JustPaste.it

Psychowizja

Witam zachęcam do przeczytania kilku początkowych stron mojej ksiażki i ocenienia jej w skali od 1-10 pod kazdym wzgledem i czy zacheca do dalszego czytania np. 6/10 Zachęca.pzdr.

Witam zachęcam do przeczytania kilku początkowych stron mojej ksiażki i ocenienia jej w skali od 1-10 pod kazdym wzgledem i czy zacheca do dalszego czytania np. 6/10 Zachęca.pzdr.

 

                   Rozdział I: 

          Operacje umysłowe

 

 

 

Pamiętam dokładnie ten dzień, kiedy pierwszy raz powiedziałem do niej ‘’ Kocham Cię” moje ręce były wtedy zimne niczym lód, a usta drżały, jak powieka wskutek powstałego ataku stresu, którego miałem przypadek doświadczyć. Czasami człowiek nie jest w stanie kontrolować swoich emocji, a zwłaszcza uczuć które zawsze nami kierują , bylibyśmy wręcz szczęśliwi żyjąc z myślą o tym że każdy znajdzie w życiu swoją prawdziwą miłość, lecz nie jesteśmy w stanie sobie tego zapewnić, Na szlaku człowiek zawsze czuje się bezpieczny, lecz kiedy z niego zejdzie czuję się zagubiony, jak małe dziecko znajdujące się wśród nieznajomych ludzi, którzy go otaczają, a zwłaszcza bez obecności matki, wtedy czujemy się samotni, tak właśnie się poczułem, kiedy usłyszałem od mojej ukochanej straszliwa wiadomość, trzymała to przede mną w tajemnicy już dłuższy czas, aż przyszedł taki moment kiedy zauważyłem w jej oczach strach, strach przed prawda, którą za chwilę miała mi wyjawić. Byliśmy wtedy w jej malutkim, aczkolwiek bardzo przytulnym mieszkaniu na peryferiach miasta, nie była to zbyt bogata dzielnica, lecz ludzie, którzy tu mieszkali byli bardzo mili i uprzejmi. Pokój w którym się znajdowaliśmy był bardzo przytulny, na wschodniej ścianie znajdował się zdumiewająco piękny kominek wyłożony z cegieł klinkierowych, na środku stał duży okrągły stół przy którym w każde święta zasiadaliśmy do kolacji wigilijnej, przez okno które było umieszczone w zachodniej części pokoju wpadał ciepły, ostry promień słońca , który nadawał całemu pomieszczeniu charyzmatyczny nastrój, wtedy Angelina wycedziła do mnie przez swoje namiętne pełne usta te trzy przykre i smutne słowa

 

- Kochanie mam raka.

 

Stałem, jak wryty w ziemie, to co do mnie powiedziała moja ukochana, po prostu do mnie nie docierało, przez moment mój umysł zapadł w śpiączkę z, której ciężko było mi się obudzić, po chwili doszedłem do siebie, z mych oczu pociekły pierwsze łzy, łzy które będę pamiętał do końca życia, rozpacz i smutek jaki mnie ogarniał były nie do opisania, Angelina wspomniała tez o tym że zostało jej nie wiele czasu. W tym momencie teoretycznie straciłem wszystko, ponieważ dżina była dla mnie jedyną osobą dla której warto było się poświęcać i żyć. Strata… ‘’ Żyję cicho krwawiąc, szukając dalszego sensu życia …”

 

Wspomnienie to było czyste, jak łza, ale kiedy przebudził się z głębokiego snu, był cały mokry i roztrzęsiony nie wiedział czy to fikcja czy realne spojrzenie na świat. Sen przedstawiał pogrzeb. Było na nim mnóstwo ludzi stali nad trumną i przyglądali się, jak mężczyźni w czarnych wełnianych garniturach powoli opuszczają trumnę na dno głębokiego wykopu, wszyscy byli zrozpaczeni, płakali i szlochali ze smutku jaki ich ogarniał, w pewnym momencie trumna zrobiona z solidnego drewna poruszyła się, wszyscy zgromadzeni nie wiedzieli co się dzieje, spoglądając na siebie ze zdziwieniem, ich twarze w jednej chwili zrobiły się białe i skamieniały ze strachu, pośród wszystkich ludzi którzy się znajdowali na pogrzebie stał wysoki mężczyzna o ciemnej karnacji, miał czarna tweedową marynarkę, czarne sztruksowe spodnie i okrągły kapelusz na swojej głowie zakrywający czarne kręcone włosy, ten tajemniczy mężczyzna to Jack. Przyszedł na pogrzeb swojej ukochanej kobiety lecz nie spodziewał się tego co miało za chwilę nastąpić, ciało śniadej, białej jak śnieg kobiety opuściło trumnę i unosiło się w powietrzu, jak duch wołając Jacka, aby chwycił ją za rękę i wszedł z nią do trumny zapewniając go ze miejsca starczy dla dwojga. Kobieta mówi że będzie im razem dobrze i że nigdy już się nie rozstaną, Dżina zmierza ku mężczyźnie i krzyczy ,po chwili  krzyk przeradza się we wrzask. Jack nie może powstrzymać  łez i wyciąga rękę w kierunku zmarłej kobiety, lecz kiedy ich ręce zbliżają się do siebie Jack budzi się w swoim pustym mieszkaniu i próbuje zapomnieć o przeszłości.

