa była wyłącznie domeną wysoko wyspecjalizowanych instytucji i organizacji o charakterze zawodowym, zaś młodzi widzieli to zupełnie inaczej i czas pokazał, że to oni mieli rację. Dlaczego ci młodzi geniusze nie mogli się rozwijać w ramach istniejącego systemu? Dlaczego musieli porzucić mury uczelni chcąc rozwijać własne zainteresowania? Dlaczego nie wspierano ich dążeń? - Tego typu pytań rodzi się zbyt wiele, by pozwolić istniejącemu systemowi dalej trwać w niezmienionej postaci. Koniecznie coś trzeba zmienić. I to, jak widać, nie tylko w naszym kraju.

Oto inny przykład. Każdy z nas ma w swoim otoczeniu osoby, które dobrze sobie radzą w życiu. Są przyzwoitymi obywatelami, spełniającymi się zawodowo, żyjącymi w dostatku i szczęściu. Szkopuł w tym, że wielu z nich w szkole „jakoś nie szło”, nie potrafili niczego osiągnąć, byli krytykowani, a nawet pogardzani przez nauczycieli i swoje środowisko. I co? Dzisiaj są najdoskonalszym dowodem niesprawności i ułomności systemu edukacyjnego, który ich kształtował. Ich dorosłość dramatycznie przeczy ocenom wystawianym przed laty przez ich nauczycieli.  

Bywa też odwrotnie: wiemy, że nie należą do rzadkości przypadki, gdy osoby niezbyt lotne, nie obdarzone szczególnymi przymiotami umysłu, ale za to bierne i pokorne osiągają wybitne wyniki w nauce. Gdy zaś stają się ludźmi dorosłymi przegrywają życie; nie umieją zmierzyć się z jego przeciwnościami.  Ich los dostarcza krytykom wystarczających i trudnych do podważenia argumentów na konieczność zmian we współczesnym modelu edukacji.

 

Po drugie: SZKOŁA MUSI BYĆ WOLNA!

Szkoła  nie może stanowić forum dla jakiejkolwiek partii politycznej. Nie może być miejscem, indoktrynacji i uprawiania jakiejkolwiek propagandy. Zawsze powinna być wolna od narzucania uczniom konkretnych poglądów, idei, szablonów, schematów. Intuicyjnie chyba wszyscy zgadzamy się z tym twierdzeniem. Niestety w praktyce bez specjalnych protestów godzimy się na coś zupełnie odwrotnego.

Szkoła nie jest też świątynią - choćby najbardziej rozpowszechnionej, zacnej i zasłużonej religii. Światopogląd każdego współczesnego człowieka powinien być jedną z najbardziej intymnych sfer, do której wstęp mają tylko jego najbliżsi. Nie wolno pod żadnym pozorem niczego i nikomu w jakikolwiek sposób narzucać. To podstawowy warunek dzisiejszych praw i swobód obywatelskich, które nasze państwo zadeklarowało i proklamowało.  Jeśli nie spełnimy tego warunku, nigdy nie wykształcimy efektywnych wytwórców, kreatywnych twórców oraz odważnych i zaangażowanych obywateli.   

Miast narzucać cokolwiek młodym ludziom, należy ze wszystkich sił starać się zaciekawić ich treścią różnorodnych myśli i idei, zapoznawać z ewolucją poglądów, fascynować postępami nauki i techniki, dawać szansę krytycznej oceny i samodzielnego wyboru określonych postaw. Tylko w takich warunkach ma szansę zrodzić się w nich poczucie godności, tolerancja i szacunek do wszystkiego, co nas otacza. Każde odchylenie od tych zasad to krok w niebezpiecznym kierunku przybliżającym szkołę do sfer niechlubnie zajętych przez systemy totalitarne.

Niestety współczesna rzeczywistość polskich szkół w przeważającej większości znacząco odbiega od tych ideałów. I żaden nauczyciel, ani nawet dyrektor nie mają na to wpływu. Szkoły stały się areną ostrej walki politycznej i światopoglądowej. Skutkiem jest powszechna ksenofobia, agresja, liczne przypadki jawnej dyskryminacji i brak jakiejkolwiek tolerancji na odmienność poglądów, a nawet różnorodność pochodzenia i narodowości. To po prostu hańba. Trudnym do zaakceptowania i godnym refleksji faktem jest wyjątkowe nasilanie się tych niekorzystnych zjawisk na terenach znanych z religijności i poszanowania postaw patriotycznych i narodowych…

 

Po trzecie: SZKOŁA WINNA UCZYĆ ZGODNIE Z NATURALNYM PROCESEM ZDOBYWANIA WIEDZY

                Przychodzimy na świat, który – mimo, że ciągle się zmienia i jest w stanie permanentnej ewolucji, to jednak działa i radzi sobie z tym całkiem nieźle. Był, gdy nas nie było, i wszystko wskazuje na to, że będzie istniał nadal, gdy nas już zabraknie.

Od pradziejów naszemu istnieniu towarzyszy niezaspokojona ciekawość tego świata. Bez przerwy go poznajemy i nigdy nie mamy dość. Poznajemy go zawsze w określony sposób: najpierw staramy się zrozumieć zjawiska zewnętrzne, bliższe nam, łatwiej dostępne. Później sięgamy po tajemnice skryte głębiej, głębiej i głębiej.  

Ta podróż fascynuje i zdaje się nie mieć końca.  Odbywamy ją indywidualnie – każdy z osobna, ale i razem – jako cała społeczność tej planety.  Poddajemy się jej już dzieckiem będąc, gdy rozmontowana zabawka odkrywa tajemnicę ukrytego wewnątrz mechanizmu. Będąc ludźmi dorosłymi wielokrotnie doznajemy cudownego uczucia iluminacji, zrozumiawszy jakie procesy zachodzą w organizmach żywych, procesach chemicznych, czy zjawiskach fizycznych i astronomicznych. I znowu  coraz głębiej, głębiej i głębiej…  

Wszystko byłoby w tym piękne, gdyby… nie szkoła. Setki lat temu ktoś wpadł na obłędny pomysł żeby wiedzę przekazywać od początku do końca, od środka do wierzchu, a nie tak, jak to przebiega naturalnie, czyli od wierzchu do środka. Nie można zainteresować ucznia np. historią, jeśli mówi się mu najpierw o tym, co wydarzyło się tysiące czy setki lat temu. Przecież zrozumiałe jest , że jego w pierwszej kolejności interesuje to, co dzieje się tu i teraz, a dopiero w konsekwencji jaki wpływ na ten stan rzeczy miały dzieje minione. Mamy wręcz obowiązek w pierwszej kolejności jak najszybciej zaspokoić tę ciekawość, bo tylko wtedy zastąpiona zostanie ciekawością na temat tego, co było jeszcze wcześniej, i wcześniej. Tak właśnie rodzi się wiedza prawdziwa. Wiedza zrozumiała, oczywista i trwała. Wiedza pożyteczna i użyteczna, którą w każdej chwili można wykorzystać dla dobra siebie, swoich najbliższych i całego społeczeństwa. Nie wiedza wkuta tylko na potrzeby egzaminu lub najbliższego testu.

Tymczasem w rzeczywistości zanim młody człowiek zaspokoi tę pierwotną ciekawość podczas zajęć szkolnych zdąży po stokroć usnąć z nudów na lekcjach poświęconych zdarzeniom, których nie umie ze sobą powiązać i których znaczenia nie jest w stanie pojąć.

Podobnie ten sam uczeń i jego koledzy woleliby najpierw cokolwiek dowiedzieć się o tym jak działa komputer, telefon czy telewizor. A pytanie o to jak zbudowany jest atom zrodzi się z czasem, a nie na początku procesu edukacyjnego. Cała współczesna edukacja postawiona jest na głowie. Żadnego chemika czy fizyka nie dziwi to, że ludzkość, aby odkryć atomy musiała najpierw zrozumieć jak zachowuje się materia w skali makro, a dopiero potem szukać tych najmniejszych cząstek i mechanizmów rządzących ich istnieniem. I co z tego, że ten naukowiec to wie, skoro stanąwszy na środku sali wykładowej będzie przekazywał swą wiedzę zaczynając oczywiście od atomów… Pora, by ktoś wreszcie zrozumiał, że jeśli nie odwrócimy tego procesu, nie wrócimy do naturalnego sposobu zaspokajania ciekawości młodych ludzi,  to zamiast tę ciekawość rozwijać będziemy ją bez przerwy tłumili. A stąd już bardzo blisko do baranów, o których dobitnie wspomina profesor Jan Hartman.