 

Do drzwi dobiegł cichy i lekko stłumiony odgłos pukania. Przebudziłem się myśląc cały czas o  moim koszmarnym śnie, przez, który nie potrafiłem zapomnieć o mojej ukochanej żonie, lecz musiałem się skupić na życiu które wydawało się być niczym kropla deszczu, która spada, a następnie rozpływa się pośród innych, jak człowiek znajdujący się pomiędzy swoimi rówieśnikami. Kiedy wstałem, aby sprawdzić, kto próbuje się dostać do mojego domu, przez chwilę myślałem że mój koszmar cały czas trwa, ale gdy uświadomiłem sobie że znajduję się w prawdziwym świecie, po prostu wstałem z łóżka i podszedłem do drzwi, aby sprawdzić przez wizjer, kto mnie nachodzi o tak wczesnej porze, lecz przed tym musiałem założyć moje kapcie, ponieważ podłoga w moim mieszkaniu była zimna, jak lód, a to była wina mojego nowego architekta, który zapomniał zamontować ogrzewania podłogowego w moim mieszkaniu, ale z jednej strony to był jeden z plusów, szok który wzbudzał we mnie antypatie do nowej technologii  powoli przejawiał się w budzik, tak dobrze słyszycie, kiedy tylko stawiałem moją gołą stopę na zimnej podłodze od razu czułem się wybudzony i gotowy do przejścia przez kolejny dzień mego życia, lecz mniejsza z tym. Wizjer zamontowany w moich drzwiach dużo nie mógł mi powiedzieć o moim nowym gościu, po prostu był zaparowany nie dostrzegłem nic poza rysami ciała, był to ktoś o sylwetce tęgiej, człowiek który wie co to bar z dobrą aparycją na rozwój restauracji ze stekami i innymi daniami mięsnymi, twarz była zamazana, po prostu jedna wielka plama. Otworzyłem drzwi nieświadomy tego, z kim będę miał przyjemność rozmawiać, lecz kiedy ujrzałem postać wyłaniającą się z za rogu, już wiedziałem o kogo chodzi, był to mój najlepszy kumpel z czasów szkoły podstawowej, mieliśmy może wtedy po dwanaście lat. Pamiętam go, te same oczy, te same uszy odstające niczym królik wsłuchujący się w świergot liści w lesie, nie potrafiłem jednak rozpoznać jego krzywych zębów, może to dlatego że technologia stomatologiczna pędzi niczym tornado.

-Cześć Jack pamiętasz mnie?.

Twarz mężczyzny, który znajdował się na progu mojego mieszkania zrobiła grymas smutku, a jednocześnie szczęścia, które promieniowało, jakby zobaczył samego Frediego Mercurego.

- Oczywiście stary wchodź do środka, jak mógłbym cię zapomnieć byliśmy najlepszymi kumplami.

- No nie wiem różnie się dzieje po tylu latach.

Oczywiście nie widzieliśmy się dość długo co nie oznacza że zapomniałem kim jest ten, który pojawił się u progu moich drzwi. To Louis Moha jeden z moich najlepszych przyjaciół z czasów szkoły, kiedy to byliśmy jeszcze dziećmi nie potrafiliśmy się powstrzymać od wygłupów, dogryzaliśmy naszym sąsiadom i jak to dzieci nie mogliśmy się powstrzymać od wymyślania pomysłów co robić w kolejnym dniu naszego dzieciństwa, każdy dzień, który rozpoczynaliśmy był przez nas idealnie zaplanowany.

 

- wejdź proszę rozgość się, mam tu mały bałagan, ale myślę że znajdziesz sobie jakieś miejsce do siedzenia - w pokoju panował chaos, od śmierci Angeliny nie potrafiłem się pozbierać do kupy- więc co Cię sprowadza w moje skromne progi?.

Zaprosiłem go prosto do pokoju, według mnie tam było najlepiej i najbardziej sterylnie, w kuchni było okropnie, płytki na ścianach uciapane w jakimś sosie, podejrzewam ze w bolońskim po ostatnim spaghetti  trudno było domyć plamy, stół przy którym zasiadam do każdego posiłku cały zagracony w talerzach, a już nie wspomnę o zlewie, to co się tam znajdowało trudno by było opisać. W pokoju zaś panował tak jakby wewnętrzny spokój, a poza tym jedyną niedogodnością było nie posłane łóżko, na które Louis mam nadzieję nie zwrócił szczególnej uwagi, jakby nie było był jeszcze wczesny ranek. Mój stary znajomy przekroczył próg mojego mieszkania po czym wszedł prosto do pokoju tak jak to sobie wszystko zaplanowałem, lecz kiedy spojrzałem na niego on odwrócił głowę w drugą stronę, jakby coś przede mną ukrywał, usiedliśmy na moich mięciutkich skórzanych fotelach, siedzieliśmy w milczeniu przez dziesięć minut, po tym co zauważyłem na twarzy Louisa nie wiedziałem co powiedzieć, o co zapytać, jak sformułować pytanie, żeby go nie urazić, lecz po krótkiej chwili Louis pierwszy przełamał lody i wycedził.

Trudno mi z tym naprawdę trudno, uwierz mi Jack zostałem sam i nie miałem do kogo się zwrócić pomyślałem...- Twarz Louisa zaczęła powoli się wykrzywiać jakby zjadł kawałek cytryny, a w oczach widać było małe iskierki- że byliśmy najlepszymi kumplami i że mogę na ciebie liczyć.

 

 

-Tak Louis byliśmy przyjaciółmi i myślę, że mógłbym ci pomóc choć to będzie naprawdę trudne widzisz to co się stało z twoją twarzą no wiesz, jest cała poparzona to dla mnie szok, nigdy nie widziałem cie w tak ciężkim stanie, sam wiesz byłeś typem człowieka, któremu matka nie pozwala nawet na grę w bejsball z przyjaciółmi. Louis lekko poczerwieniał poczym spojrzał na mnie z lekkim wstydem, który nie sposób było nie zauważyć po jego twarzy, gdy był zawstydzony, lub odrobinę zniesmaczony szybko robił się czerwony jak burak.

-  Wiem Jack uwierz mi jesteś jedyną osobą z którą mogę szczerze porozmawiać moja matka nie żyje, ojciec pijak, brat siedzi za kratkami, a żona, to właśnie ona doprowadziła mnie do takiego stanu, ona jest wszystkiemu winna, wredna wiedźma wiedziałem, że coś przede mną ukrywa.

Louis był strasznie roztrzęsiony zaproponowałem mu szklankę Jacka Danielsa z lodem i colą, lecz to go nie uspokoiło, alkohol nie potrafił ukoić smutku i żalu Louisa, wtedy użyłem swoich starych dobry metod. Mały blancik, którym go poczęstowałem, według mnie nie był niczym groźnym dla zdrowia, w przypadku Louisa był niczym organ dla leżącego na stole odbiorcy. Louis się uspokoił i powoli opowiedział po kolei co mu się przydarzyło.

 

- Kiedy przyszedłem do domu moja córka odrabiała lekcje, chyba poznałeś już moją córkę na chrzcinach ,lecz mniejsza z tym wróciłem do domu i gdy próbowałem się rozpłaszczyć i zdjąć buty to już się zaczęło- Mój przyjaciel powoli zaczynał się jąkać i domniemać ataki stresu lecz z każdym pociągnięciem blanta było coraz luźniej - moja żona była jakaś dziwna pierwsze co to kazała mi iść do sypialni i czekać na rozmowę z nią, nie wiedziałem co jest grane ale poszedłem nie zostawiając po sobie żadnych zbędnych komentarzy, byliśmy naprawdę wyrozumiałym małżeństwem, i  w kwestii porozumienia nie mieliśmy żadnych problemów. Wszedłem do sypialni i czekałem. Czekałem, czekałem i nagle usłyszałem wrzaski- Louis jakby zobaczył ducha wstał z fotela i zaczął opowiadać jak komik na kabarecie, wymachując rekami i nogami . Wcale mu się nie dziwiłem, gdybym zobaczył coś takiego na własne oczy też bym tak robił, tym bardziej że to była jego rodzina. Usłyszałem szybkie kroki w kierunku pokoju mojej córki, z początku myślałem że po prostu nie posłuchała się matki i ta w zamian za to chciała jej dać nauczkę, lecz kiedy usłyszałem pisk i wrzask dziewczynki od razu zerwałem się z łóżka i pobiegłem do pokoju małej, Cindy już nie żyła przyciśnięta przez matkę poduszką biedna nie potrafiła się uwolnić, odepchnąłem Katy, i próbowałem reanimować córkę, może bym ją jeszcze uratował, gdyby nie Katy i czajnik z gorącą wodą, który wylała mi wprost na twarz.