 

Po czwarte: SZKOŁA NIE POWINNA BYĆ EGALITARNA, ALE I NIE DYSKRYMINUJĄCA

                To w dzisiejszych czasach dosyć dyskusyjny pogląd. Mimo to pozwolę sobie go wyrazić. Otóż nie jesteśmy w żadnej części swego istnienia tacy sami. Nie istnieją dwaj uczniowie czy studenci obdarzeni rozumem o tych samych cechach i tymi samymi zdolnościami. To oczywisty banał.

No dobrze. Skoro tak jest, to dlaczego bezkrytycznie godzimy się na to, by wpajano w nas wszystkich dokładnie tę samą wiedzę, wszystkim w dokładnie ten sam sposób, a następnie oceniano stopień jej przyswojenia według dokładnie tych samych, identycznie stosowanych do każdego, kryteriów?..  Czy przypadkiem podstawowe idee demokracji nie zostały tutaj wypaczone? Przecież wszyscy jesteśmy różni i przez szacunek dla każdego z nas szkoła powinna ten stan uznać i docenić.

Człowiek należy do świata przyrody, czy to się komuś podoba, czy nie. A to oznacza, że w dużej części nasze zachowania są zbieżne z tym, co obserwujemy w środowisku przyrodniczym. W tym świecie zdecydowanie lepiej od na przykład bezwolnych stad lemingów, lub też ławic śledzi, radzą sobie dobrze zorganizowane i zhierarchizowane  grupy drapieżników, na czele których stoi przywódca,  a reszta stada podążając za nim, stara się, naśladując go, realizować wspólny cel.

To elity, a nie socjologiczna mediana, wyznaczają kierunek i tempo rozwoju społeczeństw. Szkoła winna podporządkować się tym mechanizmom, koncentrując się na jak najdoskonalszym kształceniu elit. Reszta, zachowując się zgodnie z naturalnymi prawami, w oczywisty sposób będzie podążać za nimi i, wzorując się na ich działaniach, wspólnie osiągać określone cele.

Jeśli w programowaniu zadań edukacyjnych zdecydujemy się na „równanie do średniej”, to najprawdopodobniej stłumimy tym sposobem jakikolwiek rozwój całych grup edukowanej młodzieży. Najlepsi przyjmą tak określone zadania, jako poniżająco łatwe i przestaną się starać i rozwijać, albo wręcz odejdą, realizując swe własne cele (- najprawdopodobniej taki właśnie mechanizm zadziałał w przypadku wspomnianych na początku geniuszy komputerowych…). Najgorsi natomiast uznają zadania za zbyt trudne i też przestaną się nimi przejmować. W efekcie cała grupa zatrzyma się miejscu, wykonując przy tym mnóstwo chaotycznych , pozorowanych ruchów.

Nastawienie się w pracy pedagogicznej na rozwój elit, przy jednoczesnym zachowaniu należnego szacunku do wszystkich pozostałych członków grupy, pozwoli każdemu znaleźć jego własne miejsce i satysfakcjonującą go rolę w całej społeczności. Jednocześnie wyzwoli zdrowe mechanizmy rywalizacji i chęć awansu, co spowoduje, że cała grupa z pełną mocą będzie parła do przodu.

Niestety te mechanizmy najwyraźniej nie są znane decydentom kształtującym obraz naszego współczesnego szkolnictwa. Powszechnie obowiązuje model „równania do średniej”, a ponieważ w wyniku tego i innych opisanych powyżej mechanizmów ogólny poziom nauczania od pewnego czasu obniża się wskutek postępującego egalitaryzmu oświaty, owa „średnia” także systematycznie spada, już obecnie grożąc  w każdej chwili katastrofą. A tego nikt chyba nie oczekuje.

 

Bogusław Seredyński (B.S.) 

 

W  drugiej części moich rozważań zamierzam rozwinąć następujące  zagadnienia:

 

Czego szkoła powinna uczyć?

Po pierwsze: uczenia się

Po drugie: właściwych postaw (moralnych, etycznych)

Po trzecie: odwagi, samodzielności i odpowiedzialności

Po czwarte: szacunku do otoczenia, innych ludzi, środowiska

 

Czego szkoła uczyć nie powinna?

Po pierwsze: nienawiści, agresji, braku szacunku do innych, do otoczenia

Po drugie: kłamstw, oszustw, cwaniactwa,

Po trzecie: mitów, oczywistych bzdur,

Po czwarte: lenistwa, braku odpowiedzialności i samodzielności.