Kiedy to opowiadał nie mógł powstrzymać łez strata, której doświadczył była dla niego bardzo dołująca i miał żal do tego że nic nie mógł zrobić że nic nie może już zmienić.

Po tym wszystkim co opowiedział mi Louis, nie wiedziałem co mam robić, jak mogę mu pomóc, jego córka zamordowana przez żonę, którą coś opętało, on z poparzoną twarzą, lecz jeszcze nie skończył i zaczął mówić dalej.

-Kiedy poczułem przerażający ból na swojej twarzy ogarnął mnie strach i uświadomiłem sobie że właśnie moja żona zamordowała moją córkę, to wszystko działo się tak szybko, pobiegłem do łazienki i przyłożyłem ręcznik z zimna wodą do twarzy, aby ukoić trochę oparzenie, po chwili wybiegłem z łazienki do pokoju gdzie leżała moja mała Cindy, wyglądała jakby smacznie sobie spała, mój mały aniołek- Louis rozpłakał się, nie mógł powstrzymać łez, stracić własne dziecko , to jak stracić swoje Zycie, lecz kontynuował- obejrzałem się za siebie by sprawdzić, gdzie jest moja zona Katy, nigdzie nie mogłem jej znaleźć, byłem zbyt oszołomiony zaistniała sytuacja, aby zwrócić na nią uwagę, najpierw skupiłem się na mojej małej Cindy siedziałem przy niej i płakałem, ale później doszło do mnie kto za tym stoi. Postanowiłem że pójdę na policje i zgłoszę morderstwo i tak właśnie zrobiłem, policja już się wszystkim zajęła, jutro jest pogrzeb małej i chciałbym żebyś przyszedł, nie wiem czy sam sobie tam poradzę

-To to o co chciałeś mnie prosić Louis??

-Tak, chciałbym żeby ktoś był ze mną kiedy będę chował swoją córkę- i kolejny raz rozpłakał się nie mogłem pozwolić na to żeby został sam w taki dzień- i jest jeszcze jedno.

-Tak? Co to takiego?

-Chciałbym, abyś pomógł mi w poszukiwaniach mojej zony.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

              

      Rozdział II: Krypta

 

W pokoju zrobiło się duszno, bądź tylko mi się wydawało, wstałem z fotela i otworzyłem okno, musiałem zaczerpnąć odrobinę świeżego powietrza i poukładać sobie wszystko w jedną logiczną całość, wszystko to co mi opowiedział mój stary znajomy, to było dla mnie coś nowego do tej pory zajmowałem się tylko budownictwem, ogólnie mówiąc byłem technologiem robót wykończeniowych, nigdy nie przyszło mi do głowy, że będę kogoś poszukiwał, śledził czy coś w tym stylu zabawa w detektywa mnie nie interesowała, lecz zwarzywszy na całą sytuację nie mogłem zostawić kumpla samego z tym wszystkim, przecież jego rodzina się rozpadła, umarła mu córka, a żona jest poszukiwana za morderstwo, tak czy siak pomogę mu, raz się żyję z drugiej strony przyda mi się rozprostować moje trzydziestoletnie kości.

- Louis przemyślałem to wszystko i myślę, że mogę ci pomóc w poszukiwaniach żony, tylko mam jedno pytanie

-Dzięki stary, nie wiem jak ci się odwdzięczę, jeżeli będziesz potrzebował kasy za wszystko zapłacę, jeśli…

- Ok. nie ma sprawy, jesteśmy przyjaciółmi czy nie?

-No jasne pewnie, że tak.

To przyjaciół się nie zostawia i nie chcę żadnych pieniędzy od ciebie dzięki bogu, że się zjawiłeś, już myślałem, że wpadnę w depresje od tego siedzenia w domu ostatnio firma nie prosperuje dużymi zamówieniami, trafia się jedna fucha na miesiąc.

-Dzięki, że mogę na ciebie liczyć, a co to za pytanie?

- Ah tak, powiedz mi, co zrobisz jak znajdziesz Katy, chyba nie masz zamiaru zrobić jej krzywdy ?

Przez chwilę zrobiło się cicho, przez okno wpadł poranny chłodny wiatr, na mojej ręce pojawiła się gęsia skórka, nie mam pojęcia czy z chłody czy ze strachu przed odpowiedzią Louisa.

- Wiesz dużo myślałem nad tym pierwsze co przyszło mi na myśl to, aby ją zabić, oskalpować, powiesić i upierdolić jej te małe jebane ręce, które zamordowały moją córkę- W jego oczach widać było strach, gniew, rozpacz i ból, ból serca, który rozkwitał po kolejnym szarym wspomnieniu z ostatniej nocy- lecz to przeszło zabicie jej nic by nie pomogło, to co zrobiła powinna odsiedzieć za kratami, śmierć była by dla niej zbyt dobrym rozwiązaniem, kiedy inni więźniowie dowiedzą się co zrobiła własnej córce, nie będzie miała kolorowo będzie się męczyć do końca życia do końca życia Amen.

-Rozumiem, a więc kiedy wyruszamy i czy wiesz, gdzie możemy ją znaleźć??

- Tak jest pewno miejsce, które na pewno odwiedziła, a może nadal tam jest, to nasza mała jaskini na południu miasta jakies trzysta mil stad, tam zawsze się spotykaliśmy, gdy byliśmy młodzi i zakochani, mówiliśmy na nią krypta, z tego względu że gdy się wchodziło było tam strasznie i ciemno , ale jeżeli poszedłeś kilkanaście metrów w głąb jaskini wychodziłeś po drugiej stronie pięknej skalistej plaży.

-No to w drogę zabiorę tylko najpotrzebniejsze rzeczy zaczekaj na mnie na dole

- Dobra mistrzu czekam na ciebie.

 Skupiłem się na tym co będzie nam potrzebne w poszukiwaniach Katy, nie mogliśmy o niczym zapomnieć porywając się na takie ryzyko. Po pierwsze wzieliśmy sprawę w swoje ręce, a po drugie, mielismy podążać sladem za mordercą, psychopatyczna kobieta, która z niewiadomych przyczyn zamordowala sowja rodzona corke.Musiałem pamiętać o wszystkim, a poza tym Louis wspominał o jakiejs jaskini, to tez trzeba wziąć pod uwage. Pobiegłem na strych po mój plecak, który zabierałem na wycieczki w gory spedzone z moją słodką Andzelina, pakowaliśmy do niego masę różnych przedmiotów takich jak latarka, liny, zapinki i inny potrzebny osprzęt do wędrówki w górach, oczywiście nigdy nie zapominaliśmy zabrac jedzenia i wody do picia które wkładaliśmy w boczne kieszenie naszego plecaka. Kiedy wszedłem na strych poczułem zapach starych pudeł kartonów w których były zapakowane rzeczy mojej żony, po chwili stałem w bezruchu cofnąłem się w czasie na kilka sekund, wspomnienia powróciły. Pudła z lewej strony sciany były oznakowane kolorem niebieskim, zas z prawej czerwonym, w ten sposób oznaczaliśmy co jest do wyrzucenia, a co jeszcze może się przydać. Pudła po lewej oznaczone kolorem niebieskim miesciły w sobie wspomnienia, zdjęcia, pocztówki, a także stary sprzet ogrodniczy, który został wymieniony na nowy, lecz w chwili zuzycia nowego, można było wykorzystac ten stary, pudła po prawej stronie oznaczone na czerwono skrywały w sobie wszystkie ubrania Dziny, które po jej śmierći zapakowałem i wyniosłem, widnieje na nich barwa czerwona, ponieważ miałem je wyrzucic, lub oddac na rzecz biednym ludziom, lecz z biegiem czasu wyleciało mi to z głowy. Pod filarem dostrzegłem mój plecak, pomimo iż był bardzo ukurzony, nić więcej mu się nie stało żadnych przetarc i dziur wyrządzonych przez mole. Zabrałem plecak i zszedłem na dół. Wchodząc do kuchni z korytarza zabrałem latarkę i kluczyki do samochody, do plecaka włożyłem to co uważałem za najbardziej przydatne i wyszedłem z domu przekręcając zamek w moich drzwiach.

- No nareszcie jestes już myślałem .że nie zejdziesz.

-Ja też- uśmiechnął się i wskazał palcem auto- pojedziemy moim, będzie nam potrzebny wygodny srodek transportu.

-Zgadzam się z toba, moja honda civic robilibyśmy przystanek co godzine, a z drugiej strony pali jak smok.